Popołudnie zajęły nam krótkie wizyty u rodziny i znajomych, przeplatane wiadomościami z pobytu Ojca Świętego w Warszawie. Widok papamobile przywołał w naszej pamięci i sercu Jana Pawła II. Mimo woli szukamy zarysów jego sylwetki w tym papieskim pojeździe. Tęsknota za umiłowanym Ojcem Świętym, naszym Rodakiem, nie przesłania jednak radości, że już następnego dnia Benedykt XVI będzie w Krakowie. Trudno uwierzyć, że to szczęście będzie naszym udziałem, że będziemy mogli być blisko Namiestnika Chrystusowego. Jest w nas pragnienie uważnego słuchania, wręcz głód Słowa Bożego. Mamy wrażenie, że formacja duchowa, jaka dokonywała się podczas kolejnych wizyt Jana Pawła II, odcisnęła na nas szczególny ślad i wyrobiła potrzebę ciągłego wzrostu wiary. W piątek śledzimy dalsze wydarzenia w TV. W czasie Mszy św. na Placu Piłsudskiego leje deszcz. Mimo to na twarzach uczestniczących we Mszy św. widać radość i entuzjazm. Również i nam się on udziela. Ojciec Święty dzielnie posługuje się językiem polskim. Jest uśmiechnięty i wyraźnie zadowolony. Na jego twarzy maluje się niezwykła łagodność i życzliwość, która wraz ze skromnością i pokorą szybko zjednuje nasze serca.
Wieczorem w Krakowie ogromna liczba osób udaje się na Rynek i pod Kurię, by powitać Benedykta XVI. Nasze starsze dzieci bez problemów dostają się na Franciszkańską i czekają na Ojca Świętego pod słynnym oknem. Parę minut później byłoby to już niemożliwe. Na Rynku ogromne poruszenie, gdy Papież przejeżdża wolno dookoła Sukiennic. Ludzie biegną, chcąc jak najdłużej oglądać uśmiechniętego Benedykta XVI. Entuzjazm jest wielki. Przemówienie z okna Pałacu Arcybiskupiego oglądamy w telewizji. Choć nie mogliśmy tam być osobiście, czujemy, że jego słowa - „Dziękuję wam za tę obecność i serdeczne przyjęcie” - skierowane są i do nas.
W sobotę rano przed Pałacem na Franciszkańskiej policjanci dokładnie wszystkich przeszukują. Przy barierkach jest luźno jeszcze o wpół do dziewiątej. Za godzinę Ojciec Święty ma wyjechać do Wadowic. Jest chłodno. Młodzież w żółtych koszulkach „JP II - B 16” próbuje śpiewać. Robi się weselej. Przy barierkach są pielgrzymi z różnych stron Polski: ze Szczecina, Elbląga, Świebodzina... Obok stoją dzieci, które z Bochni wyjechały o piątej rano. Panuje atmosfera życzliwości i przyjacielskich pogawędek, skracających czas oczekiwania. Dzieci częstowane są ciastkami i cukierkami. Coraz więcej osób pojawia się przy Pałacu. Przechodzą m.in. Joaquin Navarro Valls oraz Arturo Mari, gorąco witani brawami. Prymas Polski Józef Glemp, kard. Franciszek Macharski, abp Józef Michalik i kard. Zenon Grocholewski serdecznie rozmawiają z ludźmi. Ksiądz Prymas błogosławi dzieci i panią Anię na wózku inwalidzkim. Tłumnie zjawiają się klerycy z seminarium krakowskiego, którzy wchodzą do Kurii. Wreszcie brama otwiera się szeroko i wyjeżdża Benedykt XVI. Jęk zawodu - jest w limuzynie. Widać tylko rękę, którą błogosławi zgromadzonych. Ale i tak wszyscy są zadowoleni. Pobyt w Wadowicach, Kalwarii Zebrzydowskiej i Łagiewnikach śledzimy znów w telewizji. Benedykt XVI jest wzruszony gorącym przyjęciem. Punkty programu wydłużają się. Szczególnie ciepłe jest spotkanie z niepełnosprawnymi w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, rozmowy z nimi i słowa: „Bardzo chciałbym przytulić każdego i każdą z was. Choć w praktyce nie jest to możliwe, w duchu przytulam was do serca i udzielam wam mojego apostolskiego błogosławieństwa”.
Wieczorne spotkanie z młodzieżą na Błoniach to kulminacyjny punkt wizyty w Krakowie. Ojciec Święty jest wyraźnie poruszony przyjęciem przez młodzież. Cieszymy się też z drugiego powodu. Spotkanie prowadzi nasz rodak z parafii św. Antoniego w Lublinie, ks. Andrzej Gołębiowski, salezjanin. Przygotowując wcześniej młodzież, występującą podczas spotkania z Ojcem Świętym, zwracał uwagę nie tylko na stronę organizacyjną, ale dbał jednocześnie o formację duchową. Wśród młodzieży jest bardzo wiele osób z Lublina i naszej archidiecezji, wśród nich i nasze starsze dzieci. Wszędzie widać transparenty z nazwami wielu miejscowości i wspólnot z Lubelszczyzny. Z późniejszych wiadomości dowiadujemy się, że z archidiecezji lubelskiej na spotkanie z Ojcem Świętym przybyło 30 tys. pielgrzymów. Podczas nocnego czuwania trwającego do godz. 2.00, nie brakuje tańców i śpiewu. Można też skorzystać ze spowiedzi. Sporo osób nocuje na Błoniach mimo deszczu i chłodu.
W niedzielnej Mszy św. na Błoniach uczestniczy milion osób. Przed przyjazdem Ojca Świętego ćwiczymy śpiewy liturgiczne i opracowany przez Piotra Pałkę hymn Nie lękajcie się. Odmawiamy część chwalebną Różańca. Tuż przed rozpoczęciem Mszy św. do sąsiedniego sektora wjeżdżają na wózkach inwalidzkich osoby niepełnosprawne z Domu Pomocy Społecznej im. św. Matki Teresy, mieszczącego się w Lublinie przy ul. Głowackiego. Towarzyszą im wolontariusze. Są to znajomi ze wspólnot modlitewnych i parafialnych. Wreszcie pojawia się kawalkada pojazdów. Mamy szczęście, gdyż papamobile skręca koło telebimu i Benedykt XVI przejeżdża tuż przy naszym sektorze. W czasie Eucharystii panuje ogromne skupienie. Podczas homilii głęboka cisza, przerywana co jakiś czas entuzjastycznymi oklaskami. Pojawiają się one szczególnie w momentach, gdy Papież wspomina Jana Pawła II, gdy mówi o swoim pragnieniu przybycia do Polski. Bardzo wzruszające są słowa: „Pozdrawiam serdecznie wszystkich zebranych na krakowskich Błoniach, jak daleko sięga mój wzrok, i jeszcze dalej. Chciałbym każdemu z was uścisnąć dłoń, patrząc w oczy. Ogarniam sercem wszystkich uczestniczących w naszej Eucharystii za pośrednictwem radia i telewizji. Pozdrawiam całą Polskę!”.
Po Mszy św. podchodzimy do ołtarza. Podziwiamy ułożoną z niezwykłym artyzmem kwietną ścianę z herbem papieskim. Po jednej stronie zwraca uwagę wtopiony w kwiaty obraz Chrystusa Miłosiernego, z drugiej kolumna opleciona czerwono-złotymi kwiatami, symbolizującymi płomień Ducha Świętego. Stanowi ona podstawę krzyża widocznego ponad dachem w kształcie barki. To nawiązanie do logo tegorocznej pielgrzymki papieskiej oraz ulubionej pieśni Jana Pawła II Barka. Przed wyjazdem z Krakowa mogliśmy zobaczyć transmisję z przemówienia Benedykta XVI z okna Pałacu Biskupiego. Miłym zaskoczeniem jest zapowiedź następnej wizyty w Polsce.
Czas wizyty Ojca Świętego dla każdego z nas był wielkim świętem i jednocześnie nauką oraz drogowskazem na dalsze życie. Teraz będziemy wracać do tekstów przemówień i homilii Ojca Świętego, który stał się nam bardzo bliski. Szczególnie utkwiła nam w pamięci prośba Papieża, skierowana do nas w niedzielę na Błoniach: „Proszę was, trwajcie mocni w wierze! Trwajcie mocni w nadziei! Trwajcie mocni w miłości!”.
Dotyk tęczy
Teodora Pikuła
kominy Auschwitz-Birkenau
kaleczą niebo
w imię jakiej prawdy
ocean nienawiści wzbiera
czy dzisiejszy świat
arką pojednania stanie
na kamieniach cierpienia
„Po Janie Pawle II było powszechne oczekiwanie bliskości młodzieży z Ojcem Świętym - wspomina nasz syn Janek. - To oczekiwanie zostało nie tylko spełnione, ale nawet je przerosło. Było to możliwe dzięki staraniom obu stron: młodzieży, która czekała na Benedykta XVI zarówno pod oknem na Franciszkańskiej, jak i na Błoniach, oraz samego Papieża, który ujął wszystkich osobowością i sposobem przemawiania słowami trafiającymi prosto do serca. Wypowiadał je bardzo dobitnie i konkretnie, wielokrotnie powtarzając, czym jest budowanie życia na skale. Nie jest to proste, gdyż świat odrzuca Chrystusa, ale to właśnie On jest tym odrzuconym kamieniem węgielnym, na którym musimy budować swoje życie. Benedykt XVI zachował swój własny styl, nie próbował naśladować wielkiego poprzednika. Został zaakceptowany i pokochany takim, jakim jest. Wszystkie nauki były precyzyjnie przygotowane. Żadne słowo nie było niepotrzebne. Także młodzież dorosła do tego, by słuchać go w najgłębszym skupieniu i ciszy. Atmosfera spotkania była niezwykła - radosna, a jednocześnie uroczysta. To wszystko sprzyjało zawiązaniu się więzi między nami a Ojcem Świętym”.
Nasza córka Jadzia tak opisuje swoje wrażenia: „Papież bardzo się starał, by Polacy go zaakceptowali. Dużo mówił po polsku. To nic, że się mylił. Widać było, że robił postępy. »Tak bardzo chciałem pooddychać waszym powietrzem« - to zdanie najbardziej zapadło mi w pamięć. Jest to wyraz miłości, jaką obdarza Polskę i Polaków. Atmosfera była niezwykła. Te ciągłe okrzyki: Benedetto, Kardynale, puść Papieża, czy Zostań z nami... Benedykt XVI to nasz papież, mimo że nie jest Janem Pawłem II ani nie jest Polakiem. To jest nasz Papież, najlepszy, jaki mógł być”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu