Reklama

Wiadomości

Jak trzcina na wietrze

Przed laty Adam był jednym z bohaterów reportażu o tym, jak wygląda pomoc dla bezdomnych podczas mrozów. Gdy spotkaliśmy się ponownie, opowiedział mi szczerze o swoich porażkach, wierze i rodzącej się nadziei.

Niedziela Ogólnopolska 45/2024, str. 38-39

[ TEMATY ]

bezdomność

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Katarzyna Woynarowska: Jesteś człowiekiem wykształconym, to rzadkość wśród bezdomnych.

Adam: Dlaczego, spotkałem paru z dyplomami...

Przez prawie 10 lat żyłeś na ulicy... Z własnej winy?

Wyłącznie. Dziś mam siłę, aby się do tej klęski przyznać. Wielu spośród nas, bezdomnych, woli twierdzić, że głównie to zawiedli inni. Ktoś oszukał, zdradził, okradł...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

A w Twoim przypadku?

Z poziomu nieźle ustawionego człowieka zleciałem na poziom pijaczyny śpiącego w kanałach grzewczych. Wszystko zajęło mi rok, licząc od chwili, gdy straciłem mieszkanie, do pierwszej nocy w schronisku.

Jak dobrze ustawiony w życiu mąż i ojciec może tak szybko wylądować na ulicy?

Przez wódkę albo prochy. Albo jedno i drugie. Oczywiście, nic nie dzieje się z dnia na dzień. Proces upadku trwa latami. Chyba że spotka cię tragedia – tak też bywa. Kiedyś opowiem ci o moim koleżce Hirku...

Reklama

Opowiedz teraz...

Młody był jeszcze, zaraz po trzydziestce. Postradał rozum, gdy jego matka i ciężarna żona zginęły w kraksie pod Kielcami. To kilka lat temu była głośna sprawa. O takich mawia się, że szukają śmierci. Pił na umór i jakoś tak... rozpaczliwie. Wszy łaziły po nim jak po bezpańskim psie, rany okropne miał. Gdy spałem z nim w jednym lokalu, słyszałem, że nocami płakał. Niewiele mówił. Którejś zimy przyszła policja i prosili, żeby iść z nimi do noclegowni, że nas zawiozą. Mieliśmy taki ruski wynalazek do picia w butelkach po wodzie – nawet to nam zamarzło, więc generalnie niewesoło... Taka śliczniutka policjantka przykucnęła przy Hirku. Mało jej ten smród nie powalił. Prosiła, pięknie prosiła, ale nie poszedł. Wyrwał się jej i uciekł przez okno. Nie wiem, czy przeżył...

A Twoja historia?

Plajta firmy, rozwód, sądowy zakaz zbliżania się do dzieci i urzędnicy z izby skarbowej na dobicie. Mnie tak naprawdę zniszczył alkohol. Ludzie bezdomni, a przecież znam paru, to głównie alkoholicy, jak ja. Nie ma się co oszukiwać – w tym środowisku sporo się pije.

Rodzina o Ciebie nie walczyła, pozwolili Ci tak upaść?

Rodzina się mnie bała – po tych awanturach, które wszczynałem, to się specjalnie nie dziwię. Niedawno zaprosili mnie synowie na święta. Nie poznałem ich. Minęło 10 lat, pamiętałem ich takimi szczawikami, a tu dorosłe chłopy otwierają drzwi. Płakać mi się chciało. Tyle straciłem.

Mają do Ciebie żal?

Rozmowa się nie kleiła. Widziałem, że jestem dla nich obcy. A ja... ja mam w sobie pustkę. Taki wielki, czarny dół. Staram się go zapełnić Bogiem. Tak sobie kombinuję, że jeśli mi Bóg przebaczy, to może i ludzie...

Reklama

Wtedy nie myślałeś, że niszczysz nie tylko swoje życie...

Wiesz, był taki moment, gdy myślałem, że jak nie zostawię rodziny, to mogę ich zabić, zrobić jakąś krzywdę. Coś nieodwracalnego. Byłem w alkoholowym ciągu, więc nie panowałem nad sobą. Mówię dziś zupełnie serio, że kierował mną diabeł. Po kolejnym ataku furii, w jakimś przebłysku, pomyślałem, że pójdę, gdzie mnie oczy poniosą. Miałem wtedy uczucie, że postępuję szlachetnie.

Tak zakończyłeś jedno życie i zacząłeś inne?

Poszedłem na kielecki dworzec PKS, bo ja z Kielc jestem, kupiłem bilet na najbliższy autobus. Wylądowałem w Tarnobrzegu. Los tak chciał albo alkohol, który przedtem w siebie wlałem.

Jak przeżyć na ulicy, w nieznanym miejscu?

Moim zdaniem, lepiej w nieznanym niż w znanym. Bo cię spotka ktoś z dawnego życia i straszna siara jest... To twarde lądowanie, oj, twarde. Przedtem spałem poza domem kilka nocy, bywało, że znikałem na kilka tygodni. Ale nigdy nie poszedłem na całość w tzw. Polskę. Pytasz o początki – po pierwsze, to naturalne, poznaje się innego bezdomnego. Dworce i okolice dworców – tam najłatwiej. Żyjemy w grupach. Ludzie ze wspólnym losem ciągną do siebie. Tak to już jest. Byli więźniowie trzymają się razem, wychowankowie domów dziecka, ludzie z poprawczaków i zniszczeni przez kapitalizm, jak ja. Samotnie nie przeżyjesz. Razem zdobywa się jedzenie, jakieś fanty na sprzedaż, lekarstwa...

Reklama

Ile jest prawdy w tym, że codzienność bezdomnego to kradzieże, prostytucja, przemoc, narkotyki, alkohol?

Musisz zrozumieć, że ludzie bez domu to ludzie bez punktu zaczepienia, z połamanymi życiorysami, zranieniami, które się nie goją... Czasem zniewolenie tak zdominuje człowieka, że schodzi się do piekła. Tego w nas. Wiele razy miałem poczucie, że robię źle, ale robiłem...

Nikt nie pomógł?

Bezdomny nie chce, by mu ktoś życie układał. Wam się wydaje, że jak dostanie taki biedak mieszkanie i jakąś pracę, to już „hurra, uratowany”. Zdarza się, ale pamiętaj, że bezdomność to także pewien stan ducha. Bezdomność ma się też w głowie. Może głównie tam... Ja mam wielki szacunek do ludzi z Caritas i tych z noclegowni. Dotykałaś kiedyś zawszonego i umazanego wymiocinami mężczyzny, który leży w kałuży własnego moczu? Oni takiego umyją, nakarmią, ubiorą i trochę bezradnie będą patrzeć, jak wraca w tę swoją nicość, żeby znów się utytłać...

To co, pomaganie bezdomnym nie ma sensu?

Ma sens, ogromny. Ratujący życie. To anioły. Bo zawsze istnieje szansa, że za którymś razem coś się w tym bezdomnym przełamie. Tak było ze mną.

O tym za chwilę, a teraz powiedz, jak radziłeś sobie przez te lata?

Ma się swoje sposoby. Szlaki przetarte – od klasztoru do Caritas. Czasem jakaś plebania, stołówki dla biedaków. Nic nie zdziałasz w dzielnicach willowych, tam, gdzie szeregowce i deweloperskie bloki. Im ludzie bogatsi, tym większy wąż w kieszeni i strach przed nami.

Reklama

Najsmaczniej karmią zakonnice. Nie gotują oddzielnie, tylko dają z tego, co same mają na stole. No, i gdyby nie Caritas, toby człowiek kilka razy zamarzł. Są też śmietniki. Obejście ich to niemal rytuał. Chodziłem też pod rozmaite sklepy, po zamknięciu wystawiali tam towar lekko zepsuty albo przeterminowany. Mówili: przyjdź, Adaś, wtedy i wtedy... Miałem znajomego w budce z mięsem. Nawet handlowałem trochę – przecież trzeba było zarobić na alkohol... Niestety.

Kto sprawił albo co sprawiło, że udało Ci się zerwać z bezdomnością?

Splot okoliczności. Dawniej powiedziałbym – szczęśliwy traf, przypadek. Teraz, gdy patrzę z perspektywy lat, wiem, że nic z tych rzeczy. Jedynie Boża interwencja. To jedyne racjonalne wyjaśnienie... W tamtym czasie sporo się modliłem, żeby Bóg coś ze mną zrobił, bo już nie wytrzymuję. Myślałem raczej o jakimś ostatecznym rozwiązaniu, np. o śmierci. A tu proszę... życie.

Co się stało?

Pobili mnie eleganccy młodzieńcy, co wracali z nocnego klubu. Skatowali i zostawili. Ktoś zadzwonił po pogotowie i wylądowałem w szpitalu. Z obitym mózgiem. Obudziłem się ze śpiączki i tak mną telepało, że nie trafiałem kubkiem do ust. Ból straszny. Pełny zestaw zespołu odstawienia. Potem były AA, schroniska, wreszcie tzw. mieszkanie chronione, w którym mieszkam z dwójką podobnych do mnie. Pracuję jako nocny stróż na parkingu. W święta widziałem synów. Żona, chociaż oddała mi swoje ubezpieczenie w czasie leczenia, nie może się przemóc. Pewnie się obawia, że moja poprawa jest krótkotrwała, choć minęły 2 lata...

Pewnie żaden bezdomny nie przeczyta tej rozmowy, ale co byś powiedział swoim dawnym kompanom?

Każdy musi odnaleźć swoją drogę. Wiem też jak ważne jest to, by nie traktować nas, bezdomnych, jak ludzkie śmieci. Degeneraci, alkoholicy i ćpuny. Wam, żyjącym po drugiej stronie lustra, może trudniej to zrozumieć, ale czasem bardziej potrzeba rozmowy i dobrego słowa niż jałmużny...

2024-11-05 14:43

Ocena: +9 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wizyta w Żukowicach

Ks. Stanisław Podfigórny, dyrektor Caritas diecezjalnej, oprowadził niecodziennych gości po Ośrodku Aktywizującym dla Bezdomnych Mężczyzn im. św. siostry Faustyny w Żukowicach.

Do Żukowic przyjechali przedstawiciele Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej: prezes Przemysław Bożek, prezes Fundacji LSSE Aleksandra Jurkiewicz oraz dyrektorzy Departamentu Marketingu i Komunikacji Stefan Augustyn i Andrzej Leusz. Goście zapoznali się z działaniami prowadzonymi w żukowickim schronisku. Ks. Stanisław Podfigórny dziękował za wsparcie Fundacji LSEE, dzięki której zakupiono do ośrodka sprzęt multimedialny, wykorzystywany w działaniach aktywizujących i podczas innych zajęć z podopiecznymi. Wizyta miała miejsce 6 lipca.
CZYTAJ DALEJ

Trzeba prosić Boga o dobre oczy, aby widzieć i docenić dobro, które dzieje się wokół nas

2025-01-23 08:53

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Widzimy, że Ewangelia dzisiejsza mówi wiele o wielu częściach głowy: uszach, oczach, ustach. Nic nie jest bez znaczenia – dla wiary i dla życia. Trzeba nam zabiegać o wszystko, bowiem wszystko stać się może narzędziem pomnażania dobra lub jego odbudowania, kiedy zaczyna go ubywać.

Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono. W owym czasie: Powrócił Jezus mocą Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, znalazł miejsce, gdzie było napisane: «Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana». Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście».
CZYTAJ DALEJ

Waszyngton: prezydent Trump obiecuje bronić rodzin i życia

2025-01-25 08:46

[ TEMATY ]

rodzina

Donald Trump

marsz dla życia

Ameryka

Waszyngton

PAP/EPA/MAANSI SRIVASTAVA

„W mojej drugiej kadencji ponownie staniemy dumnie w obronie rodzin i życia” - stwierdził w przesłaniu wideo, do uczestników 52. waszyngtońskiego Marszu dla Życia, prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki, Donald Trump.

„Będziemy chronić nasze zdobycze, działać na rzecz zaoferowania miłującej pomocy matkom i rodzinom oraz promować adopcję. Ponownie staniemy dumnie w obronie rodzin i życia, koncentrując się na kwestii ułatwienia wyboru życia” - zapowiedział Trump. Zaznaczył, że jego administracja przyjrzy się atakom na ośrodki pomocy dla kobiet w ciąży i kościoły. Odniósł się w ten sposób do podwójnych standardów stosowanych przez administrację Bidena. Przypomniał, iż ułaskawił działających pokojowo obrońców życia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję