Reklama

Niedziela w Warszawie

W otwartości i wierności

O owocach etapu diecezjalnego synodu, pandemii, wojnie na Ukrainie i atakach na św. Jana Pawła II z kard. Kazimierzem Nyczem rozmawia Łukasz Krzysztofka.

Niedziela warszawska 1/2023, str. I

[ TEMATY ]

kard. Kazimierz Nycz

Łukasz Krzysztofka/Niedziela

Kard. Kazimierz Nycz

Kard. Kazimierz Nycz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Łukasz Krzysztofka: Księże Kardynale, 2022 r. był czasem, w którym wiele wydarzyło się w Kościele, świecie, Ojczyźnie i naszej archidiecezji. Znaczącym wydarzeniem był – trwający obecnie na etapie kontynentalnym – Synod o synodalności. Co udało się osiągnąć na poziomie parafialnym i diecezjalnym Synodu w archidiecezji?

Kard. Kazimierz Nycz: Wydaje mi się, że uczyniliśmy sporo dlatego, że zespoły synodalne powstały praktycznie we wszystkich parafiach. Robiliśmy na poziomie dekanatów spotkania, w których uczestniczył proboszcz i po kilku przedstawicieli parafialnego zespołu synodalnego. Do każdego dekanatu w styczniu jeździł biskup i brał udział w tej rozmowie, podsumowaniu dyskusji. Zespoły pracowały nad kwestią pytań i problemów, które trzeba było przekazać w pierwszym etapie do diecezji po to, żeby diecezja mogła zrobić syntezę i przekazać ją do Episkopatu Polski. Na tym tle, podpisując owoc pracy zespołu redakcyjnego, nie wstydziłem się. I chyba tak zostało to ocenione, że nasza warszawska synteza nie była syntezą ostatnią, a raczej należała do tych wiodących i dobrych.

Reklama

Miniony rok był także kolejnym naznaczonym piętnem pandemii. Co przez te ponad 2 lata COVID-19 zmienił w Kościele?

Zwróćmy uwagę, ile COVID-19 namieszał w globalnym świecie, a ponieważ ludzie żyjący w społeczeństwie świeckim są ludźmi Kościoła, to wszystko, co zmienił COVID w świecie, niewątpliwie wpływa i musi wpływać na Kościół. Nie tylko od strony materialnej, ale także to, jak COVID wpłynął na prace w urzędach, biurach, na edukację i wychowanie. To są wszystko zmiany kulturowe, które wywarły wpływ, jaki będzie widoczny, moim zdaniem, przez wiele dziesiątków lat. To, co się umniejszyło przez pandemię w sferze duchowo-ideowej życia, pracy, wychowania, a przy tym potargało więzy ekonomiczne, społeczne także. Przyhamowało wiele dziedzin przemysłu. Ten problem związany był z poruszaniem się, turystyką i wypoczynkiem. A więc to wszystko rzutowało na pieniądz, inflację.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W tym kontekście to wszystko jest także udziałem Kościoła?

Kościół nie może się z tego wymigać, powiedzieć: nas to nie dotyczy. Ludzie Kościoła, czyli wierzący w Chrystusa, należący do wspólnoty Kościoła katolickiego, prawosławnego czy innego, noszą dzisiaj także skutki tego czasu, to tak szybko nie minie. Natomiast pandemia zweryfikowała także wiele innych rzeczy.

Na przykład?

Gdybyśmy się nie dostosowali do metody działania także pośredniego, czyli przez komputer i media, to by trzeba było pozamykać wszystkie grupy parafialne, wspólnoty w Kościele. A tymczasem oni się szybko otrzepali i zaczęli wykorzystywać te środki. Słyszałem to od dziesiątków kręgów Domowego Kościoła, oazowych i innych. To samo zrobiono, przygotowując transmisje Mszy św. z wielu parafii, niektóre transmisje pozostały do dzisiaj. Ratowaliśmy się w ten sposób, żeby ludzie nie zrywali kontaktu z Eucharystią.

Reklama

Czy jednak dla niektórych nie był to czas próby? Zwłaszcza dla tych, którzy wcześniej chodzili do kościoła nie zawsze do końca wiedząc, z jakich motywów?

Zgadza się. Mówiliśmy wtedy, już przed pandemią, o tak zwanym chrześcijaństwie kulturowym, które się wyrażało nie tylko naskórkowym przeżywaniem świąt, czyli tego, co jest tradycją, ale bez głębi. To samo dotyczyło niedzielnej Eucharystii. Ubiegłoroczne liczenie wiernych pokazało, że ci ludzie już nie powrócili. Może jeszcze jakiś mały procent ludzi ciągle się boi i jeszcze siedzi w domu, natomiast pewna część nie wróci i to jest konkretny skutek. W pewnym sensie być może oczyszczający.

Czy więc mamy teologiczną odpowiedź na problem pandemii?

Teologiczna odpowiedź jest oczywiście zawsze w takich wypadkach trudna. Ja nie mam gotowych odpowiedzi. Najbardziej człowiek się przekonuje, jak bardzo jest bezradny wtedy, kiedy się spotyka z pytaniem konkretnego człowieka. To jest tak, jak z problemem zła w relacji do Boga – dobrego i miłosiernego. Ale równocześnie szanowanie przez Stwórcę wolności człowieka rzeczywiście jest jakąś próbą odpowiedzi. Bóg dał człowiekowi rozum i wolną wolę, i tak ją szanuje, że to, co człowiek wymyśli, odkryje – Bóg w pewnym sensie w imię szanowania tej wolności dopuszcza.

Reklama

Historia – także ta najnowsza – zdaje się to dobitnie potwierdzać...

Geniusz człowieka, jego rozum jest świetny, wspaniały, wielki, kiedy odkrywa rzeczy dotyczące medycyny, działań w świecie, rozwoju i postępu. Ale z góry wiemy, że postęp jest ambiwalentny. Ten sam człowiek może wykorzystać to do czegoś bardzo dobrego, rzeczy wspaniałych. Ale może też swoje odkrycia wykorzystać do czegoś złego. Na pewno choroba jest czymś złym i nie ma jej co sakralizować, człowiek ma prawo i obowiązek przed chorobami się bronić. Zwłaszcza taka choroba, która ma charakter epidemii czy pandemii, jest czymś przerażającym. Świat powinien wykorzystać wszystkie osiągnięcia nauki i techniki, jak produkcja szczepionek, żeby się bronić przed tym, co nieraz pewnie sam stworzył przez swój podstęp albo przez coś, co się człowiekowi przy rozmaitych badaniach nad powstawaniem komórek wymknęło. Powinien z tym wszystkim walczyć i zło nazywać złem. Mamy nie tylko prawo, ale obowiązek bronić siebie przed tymi skutkami. Natomiast myślę, że musi przyjść czas, zwłaszcza wśród teologów, na pogłębioną refleksję teologiczną nt. pandemii i jej skutków.

Bez wątpienia negatywnym skutkiem wykorzystania zdolności człowieka jest również wojna. Jak radzimy sobie z jej doświadczeniem u naszych sąsiadów na Ukrainie?

Jako Warszawa mamy może większe doświadczenie dlatego, że tak się składa, iż uchodźcy wojenni zazwyczaj lokują się w obrębie dużych miast i my ich pewnie proporcjonalnie mamy więcej niż inne regiony Polski. Po tym, co przeżyliśmy w lutym i marcu trzeba powiedzieć, że sytuacja pokazała, iż pomagał nie tylko Kościół, a całe społeczeństwo i wszyscy wspaniale się spisali i nadal z gorliwością pomagają.

Reklama

Czy możliwa jest kontynuacja pomocy na taką skalę jak dotąd, skoro końca wojny nie widać, a jej skutki są coraz bardziej dotkliwe?

Trzeba dość szybko przechodzić z etapu tzw. pierwszej pomocy, który był w lutym i marcu 2022 r. poprzez tzw. etap integrowania tych ludzi z naszym społeczeństwem. Mówię świadomie: integrowania, a nie asymilowania. Czyli nie próbowania ich robić na nasze kopyto, tylko żeby się im pozwolić zintegrować ze społeczeństwem poprzez przyjęcie pewnych elementów potrzebnych do tej integracji. Podstawą jest język. Ci ludzie będą traktowani przez pracodawców, ale także przez nas, Polaków, patrzących na to z boku, jako normalni bracia, którzy przybyli do Polski w potrzebie i też, żeby tutaj się na dłużej zatrzymać oraz pracować. Powinniśmy się z tego cieszyć, bo wiemy doskonale, jaką mamy demografię i jaki mieliśmy brak rąk do pracy, jeśli chodzi o pewien okres naszej najnowszej historii. Wcześniej czy później wojna się skończy i nieważne czy te osoby, które przyjechały, wrócą wszystkie czy nie – będziemy się cieszyć, jak zostaną u nas.

Papież Jan Paweł II mówił w siedzibie ONZ w 1995 r., abyśmy uczyli się otwartości i inności. Ojciec Święty sięgał wtedy niejako profetycznie w polską rzeczywistość XXI wieku?

Niewątpliwie tak. Musimy pamiętać, że jako Polacy nie jesteśmy „Zosią-Samosią”, ale że stajemy się społeczeństwem pluralistycznym i staliśmy się tym społeczeństwem w ciągu paru miesięcy. Skokowo przybyło nas 10-15% innych, o innej kulturze, wierze, ale musimy zrozumieć, że ta inność może ubogacać. Trzeba się uczyć żyć w tej inności. Jest pokusa głęboko siedząca w ludziach, żeby się czyścić etnicznie, ujednolicać przez albo źle pojętą asymilację, albo myśląc: idźcie sobie do domu do siebie, jak wam tu nie odpowiada. Całe prawie przemówienie św. Jana Pawła II w ONZ w 1995 r. odnosiło się do tego. Nam się wydawało, że Papież nie mówił o nas – a dziś wiemy, że odnosił się także do nas. Wiedział doskonale, co nas czeka, że w globalnym świecie to się będzie mieszać. Oby to wymieszanie było ubogacające.

Reklama

Jak rozwija się kult nowych warszawskich błogosławionych – kard. Stefana Wyszyńskiego i matki Elżbiety Czackiej?

Rozwija się w parafiach w postaci specjalnych nabożeństw, a także przez przywoływanie pośrednictwa tych dwóch nowych błogosławionych. Oni słusznie zostali nam dani przez Boga i Kościół na trudne czasy. Pandemia w tym czasie też była znakiem i znakiem jest także teraz wojna. Tacy święci są nam potrzebni i do nich trzeba się zwracać. Prosiłbym, żeby dbać także o zewnętrzne wyrazy kultu, jakimi np. są relikwie. Rozchodzą się one po wielu parafiach w Polsce, w naszej archidiecezji w sposób szczególny, ale także za granicą. Natomiast ważne jest, żeby się nie ograniczyć do kultu tylko w relikwiach, bo to byłoby bardzo zewnętrzne, ale żeby wiedzieć, po co wprowadzamy relikwiarz. To ma być znak obecności świętego, który jest w niebie, obecności w Kościele, we wspólnocie. Świętego, przez którego się modlimy do Boga i którego życie poznajemy, aby go naśladować.

Jesteśmy obecnie świadkami coraz częstszych ataków na św. Jana Pawła II. Jak powinniśmy jako katolicy na to reagować?

Jednym z głównych i najbardziej ważnych powodów ataku na Papieża jest nauczanie św. Jana Pawła II wyrażone w encyklikach Redemptor Hominis czy Veritatis Splendor o prawdzie, pięknie i dobru. To są wartości poza nami, my je tylko odkrywamy, a nie tworzymy.

To nie pasuje do mentalności dzisiejszego relatywnego świata?

Chodzi atakującym o to, aby po prostu umniejszyć świętość tego, który to napisał, przypomniał jako namiestnik Boga na tym świecie. Nie ma innego sposobu – trzeba poznawać nauczanie św. Jana Pawła II, a nie tylko zatrzymywać się na kremówkach. Mamy poznawać i wchodzić w głąb tego pontyfikatu. Pod tym względem zrobiliśmy sporo, ale ciągle za mało w stosunku do tego, co potrzeba. Nie możemy pozwolić także na to, żeby ten 26-letni pontyfikat zapomnieć, zostawić na boku, a skoncentrować się na problemie, który jest smutny i bolesny – że próbujemy sprowadzić ocenę pontyfikatu tylko do problemu pedofilii czy innych rzeczy, za które próbuje się Papieża atakować. On akurat w tej dziedzinie jako człowiek, papież, prawodawca zrobił bardzo dużo, a dzisiaj próbuje się go sprowadzić tylko do tego wymiaru i to od strony negatywnej. Na to nie możemy się zgodzić.

Kard. Kazimierz Nycz, Metropolita warszawski, ordynariusz wiernych obrządku wschodniego w Polsce. W 2010 r. decyzją Benedykta XVI został członkiem dwóch dykasterii Kurii Rzymskiej: Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów oraz ds. Duchowieństwa. Papież Franciszek w 2014 r. mianował go członkiem Papieskiej Rady ds. Kultury. Dewizą jego biskupiego posługiwania są słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).

2022-12-27 08:19

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Nycz: Świeckości państwa nie przekreślają ani znaki religijne, ani krzyże

Świeckości państwa nie przekreślają ani znaki religijne, ani krzyże; dziś nikomu w naszym podzielonym społeczeństwie nie potrzeba nowych wojenek i podziałów - mówił metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz podczas centralnej procesji Bożego Ciała w Warszawie.

Centralne uroczystości Bożego Ciała rozpoczęły się w czwartek mszą św. pod przewodnictwem kard. Nycza w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Po mszy św. wyruszyła tradycyjna procesja do czterech ołtarzy.
CZYTAJ DALEJ

Zaginął ks. dr Marek Wodawski. Wyszedł z mieszkania i ślad po nim zaginął

2025-11-12 21:09

[ TEMATY ]

policja

poszukiwanie

ks. dr Marek Wodawski

zaginął

KRP Warszawa VII

Zaginął ks. dr Marek Wodawski

Zaginął ks. dr Marek Wodawski

Policjanci z Warszawy poszukują zaginionego 44-letniego ks. Marka Wodawskiego. Kapłan 7 listopada 2025 r. wyszedł z mieszkania przy ulicy Białowieskiej i do chwili obecnej nie powrócił, ani też nie nawiązał kontaktu z nikim z bliskich.

Funkcjonariusze opublikowali na stronie internetowej KRP Warszawa VII rysopis i zdjęcia poszukiwanego.
CZYTAJ DALEJ

Abp Kupny: „Kościół buduje się przez codzienną wytrwałość”

2025-11-16 16:54

Archiwum Archidiecezji Wrocławskiej

Parafia NMP Królowej w Oławie obchodzi dzisiaj 20-lecia swojego powstania. Eucharystii przewodniczył metropolita wrocławski, abp Józef Kupny, który w homilii przypomniał, że najważniejszą świątynią nie są mury, lecz człowiek.

Metropolita wrocławski rozpoczął swoją homilię od słów Jezusa zapowiadających zburzenie świątyni jerozolimskiej. - Powinny poruszyć uczniów słowa Jezusa: “Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu”. Ale Jezus wypowiedział je nie dlatego, że nie ceni piękna murów i wystroju świątyni, lecz dlatego, że prawdziwą świątynią zawsze był i jest człowiek. Człowiek i jego serce otwarte na Boga i przyszłość, wskazał kaznodzieja, dodając: - Uczniowie wtedy jeszcze tego nie rozumieli. Dopiero Chrystus pokazał nam, że to my jesteśmy świątynią Boga, że Bóg mieszka w nas. Dziś, patrząc na piękny kościół parafialny, chcemy powiedzieć: “Panie, dziękujemy Ci, że w tym miejscu zechciałeś zamieszkać pośród nas”.              W dalszej części abp Kupny wrócił do początków parafii, wyrażając głęboką wdzięczność wszystkim, którzy ją tworzyli: - Każda parafia ma swoją historię i swoje korzenie. Dwadzieścia lat temu, kiedy powstała wasza parafia, Bóg zaprosił ludzi tej ziemi do nowego dzieła. Nie było wtedy wszystkiego, co mamy dziś, ale były nadzieje, plany i wiele pracy. Ta parafia istnieje dzięki wierze, miłości i wytrwałości ludzi - mówił metropolita wrocławski, dziękując za zaangażowanie w dzieło stworzenia parafii. - Z serca dziękuję wszystkim, którzy byli na początku tej drogi. Myślę o tych, którzy przez dwadzieścia lat są związani z tą parafią. Dziękuję księdzu proboszczowi Robertowi, dziękuję wszystkim, którzy ofiarowali czas, talenty, środki i modlitwy. Niech Bóg wynagrodzi ich trud — zarówno tych, którzy są dziś z nami, jak i tych, którzy odeszli do domu Ojca.      Odnosząc się do Ewangelii, abp Józef Kupny zauważył: - Dzisiejsza Ewangelia mówi o niepokoju, zniszczeniu i trudnościach. Nie wiem, jak słuchali jej uczniowie, ani jak my ją odbieramy, ale ona jest zaskakująco aktualna. Każda wspólnota przeżywa chwile słabości, rozproszenia, zmęczenia. A jednak Jezus mówi: “Nie trwóżcie się”. To znaczy: nie bójcie się, bo Ja jestem z wami. Wracając jeszcze w słowie do dwudziestolecia parafii, hierarcha podkreślił: - Chrystus przez tych 20 lat był tutaj obecny: w sakramentach, w Eucharystii, w rodzinach, które trwały mimo trudności, w dzieciach, młodzieży, w chorych i starszych. Był obecny w każdym, kto się modlił, służył, pomagał. I choć były chwile trudne, to właśnie wtedy najbardziej widać było siłę wiary - powiedział abp Kupny, dodając: - Jezus mówi dziś do nas: “Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”. Te słowa są jak program waszego jubileuszu. Kościół buduje się nie przez spektakularne działania, lecz przez codzienną wytrwałość: przez matki i ojców, którzy uczą dzieci modlitwy; przez kapłanów, którzy dzień po dniu głoszą Słowo Boże; przez seniorów modlących się za młodych; przez ludzi, którzy sprzątają kościół, śpiewają, troszczą się o parafię. To codzienny trud, ale i codzienny cud. Nie zabrakło także odniesienia do patronki parafii: - Najświętsza Maryja Panna Królowa od początku czuwa nad tą parafią. Jej królowanie to nie panowanie, jak myślimy po ludzku. To służba: pokorna, wierna, pełna miłości. Maryja trwała pod krzyżem i uczy nas, abyśmy w chwilach prób nie odchodzili, ale trwali przy Chrystusie z nadzieją - mówił kaznodzieja, dodając: - Dzisiaj wielu gniewa się na Kościół, zniechęca się, odchodzi. Ale to właśnie wtedy trzeba trwać. Trwać przy Chrystusie, nie opuszczać Go w chwilach próby, tak jak Maryja nie odeszła spod krzyża.      Na zakończenie homilii abp Józef Kupny zawierzył parafię Duchowi Świętemu i Matce Bożej: - Dwadzieścia lat temu Bóg rozpoczął w tym miejscu piękne dzieło Boskie. Dziś dziękujemy Mu za wszystko, co już uczynił, i z ufnością prosimy, by prowadził nas dalej przez następne lata i dziesięciolecia. Niech Duch Święty daje nam wytrwałość w wierze, nadziei i miłości, a Maryja, wasza Królowa, niech prowadzi was drogą ku Bogu.”
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję