W ątpliwości rozwiewa ks. Michał Pabiańczyk, ojciec duchowny w Wyższym Seminarium Duchownym w Częstochowie.
Daj się zaskoczyć
Spontaniczność i wszechwiedza Chrystusa obejmują każdego człowieka, bez względu na to, czy jest nad jeziorem, w pracy, na Mszy św., czy może akurat się nawraca. Nagle na brzegu twojego jeziora zjawia się Bóg-Człowiek, a ty słyszysz wewnętrzny głos, który mówi, żebyś poszedł za Nim. Jezus pojawia się w sytuacji, w której nie spodziewasz się zupełnej zmiany życia. Nie jest tak, że przygotowujesz się, żeby Go usłyszeć, albo że zjawia ci się anioł. W pewnym kontekście twojego życia po prostu wewnętrznie czujesz, że chcesz być kapłanem i chcesz chodzić za Chrystusem każdego dnia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wsiadł do łodzi
Reklama
Kiedy modliłem się w domu, nagle poczułem, że chciałbym iść do seminarium i miałem wyobrażenie jego budynku, zatopionego w słońcu. Później temat się urwał. Pewnego dnia pojawił się w mojej parafii kapłan odpowiedzialny za powołania w jednym z zakonów. „Michał, co chcesz robić w życiu?” – zapytał. Odpowiedziałem, że chcę studiować przesył energii elektrycznej. Spojrzał na mnie i popukał się w głowę. Wiedziałem, co miał na myśli, a we mnie spowodowało to powrót do wspomnianego natchnienia. Później pracowałem, żeby zarobić na studia. Produkowałem tapczany i kanapy. Pewnego razu jedna z zatrudnionych w zakładzie kobiet powiedziała mi: „Ty się tutaj błąkasz”. Ponownie takie jedno hasło dało mi do myślenia. Pamiętam, że wykonując kolejną rzecz w pracy, nagle pomyślałem: chcę być księdzem. W jednej chwili poczułem wewnętrzną radość, bo odnalazłem moje miejsce i podjąłem decyzję na całe życie. Wszystko wydarzyło się w zwykłych okolicznościach. Modlitwa, kapłan i znajoma z pracy – to była moja łódka powołania.
Kapłan według Serca
Kapłan powinien być cichy i pokorny – na wzór Serca Jezusowego. Biskup Andrzej Przybylski przypomniał nam – wspólnocie seminaryjnej – w jednym z kazań, że mamy mieć serce rozpalone, chętne do pójścia w świat i opowiedzenia o tym, kim jest Jezus Chrystus. Mamy być świadkami pokornymi i cichymi, a jednocześnie bardzo dynamicznymi w przepowiadaniu słowa Bożego. Takich ludzi chce mieć dzisiaj Kościół – nie tylko „ugrzecznionych”, miłych i dobrych, ale nade wszystko rozpalonych ewangelizacją – nie przez nadmierną pracowitość, ale przez chęć powiedzenia, czego się samemu doświadczyło i co tak naprawdę spowodowało, że człowiek poszedł za Chrystusem.
Otwarte drzwi
Są ludzie, którzy chcą być kapłanami, ale nie do końca są tego pewni, ponieważ świat zagłusza głos powołania. Oczywiście świat ma mnóstwo bardzo dobrych atrakcji i cudownych rzeczy, bo stworzony przez Boga jest naprawdę wspaniały, ale nam zależy, żeby opowiedzieć w nim, że jest królestwo, do którego może należeć każdy albo że już do niego należy przez chrzest. Drzwi naszego seminarium są otwarte.
Przesiądź się!
Człowiek nieodważny nie jest w stanie zostawić wszystkiego i pójść za Chrystusem, nie wiedząc do końca, gdzie On mieszka. W pójściu za Nim pojawia się więc element przygody. To nie tylko opuszczenie łódki, ale zaproszenie do łodzi Chrystusa, z której zarzuca się sieci tam, gdzie On chce i wyciąga ryby w takiej liczbie, która czasem może przerazić. Nade wszystko jednak jest to odwaga zarzucenia sieci po nieudanym połowie, czyli w sytuacji po ludzku beznadziejnej. Podjęcie decyzji o kapłaństwie wiąże się z odwagą wiary, a nie tylko z ludzkimi przewidywaniami. Odwagi!