Wybuch reaktora nr 4 uwolnił do atmosfery ogromne ilości substancji radioaktywnych. Najbardziej ucierpiały teren elektrowni i jej otoczenie. Ze względu na napromieniowane obszar ten, o łącznej powierzchni ok. 500 tys. ha, zaczęto nazywać strefą wykluczenia, strefą zero lub zoną śmierci.
Wojna w Czarnobylu
W obawie przed promieniowaniem ewakuowano mieszkańców tamtejszych miast i wiosek. Gwałtowne wycofanie się człowieka wywołało jednak efekt, którego nikt się nie spodziewał. Przyroda zaczęła się odradzać, a okazję tę wykorzystali naukowcy. Obszar Czarnobyla jest jednym z niewielu na świecie, gdzie ludzie nauki mogą gromadzić w terenie informacje na temat długotrwałej ekspozycji promieniowania na przyrodę. Wszystko to jednak zmieniła inwazja Rosji na Ukrainę. Czy działania wojenne spowodują kolejną katastrofę?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Wraz z zajęciem elektrowni przez wojska rosyjskie w mediach huczało od wizji nowej katastrofy jądrowej. Nastroje podgrzewali sami Rosjanie, przystępując do budowy umocnień nawet na obszarze tzw. Czerwonego Lasu, czyli najbardziej skażonego rejonu zony. Działania te, w połączeniu z rozjeżdżaniem napromieniowanej gleby przez ciężki sprzęt wojskowy, uwolniły do atmosfery pewne dawki promieniowania, ale jak stwierdziła Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, były to niewielkie ilości, niestanowiące zagrożenia dla życia człowieka. Czy więc wojna faktycznie mogła zagrozić bezpieczeństwu nuklearnemu Europy? W pewnym sensie tak. Przeniesienie się działań militarnych w okolice sarkofagu, pod którym spoczywa wciąż niebezpieczny reaktor nr 4 wraz z 200 t radioaktywnego korium, 30 t pyłu i 16 t uranu i plutonu, stanowi zagrożenie jego uszkodzenia. A to oznaczałoby powtórkę z 1986 r.
Mieszkańcy Czarnobyla
Zauważmy, że już rok po katastrofie do wiosek w okolicy elektrowni zaczęli wracać ludzie. Szacuje się, że było ich od 1,4 tys. do nawet 3 tys. Nazwano ich samosiołami. Większość z nich, z racji trudnych warunków bytowych (brak bieżącej wody, elektryczności, dostępu do sklepów, szkół, lekarza), wyprowadziła się, ale ci, którzy zostali, dożyli nawet późnej starości. W zonie przebywają również naukowcy i pracownicy elektrowni, którzy czuwają nad wygaszonymi reaktorami – średnio to blisko 3 tys. osób stacjonujących tu rotacyjnie. A do wojny regularnie prowadzono tam ruch turystyczny. Każdego roku zonę odwiedzało kilkadziesiąt tysięcy turystów. Czy ludzie ci ryzykowali napromieniowaniem? Nie. Eksperci z Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku stwierdzili, że promieniowanie na terenie czarnobylskiej elektrowni jest takie, jak naturalne promieniowanie w centrum Warszawy.
Przed wojną czarnobylska strefa zamknięta stanowiła największy rezerwat przyrody w Europie. Było to miejsce nieprzerwane sztucznymi przeszkodami, w którym zapanowały siły natury. Miejsce to ukształtowało promieniowanie. W pierwszej kolejności zdziesiątkowało ono głównie ptaki i małe zwierzęta – to u nich naukowcy zauważyli największe zmiany, np. u niewielkich zwierząt zanotowano mniejszy rozmiar mózgów niż u ich nienapromieniowanych przedstawicieli.
Reklama
Po katastrofie gwałtownej zmianie uległa także roślinność. Radioaktywny pył najmocniej zdegradował lasy sosnowe. Powstałą po nich pustkę zajęły inne gatunki drzew, np. bardziej odporne na promieniowanie brzozy. Z czasem rozrastające się lasy zaczęły przyciągać liczne gatunki zwierząt.
Atomowe żaby
Wbrew pierwotnym przypuszczeniom nie stwierdzono wielu negatywnych skutków promieniowania czy radiacji dla dzikich zwierząt. Naukowcy obserwujący zonę notują systematyczny wzrost populacji gatunków takich jak: łosie, niedźwiedzie, jelenie, wilki czy rysie i borsuki. Od lat 90. XX wieku żyją tu konie Przewalskiego, sprowadzone z położonego ponad 800 km na południe od Czarnobyla rezerwatu Askania-Nowa. Konie znakomicie zadomowiły się w okolicach Czarnobyla, sukcesywnie zwiększając swoją populację. Badacze zaobserwowali jeszcze jeden fenomen strefy zero. Wokół Czarnobyla pojawiły się smoliście czarne rzekotki wschodnie. Płazy te zazwyczaj są jaskrawozielone, w naturze występują również rzekotki o ciemniejszych odcieniach skóry. Niemniej jednak naukowcy zauważyli w najbardziej skażonych strefach dominację osobników o najciemniejszym odcieniu skóry.
Zdaniem badaczy, zmiany u rzekotek powstały w odpowiedzi na promieniowanie – melanina absorbuje i rozprasza energię promieniowania jonizującego, pomaga także neutralizować zjonizowane molekuły, które mogą prowadzić np. do rozwoju nowotworów. Tym samym żaby mające więcej melaniny były lepiej predysponowane do tego, by przetrwać i rozmnożyć się na skażonym terenie. Dominacja ciemnych rzekotek jest więc efektem przyśpieszonego procesu ewolucji. Podobny proces ekspresowej ewolucji mógł spotkać psy żyjące w strefie śmierci.
Reklama
Jednym z najmocniej zakorzenionych mitów na temat czarnobylskiej zony są przerażające, zdeformowane genetycznie psy, które miały atakować każdego człowieka pojawiającego się wokół elektrowni. Do upowszechnienia się tego obrazu przyczyniły się popkultura i gry komputerowe osadzone w postapokaliptycznym uniwersum.
Psów w Czarnobylu jest wiele, tylko wokół elektrowni żyje ich kilkaset. Naukowcy dokładnie przebadali tę populację czworonogów, a ich kod genetyczny porównali z osobnikami żyjącymi na obszarach średnio i nisko narażonych na skażenie radioaktywne. Wyniki badań zostały opublikowane na łamach czasopisma Science Advances. Okazuje się, że kod genetyczny psów żyjących w najbardziej skażonym obszarze jest wyraźnie inny niż czworonogów, które żyją kilkadziesiąt kilometrów dalej.
Promieniowanie czy ewolucja?
Zmiany zaobserwowane przez naukowców mogą ograniczać długość życia zwierząt, niemniej nie wpływają na wzmożoną agresję ani wyraźną deformację ciała. Czarnobylskie czworonogi nie są też w pełni zdziczałe, mają kontakt z ludźmi, choć ograniczony – naukowcy i pracownicy elektrowni dokarmiają je.
Badacze nie są w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy zmiany kodu genetycznego psów żyjących w najbardziej skażonych obszarach zony są skutkiem promieniowania, czynników ewolucyjnych czy też chowu wsobnego. Najprawdopodobniej ten ostatni czynnik stanowi główną przyczynę zmian DNA. Tuż po katastrofie władze komunistyczne wydały rozkaz odstrzału porzuconych psów, by zapobiec roznoszeniu się wścieklizny i ryzyku ataku wygłodniałych sfor czworonogów na członków ekip likwidujących skażenie. Masowy ubój psów doprowadził do uszczuplenia puli genetycznej, co też skutkuje obecnie chowem wsobnym.
Przykład Czarnobyla nie dowodzi tego, że skażenie radioaktywne nie ma negatywnego wpływu na organizmy żywe. Pokazuje natomiast, że życie wystawione na promieniowanie jonizujące jest w stanie się odrodzić.