Rozpoczęcie roku szkolnego już za nami, a w wielu miejscach wciąż jeszcze trwa nabór na zajęcia pozalekcyjne. Kolorowe ulotki i internetowe reklamy kuszą atrakcyjną i różnorodną ofertą. Opinie znajomych oraz różnych ekspertów czasem pomagają, a czasem... wpędzają w wyrzuty sumienia, bo na coś nie zwróciliśmy uwagi i teraz nasze dziecko zostanie w tyle. Widzimy, że lubi ruszać się przy muzyce, ale może lepiej jednak posłać je na angielski albo kurs programowania, bo to bardziej przyszłościowe? Co prawda zewsząd słyszymy, że dzieci są przeładowane i przebodźcowane, ale takie przecież mamy czasy. Argumenty, opinie, wyniki badań (czy zawsze potwierdzone?) sprawiają, że część rodziców zapisuje dziecko na wszystko, jak leci, inni kategorycznie odcinają się od wszelkich dodatkowych zajęć, a jeszcze inni sami już nie wiedzą, co zrobić.
Reklama
– Przede wszystkim trzeba sobie uzmysłowić, że zajęcia pozalekcyjne jako takie nie są same w sobie szkodliwe, ale nie w każdej sytuacji są dobre. Trzeba po prostu wyczuć, w którym momencie dziecko ma dość. Przy małym dziecku łatwo to poznać choćby po tym, jak często zaprasza rodziców do wspólnej zabawy. Jeżeli tych zaproszeń jest dużo, to widać, że dziecku brakuje czasu z rodzicami. I to jest ten moment, kiedy warto przyjrzeć się liczbie dodatkowych zajęć, a nawet z czegoś zrezygnować, żeby dziecko miało czas nie tylko na zabawę z nami, ale w ogóle na bycie z nami – mówi Agnieszka Maik, pedagog, instruktorka Związku Harcerstwa Polskiego. – Jeśli nam się wydaje, że nie mamy pomysłu na wspólną zabawę, to po prostu wciągnijmy dziecko w nasze codzienne aktywności i np. pozwólmy mu pomóc w przygotowaniu obiadu. W ten sposób pokazujemy dzieciom, że mogą nam towarzyszyć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wybierajmy z głową
Może najpierw zastanówmy się, dlaczego posyłamy dziecko na dodatkowe zajęcia. Czy kierujemy się jego zainteresowaniami? Czy robimy to, bo wszyscy tak robią? Czy niepokoimy się o jego przyszłość i już teraz chcemy w nią zainwestować? Czy nie mamy pomysłu na popołudnie z dzieckiem, więc szukamy kogoś, kto nas w tym wyręczy? – Nie da się ukryć, że jest to dość wygodne rozwiązanie, kiedy powierzamy dziecko opiece specjalisty, który nie tylko czegoś nauczy i pomoże zdobyć nowe umiejętności, ale też zapewni bezpieczeństwo. Ale koniecznie musimy sobie postawić pytanie: czy dziecko w ogóle jest zainteresowane zajęciami, na które chodzi? Jeśli dajemy mu dużo różnych tematów i np. posyłamy je na robotykę, na tańce i jeszcze na kółko plastyczne, to ono tak naprawdę nie ma możliwości ukierunkować swoich zainteresowań. Fajnie jest próbować różnych rzeczy, ale pozwólmy dziecku spróbować, a potem wybrać to, co jest dla niego najciekawsze, i pójść w tę stronę – radzi Agnieszka Maik.
Reklama
Bo zajęcia dodatkowe – wybrane z głową – mogą przynieść wiele korzyści, choć nie zawsze takich, jakich się spodziewają rodzice. Nie zapominajmy, że ważny jest też rozwój kompetencji miękkich, czyli takich, które trudno zmierzyć klasyczną skalą ocen, a które bardzo pomagają w funkcjonowaniu w grupie rówieśniczej i ogólnie w społeczeństwie. – Jeśli chodzi o mniejsze dzieci, to rozwijamy motorykę małą i też trochę je uspołeczniamy. One na zajęciach dodatkowych poznają nieco inną przestrzeń – inną niż w domu, inną niż w szkole czy przedszkolu. Dzięki temu w przyszłości może być im łatwiej np. nawiązywać nowe znajomości i przeprowadzać interakcje z rówieśnikami. To jest na pewno ogromny plus. One dzięki tym zajęciom odkrywają też swoje mocne strony i później mogą je zaprezentować, pochwalić się nimi – a to dla dziecka jest bardzo ważne: mieć się czym pochwalić – tłumaczy pani Agnieszka. – W zajęciach dodatkowych bardziej chodzi o to, żeby odkrywać, do czego dziecko ma predyspozycje. Przecież nawet nam, dorosłym, pewne rzeczy przychodzą łatwiej, a z innymi mamy trudności. Warto się skupiać na silnych stronach, bo one wzmacniają nasz charakter.
To też jest ważne
Nie wszystkie zajęcia dodatkowe są wprost nastawione na uczenie jednej konkretnej dziedziny – są po prostu okazją do poznania nowych ludzi, nawiązania bliskich relacji, oderwania się od codziennej rutyny i dania czegoś z siebie innym. Przestrzeniami, na które warto zwrócić uwagę, mogą być – i są! – np. przyparafialne wspólnoty: oaza, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży (KSM), Eucharystyczny Ruch Młodych (ERM), schola itd., ale też inne organizacje, wśród których najbardziej chyba znane jest harcerstwo. – Harcerstwo to przede wszystkim kształtowanie charakteru przez stawianie wyzwań. Już zuchy, czyli dzieci w wieku 6-10 lat, uczą się, jak być kucharzem, jak być astronautą, oczywiście, na swoim poziomie. To nie są zabawy polegające na udawaniu kogoś, ale są one nastawione na stawanie się kimś. Dzieci mogą więc na własnej skórze doświadczyć różnych ścieżek – wyjaśnia Agnieszka Maik. – Sama po sobie to widzę. Byłam dzieckiem bardzo cichym, ciężko wchodziłam w interakcje z rówieśnikami i właśnie harcerstwo pomogło mi wyrosnąć trochę na lidera. Bycie zastępową czy drużynową kształtowało mój charakter w taki sposób, że zaczęłam zdobywać liderskie umiejętności. Dzisiaj wiem, że to dzięki temu mogę teraz być nauczycielką. Tak więc różne dodatkowe aktywności mogą zaowocować w przyszłej pracy zawodowej.
Tego nic dziecku nie zastąpi
Reklama
Na koniec dobrze jest też pamiętać, że umiejętności zdobywane na zajęciach dodatkowych to nie jest jedyny powód, żeby być dumnym ze swojego dziecka. W ciągu dnia jest wiele sytuacji, w których nasze dziecko czegoś się uczy mimochodem, przy okazji. Warto to dostrzegać i od czasu do czasu pochwalić za pościelone łóżko, trzymanie porządku w swoim kąciku, samodzielne ubranie się do szkoły, zgodną zabawę z rówieśnikami, mówienie „dzień dobry” sąsiadom.
Żadne dodatkowe zajęcia nie zastąpią dziecku czasu, który może spędzić tylko z rodzicami, robiąc coś razem, rozmawiając, zadając pytania, czytając, oglądając coś wspólnie, budując, rysując i... można by długo wymieniać. Przy rodzicach dzieci czują się bezpieczne i kochane, a to pomaga wzmacniać poczucie własnej wartości. To jest ten najlepszy start, jaki możemy dać dziecku.
Uwierzmy też, że odkrywanie i rozwijanie nowych pasji nie zawsze musi się odbywać pod okiem fachowca. Jeśli widzimy podczas spaceru, że dziecko lubi obserwować drobne żyjątka albo interesuje się roślinami, podarujmy mu lupę czy też pokażmy, jak zrobić zielnik. To, co dziecko robi w swoim wolnym czasie, nie powinno być dyktowane naszymi niespełnionymi ambicjami czy wyobrażeniami o jego przyszłości. Jeśli będziemy obserwować dziecko i spędzać z nim czas, ono może pokazać nam taką cząstkę świata, o której sami nawet nie pomyśleliśmy.