Organizatorzy widzieli forum jako „przestrzeń życzliwego dialogu, otwartej debaty, ważnych inspiracji”. Ideę, która przyświecała im w podjęciu tego przedsięwzięcia w dniach 5-7 listopada, opisali tak: „Chcemy odważnie i z miłością mówić o Kościele, który kochamy, dyskutować nad jego kondycją, myśleć o przyszłości, wpływać na jego kształt. Chcemy ze skarbca wydobywać dobro, nie zamykając oczu na zło. (...) Te trzy listopadowe dni zgromadzą w Sali Papieskiej na Jasnej Górze grono osób – świeckich i duchownych, przedstawicieli różnych eklezjalnych środowisk, którzy celebrując Kościół jako wspólnotę, podejmą wezwania papieża Franciszka do odpowiedzialnego zaangażowania w proces synodalny”.
O czym rozmawiano?
Najwięcej, oczywiście, o niełatwej sytuacji Kościoła, o zewnętrznych zagrożeniach, starych grzechach, lękach, ale i o nadziejach pokładanych w polskiej drodze eklezjalnej, o ekumenizmie, ekologii po katolicku, o homoseksualizmie, kobietach w Kościele; o tym, czy straciliśmy młodzież całkowicie, czy jeszcze jest co ratować... Tematów było dużo, dużo więcej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Świetni mówcy, ludzie mocno osadzeni w rzeczywistości Kościoła, ale także w życiu codziennym, stali się inspiratorami dialogu, chwilami – dyskusji, najczęściej jednak refleksji, którą zapewne każdy z uczestników długo będzie nosił w sobie.
Reklama
Inspirująca była pełna swoboda w zadawaniu pytań – i to nawet księżom biskupom (w forum wzięli udział: bp Adrian Galbas, bp Artur Ważny i bp Andrzej Przybylski), którym należą się brawa za to, że nie obawiali się otwartej formy debaty. Wszyscy – zarówno świeccy, jak i duchowni – szczerze mówili, czego od Kościoła oczekują i jak wyobrażają sobie bycie w nim jako aktywni, świadomi wiary ludzie.
Święty i nieskalany
Spotkanie zainaugurowały znamienne słowa ks. Piotra Mazurkiewicza, które wybrzmiały podczas pierwszej Mszy św. forum: „Jeśli się kocha Jezusa, to kocha się to, co On kochał. A Jezus za Kościół, czyli za nas, oddał życie. Chrystus chce mieć Kościół święty i nieskalany. Tymczasem na ludzi chcących naprawiać Kościół czyhają trzy pułapki: egalitaryzm, pokusa zaczynania od nowa i pokładanie wszystkiego w świecie doczesnym”.
Duchowni o świeckich
Reklama
Kim naprawdę są świeccy w Kościele? Jego bazą, podstawową wersją. Tę myśl powtarzano podczas forum wielokrotnie, w różnych ujęciach i kontekstach. Coraz więcej osób jest przekonanych, że choć treści przesłania nie wolno zmieniać – o tyle trzeba ją głosić nowymi metodami, nowymi środkami ekspresji. Metody sprzed 50, a nawet te sprzed 5 lat już nie działają. Mamy teraz taką sytuację, że jest wielu ochrzczonych, ale mało zaangażowanych – wskazywali mówcy – coraz mniej jest praktykujących, a coraz więcej pozostaje na zewnątrz Kościoła albo całkiem z nim zerwało. Co zatem robić? Głosić, uczestniczyć, ewangelizować. Mówiąc na skróty – świeccy, którym zależy na Kościele, muszą przestać się „migać” i zwalać całą pracę na konsekrowanych. Bo duchowni zazwyczaj obracają się wśród ludzi podobnych sobie. Co innego świeccy – oni mają obok siebie pełny społeczny przekrój: od dewotek po ateistów. To idealne warunki do ewangelizowania, powiedziałby papież Franciszek, który nieustannie namawia do takiego właśnie codziennego świadczenia o Jezusie: w pracy, w szkole, w przychodni, w sklepie obok. Charakterystyczne jest to, że właśnie osoby świeckie (zwłaszcza kobiety) zdecydowanie i wielokrotnie podkreślały, że nie chcą zastępować kapłanów. Zaangażowanie świeckich w ewangelizowanie nie czyni z nich pasterzy. I tej świadomości wśród duchownych, jak się wydaje, ciągle brakuje.
Sporo też mówiono o trwającym już synodzie o synodalności, który niektórzy nazywają „rewolucją”, a inni szansę na jego sukces – „cudem”. Nie ma się co oszukiwać, będzie ekstremalnie trudno. I tutaj, co podkreślono w wielu wystąpieniach, na ratunek przychodzi metoda Franciszka, której część ludzi nie rozumie. Papież wchodzi w tereny zarezerwowane dla świeckich. Daje nam wskazówki, żeby wyjść za kościelne opłotki, iść w rejony, w środowiska, gdzie nas nie widują. Szukać ludzi, rozmawiać, zaprzyjaźniać się z nimi, słuchać ich, a potem zrobić krok w kierunku ewangelizacji. I dopiero na tym etapie mówić o Jezusie. „Trzeba tak żyć, żeby zaczęli pytać”...
Przyczyny kryzysów
Kryzys w Kościele spowodowało 4P: przeszłość, pobłażanie, pieniądze i PR (wprowadzanie jedynie powierzchownych zmian dla efektu) – usłyszeliśmy podczas debaty o polskiej drodze eklezjalnej. Diagnozy zostały więc postawione, teraz trzeba przepisać lekarstwo – a zdaniem wszystkich prelegentów, tym lekarstwem są świeccy. Należy sobie także szczerze powiedzieć, że nie jest to walka z Kościołem, ale walka o Kościół! Biskup Galbas stwierdził, że postać Kościoła jest przemijająca, w tym sensie, że na naszych oczach kończy się pewna formuła, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Jaki będzie Kościół przyszłości? Nie wiadomo, ale ten obecny musi się zmienić, pozostając jednocześnie jeden, apostolski i powszechny.
Co nas boli?
Reklama
Tych zranień jest wiele – od krzywd w sferze seksualnej, przez młodych, którzy odchodzą z Kościoła, podczas gdy rodzice nadal w nim są, po sakramentalne małżeństwa, które wybierają rozwód jako jedyne racjonalne rozwiązanie.
Z sali słychać było głosy, że nie chcemy zlaicyzowanych księży, ani sklerykalizowanych świeckich, że obawiamy się niemieckiej drogi synodalnej. Tutaj ciekawym komentarzem okazała się debata o roli kobiety w Kościele, której uczestniczki (Dominika Szczawińska; s. Bogna Młynarz, Monika Szymaszek, Weronika Kostrzewa) zdecydowanie zaprzeczały, jakoby kobiety chciały zastąpić mężczyzn w Kościele, a tym bardziej księży. Chcą jedynie, by przestano traktować je protekcjonalnie lub z lekceważeniem. Panie coraz częściej wykładają na katolickich uczelniach, w tym także w seminariach duchownych, prowadzą rekolekcje, spotkania, uczestniczą w sympozjach naukowych. Wreszcie są także kierownikami duchowymi. Czas więc zaakceptować tę rzeczywistość.
Kluczem jest małżeństwo
Reklama
Taki mamy Kościół, jakie mamy rodziny. Takie mamy rodziny, jakie są małżeństwa. Jacek Pulikowski, jeden z najlepszych znawców tematyki rodzinnej i małżeńskiej w Polsce, jak zwykle celnie opisał kwestię małżeńską, którą Franciszek nazywa „polem minowym”. Pulikowski jest zdania, że świat robi wszystko, by niszczyć związki sakramentalne. Niestety, rękę przykłada do tego także część kapłanów, którzy naukę Kościoła dotyczącą seksualności kwitują krótkim: „bez przesady”, w konfesjonałach mówią ludziom, że środki antykoncepcyjne nie są do końca złe, i nie potępiają mieszkania młodych przed ślubem, bo skoro „większość tak robi...”. Świeckim też się dostało – małżeństwo jest sakramentem, a my lekceważymy, ignorujemy „Bożą instrukcję obsługi”, a potem dziwimy się, że związek jest nieudany, że się rozpada. Podstawowym powodem tego kryzysu jest odejście od Boga. Doktor Pulikowski przyznał, że w swej wieloletniej praktyce nie spotkał małżeństwa, które jeśli odmawia codziennie wspólnie choćby jedno Ojcze nasz, skończyło się rozwodem. – Zło ma dziś wszystko: pieniądze, wpływy, media. Nie ma tylko tego jednego: Tego, który jest z nami – zło nie ma Boga – podkreślił prelegent i dodał: – Musimy zacząć wykorzystywać tę przewagę...
Problem w tym, że mamy coraz mniej czasu. Miejmy nadzieję, że „Impuls” spowoduje jakieś drgnienie. Że ta forma spotkań będzie coraz popularniejsza; że ludzie ośmielą się wreszcie mówić o Kościele jako wspólnej sprawie i wspólnej odpowiedzialności.
***
Spotkanie prowadził prof. Aleksander Bańka – polski delegat na synod w Rzymie. Wydarzenie zorganizowała Rada KEP ds. Apostolstwa Świeckich, przy wsparciu Rodziny św. Szarbela w Polsce i Centrum Duchowości Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Katowickiej. Gościny forum udzielił klasztor jasnogórski.