Coroczne Wigilie w domu Ewy kojarzą jej się tylko z oczami mamy pełnymi łez. Ewa już jako dziecko wiedziała, że to z powodu alkoholizmu ojca. I choć wtedy był trzeźwy i milczący, to alkohol kładł się cieniem na wszystko, co działo się w ich życiu. Najżywsze wspomnienie z dzieciństwa to noc spędzona w polu i płacz do rozgwieżdżonego nieba po jednej z awantur.
Jak najmniej takich zakończeń
W czasach szkolnych Staszek był najlepszym kolegą, spokojnym chłopcem. W jego otoczeniu lała się jednak wódka. Pił ojciec, bracia…. Staszkowi udało się uciec ze wsi, założyć rodzinę. Ale przekaz związany z alkoholem był na tyle silny, że przy pojawiających się problemach sięgał po kieliszek. Zapominał wtedy na chwilę. Pewnego razu popłynął… Leczenie nie przyniosło rezultatów, a żona nie uniosła ciężaru i założyła sprawę o rozwód. Staszek wrócił na wioskę bez środków do życia. Głód zmusił go do kradzieży. Kradł, co mógł, by przeżyć i napić się, by zapomnieć... Co pewien czas trafiał do więzienia. Pewnego dnia za kradzież kawałka kabla został dotkliwie pobity. – Przyszedł do mnie, wyglądał jak Chrystus w koronie cierniowej. Miał posklejane krwią włosy, sączyła się spod nich krew i spływała mu po twarzy. Rękę podtrzymywał drugą ręką, prawdopodobnie była potłuczona lub złamana. Chciał się napić… – opowiada ze łzami w oczach p. Anna. Staszek zmarł niedługo później, niedożywiony, zapity.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Do Gustawa przyjechał w odwiedziny brat. Wjechał na podwórko ciężarówką, którą próbował ustawić na niewielkiej przestrzeni. Gustek ucieszył się, widząc go przez okno. Niestety, tego dnia już zaczął pić, a gdy wyszedł na spotkanie brata, zawiódł instynkt samozachowawczy. Zginął pod kołami cofającej ciężarówki. Brat nie miał szans, by go zauważyć.
Czy picie to życie?
Takie przykłady można mnożyć. A przecież często słyszymy: „Picie to życie”. Gdy patrzysz na pijanego, kogo widzisz? Cuchnącego, zataczającego się człowieka, nierzadko awanturnika? Czy czyjegoś brata, syna, ojca? Córkę, siostrę, matkę....
Reklama
– Każdy z nas przeszedł tę drogę, musiał osiągnąć dno, upokorzyć się. A później zobaczył, że jest wyjście – mówi Jan z grupy AA działającej przy parafii Ducha Świętego we Wrocławiu i opowiada o mityngach: – Tutaj możemy powiedzieć o wszystkim, co nas boli i gnębi. Nikt nie będzie się z nas śmiał, bo każdy przeszedł przez to samo. Mamy telefony do siebie, dzwonimy, gdy mamy problemy i pomagamy sobie. W domu rodzinnym nie każdy może i nie każdy chce. Dlatego są te miejsca na nasze spotkania, które dają możliwość powstrzymania tej choroby, bo alkoholizm to choroba. Jan podkreśla, że grupy AA ciągle ratują czyjeś życie i czyjąś rodzinę, bo alkoholizm to problem nie tylko uzależnionego. O swoim uzależnieniu i walce z nim opowiedział Robert. – Popłynąłem w pracy, byłem przedstawicielem handlowym grupy produkującej alkohol. Mam szwagra, który pił alkohol weekendami, ale tak do końca. Pił bimber, wszystko, aż pewnego dnia został znaleziony siny, z 4 promilami, w śpiączce. Wyszedł z tego. Wziął się za siebie, chodzi na mityngi. On mnie zmotywował, bym sobie zaciągnął ten hamulec i powiedział: stop! Byliśmy niedawno na 18. urodzinach jego syna. Tam sami młodzi i alkohol, a my patrzyliśmy na to wszystko. Przeżyłem to i trzymam się. I mam nadzieję, że będzie to trwało dalej – opowiada Robert i podkreśla: – Cieszę się każdym dniem. Moja partnerka i syn są zadowoleni. A było źle. Picie to nie jest życie, to jedna wielka męczarnia – kace z rana, delirki… Mam w pobliżu taki sklep, z którego przynosiłem pełne reklamówki alkoholu. Teraz go sobie „zablokowałem” – nie dlatego, że to złe miejsce, tylko dlatego, że przynosiłem stamtąd zło, ono tam się dla mnie zaczynało. Jeśli mam tam coś kupić, idzie na zakupy moja partnerka lub syn. Ja już tam nie wchodzę.
Przepiłem rodzinę
Arek żyje w trzeźwości dwa i pół roku. – Na początku było lekko, teraz zaczyna to trochę ciążyć. Nieraz przychodziła nawet myśl: „Jakie dno osiągnąłeś? Nie wynosisz nic z domu, przynosisz pieniądze”. Ale np. na imprezie zdarzało się przegapić moment, w którym alkohol brał sprawy w swoje ręce. Zapominałem, że obok mnie jest żona; ona chciała zatańczyć, a ja piłem. Czasem dochodziło do tego, że wypiłem dwa piwka i pojechałem gdzieś samochodem. Moja żona jeszcze dziś nie dowierza, że przestałem pić. Mój syn bardzo mnie mobilizuje, przypomina o mityngach. Mówi zawsze: „Tata, dzisiaj ważne sprawy. Zbieraj się!” – dzieli się Arek.
Reklama
Marcin podkreśla, że z powodu picia cierpi cała rodzina. – To, co miałem najpiękniejszego to stabilną rodzinę. Żonę, trzech synów. Dzisiaj żona też mi nie wierzy, podobnie jak Arkowi. Co straciłem przez picie? Miłość rodziny, szacunek. Synowie czasem pytają: „Gdzie byłeś, gdy Ciebie potrzebowaliśmy?”. Mój syn wyprowadził się, zaczął brać narkotyki, przeszedł przez Monar. Sądy jednemu pomogą, innemu nie. Jak ja żonę nienawidziłem za to, że mnie zgłosiła i w kajdanach mnie wyprowadzili. Jak ona mogła? A ona mi życie uratowała – spuszcza głowę Marcin. – Mój syn wyszedł z narkotyków, ma wspaniałe dzieci, o jakich ja kiedyś marzyłem i jakie chciałem wychowywać. Ale nie miałem tej szansy przez alkohol. Żona jest ze mną, ale miłości chyba nie ma. Czasem powie, że jest dumna ze mnie, ale w sytuacjach konfliktowych wraca do tego, co było. Rodzina cały czas cierpi… Picie to nie jest życie…. A do niedawna słyszało się coś innego. A picie zabrało życie… Tyle lat straconych… Przepiłem swoją rodzinę – zamyśla się Marcin i dodaje: – Marcin, młody chłopak w wieku 25 lat zakłada rodzinę i marzy o ucieczce z Wałbrzycha do Wrocławia. Myślał, że będzie tam miał cuda. Czasem myślę, że trzeba było tam w Wałbrzychu w biedzie siedzieć.
Gdzie szukać pomocy
Jak pomóc komuś, kto jest uzależniony? – Nie zaciągniemy tutaj nikogo siłą, dopóki ta osoba sama się nie zdecyduje. Często pomagają Sądy, ale to jest taka pomoc jednemu na 100, bo człowiek sam musi wybrać między życiem a piciem. Jeśli o mnie chodzi, to za pierwszym razem mi się nie udało, wróciłem do picia. Ale już nie piłem tygodniami, tylko pięć dni i pięć nocy. Po tych pięciu dniach przyszedł rano mój przyjaciel i zabrał mnie na mityng. I zacząłem od nowa. Nauczyłem się cieszyć z małych rzeczy. Nadal popełniam błędy, naprawiam je, albo nie, gdy nie potrafię, ale idę do przodu. Każdy z nas dobrowolnie przechodzi przez tę grupę – mówi Jan.
W Polsce działa ponad 2000 grup Anonimowych Alkoholików. Należą do nich mężczyźni i kobiety, którzy dzielą się ze sobą siłą i nadzieją na lepsze jutro. Wspólnota AA nie angażuje się w sprawy polityczne, w publiczne polemiki, poglądy. Podstawowym celem jej członków jest trwać w trzeźwości i pomagać innym w jej osiągnięciu. Warunkiem uczestnictwa w grupie jest chęć zaprzestania picia. Anonimowi Alkoholicy kierują się zasadą Dwunastu Kroków. Pierwszy z nich brzmi: „Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem”. Więcej informacji o grupach można znaleźć na stronie: aa.org.pl .