Reklama

Lepiej się bić na ringu niż na ulicy

Tomasz Adamek zapewnia, że obroni tytuł mistrza świata wagi półciężkiej federacji WBC i 3 lutego pokona w Miami Chada Dawsona

Niedziela Ogólnopolska 4/2007, str. 37

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Piotr Gąsior: - Mówi się, że bokserzy to współcześni gladiatorzy. Co Pan na to?

Tomasz Adamek: - Na pewno jest w tym trochę prawdy. Kiedy oglądamy film „Gladiator”, to widzimy, jak oni wchodzą do Koloseum. Tam jednak walczyło się na śmierć i życie. My wchodzimy na ring raczej po to, by pokazać sztukę walki. Nie walczymy na śmierć i życie. Walczymy, aby zarabiać pieniądze. To nasza praca. Faktem jest, że ludzie widzą to różnie. Ja traktuję boks jako moją pracę. Trenuję już przecież od siedemnastu lat. Owszem, czuje się dużą adrenalinę przed wejściem do hali. Prawdopodobnie tak właśnie czuli się gladiatorzy przed wejściem na arenę. Nawiasem mówiąc, będę chciał napisać pracę na studiach właśnie na temat gladiatorów.

- W jednym z wywiadów powiedział Pan, że boks jest jak talent…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

T. A.: - Tak. Boks to mój talent. Gdy byłem chłopcem, grałem w piłkę, potem byłem dobry w kosza oraz siatkówkę, a potem nagle trafiłem do boksu i osiągnąłem wynik światowy. Czyż to nie jest talent? Talent od Pana Boga, który wykorzystałem i pomnożyłem. Bez talentu popartego solidną pracą ani rusz... Ja nie mam talentu, by zostać profesorem czy lekarzem, ale dostałem talent sportowy.

- Skoro został przywołany Pan Bóg, zapytam wprost: Modli się Pan przed walką, idzie do spowiedzi, przyjmuje Komunię św.? I czy w ogóle jest czas na myślenie o Bogu, gdy się uprawia boks?

T. A.: - Tak. Przed walką człowiek dużo się modli. Zresztą ja modlę się codziennie. Zostałem wychowany na prawdziwego katolika. Od 11. roku życia byłem ministrantem. Obecnie wartości religijne przekazuję swoim dzieciom.
Boks to ta dyscyplina sportu, w której podstawą jest psychika, dająca siłę do przetrwania walki, dająca moc w starciu z przeciwnikiem, zwłaszcza wtedy, gdy patrzy się mu w oczy. Wielu pyta mnie ciągle o psychologa. Kiedyś była u mnie pewna pani doktor i wypytywała, czy nie potrzebuję porad psychologicznych. Ja wówczas odpowiedziałem, że jestem człowiekiem wiary i nie potrzeba mi psychologa. Pomaga mi to także w życiu: modlę się, także na różańcu... i są efekty.

Reklama

- A czy, boksując, przeżywa Pan jakiś strach, stres?

T. A.: - Owszem, stres przed walką się odczuwa, ale strachu nie ma. Bo jakby pojawił się strach, to by się na ring nie wyszło. To jest przecież klatka, w której trzeba pokazać, że jest się najlepszym. My, jako bokserzy, wiemy, że będziemy się uderzać i że ciosy muszą być mocne… Ja walczę zawsze czysto. To prawda, że zdarzy się przypadkowy cios poniżej pasa. Strachu jednak nie ma. Jeśli już, to tylko jakaś obawa, żeby nie dostać.

- A czy czuje Pan tę cienką granicę, do kiedy jest wyłącznie złość sportowa, a od kiedy jest już chęć jakiegoś odwetu?

T. A.: - Na konferencjach przed walką padają niekiedy takie słowa, że znokautuję go w drugiej… piątej rundzie. Bokserzy sugerują różne rzeczy. Ale to jest tylko show. Sportowcy ci to z reguły poczciwi ludzie. Ja osobiście wychodzę na ring, żeby walczyć, pokazać dobry boks i wygrać. Nigdy nie myślę, by zrobić komuś krzywdę, bo w tym sporcie nie o to chodzi. Owszem, to jest sport kontaktowy i, niestety, nie da się uniknąć wszystkich ciosów, tym bardziej gdy zawodnik jest dobry. Ale złości być nie może.

- Walka - jeśli jest bez nokautu - trwa 12 rund, czyli 36 minut. Jak wygląda jej przebieg z punktu widzenia zawodnika? Czy jest czas na jakieś inne myślenie niż tylko o walce?

T. A.: - Wielcy mistrzowie, którzy myślą i mają talent - zwyciężają. Gdybym dzisiaj wyszedł na ring i zadał w pierwszej, drugiej i trzeciej rundzie tyle ciosów, ile powinienem zadać przez całą walkę, to nie miałbym sił na dalsze rundy. I to jest właśnie owo myślenie na ringu. Zawodnik atakuje, więc ja muszę zejść z linii ciosu. Taka jest filozofia boksu. To nie jest zwykłe bicie się. Ci, co chcą się bić, długo nie walczą. Ja boksuję 17 lat i jak dotąd nie miałem uszczerbku na zdrowiu. Raz byłem tylko rozcięty i miałem złamany nos. Według mnie, bardziej niebezpieczne niż boks są samochody czy np. futbol.

- Z tym sportem należy jednak kiedyś skończyć, nieprawdaż?

T. A.: - Każdy ma jakieś zdrowie. To prawda, że niektórzy bokserzy czasami o tym zapominają. Kuszą ich pieniądze. I wtedy mamy do czynienia z hazardem. Tak się dzieje, gdy nie ma Boga na pierwszym miejscu. I wtedy diabeł rządzi człowiekiem. Ja, dzięki Bogu, na razie czuję się dobrze. Może jeszcze pięć lat powalczę.

- Żona bardzo się modli za Pana…

T. A.: - Modlimy się codziennie. Czasami, gdy nie ma czasu, trochę mniej, ale tak się wrosło w ten Różaniec, że jakby się codziennie nie odmówiło tej modlitwy, to człowiek źle by się czuł.

- A gdyby Pan miał dorastających synów, czy zgodziłby się Pan, aby uprawiali ten sport?

T. A.: - Gdyby mieli tylko talent… Do niczego nie można zmuszać.

- A co by Pan powiedział chłopakom, którzy się szwendają po ulicach i próbują wyładowywać swą energię nieraz tak bez sensu?

T. A.: - Powtarzam to ciągle: Mają się bić na ulicy, to niech walczą na ringu. Ja też kiedyś - muszę być szczery - wiele razy się biłem i dobrze, że trafiłem do boksu. Swą siłę pokazuję milionom ludzi. Walcząc w ten sposób, można zarobić na życie. Bijąc się na ulicy, można zrobić komuś krzywdę i nie mieć z tego nic.

- Jak w takim razie żyje się Pani z mężem idolem?

D. A.: - Całkiem zwyczajnie. Małżeństwem jesteśmy od 10 lat i nie ma jakichś nietypowych sytuacji. W domu nie ma żadnych ulg.

- A czy jako kobieta nie boi się Pani o męża?

D. A.: - Owszem, boję się. Ale niekoniecznie jest to związane ze sportem, jaki uprawia. Boję się bardziej, gdy np. jedzie do Warszawy ze zbyt dużą prędkością. Przez całe 10 lat mąż schodził z ringu bez szwanku. W Europie ten sport jest zupełnie inny. Tomek sobie trochę w ringu „potańczy” i to wystarcza. W Ameryce natomiast jest inaczej... Każdą kolejną walkę znoszę coraz trudniej. Chodzi o stres. Staram się radzić sobie z tym stresem, bo wiem, że siły muszę poświęcić przede wszystkim rodzinie.

- Kto jest dla Was wzorem w życiu małżeńskim?

- Najważniejsze są zgoda i miłość. Nasz wspólny cel to dobrze wychować dzieci. Moja mama zawsze modliła się na Różańcu. Ja zaczęłam, jak byłam w ciąży z naszą pierwszą córką. Akurat było to w październiku. Potem zaczął mąż. I wdrożył się w tę modlitwę. Myślę, że Maryja nas prowadzi. A zatem - na razie jesteśmy na takim etapie życia. Cieszę się, że usłyszeliśmy o św. Joannie Beretcie Molli. Pewnie bliżej poznam tę świętą matkę i żonę.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Znaczenie Bożego Ciała i nadużycia w procesji eucharystycznej

[ TEMATY ]

Boże Ciało

Karol Porwich/Niedziela

Poruszanie się procesji w drezynie lub przewodniczenie jej przez kapłana w kabriolecie to duże nadużycia liturgiczne. Takim nadużyciem mogą być też hasła o treści politycznej czy propagandowej umieszczane przy poszczególnych stacjach procesji w Boże Ciało – wyjaśnia w rozmowie z KAI ks. dr hab. Dariusz Kwiatkowski z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Teolog liturgii przypomina, że w tę uroczystość katolicy wyznają wiarę w realną obecność Chrystusa w Eucharystii, w Jego śmierć i zmartwychwstanie, które ten sakrament uobecnia. - Zmieniają się konteksty kulturalne i polityczne, ale Chrystus jest ten sam na wieki – podkreśla rozmówca KAI.

Poniżej tekst rozmowy:

CZYTAJ DALEJ

French Open - Świątek: mam nadzieję, że kibice będą traktowali mnie jak człowieka

2024-05-30 09:31

[ TEMATY ]

Iga Świątek

PAP/EPA/TERESA SUAREZ

Iga Świątek po wygranej z Naomi Osaką w 2. rundzie French Open zwróciła się do publiczności, aby w stosownych momentach zachowywała ciszę. "Nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Mam nadzieję, że kibice będą traktowali mnie jak człowieka" - przyznała później polska tenisistka.

Świątek pokonała Osakę po zaciętym, blisko trzygodzinnym boju, w którym musiała bronić piłkę meczową. Publiczność wyjątkowo zirytowała ją w końcówce, gdy w trakcie wymiany, przed jej zagraniem, ktoś krzyknął. Polka następnie nie trafiła w kort.

CZYTAJ DALEJ

Watykan/Włochy: utworzyć wszędzie centra zgłaszania nadużyć

2024-05-30 15:09

[ TEMATY ]

Watykan

Monika Książek

Nowy sekretarz Papieskiej Komisji ds. Ochrony Małoletnich, bp Luis Manuel Alí Herrera zachęcił włoski Kościół do tworzenia ogólnokrajowych centrów zgłaszania nadużyć, do których mogliby się zwracać poszkodowani oraz do współpracy z władzami. - Często brak zgłoszeń jest błędnie interpretowany jako brak ofiar - podkreślił biskup podczas konferencji "Przemoc wobec dzieci. Odczytanie kontekstu włoskiego (2001-2021)", zorganizowanej dla włoskiego episkopatu (CEI) w ambasadzie Włoch przy Stolicy Apostolskiej w Rzymie. Według ostatnich danych 77 procent włoskich diecezji utworzyło tak zwane „Centri di ascolto” (centra słuchania) od 2019 roku. "Chcę podkreślić - kontynuował - znaczenie dalszej współpracy, oferując całkowite wsparcie Papieskiej Komisji dla Konferencji Episkopatu Włoch".

Bp Alí Herrera zaznaczył, że "wspólnie można dalej promować kulturę ochrony na całym terytorium, aby ofiary mogły odzyskać utracone zaufanie i czuć się swobodnie, zgłaszając to, co im się przydarzyło, bez obawy, że nie zostaną wysłuchane". Biskup, który został mianowany w marcu tego roku na stanowisko sekretarza, wyjaśnił zadania Papieskiej Komisji: pierwszym jest "pomoc Konferencjom Biskupów w opracowaniu ich własnych wytycznych, dotyczących ochrony nieletnich i osób bezbronnych", drugim jest "weryfikacja stosowania artykułu 2 Motu Proprio "Vos Estis Lux Mundi", który nakazuje obowiązek ustanowienia w każdej diecezji stabilnych i łatwo dostępnych biur do zbierania skarg i szybkiej pomocy ofiarom", trzecim jest "odpowiedzialność za sporządzenie rocznego raportu na temat polityki i inicjatyw dotyczących ochrony wdrożonych w całym Kościele".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję