Reklama

Wspólnie przetrwamy ten trudny czas

– Moim programem jest w tej chwili tarcza antykryzysowa. Staram się też robić wszystko, co możliwe, aby zminimalizować skutki epidemii – mówi prezydent RP Andrzej Duda w rozmowie z ks. Jarosławem Grabowskim, redaktorem naczelnym Niedzieli.

Niedziela Ogólnopolska 15‑16/2020, str. 26-29

[ TEMATY ]

wywiad

Andrzej Duda

Ks. Jarosław Grabowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Jarosław Grabowski: 2 kwietnia br., w 15. rocznicę śmierci papieża Polaka, na Jasnej Górze szczególnie pamiętaliśmy o modlitwie za wstawiennictwem św. Jana Pawła II. Nie tak dawno, bo 27 marca, gościliśmy w sanktuarium narodu Pana Prezydenta. Jaki był cel Pańskiej wizyty i modlitwy na Apelu Jasnogórskim?

Prezydent RP Andrzej Duda: Przyjechałem do Matki Bożej Częstochowskiej, żeby modlić się przede wszystkim za ojczyznę, ale też za rodaków, za cierpiących, chorych i za wszystkich tych, którzy dzisiaj stają do walki z koronawirusem. Chciałem pomodlić się w intencji służby, którą pełnią w tych dniach ludzie różnych zawodów, poczynając od lekarzy, pielęgniarek, przez strażaków, żołnierzy, policjantów, funkcjonariuszy straży granicznej, wszystkich służb mundurowych, po osoby, które mimo ryzyka zarażenia obsługują kasy w sklepach, czy listonoszy. To jest bardzo ważna służba drugiemu człowiekowi i jestem za nią ogromnie wdzięczny. Modliłem się, byśmy jak najszybciej przeszli przez ten trudny czas, by Polska jak najmniej ucierpiała, by jak najmniej ludzi straciło pracę. Także ja, jako ważna część władzy wykonawczej, ponoszę za to odpowiedzialność. Jestem człowiekiem wierzącym i dla mnie wsparcie Matki Najświętszej, Jej orędownictwo w naszych sprawach jest bardzo ważne. Uważam, że tkwi w nim wielka siła.

Grażyna Kołek/Niedziela

Czas pandemii wymusił niecodzienną formę wywiadu z Prezydentem RP

Czas pandemii wymusił niecodzienną formę wywiadu z Prezydentem RP

Reklama

Powiedział Pan Prezydent w jednym z wywiadów, że w okresie pandemii musimy przede wszystkim ratować ludzi, nie zważając na deficyt ani na kryzys. Boi się Pan o przyszłość Polaków? O przyszłość polskich rodzin stojących wobec groźby utraty pracy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Oczywiście, to dzisiaj moja wielka troska. Boli mnie każdy przypadek śmierci w wyniku następstw zarażenia się koronawirusem. Współczuję z całego serca rodzinom tych, którzy odeszli, pamiętam w modlitwie o tych, którzy umierają, i o tych, którzy cierpią. Moją troską jest także wszystko to, co czeka nas w przyszłości. Niewątpliwie mamy przed sobą problemy – z niektórymi już się zmagamy – które przyjdą w następstwie tego, co dzieje się dzisiaj w Polsce w związku z epidemią. To przede wszystkim problemy gospodarcze – to, że ludzie tracą pracę, że gospodarka stanęła w wielu branżach; że już dzisiaj wielu przeżywa głęboki kryzys, także emocjonalny... Ze swojej strony staram się robić wszystko, co możliwe, aby przynajmniej zminimalizować skutki tego kryzysu, a przede wszystkim wspierać moich rodaków, pomagać im. Chciałbym uratować jak największą liczbę miejsc pracy w naszym kraju. Szukamy możliwości pomocy przedsiębiorcom. To jest dzisiaj fundamentalna sprawa – stąd tarcza antykryzysowa i mój wkład w prace nad tymi przepisami, godziny poświęcone na konsultacje, chociażby z Radą ds. Przedsiębiorczości przy Prezydencie RP, w której zasiadają biznesmeni bardzo różnych branż, przedstawiciele małych, średnich i wielkich firm. Efektem tych konsultacji jest zwolnienie mikroprzedsiębiorców, samozatrudnionych na 3 miesiące z obowiązku płacenia składek na ZUS; rolnicy zostali potraktowani podobnie – na 3 miesiące zostali zwolnieni z KRUS. Działań prowadzonych w tym momencie jest wiele i mam nadzieję, że to wszystko przyniesie oczekiwany skutek. Przede wszystkim jednak chcę zapewnić, że będziemy cały czas obserwować, jak tarcza antykryzysowa funkcjonuje w praktyce. Tam, gdzie coś nie będzie działało prawidłowo, pakiet będzie uzupełniany i zmieniany. Uważamy, że pomoc ze strony państwa po prostu musi odpowiadać potrzebom.

Rozumiem, że nie będziemy potrzebować drugiej tarczy – na razie wystarczy ta już uchwalona, tylko musimy ją dobrze wykorzystać.

Na tarczę antykryzysową zostały przeznaczone ogromne pieniądze. To kwota rzędu ponad 212 mld zł. Niemniej jeżeli wyniknie taka potrzeba, przepisy będą uzupełniane, poprawiane i zmieniane, by tarcza funkcjonowała jak najlepiej. Powtórzę: intencja jest taka, żeby pomóc w jak największym stopniu i jak najcelniej, i żeby dzięki temu jak najwięcej miejsc pracy oraz przedsiębiorstw zostało uratowanych.

Panie Prezydencie, widzimy, że cały trud walki z pandemią spadł na państwa narodowe, Unia Europejska wydaje się wielkim nieobecnym; można odnieść wrażenie, że UE nie jest organizacją na czas kryzysu. Czy w obecnej sytuacji oczekujemy dofinansowania naszych działań ze strony wspólnoty?

Przede wszystkim naszym obowiązkiem jest przygotowywanie i wprowadzanie rozwiązań, które zabezpieczą naszych obywateli. To my mamy zakasane rękawy i robimy swoje. Jeżeliby się okazało, że dostaniemy realne, rzeczywiste wsparcie z UE, to będziemy się z tego bardzo cieszyć. Na dziś mogę powiedzieć, że żadnego dodatkowego wsparcia nie dostaliśmy – jedynie zgodę na to, żeby środki, które już mamy, które już zostały nam przyznane, przesunąć na walkę z koronawirusem.

Reklama

Kryzys spowodowany pandemią wywoła jeśli nie recesję, to przynajmniej istotne spowolnienie gospodarcze, a to z kolei może się przełożyć na cięcia wydatków obronnych. Czy zatem bezpieczeństwo militarne Polski może być w obecnej sytuacji zagrożone?

Cały czas monitorujemy sytuację. Pamiętajmy, że nasze bezpieczeństwo to również członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim. Od kilku lat mamy w Polsce tysiące amerykańskich żołnierzy, a w tej chwili dodatkowo ponad 3 tys. z nich uczestniczy w trwających cały czas ćwiczeniach Defender. Trudno mi powiedzieć, jak będzie wyglądać tempo wzrostu wydatków na modernizację polskiej armii. Jeżeli będzie mi dane nadal sprawować urząd prezydenta RP, to z całą pewnością będę czynił wszystko, żeby ta modernizacja postępowała, oczywiście, na ile pozwolą na to działania antykryzysowe.

Na marzec lub kwiecień br. została zaplanowana wielka konwencja programowa Pana Prezydenta, ale z wiadomych względów nie mogła się ona odbyć. Czy zdradzi Pan jakieś szczegóły programu na kolejną kadencję?

Reklama

W tej chwili kampania zeszła na drugi plan. Mam obowiązki prezydenckie związane ze staniem na straży bezpieczeństwa państwa i obywateli. Jest to szereg działań antykryzysowych. Prowadzę ostatnio m.in. rozmowy z przywódcami różnych państw – np. Chin – na temat tego, jak zagwarantować dostawy środków ochrony i sprzętu dla służb medycznych. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie odbędę podobną rozmowę z prezydentem Korei Południowej – prosił mnie o to min. Łukasz Szumowski. Chodzi o dostawy do Polski szybkich testów, które są wytwarzane w Korei i które tam w ogromnym stopniu pomogły w walce z epidemią. Rozmawiałem z prezydentami państw bałtyckich, z prezydent Słowacji Zuzaną Čaputovą oraz z prezydentem Węgier Jánosem Áderem, bo zależy mi na regionalnej koordynacji walki z koronawirusem. Choć mamy pełną świadomość, że granice są pozamykane, to musimy się wspierać i wspólnie działać. Wcześniej wsparliśmy naszych przyjaciół ze Słowenii, z Litwy, Estonii i innych krajów, gdy prosili nas, żeby w ramach akcji „LOT do domu” zabierać do samolotów PLL LOT ich obywateli, bo z Warszawy znacznie łatwiej było tym ludziom dostać się do swoich domów. Siłą rzeczy czasu na kampanię prezydencką zostaje niewiele, w najbliższej przyszłości nie będzie więc żadnej konwencji. Dziś przede wszystkim trzeba się martwić o to, w jaki sposób pokonać kryzys. Można powiedzieć, że moim programem jest obecnie tarcza antykryzysowa. Oczywiście, były wcześniej propozycje programowe, ale cóż tu dzisiaj mówić o obniżeniu podatków, skoro nie wiemy, w jakim stanie będzie skarb państwa za miesiąc, dwa lub trzy...

Ludzie pytają o wybory prezydenckie. Jaki scenariusz przewiduje Pan Prezydent, jeśli do 10 maja br. nie uda się opanować pandemii? Czy popiera Pan proponowany przez PiS projekt głosowania korespondencyjnego?

Uważam, że jest to rozwiązanie, które zapewniłoby bezpieczeństwo głosującym obywatelom. W jakimś sensie zwiększono by w ten sposób możliwości uczestnictwa w wyborach, a więc byłoby to też wsparcie dla zasady powszechności wyborów. Gdyby takie rozwiązanie zostało przyjęte, to ułatwiłoby ono Polakom uczestnictwo w wyborach i w dużym stopniu zabezpieczyło ich także pod względem zdrowotnym. Jeżeli chodzi o organizację wyborów, wiąże się to z przyjęciem przez państwo na siebie zadania rozdystrybuowania pakietów wyborczych na wzór np. Bawarii. Przeprowadzano tam wybory korespondencyjnie, bo region ten został silnie dotknięty epidemią, niektóre miejscowości są zupełnie zamknięte. W kraju potrzebna jest stabilność. Obecnie zmagamy się z epidemią, a za chwilę, gdy ona ustanie, będziemy walczyć z kryzysem gospodarczym. Potrzebujemy dobrej, konsekwentnie i wspólnie realizowanej polityki, bez konfliktów politycznych, bo te spowolniłyby wychodzenie z kryzysu.

Wracając do bezpieczeństwa – czy uważa Pan Prezydent, że obostrzenia sukcesywnie wprowadzane w Polsce wystarczą do pokonania epidemii koronawirusa? A może są zbyt restrykcyjne, np. wobec ludzi wierzących?

Reklama

Nie mam wątpliwości, że dla wielu ludzi wprowadzone obostrzenia są bardzo dotkliwe. Przyznaję, że uczestniczyłem wraz z żoną we Mszy św. transmitowanej przez internet. Zrobiliśmy to, jak miliony Polaków, zgodnie z zaleceniem Konferencji Episkopatu Polski

Świat uwierzył, że nic mu nie grozi, że mamy recepty na wszystko, tymczasem sytuacja okazała się zgoła odmienna. Czy uważa Pan Prezydent, że gdy ustanie epidemia, zmieni się postrzeganie rzeczywistości i ludzie wrócą do egzystencjalnych pytań o wartość życia? Często słyszmy, że świat po epidemii nie będzie już taki sam...

Gdyby ludzie docenili wartość życia, byłby to piękny skutek tego strasznego czasu. Myślę, że pojawi się wiele przemyśleń, wiele nowych zwyczajów. Takie wydarzenie, jak ogólnoświatowa epidemia, z całą pewnością odciśnie swoje piętno. Być może ludzie zaczną załatwiać część spraw tak, jak my dziś rozmawiamy – przez internet.

A propos życia, które teraz tak cenimy. W Sejmie wciąż czeka na rozpatrzenie popierany przez episkopat obywatelski projekt „Zatrzymaj aborcję”, a w Trybunale Konstytucyjnym – wniosek grupy posłów o stwierdzenie niekonstytucyjności aborcji eugenicznej. Może nadszedł czas, aby po ustaniu epidemii zatroszczyć się o życie nienarodzonych? Czy Pan Prezydent rozważa własną inicjatywę ustawodawczą w tym względzie?

Reklama

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem aborcji eugenicznej i uważam, że zabijanie dzieci z niepełnosprawnością jest po prostu morderstwem. Jeżeli projekt w tej sprawie znajdzie się na moim biurku, to z całą pewnością zostanie przeze mnie podpisany. Jestem zdania, że Trybunał Konstytucyjny powinien rozstrzygnąć wniosek grupy 119 posłów dotyczący właśnie przesłanki eugenicznej.

Skąd Prezydent Rzeczypospolitej czerpie nadzieję, optymizm w tej tak trudnej dla wszystkich sytuacji?

Zostałem wychowany w poczuciu optymizmu, odpowiedzialności, ale zarazem i siły płynącej z modlitwy, z mocnego oparcia w wierze. To zawsze było bardzo ważne nie tylko dla moich rodziców, ale także dla dziadków. Taka postawa rodzi nadzieję, że z Bożą pomocą uda się pokonać wszystkie przeciwności. Pewności dodają też wykształcenie i doświadczenie nabyte przez lata pracy naukowej, ale także politycznej – jako wiceminister sprawiedliwości, później jako minister w Kancelarii Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego, jako radny w Krakowie, jako poseł na Sejm RP, poseł do Parlamentu Europejskiego. Moc czerpię też z Różańca. Proszę zobaczyć, nie rozstaję się z nim... (tu Andrzej Duda wyciągnął z kieszeni różaniec).

Zapytałem o optymizm, o nadzieję dlatego, że wielu ludzi jest dzisiaj po prostu przygnębionych. Mamy Święta Wielkanocne. Dla wielu będą to święta w wymiarze religijnym przed telewizorami – bez Rezurekcji, z ograniczonym dostępem do sakramentów, bez tradycyjnej święconki. Sytuacja jest bezprecedensowa i dla wielu trudna do zaakceptowania. To będą święta również bez możliwości spotkania się w szerszym gronie rodzinnym, co stanowi dodatkową traumę... A jak Święta Wielkanocne spędzi Pan Prezydent?

Reklama

Trzeba szukać oparcia w sobie nawzajem, w rodzinach, w małżeństwach. Ja mam ogromne wsparcie ze strony mojej żony, córki, ze strony całej mojej rodziny-rodziców, sióstr. Jesteśmy dla siebie, dzwonimy do siebie, rozmawiamy. Jak się da, to i przez internet, żebyśmy mogli się widzieć. W ten sposób staramy się być bliżej siebie mimo oddalenia. Dużo siły wewnętrznej i odporności dało mi harcerstwo. Niedawno miałem spotkanie z szefami organizacji harcerskich i dyskutowaliśmy o tym, jak harcerze angażują się w pomoc w walce z koronawirusem. Bardzo im dziękuję za pomaganie osobom starszym, niesienie pomocy psychologicznej, szycie maseczek, opiekę nad dziećmi i wszystkie inne działania.

Świat nie kończy się na epidemii. Musimy myśleć z nadzieją o przyszłości, dlatego chciałbym na koniec naszej rozmowy poprosić o dobre słowa, o życzenia dla naszych czytelników, a za pośrednictwem Niedzieli – dla wszystkich rodaków, którzy nie mogą się doczekać powrotu do normalności, także w praktykowaniu wiary. Myślę tu też o kapłanach odseparowanych od wiernych w kościołach i tych wszystkich, którzy tworzą wspólnotę Kościoła.

To jest dla nas czas duchowej próby. Chcę życzyć przede wszystkim spokojnych świąt – takich, które uspokoją ducha. Życzę jak najwięcej łączności z bliskimi. Wiem, że wielu nie będzie mogło się ze sobą spotkać fizycznie. Próbujmy korzystać z różnych form spotkania, choćby za pośrednictwem internetu, żeby jednak jak najwięcej być razem, żeby się nawzajem pokrzepiać dobrym słowem. Tej właśnie łączności wszystkim Państwu życzę na Święta Wielkanocne. A przede wszystkim życzę zdrowia. By dzięki tym świętom zyskali Państwo moc, siłę wewnętrzną do zmagań ze wszystkimi trudnościami. Głęboko wierzę, że to przetrwamy i że ponownie się odrodzimy. Wielkanoc to święta wielkiego odrodzenia. Pan Jezus zmartwychwstał, a przecież uczniom wydawało się, że umarł, że wszystko bezpowrotnie stracone. Tymczasem On pokazał, co to znaczy siła wiary i co tak naprawdę może Bóg. Wierzę głęboko, że także my z tego trudnego stanu, w którym się dzisiaj znaleźliśmy, wstaniemy. Niech te święta będą dla nas wszystkich symbolem odrodzenia. Wszystko w rękach Bożej Opatrzności.

2020-04-07 14:12

Oceń: +2 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Strażnicy „przestarzałych wartości”

Niedziela Ogólnopolska 12/2016, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

Grzegorz Boguszewski

Edmund Muszyński

Edmund Muszyński

Z Edmundem Muszyńskim i Mirosławem Widlickim o nowym szturmie na PAST-ę i walce o ideały Armii Krajowej rozmawia Wiesława Lewandowska

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Jest Pan, Panie Prezesie, jednym z nielicznych już, niestety, przedstawicieli pokolenia Armii Krajowej... EDMUND MUSZYŃSKI: – Jednym z ostatnich i coraz bardziej bezsilnych, nie tylko z powodu stanu zdrowia. Bardzo martwi mnie stan naszego AK-owskiego środowiska. Choć jest w nim wciąż jeszcze wielu ludzi prawdziwych, doskonale czujących przesłanie Armii Krajowej, to jestem bardzo zniesmaczony postawą tych, którzy od kilku już lat decydują o naszym Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Tak naprawdę trudno mi powiedzieć, kim są ci ludzie, bo na pewno nie rozumieją słów: „Bóg, Honor i Ojczyzna”. – Kim zatem są dzisiejsi członkowie Światowego Związku Żołnierzy AK? MIROSŁAW WIDLICKI: – W ostatnich latach rzeczywiście coraz trudniej to określić. I takie pytania zadają nam członkowie terenowych kół AK. Sprawa była oczywista w latach 90. ubiegłego wieku, gdy żyło jeszcze wielu dowódców AK, gdy wszyscy dobrze się znali i na ogół znali swoją przeszłość. Po 2000 r. szeregi poszerzały się o wolontariuszy – takich jak ja – niekombatantów, ale przybywało też członków kombatantów, których nie miał kto weryfikować i którzy następnie trafiali do władz różnych szczebli, również do Zarządu Głównego. – Czy częste są dziś życiorysy AK-owskie niedostatecznie uwierzytelnione? M. W.: – To przykre, ale krążą takie opinie, a te przypadki, nawet jeśli nie są zbyt częste, to i tak podważają wiarygodność całego związku. Poza tym w ostatnich latach, w czasach docierającej do nas liberalizacji, można zaobserwować odchodzenie związku od swoich ideałów. Gdy pan prezes Muszyński napisał piękną „Preambułę” do naszego statutu (aby przeciwstawić się tej liberalizacji), wywołało to protesty, Zarząd Główny przegłosował odrzucenie „Preambuły”. – Dlaczego? M. W.: – Dlatego, że była zbyt „bogoojczyźniana”, a teraz to nie na czasie. Dwadzieścia lat temu taka reakcja byłaby nie do pomyślenia. Bardzo więc stępiła się ta szczególna czujność, nawet w ludziach powołujących się na etos AK, a niedługo już nie będzie tych, którzy dziś starają się tę czujność budzić... – Światowy Związek Żołnierzy AK stara się jednak przekazać swą wartę następnemu pokoleniu, poprzez tzw. członków nadzwyczajnych... M.W.: – Ludzie młodsi, niekombatanci, jeśli deklarują przywiązanie do wartości i etosu Armii Krajowej i chcą czynnie i całkowicie bezinteresownie pracować w związku, by zaszczepić ten etos szczególnie w młodym pokoleniu, otrzymują status członka nadzwyczajnego – bez praw wyborczych. Po roku działalności i pozytywnej opinii prezes okręgu ma prawo nadać im status członka zwyczajnego – z prawami wyborczymi, lecz oczywiście bez uprawnień kombatanckich. Taki właśnie status ja posiadam. Mimo że jestem z młodszego pokolenia, to podobnie jak pan prezes Muszyński ubolewam nad odchodzeniem (mam nadzieję, że to wyjątki) od Boga, ale i z honorem jest różnie. E. M.: – Niedawno byłem bardzo zdumiony tym, że kilka osób przyjęło medale zasługi od... prezydenta Niemiec. Choć tego nie nagłaśniano. M. W.: – Prezydent Niemiec wręczył te odznaczenia powstańcom warszawskim, odpowiednio dobranym członkom naszego związku. Naszym zdaniem, przyjmowanie ich było co najmniej dwuznaczne moralnie i mogło budzić niesmak. E. M.: – Ja z zasady odmawiałem przyjmowania odznaczeń. Przyjąłem tylko Krzyż Armii Krajowej i Krzyż Partyzancki. – Kiedy, Panów zdaniem, zaczęły się te „budzące niesmak” zmiany? E. M.: – Moim zdaniem, widać je wyraźnie od czasu, gdy w Polsce zaczęli rządzić liberałowie, czyli Platforma Obywatelska. Wcześniej nikt w naszym środowisku nie ośmielał się kwestionować wartości, z których wyrasta etos AK. Nagle okazało się, że wszystko można wyśmiać, nawet splugawić, a w najlepszym razie przemilczeć. M. W.: – Dwa lata temu pewna szkoła przyjęła imię jednego z naszych bohaterów lotników i... na jej sztandarze zabrakło słowa „Bóg”, jest tylko „Honor i Ojczyzna”. Komuś przyszło do głowy, żeby tak ocenzurować sztandar. – Pytaliście, dlaczego tak się stało? E. M.: – Nie miał kto zadać tego pytania, bo na uroczystość nawet nas nie zaproszono. Może dlatego, że byśmy tam tylko przeszkadzali jako strażnicy „przestarzałych wartości”. M. W.: – Po prostu atmosfera poprawności politycznej trafiła pod strzechy. Decyzję w tej konkretnie sprawie najprawdopodobniej podjęli sami nauczyciele tej szkoły, może rodzice, a w najmniejszym stopniu młodzież. – Kłopoty z wypełnianiem misji ŚZŻAK nie polegają więc dziś tylko na tym, że odchodzą już ci, którzy swym życiem zaświadczali, czym jest hasło: „Bóg, Honor i Ojczyzna”... M. W.: – Faktem jest, że jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy wśród nas była większa liczba dowódców o niekwestionowanym autorytecie, łatwiej było wypełniać tę patriotyczną misję w obronie najważniejszych polskich wartości. E. M.: – Istotnie, od kilkunastu lat nie tylko na tym polegają nasze kłopoty. Wystarczy tu przypomnieć perturbacje z zakładaniem Fundacji Polskiego Państwa Podziemnego, która miała być materialną bazą dla działalności ŚZŻAK. Kiedy zaczynaliśmy powoływać fundację w roku 1998, było jeszcze całkiem uczciwie... – Co to znaczy? E. M.: – Założycielami fundacji mieli być pospołu Światowy Związek Żołnierzy AK i warszawski Urząd Wojewódzki. W końcu jednak jedynym fundatorem został nasz związek. Tak się złożyło, że wybrano mnie na pierwszego prezesa fundacji. To było w czasie, kiedy kończyły się rządy Jerzego Buzka, a AWS tracił poczucie bycia partią uczciwą. Przygotowałem wtedy projekt statutu, potem kolejne, których z jakiegoś powodu długo nie chciano zaakceptować w Krajowym Rejestrze Sądowym. W końcu, po pokonaniu licznych kłód pod nogami, we wrześniu 1999 r. statut został zarejestrowany. Fundacja mogła więc wreszcie przyjąć darowiznę – czyli przejąć budynek PAST-y. Ale to nie koniec kłopotów. Prawdziwa walka dopiero się zaczęła. – Zaczęła się nowa walka o PAST-ę? E. M.: – Tak, i to równie zacięta jak ta w 1944 r. Od początku było jasne, że ktoś za wszelką cenę chce nam uniemożliwić przejęcie PAST-y, czyli jej nieodpłatne scedowanie przez Skarb Państwa na rzecz naszej fundacji. Państwo musiało wypłacić sowite odszkodowanie firmie do tej pory administrującej tym budynkiem tylko w zamian za to, że nie będzie ona pretendowała do tytułu własności. O ile pamiętam, było to 960 tys. zł – ostatnie pieniądze, które miał do dyspozycji premier Buzek przed podaniem się do dymisji. M. W.: – Gdyby nie to odszkodowanie, sprawa przez lata toczyłaby się w sądach, a z darowizny na rzecz naszego związku nic by nie wyszło. I tamta firma nadal by sobie pasożytowała na budynku PAST-y, podobnie jak czyniło to w innych miejscach wiele pokomunistycznych firm. – Można powiedzieć, że to pan prezes Muszyński ponownie odbił PAST-ę? M. W.: – Jak najbardziej, choć dzisiaj wielu się do tego przyznaje... E. M.: – ...a nie mają nawet bladego pojęcia, jak ostro wtedy było. Po zarejestrowaniu statutu zaczęła się wojna podjazdowa – i to na wielu frontach – mająca nam uniemożliwić przejęcie PAST-y. W urzędzie wojewódzkim zadziałał ktoś wpływowy; urzędnicy zaczęli mnożyć trudności, zwłaszcza wicedyrektor wydziału gospodarki ziemią i geodezji, który aby rzecz maksymalnie utrudnić, przygotował specjalne plany geodezyjne wręcz uniemożliwiające przekazanie nam działki, na której stoi budynek PAST-y. M. W.: – Działkę podzielono na dwie części – umyślnie w taki sposób, że część budynku PAST-y z windą wydzielono i przypisano do działki sąsiedniej! Chciano tak skomplikować sytuację prawną, by uniemożliwić, a co najmniej na bardzo długo odwlec przekazanie budynku Związkowi AK. To wszystko by się powiodło – bo ten chytry zabieg utrzymywano w ścisłej tajemnicy – gdyby nie to, że jedna z wysokich urzędniczek uczciwie ostrzegła pana prezesa Muszyńskiego, że coś takiego się kroi. E. M.: – To prawda. Nikomu o tym nie mówiłem, ale wtedy zacząłem osobiście atakować wojewodę. Umowę przekazania darowizny, oczywiście, przedłożyłem wcześniej radcom prawnym w Ministerstwie Skarbu Państwa. Nikt tam nie miał żadnych zastrzeżeń. Pojawiły się one potem nagle – zaczęto domagać się od nas kolejnych bezsensownych dokumentów. Do końca nie byliśmy pewni, czy podpisanie umowy w ogóle kiedykolwiek nastąpi, gdyż targi były niezwykle ostre. Strona przeciwna – na dobrą sprawę nie wiadomo kogo reprezentująca, nieżyczliwa – do końca miała chyba nadzieję, że do tego podpisania, mimo wcześniejszych uzgodnień, jednak nie dojdzie. Pomogły wspierające nas działania dyrektor Wydziału Skarbu Państwa i Przekształceń Własnościowych Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego Bożeny Grad, a szczególnie szefa Kancelarii Premiera Buzka ministra Mirosława Koźlakiewicza; przyszło polecenie od premiera, aby pan wojewoda podpisał dokument. To było 10 listopada 1999 r. – Miał Pan wówczas wielką satysfakcję, poczucie zwycięstwa? E. M.: – Tak, ale to poczucie trwało krótko, ponieważ już następnego dnia nie dostąpiłem zaszczytu uroczystego przejęcia budynku z rąk premiera Buzka... PAST-ę przejmował ówczesny prezes Światowego Związku Żołnierzy AK płk Stanisław Karolkiewicz, sam. Mnie zignorowano... Mimo że przecież byłem prezesem zarządu fundacji, adresatem całej korespondencji w tej sprawie, mimo że – powiem nieskromnie – przez wiele miesięcy sam walczyłem o PAST-ę. – Cóż, taki zawsze był w Polsce los prawdziwych, najbardziej zasłużonych AK-owców, Panie Prezesie. E. M.: – Pozostała mi tylko satysfakcja, że się udało, bo sam najlepiej wiem, że mogło się nie udać. – Ale zasłużył Pan chyba na wdzięczność AK-owskiego środowiska? E. M.: – No właśnie, najsmutniejsze jest, że tego nie jestem pewien... M. W.: – Obydwaj z Prezesem jesteśmy w komisji statutowej związku i tak się składa, że wszystkie nasze najważniejsze poprawki do statutu zostały w głosowaniu odrzucone, m.in. wprowadzenie do statutu „Preambuły” i przywrócenie może nie Rady Naczelnej, ale Rady Starszych (złożonej z kilku powszechnie szanowanych kombatantów), która dbałaby o kręgosłup moralny związku i zabierałaby głos w sprawach ważnych dla Polski, którego dziś brakuje. E. M.: – A ja mimo wszystko nie tracę nadziei, że w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej zajdzie jakaś dobra zmiana. * * *
CZYTAJ DALEJ

Siedmiu braci z zakonu kapucynów zginęło w wypadku

2025-05-06 07:32

[ TEMATY ]

wypadek

Adobe Stock

Siedmiu młodych zakonników z nigeryjskiej wspólnoty Braci Mniejszych Kapucynów zginęło w wypadku drogowym, do którego doszło w sobotę na południu w górzystej części Nigerii.

Z oświadczenia wydanego w poniedziałek przez Johna-Kennedy'ego Anyanwu, kustosza klasztoru kapucynów w Enugu, wynika, że 13 zakonników z katolickiej wspólnoty w Ridgeway w stanie Enugu jechało na południe do Obudy, miasta leżącego w stanie Cross Rover, gdzie odpoczywali w górskim kurorcie Obudu Ranch Resort.
CZYTAJ DALEJ

Medycy uczcili pamięć zamordowanego lekarza Tomasza Soleckiego

2025-05-06 20:31

[ TEMATY ]

pamięć

lekarz

PAP/Art Service

We wtorek w południe medycy w całej Polsce uczcili pamięć zamordowanego ortopedy Tomasza Soleckiego i wyrazili sprzeciw wobec agresji. Przed Uniwersyteckim Szpitalem w Krakowie, gdzie pracował lekarz, setki pracowników zgromadziło się na minutę ciszy; zawyły syreny karetek.

Pracownicy ochrony zdrowia obchodzą we wtorek ogólnopolski dzień żałoby oraz protestu przeciw nienawiści. W południe medycy wielu placówek medycznych w Polsce wyszli przed swoje miejsca pracy, aby uczcić pamięć zamordowanego w ub. tygodniu Tomasza Soleckiego, ortopedy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję