To już nie kwestia „czy”, tylko „kiedy”. Tak zdecydowaliśmy w referendum w 2003 r., w którym większość głosujących opowiedziała się za wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej, w tym za przyjęciem wspólnej waluty europejskiej. Wcześniej czy później przyjdzie się więc nam pożegnać ze złotym, z którym dzieliliśmy dobre i złe czasy. Były takie, że za złocisza można było kupić chleb, mleko i coś do tego; zdarzało się również, że nie był wart nawet pudełka zapałek, a w portfelach nosiliśmy „grube miliony”, choć trudno byłoby powiedzieć, że byliśmy prawdziwymi milionerami.
W przyszłości poczciwego złotego zastąpi euro. Niby jesteśmy już z tą walutą trochę oswojeni, ale nadal się jej boimy. Lęk wynika z obawy o to, kto najbardziej odczuje koszty jej przyjęcia. Przykłady większości krajów wskazują, że będą to najubożsi. Im więcej ich będzie w czasie wejścia do strefy euro, tym więcej będzie bólu i cierpienia. - Należy poczekać, aż poziom gospodarczy Polski zbliży się do Unii Europejskiej i będzie wynosił ok. 85-90 proc. średniej państw UE - mówił jeden z polityków, czyli na pewno ładnych parę lat. I co w tym czasie? Będziemy narażeni na ataki spekulantów. Tak jak to miało miejsce kilka miesięcy temu, kiedy przeceniono złotego. Niestety, jesteśmy za słabi, żeby przed tego typu spekulacjami sami się obronić. Ulegali im nawet potężniejsi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu