Reklama

Kościół

Komandos Pana Boga

Rozmawia z tymi, którzy stracili nadzieję. Pociesza ciężko chorych. Mówi o miłości Boga do ludzi. To 21-letni Marcin Wadoń, lektor i animator służby liturgicznej z parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego w Nowej Wsi k. Kęt.

Niedziela Ogólnopolska 27/2021, str. 60-61

[ TEMATY ]

świadectwo

Archiwum Marcina Wadonia

Moją misją jest niesienie ludziom nadziei – mówi Marcin Wadoń

Moją misją jest niesienie ludziom nadziei – mówi Marcin Wadoń

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzysztof Tadej: Boli?

Marcin Wadoń: Teraz nie. Biorę tabletki – rano cztery, wieczorem kolejne dwie.

Choroba rozpoczęła się, gdy miałeś zaledwie 9 lat...

Grałem w piłkę i zauważyłem, że w lewej stopie odstaje jakaś kostka. Wróciłem z boiska i pomyślałem, że to tylko zwichnięcie. Niestety, tak nie było. Z rodzicami jeździliśmy do różnych lekarzy. Nikt nie wiedział, co mi jest. Później choroba się rozwinęła. Miałem operację nóg, ale niestety nie było poprawy. Choroba stopniowo odbierała mi zdrowie. W wieku 13 lat potrzebowałem kul do chodzenia, a 2 lata później musiałem już mieć wózek. Moje nogi i ręce były bardzo osłabione. Miałem zaburzenia czucia, problemy z koncentracją, odczuwałem przemęczenie i nadwrażliwość na dotyk. Z czasem były coraz bardziej wykrzywione, deformacja ciągle się pogłębiała. Zacząłem się przewracać. Po wielu badaniach stwierdzono, że mam polineuropatię czuciowo-ruchową. To choroba neurologiczna, która może się pojawić u każdego, w każdym wieku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Można się z niej wyleczyć?

Lekarze stwierdzili, że może się zatrzymać wraz z moim rozwojem biologicznym, czyli przed ukończeniem 25 lat. Dodali, że nie będę już normalnie chodził. Z tymi ograniczeniami będę się zmagał do końca życia.

Reklama

Wtedy się załamałeś?

W domu płakałem. Pojawiły się smutek i niechęć do życia. Szukałem ucieczki do Boga. W kościele słyszałem, że Bóg jest dobry. A kiedy wracałem do domu, nie mogłem sobie wytłumaczyć, dlaczego Bóg dopuścił do tego, że cierpię; że cierpią inni chorzy. Nie rozumiałem, dlaczego wszechmogący Bóg mi nie pomaga i mnie nie uzdrawia. Zamykałem się w sobie, unikałem ludzi. Patrzyłem ze smutkiem na rówieśników, którzy np. grali w piłkę nożną. Ja nie mogłem. Nie znajdowałem u nich zrozumienia. W piątej klasie naśmiewali się ze mnie, że krzywo biegam, że się przewracam, m.in. dlatego zmieniłem szkołę. To był okres, kiedy popadłem w depresję.

Kiedy zmieniło się Twoje życie? Dzisiaj jesteś osobą bardzo wierzącą, uśmiechniętą, zadowoloną...

Mimo wielu trudnych chwil zawsze odczuwałem, że Bóg jest i chce mojego dobra. Zacząłem zadawać pytania Panu Bogu. Do tego zachęcam wszystkich. Jeśli ktoś zmaga się z trudnościami w życiu, to niech stawia najtrudniejsze pytania Bogu i kapłanom, którzy go reprezentują. Im więcej pytamy, tym więcej światła otrzymujemy. I lepiej zrozumiemy swoją sytuację. Poza tym w moim życiu zaczęły się dziać różne rzeczy.

Jakie?

W mojej parafii odbywały się rekolekcje. Nie chciałem w nich uczestniczyć, ale koledzy mnie namówili. Rekolekcjonista – ks. Jacek Pędziwiatr opowiadał o Ziemi Świętej. Bardzo mnie to zainteresowało. Po powrocie do domu modliłem się: „Panie Jezu, chcę pojechać do Ziemi Świętej, ale obecnie nie mogę pozwolić sobie na ten wyjazd”. Następnego dnia dostałem maila od nieznanego zakonnika, w którym napisał, że za darmo chce mnie zabrać na pielgrzymkę do Ziemi Świętej i zapewnia pełną opiekę. W maju 2019 r. byłem na miejscu. Tam poczułem bliskość Pana Boga i nastąpiła przemiana. Kiedy wróciłem, pod względem duchowym byłem już zupełnie innym człowiekiem.

Reklama

Nie zadawałeś już pytania: dlaczego Bóg mnie nie uzdrawia?

Przeczytałem gdzieś odpowiedź na pytanie: dlaczego Pan Bóg dopuszcza w naszym życiu cierpienie? Ktoś powiedział, że sytuację osoby ciężko chorej można porównać do wojny, bo na wojnie najcięższe misje otrzymują najdzielniejsi żołnierze. W którymś momencie zdałem sobie sprawę z tego, że przez moje cierpienia, niepełnosprawność sam stałem się „żołnierzem”. Takim komandosem Pana Boga z misją specjalną. Moją misją jest niesienie nadziei ludziom. Oczywiście, często nasze plany na życie są inne niż plany Boga. Często aż iskrzy, gdy porównamy nasze plany z tym, co chce dla nas Bóg. Trudno jest pogodzić się np. z tym, że jesteśmy chorzy. Po mojej duchowej przemianie mówię Bogu, że jeśli chce mnie uzdrowić, to niech to sprawi, ale ja przede wszystkim chcę, aby moje życie było zgodne z Jego planem. Ważniejsze dla mnie są radość z Eucharystii, przebywanie z Panem Bogiem niż to, czy będę mógł przejść mniej czy więcej kroków.

Naprawdę nie pytasz: dlaczego to ja jestem chory? Dlaczego cierpię?

Co jakiś czas mi się to zdarza, ale nie tak często jak wcześniej. Bardzo ważny jest dla mnie fragment Ewangelii wg św. Jana, w którym uczniowie zapytali Jezusa, dlaczego pewna osoba jest niewidoma. Pytali, kto zawinił: czy ta osoba, czy jej rodzice. Pan Jezus odpowiedział, że nikt nie zawinił. Stało się to, żeby objawiła się chwała Boża. Ta chwała Boża może oznaczać, że Pan Bóg będzie się posługiwał osobą chorą. Dzięki tej osobie inni będą szukali drogi do wiecznego zbawienia.

Czyli choroba, cierpienie może być jedną z dróg dojścia do nieba?

Właśnie tak. Każdy w życiu ma swoją misję do spełnienia. Każde życie powinniśmy traktować jako wielki dar od Boga. Osoby chore np. więcej czasu poświęcają na myślenie o swojej egzystencji, o filozofii i mam wrażenie, że częściej się modlą. W wielu sytuacjach dzielą się swoimi pomysłami, przemyśleniami i radami. Z reguły bardzo trafnie doradzają.

Reklama

Zastanawiając się nad moją chorobą, widzę, jak zmieniło się życie w mojej rodzinie. W dzieciństwie rodzice na pewno byli poddenerwowani, bo musieli jeździć ze mną do lekarzy, a w tym czasie w domu zostawały moje młodsze siostry. Później zauważyłem, jak pogłębiło się ich życie religijne. Wstąpili do oazy rodzin. Wcześniej nie rozmawialiśmy na tematy wiary czy Pana Boga, a teraz o tym rozmawiamy. Gdy jeździliśmy na wycieczki, to raczej nie zatrzymywaliśmy się przy kościołach, a obecnie podróże połączone są ze znalezieniem kościoła i modlitwą. Pan Bóg na pewno zmienił nie tylko mnie, ale również moich bliskich.

Kiedy z Tobą rozmawiam, odnoszę wrażenie, że byłbyś świetnym księdzem. Nie myślałeś o wstąpieniu do seminarium?

Marzyłem o tym. Chciałem wstąpić do zakonu dominikanów. Byłem już na rozmowach. Niestety, ze względu na stan zdrowia nie zostałem przyjęty. W sprawie mojej przyszłości zdaję się na Pana Boga. Bez względu na to, czy będę osobą konsekrowaną, czy świecką, czy będę miał żonę, czy będę samotny, to chcę ewangelizować ludzi. Moim marzeniem jest to, żeby jak najwięcej osób poznało Boga.

Nie straciłeś kontaktu z dominikanami...

Moje dni są wypełnione samodzielną nauką. Uczę się m.in. języków łacińskiego i greckiego, a także studiuję w Dominikańskim Studium Filozofii i Teologii w Krakowie. Bardzo duże wrażenie zrobił na mnie śp. o. Joachim Badeni. Mistykę wplatał w każdą życiową sytuację. Podobno modlił się nawet podczas kąpieli! Próbuję go naśladować.

Reklama

Gdy obserwuje się twoją aktywność i przemianę duchową, można powiedzieć, że już nastąpił cud.

Jest takie powiedzenie, że jeżeli w twoim życiu nie dzieją się cuda, to sam możesz być cudem dla innych. Mam nadzieję, że tak jest w moim przypadku. Nieraz podaje się też przykład Maryi i mówi o Niej, że była „pierwszą monstrancją Pana Jezusa, gdy Go nosiła w swoim ciele”. Myślę, że po przyjęciu Komunii św., jeśli mamy czyste sumienie, każdy z nas może stać się najpiękniejszą monstrancją Pana i wtedy być cudem dla innych.

Często skupiamy się na własnym „ja”, zapominając, że więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu. Jeśli porozmawiam z kimś samotnym i zrozpaczonym albo komuś pomogę, to wówczas staję się bardziej szczęśliwy. Myślę, że gdyby każdy myślał o drugim człowieku, a nie wyłącznie o sobie, to świat szybko zmieniłby się na lepsze. I byłby to też cud.

Kiedy rozmawiasz z chorymi, to o czym przede wszystkim im mówisz?

Opowiadam, że radość i siłę czerpię od Pana Boga. Mówię, że przyjaźń z Nim jest możliwa dla każdego. Poza tym modlę się za nich. Z tym związany jest obrazek, który mam teraz obok siebie.

Jaki to obrazek?

Z relikwiami św. Teresy z Lisieux i jej rodziców. Święta Teresa nie użalała się nad sobą. Ofiarowała swój stan Panu Bogu. Chcę być taki jak ona.

2021-06-29 13:49

Ocena: +29 -4

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo po 2 latach od wybuchu wojny: Jutra może nie być

[ TEMATY ]

świadectwo

Ukraina

Karol Porwich/Niedziela

Śni mi się, że wróciłam do domu, na Ukrainę, tam, gdzie mieszkają rodzice. Bawię się z dziećmi i leci jakaś rakieta. Chcę uciekać, ale nie daję rady, zostaję więc w mieszkaniu, przytulam dzieci i ta rakieta wybucha. I budzę się, patrząc, gdzie jestem. Sprawdzam – jest dywan, ściana, kanapa, nie ma krwi. Jestem w Polsce. Podnoszę koc i sprawdzam, czy z dziećmi wszystko w porządku – mówi Iwanka z Kijowa.

Mijają dwa lata od wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą. Zdążyliśmy się już trochę do tego przyzwyczaić, czas przytłumił naszą czujność i wrażliwość; A dramaty konkretnych ludzi nadal takie same. Umawiam się na spotkanie z Iwanką z Kijowa, młodą kobietą, mamą dwóch chłopców.
CZYTAJ DALEJ

USA: katolicy głosowali na Trumpa

2024-11-06 18:35

[ TEMATY ]

Donald Trump

wybory w USA

PAP/EPA/RUNGROJ YONGRIT

Według sondaży exit poll opublikowanych przez Washington Post, Associated Press i NBC News, katolicy głosowali na byłego prezydenta Donalda Trumpa.

Według sondażu przeprowadzonego przez Washington Post, Trump zdobył głosy katolików w całych Stanach Zjednoczonych z 15-punktową przewagą: 56 - do 41 proc. Pokazuje to znacznie większe zwycięstwo Trumpa w elektoracie katolickim, niż sondaże exit poll z 2020 roku, gdzie Trump miał zaledwie pięciopunktową przewagą nad prezydentem Joe Bidenem, 52 proc. do 47 proc.
CZYTAJ DALEJ

Abp Gudziak: naszą największą nadzieją jest obrona godności

2024-11-07 18:20

[ TEMATY ]

Ukraina

godność

rosyjska agresja na Ukrainę

Vatican Media

Abp Borys Gudziak

Abp Borys Gudziak

„W naszej historii doświadczyliśmy wielu traum, a Kościół zawsze był przestrzenią pomocy i miejscem odrodzenia” – mówi w rozmowie z watykańskimi mediami arcybiskup Filadelfii Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, który od początku rosyjskiej inwazji, już 11 razy odwiedził Ukrainę.

„Kiedy żyje się w trudnych warunkach, nadzieja jest bardzo ważna” - mówi abp Borys Gudziak, arcybiskup metropolita Filadelfii. W rozmowie z watykańskimi mediami opowiada o tym, jak Kościół ukraiński, pomimo całego horroru wojny, pomaga ludziom pielęgnować cnotę nadziei. „Nasza nadzieja nie jest nadzieją na sukces lub zwycięstwo, ponieważ nie możemy ich zagwarantować. Nie jest też optymizmem. Optymizm mówi, że wszystko będzie dobrze. Być może tak, życzymy sobie tego. Ale nadzieja oznacza: zachowam swoją godność, pomimo trudności lub porażek, ponieważ główną porażką w naszym życiu jest śmierć” – wyjaśnia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję