Jej pasja zrodziła się dawno, bardzo dawno. Jak wspomina, na podstawie relacji mamy, „już w przedszkolu mówiłam: ja będę przedszkolanką”. Zaraz po szkole ekonomicznej wyjechała do Bielska-Białej do pracy. Pracowała w sklepie, pomagając rodzicom. Ta praca nie była jej szczytem marzeń, wciąż myślała o pracy z dziećmi – było to jej największym pragnieniem. Właśnie tam, w Bielsku ukończyła wszystkie niezbędne kursy, szkolenia i zaczęła pracę w ZHP, kontynuując ją przez kolejne 42 lata.
Poświęcić się dzieciom
Reklama
Zrobiła kursy kierowników, wychowawców, ale studiów nie skończyła, chociaż miała takie pragnienie. Kiedy podjęła decyzję, że pójdzie na studia, ówczesny komendant hufca odradził jej ten krok. Powiedział: „Jak zaczniesz studiować, to kto będzie pracował? Kto to wszystko ogarnie, kto będzie z dziećmi?” – Byłam młoda, pełna entuzjazmu, byłam – mogę to powiedzieć – naiwną młodą osobą, która widziała przed sobą dzieci, pracę i obowiązek, a przyszłość? Emerytura? To było takie odległe – mówi. Od 40 lat mieszka w Busku--Zdroju, aż trudno uwierzyć, że kiedy tam rozpoczynała pracę z harcerzami w szeregach ZHP było 8000 dzieci! Dzisiaj jest 300 zuchów i harcerzy. – To był ogrom pracy nie tylko z dziećmi. Latem 3-tygodniowe turnusy obozowe z setkami dzieci. W hufcach wówczas pracowały 4-osobowe załogi. – Ileż było pracy, wyzwań, wyjazdów, doświadczeń, a ile radości, że dzieci mogły wyjechać i fantastycznie spędzić czas. Tam uczyły się dyscypliny, samodzielności, nawiązywały relacje z rówieśnikami. Te wyjazdy po prostu je kształtowały – mówi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zawsze z Kościołem
Reklama
Praca z harcerzami tak ją pochłaniała, że bywały dni, że nawet nie wracała do domu. Mimo że czasy, w których przyszło jej pracować z dziećmi, były komunistyczne, to jednak, zarówno ona jak i inni instruktorzy nie zajmowali się polityką, wszystko robili dla dobra dzieci. To była harcerska służba Polsce, a nie komunizmowi. – Pamiętam, że nie mogliśmy z dziećmi chodzić na Msze św. do kościoła, więc szliśmy ukradkiem, ściągaliśmy mundury, a zakładaliśmy je potem, np. w ogrodzie. Trzeba było sobie radzić. Chociaż zawsze istniała obawa, że mogą nas dotknąć jakieś szykany – mówi. Od lat 90., kiedy harcerze mogli już oficjalnie chodzić do kościoła – zawsze idą w mundurach. – Jaka by nie była uroczystość u nas, w Busku, to ja zachęcam wszystkie dzieci, które są wierzące i które nie wierzą, żeby przyszły, zobaczyły, jak wygląda liturgia. Przychodzą, uczestniczą w Eucharystii słuchają słowa Bożego i nawet, jak mówią, „to się podoba”, „było fajnie”. W ten sposób przybliżamy je do Kościoła. – tłumaczy p. Teresa. Harcerzy z jej drużyny nie zabrakło jeszcze na żadnej uroczystości, czy to państwowej, czy kościelnej. Pracę Teresy Leszczyńskiej doceniają władze samorządowe. Widząc jej poświęcenie, zaangażowanie i wkładany wysiłek w kształtowanie młodych pokoleń, wspomagają harcerzy dotacjami. – Bez wsparcia naszych władz, niestety nie można byłoby nic zrobić, nie byłoby harcerzy. Dzięki temu, że tak aktywnie działamy z harcerzami to włodarze miasta widząc to, wspomagają nas finansowo. Otrzymywaliśmy granty w wysokości 30 tys. zł, a ostatnio udało nam się pozyskać aż 100 tys. zł na całoroczne działanie. To cieszy, że ktoś docenia naszą pracę – zaznacza.
Czas pasjonatów
Czasy, kiedy harcerstwo było w rozkwicie, minęły chyba bezpowrotnie. Dzisiaj nie wszyscy młodzi ludzie mają szansę należeć do harcerstwa, brakuje kadry instruktorskiej. Nawet najbardziej zaangażowany młody człowiek wyjeżdża na studia i szuka własnej drogi. – Nie widzę w tym nic nienormalnego. Czasy, w których ja się wychowywałam, bezpowrotnie minęły i opowiadanie dzieciom, jak było ciężko, nie ma sensu. Cieszymy się, gdy pojawi się osoba, dla której praca w ZHP staje się magiczną podróżą do tego, czego nam dzisiaj brakuje: szacunku, miłości i zrozumienia drugiego człowieka – zauważa p. Teresa. Osoby opiekujące się harcerzami są doceniane, otrzymują okolicznościowe nagrody, listy gratulacyjne. Tym, którzy są naprawdę pasjonatami w zupełności tyle wystarczy. Cieszy ich, że mogą być z dziećmi, że mogą razem organizować jakieś przedsięwzięcia, wyjazdy, spotkania, cieszy ich to, że są potrzebni. – Instruktorzy nie otrzymują wynagrodzenia i dlatego nie ma nowych drużyn, bo dzisiaj wiele osób szuka dodatkowych pieniędzy, a nie dodatkowej pracy społecznej – uważa Teresa Leszczyńska. – Wychowałam się w takich czasach, że pieniędzy zawsze było mało, ale mi zawsze wystarczyło. Już jestem na tym etapie życia, że nie potrzebuję więcej. Kocham dzieci, a dzieci mnie kochają. To mnie napędza do działania, daje mi prawdziwą radość i motywację – tłumaczy.
Trzeba trochę zwolnić
Reklama
– Organizujemy rajdy, obozy i wiele innych ciekawych przedsięwzięć. Moje kolonie i zimowiska cieszyły się dużą popularnością, ponieważ oferowały bogaty program i atrakcje przez wiele lat, do czasu pandemii, kiedy brak zdrowia mnie zatrzymał. Przeszłam operację i musiałam trochę zwolnić – mówi. Pani Leszczyńska musiała pomyśleć o sobie, swojej przyszłości i emeryturze. Lata pracy na umowę zlecenie, bez stałego etatu dzisiaj nie rokują. – Mój mąż kiedyś powiedział, że obudzę się z niczym i nie będę miała emerytury. Wtedy mi się wydawało, że to odległa przyszłość i jakoś będzie, ale taka wizja okazała się jednak przerażająca – mówi.
Działamy
Harcerze kierowani przez Teresę Leszczyńską działają. Zawsze można ich zobaczyć podczas każdej większej uroczystości, zbierają pieniądze na renowacje zabytków na miejscowym cmentarzu, a także wspierają hospicjum. Wspomagają każdą akcję dobroczynną, zawsze są tam, gdzie potrzebne są ręce, by nieść pomoc innym. W Dniu Papieskim harcerze kwestują na Dzieło Tysiąclecia i są obecni podczas wszystkich Mszy św. – Wprowadzam każdą grupę harcerzy do kościoła i tłumaczę, że gdy chcemy zbierać pieniądze, to najważniejsze jest właśnie pomodlić się, żeby był efekt tej zbiórki. W ten sposób motywuję moich harcerzy, aby byli w kościele – wyjaśnia.
Przysięga harcerska mówi o tym, że: „Całym życiem chcę pełnić służbę Bogu i Polsce, być posłusznym prawu harcerskiemu i nieść pomoc bliźnim”. Do zrozumienia roty trzeba dzieci przygotowywać, tłumaczyć im, jak ciężką pracą jest kształtowanie siebie i że jest to praca dla Boga i Ojczyzny. Teresa Leszczyńska za swoją pracę wraz z wolontariuszami w 2014 r. otrzymała Świętokrzyski Laur Wolontariatu od Caritas Diecezji Kieleckiej. Wszystko wskazuje na to, że mimo upływu czasu dalej będzie ze swoją drużyną zmieniać świat i nie ustawać w pomocy potrzebującym.