Po rocznej przerwie w wielu miastach i miasteczkach naszej archidiecezji znowu przeszły Orszaki Trzech Króli. Ze względu na ograniczenia centralny orszak przeszedł ulicami Wrocławia krótszą trasą z kościoła uniwersyteckiego na Rynek, gdzie oddano pokłon i złożono dary Bożej Dziecinie.
Drogę gwiazdorowi, który szedł na przedzie, oświecał wrocławski latarnik – ten, który codziennie zapala latarnie gazowe na Ostrowie Tumskim. Towarzyszył mu św. Jan Chrzciciel, patron Wrocławia. Dalej w orszaku szły chorągwie Trzech Króli: kolor czerwony symbolizował króla Kacpra z Europy, kolor zielony króla Melchiora z Azji i kolor niebieski króla Baltazara z Afryki. Nie zabrakło mnóstwa aniołów, pasterzy, dwórek królewskich i zastępów rycerstwa azjatyckiego, europejskiego i afrykańskiego. I w końcu serce orszaku – Trzej Królowie na koniach. Ze względu na pandemię w głównej kolumnie orszakowej wzięło udział 150 barwnie przebranych uczestników, którzy wcześniej musieli się zapisać za pomocą formularza zgłoszeniowego. Ale kilka tysięcy wrocławian towarzyszyło Mędrcom gromadząc się na trasie orszaku. Na zakończenie wszyscy oddali pokłon Dzieciątku Jezus, a wrocławski Rynek rozbrzmiewał radosnymi kolędami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Ogłaszamy wielkie cuda i dzielimy się tą radością ze wszystkimi – mówił Paweł Trawka, który prowadził wrocławski orszak. – Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. To Dzieciąteczko w żłobie to prawdziwy Bóg, który dzisiaj nam się objawia!
– Tegoroczny orszak był przede wszystkim radosny. Spotkaliśmy się po roku przerwy i mimo, że warunki są niesprzyjające, bardzo się cieszymy, że mogliśmy go zorganizować. Wróciliśmy do tradycji: od kilkunastu lat był to dla nas obowiązkowy punkt każdego 6 stycznia. Po rocznej przerwie uświadomiliśmy sobie, jak bardzo orszak jest dla nas ważny. Potrzebujemy go my, nasze rodziny i nasze miasto – tłumaczy Elżbieta Woźniak-Łojczuk, rzecznik prasowy wrocławskiego OTK. Jak podkreśla, Orszak Trzech Króli to barwne, radosne i rodzinne świadectwo wiary: – Bardzo nam zależało, żeby ta tradycja, która jest stosunkowo młoda, miała swoją kontynuację. To piękne i radosne przeżywanie wiary i przekazywanie jej dzieciom.
Pani Zosia, sama przebrana za anioła, przyszła na orszak z mężem pasterzem, dwiema córkami aniołami i synkiem pasterzem. – Na orszaku jesteśmy co roku, zwiększa się tylko liczba uczestniczących w nim naszych dzieci – mówi z uśmiechem – To piękne świadectwo i wspólne radosne kolędowanie.