W momencie wybuchu I wojny światowej, 28 lipca 1914 r., o. Wenanty zaledwie od półtora miesiąca był nowo wyświęconym kapłanem. Sakrament ten otrzymał 2 czerwca 1914 r. z rąk krakowskiego biskupa pomocniczego Anatola Nowaka w kaplicy Matki Bożej Bolesnej przy bazylice franciszkanów w Krakowie. Nie tak dawno obchodziliśmy 108. rocznicę jego święceń. Na kilka miesięcy przed tym ważnym dla niego wydarzeniem w życiu pisał do swoich rodziców: „Za dwa lata, a może za rok mam przyjąć święcenia kapłańskie. Obym mógł je przyjąć jak najgodniej! Proście za mną o to Pana Boga – żebym, jeżeli mam zostać kapłanem, był dobrym i świątobliwym kapłanem”. Od dnia święceń kapłańskich przygotowywał się, jak inni neoprezbiterzy, do sprawowania Mszy św. prymicyjnej w swojej rodzinnej parafii w Kamionce Strumiłłowej, ok. 45 km na północny zachód od Lwowa. Nie wiadomo kiedy odbyła się radosna uroczystość prymicyjna, gdyż czasy były niespokojne. Radość ta zamącona była bowiem wypadkami spowodowanymi rozszerzającą się wojną.
Reklama
Tuż przed 15 sierpnia 1914 r. dywizje rosyjskie rozłożyły się wokół Kamionki Strumiłłowej. Wtedy to właśnie okazało się nadzwyczajne opanowanie, spokój i roztropność młodego kapłana Wenantego. Wraz ze swoimi rodakami schronił się w pobliskim lesie i był przeciwny dalszej ucieczce, i radził wszystkim pozostać na miejscu. Miał wiele kłopotu, by przekonać wystraszonych mieszkańców Obydowa (rodzinna wioska i miejsce urodzenia sługi Bożego) o słuszności swego stanowiska. Jednak w końcu mu się udało i posłuchano jego rady. Świadkowie tamtych wydarzeń mówili o nim, że jest „aniołem pocieszycielem ludu”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jeszcze nie raz w swoim krótkim, kapłańskim życiu znajdował się na linii frontu wojennego i patrzył śmierci w oczy. Był świadkiem walki o Lwów przez młodych obrońców miasta, których nazwano Orlętami Lwowskimi w czasie wojny polsko-ukraińskiej w latach 1918-1919, a także wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. Nie lękał się jednak śmierci i odważnie o niej mówił tym, którzy przeżywali trudne czasy lęku i niepewności.
Reklama
Od śmierci o. Wenantego minęło sto lat. Czasy, w których przyszło nam żyć, nie odbiegają swoimi problemami od czasów sługi Bożego. Od 24 lutego 2022 r. cywilizowany świat sparaliżowała wiadomość o napaści Rosji na Ukrainę. Rozpoczęła się wojna. Ludzie porzucają swój dorobek życia, swoje domy i uciekają w nieznane, odczuwają przerażenie i niepokój o kolejny dzień egzystencji. Z Kalwaryjskiego Wzgórza widać granicę polsko-ukraińską, to zaledwie 2 km. Nie odczuwa się tutaj strachu i nie widać w oddali, na horyzoncie, nieba rozświetlanego łunami wystrzeliwanych rakiet i spadających bomb. Bo tutaj, w Sanktuarium Męki Pańskiej i Matki Bożej, jest jakby „placówka straży granicznej”, znajduje się grób sługi Bożego o. Wenantego Katarzyńca, i zdaje się wołać, jak przed stu laty, z zatroskanego serca młodego kapłana: „Zamiast lękać się śmierci, należy zbliżyć się do Boga, a ponieważ tylko grzech takiemu zbliżeniu przeszkadza, dlatego najlepszym sposobem na obawę śmierci jest oczyszczenie sumienia z grzechu albo przez spowiedź, jeśli jest ku temu sposobność, albo przynajmniej przez żal doskonały – i zaufać Bogu!”.
I może dlatego po części już rozumiemy decyzję przełożonych ze Lwowa, którzy kilka miesięcy przed śmiercią o. Wenantgo, przenieśli go do klasztoru w Kalwarii Pacławskiej. Uczono nas, i dalej to obowiązuje, że wola Pana Boga często objawia się w decyzjach przełożonych i gorliwym posłuszeństwie podwładnych w ich realizacji. Czego najlepszym przykładem jest sługa Boży Wenanty.
Ojciec Wenanty osobiście doświadczył biedy i znał ludzką niedolę, zakosztował samotności i cierpienia. Mimo to potrafił dostrzec ludzkie potrzeby – i te materialne, i te duchowe, i nigdy nie przeszedł obojętnie obok nich. Tak było przed stu laty, kiedy żył w trudnych i niespokojnych czasach, tak jest i dzisiaj, kiedy to my często doświadczamy lęku, niepewności jutra, chorób, cierpienia oraz kryzysów materialnych czy duchowych. Wenanty okazał się skutecznym orędownikiem w wielu codziennych, czasem bardzo skomplikowanych sprawach, m.in. trudnościach finansowych, prawnych i biznesowych, braku pracy, poszukiwaniu dobrej żony czy męża, poczęciu dziecka czy dolegliwościach zdrowotnych. Może być także, z pełną skutecznością swojego orędownictwa, siewcą pokoju. Ale może także wyprosić wielu nowych i świętych kapłanów, którzy będą siewcami pokoju i dobra we współczesnym świecie.
O powołania modlił się prywatnie przy grobie sługi Bożego, 1 czerwca br., w przeddzień 108. rocznicy święceń kapłańskich o. Wenantego, metropolita przemyski abp Adam Szal: Czcigodny Sługo Boży Ojcze Wenanty, w tym trudnym czasie uproś u Boga w Trójcy Świętej Jedynego dar wielu świętych powołań kapłańskich i zakonnych. Niech w dzisiejszym świecie nie braknie powołanych do niesienia ludzkim sercom Chrystusowego pokoju!