Reklama

Kościół

Naderwana nić

Choć życie w zakonie zawsze różniło się od życia świeckiego, dawniej oba te światy łączyły: szacunek, zrozumienie i życzliwość. Teraz zakonnicy mierzą się z fałszywymi stereotypami. A do nieporozumień dochodzi nawet wtedy, gdy odwołujemy się do tych samych pojęć.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sobota, godz. 8.45. Na falach coraz popularniejszej rozgłośni propagującej życie w zwolnionym tempie (slow life) prezenter radzi słuchaczom, aby jeszcze nie wstawali z łóżek. – Poprzeciągajcie się przy muzyce, przewróćcie się na drugi bok. A potem zróbcie sobie kawę i delektujcie się porankiem bez pośpiechu – zachęca.

Gdyby o 8.45 można było zajrzeć za klauzurę domu Zgromadzenia Służebnic Ducha Świętego od Wieczystej Adoracji w Nysie – jedynego takiego w Polsce, zobaczylibyśmy coś na wzór życia w zwolnionym tempie. O tej porze bowiem siostry mają tercję, a w czasie modlitwy żadna z dwunastu mniszek ubranych w różowe habity się nie śpieszy. Można wręcz powiedzieć, że siostry się delektują, tyle że duchowo.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Modlitwa to nasza rozmowa z Bogiem. A jak się kogoś kocha, to chce się z nim być jak najdłużej – mówi s. Maria-Estera. – Z całym szacunkiem dla innych osób, ale uważam, że jak się ma cel w życiu, to szkoda leżeć w łóżku – dodaje mniszka, która w sobotę i inne dni powszednie wstaje o godz. 5 rano, a w niedzielę o 5.15. Dzień zaczyna i kończy modlitwą.

Siostry z Nysy na Mszy św., adoracji Najświętszego Sakramentu oraz na modlitwach wspólnych i indywidualnych spędzają do 7 godzin dziennie. W zgromadzeniach misyjnych, w których wychodzi się pracować poza mury klasztorne, na modlitwę przeznacza się od 3 do 4 godzin.

Bóg, nie idea

Reklama

W przypadku sióstr, braci i ojców zakonnych główny cel ich życia pozostaje niezmienny: jest nim całkowite oddanie się Bogu. Tak było, jest i będzie w zgromadzeniach zakonnych. świat świecki natomiast coraz bardziej odchodzi od wiary.

Zdaniem redemptorysty o. dr. Marka Kotyńskiego, to sekularyzacja jest główną przyczyną nieporozumień i w konsekwencji nieprawdziwych sądów o osobach konsekrowanych, których coraz więcej krąży. – Wiara to żywa i osobowa więź z Bogiem. W świecie ona zanika. Dlatego niektórzy świeccy uważają, że zakonnicy nie rozumieją do końca, co czynią ze swoim życiem. I, w ich ocenie, tracimy je niepotrzebnie, bo poświęcamy się dla jakiejś abstrakcyjnej idei – wyjaśnia teolog duchowości i wykładowca w Akademii Katolickiej w Warszawie.

Ojciec Kotyński na co dzień mieszka w klasztorze przy ul. Karolkowej. W tym samym miejscu znajduje się parafia św. Klemensa Marii Hofbauera, prowadzona przez redemptorystów. Niedawno do tamtejszej kancelarii przyszedł mężczyzna, który postanowił zerwać z Kościołem. Kilkugodzinną rozmowę z proboszczem apostata zakończył stwierdzeniem, że zakonnik też powinien wypisać się z Kościoła, bo... „szkoda takiego fajnego i inteligentnego człowieka”.

Reklama

Sugerowanie niskiego poziomu inteligencji oraz braku wykształcenia to jeden z najbardziej rozpowszechnionych zarzutów pod adresem sióstr i zakonników. – Dawno temu przyjmowano do zakonów osoby z wykształceniem podstawowym, ale teraz najmłodsze siostry są po studiach. A jak nie mają ich ukończonych, to robią to podczas formacji – mówi s. Dolores Zok, przewodnicząca Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych.

Najwyższa Miłość

Siostra Dolores jest werbistką. Do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego wstąpiła w 1983 r., była wówczas rok po maturze. W zgromadzeniu ukończyła studia pielęgniarskie oraz teologiczne, a także kursy językowe – biegle zna cztery języki – i kilka kursów specjalistycznych, m.in. z medycyny tropikalnej i pracy z chorymi na AIDS.

Jakiś czas temu o. Kotyński zebrał informacje na temat wykształcenia wśród redemptorystów. Okazało się, że w zgromadzeniu liczącym 400 osób jest kilku ojców ze stopniem profesora zwyczajnego, prawie co trzeci zakonnik ma tytuł doktora nauk, a niemal wszyscy pozostali – stopień magistra. Wielu ma ukończone dwa kierunki studiów (drugi to, oczywiście, teologia).

Siostra Maria-Estera do klasztoru w Nysie przyjechała, mając tytuł magistra pedagogiki.

Reklama

Siostra Elżbieta Siepak, rzeczniczka sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, przed wstąpieniem do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia skończyła polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Potem pracowała w studenckiej rozgłośni radiowej. – To była bardzo interesująca i ciekawa praca, za którą wiele osób wówczas tęskniło. Do dzisiaj mam akredytację nr 1 na zjazd Solidarności – mówi s. Siepak i podkreśla: – Miałam znakomite perspektywy zawodowe, ale wybrałam najwyższą Miłość, jaka kiedykolwiek istniała na ziemi i istnieje na wieczność. A tak naprawdę to On wybrał mnie, ja na Jego miłość odpowiedziałam.

Dopiero w wieku 41 lat święcenia kapłańskie w sanktuarium św. Andrzeja Boboli przyjął o. Paweł Gołaszewski. Obecnie jezuita jest w Paryżu na studiach patrystycznych. Jakie przedmioty są istotą tej nauki, wie niewielu. Znacznie więcej osób słyszało o medycynie i chirurgii, w której dr Gołaszewski specjalizował się przed wstąpieniem do Towarzystwa Jezusowego.

Jak takie historie mają się do zarzutów o słabym wykształceniu? Słabo – delikatnie mówiąc.

Dziecko Boga czy homo oeconomicus?

Dane statystyczne pokazują, że coraz mniej osób wybiera życie konsekrowane. – Przechodzimy przez czas przełomu. Zderzyliśmy się z nową cywilizacją demokracji i cywilizacją społeczną i nie bardzo potrafimy sobie z tym poradzić – diagnozuje o. Wiesław Dawidowski, prowincjał augustianów w Polsce.

Gdy dokonuje się bardziej szczegółowej analizy, to można zauważyć, że kryzys powołaniowy nie dotyczy wszystkich zgromadzeń.

– Z naszej perspektywy jest wzrost zainteresowania życiem konsekrowanym – mówi o. Szymon Hiżycki, opat klasztoru Ojców Benedyktynów w Tyńcu. – Ludzie nie przestają szukać, a jeśli to robią, to szukają kogoś, kto podjął radykalną decyzję. W związku z tym zaglądają do klasztorów – podkreśla i jako przykład podaje Tyniec, gdzie prawie połowa mnichów po ślubach wieczystych złożyła profesje w ostatnich latach.

Reklama

Sądząc po liczbie sióstr, dobrze jest też „po sąsiedzku” – w Łagiewnikach. Tam, w Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia mieszka ponad osiemdziesiąt zakonnic. – Wielu kandydatek się nie dopuszcza, aby zostały w naszym zgromadzeniu. Jest tak w przypadku, kiedy przełożeni i siostry przewidują, że dana osoba miałaby problem z wypełnianiem w przyszłości ślubów czystości, ubóstwa i posłuszeństwa czy życia wspólnego, lub wtedy, kiedy chce ona ukryć się w zakonie przed życiem w świecie – mówi s. Elżbieta Siepak.

U redemptorystów w pierwszych latach formacji podstawowej rezygnują albo są proszone o opuszczenie zgromadzenia dwie na trzy osoby.

Zakony nie zachowują więc zasady popytu i podaży, która to reguła obowiązuje w wielu miejscach życia świeckich – w pracy, gdy właściciel daje dodatkowe zachęty podwładnym, jeśli obawia się ich odejścia, czy też w handlu, gdy obniża się cenę, jeśli towar nie znajduje nabywcy. – My się do zasad ekonomii nie stosujemy ani gdy chodzi o to, ile osób chce wstąpić do zakonu, ani w innych aspektach życia w zgromadzeniu. Po pierwsze dlatego, że człowiek jest stworzeniem Bożym, a nie homo oeconomicus. Po drugie, ślubujemy m.in. ubóstwo – mówi o. Kotyński, a s. Siepak dodaje: – Od 30 lat redaguję Orędzie Miłosierdzia, prowadzę Koronkę za konających, transmisję on-line z łagiewnickiego sanktuarium oraz stronę internetową w ośmiu językach. Gdybym myślała, ile to będzie kosztowało pracy, pewnie nigdy dzieła te nie zostałyby nawet rozpoczęte. A fakt, że są, oznacza, że tak chciał Jezus. Gdyby On nie chciał, to nie znalazłyby się środki na ich realizację.

Taki jest właśnie sposób myślenia i działania w zgromadzeniach. Tym, którzy nie chcą go przyjąć, łatwiej uwierzyć w jeszcze bardziej piramidalne rewelacje o tym, co rzekomo dzieje się w zakonach.

Lata formacji

Reklama

„Na tzw. powołaniówkach kreowana jest bardzo miła, życzliwa atmosfera. Siostry opowiadają tylko o dobrych stronach zakonnego życia, grają na gitarze, podają lepsze jedzenie. Młode dziewczyny wyobrażają sobie, że tak samo będzie w zakonie” – tak zaczynał się jeden z artykułów opublikowanych w polskiej edycji Newsweeka. W dalszej części materiału nie było co prawda mowy o dybach i kieracie, ale i tak teza była jasna: na „powołaniówkach” kandydatów i kandydatki wprowadza się w błąd. Z tego m.in. powodu odchodzą później ze zgromadzeń.

– Gdyby zechcieć poznać prawdę, dlaczego ktoś rezygnuje, trzeba byłoby jeszcze zapytać tych, którzy zostali – zauważa opat Hiżycki. A należy dodać, że nie mówi on tego jako obrońca we własnej sprawie, bo w Tyńcu żadne „powołaniówki” nie są organizowane.

Prawda jest taka, że żadne zgromadzenie nie obniża poprzeczki wobec kandydatów i w żadnym przypadku ich nie oszukuje. Wystarczy znać jedynie podstawowe informacje o zakonach, aby nawet niewierząca osoba świecka uznała opowieści o manipulacjach na „powołaniówkach” za nielogiczne bajanie. Wszystko dlatego, że zostanie zakonnikiem czy siostrą zakonną to wieloletnia i trudna droga zakończona ślubami wieczystymi. Ale co ważne – w kontekście sugerowanych oszustw – na tej drodze można odejść ze zgromadzenia bez konsekwencji. I tak np. u redemptorystów można to zrobić w ciągu pierwszych sześciu lat.

Formacja jezuitów rozpoczyna się dwoma latami spędzonymi w nowicjacie. Następnie kandydaci na braci, jeśli chcą kontynuować swoją drogę, ustalają z przełożonymi indywidualnie kolejne lata zakonnej formacji. Kandydaci na prezbiterów idą natomiast na studia filozoficzne. Potem są kierowani na praktykę apostolską. Kolejnym krokiem są studia teologiczne i ewentualnie są wysyłani na jeszcze inny kierunek studiów.

Reklama

Siostra Dolores Zok głos powołania usłyszała, gdy miała 16 lat. Ale do zgromadzenia została przyjęta po roku pracy zawodowej, gdy miała lat 20. Teraz to ona, jako przełożona prowincji, radzi nowym kandydatkom, aby dobrze przemyślały swoją decyzję. A niektórym nawet odradza. – Jeśli np. spotkał kogoś zawód miłosny i to miałoby być powodem wstąpienia do klasztoru, to lepiej żeby taka osoba poczekała ze swoją decyzją o podjęciu zakonnego życia. Nasze motywacje są bardzo ważne i muszą być klarowne, kiedy decydujemy się na życie w ślubach zakonnych – mówi s. Dolores.

Głębsza wolność

Janowe pytanie: „Czego szukacie” (J 1, 38) słyszą kandydaci pukający do klasztoru Polskiej Prowincji Zakonu św. Augustyna pw. Matki Bożej Pocieszenia w Łomiankach. – Tym pytaniem wszystko się zaczyna i wszystko kończy. Bo jedni mogą szukać ulotności życia, a inni, jak to określał ks. Jan Kaczkowski, „życia na pełnej petardzie” – mówi o. Dawidowski i podkreśla: – Nie mam wątpliwości, że to, co mi się najbardziej w życiu udało, to zostanie augustianinem.

Aby tak o sobie powiedzieć, trzeba decyzję o wstąpieniu do zakonu podejmować w pełnej wolności. A przecież samo słowo „wolność” jest obecnie najbardziej cenione w świecie świeckim. – Szkopuł w tym, że wolność często jest rozumiana jako możliwość robienia wszystkiego, co się chce. Tymczasem w zakonach wolność rozumiemy głębiej. Ona nie jest nieograniczona, a jej głębia polega na poświęceniu życia dla Boga i z tego powodu dla drugiego człowieka – wyjaśnia o. Marek Kotyński.

Co więc jest potrzebne, aby zrozumieć zakonną logikę i między życiem ludzi świeckich a życiem osób konsekrowanych odbudować ponadrywaną w wielu miejscach nić życzliwości i zrozumienia?

– Niewiele. Wystarczy tylko spojrzeć na nasze życie z wiarą. Wtedy się zobaczy, że życie w zgromadzeniu ma sens, że sens mają składane przez nas śluby i że w klasztorach ludzie są szczęśliwi i spełnieni – mówi s. Dolores Zok.

Siostra Maria-Estera dodaje: – Jeśli chodzi o nasz stosunek do świata, to on się nie zmienił – cały czas się modlimy za wszystkich ludzi.

2021-01-27 09:45

Oceń: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W służbie sześciu papieży

Niedziela Ogólnopolska 8/2019, str. 14-16

[ TEMATY ]

zakonnice

Archiwum Franciszkanek Misjonarek Maryi

Spotkanie z Janem Pawłem II

Spotkanie z Janem Pawłem II

Jeszcze w XIX wieku Leon XIII chciał, aby w Watykanie przetrwała wiekowa tradycja produkcji arrasów, dlatego chciał założyć szkołę arrasów. Ale projekt papieża został zrealizowany dopiero w 1915 r., już za pontyfikatu Benedykta XV, kiedy to rozpoczęła działalność watykańska szkoła-fabryka arrasów. Następnie zorganizowano pracownię konserwacji arrasów, którą w 1926 r. powierzono Franciszkankom Misjonarkom Maryi. Na początku siostry pracowały w swym domu generalnym przy Via Giusti w Rzymie, ale z woli Piusa XI pracownię przeniesiono do Watykanu. Latem 1930 r. wspólnota składająca się z siedmiu sióstr zajęła lokale za kościołem św. Anny. Papież chciał osobiście przywitać nowe mieszkanki Watykanu, dlatego kilka miesięcy później – 6 lutego 1931 r. odwiedził je i mógł podziwiać wspaniałą pracownię.
Za pontyfikatu Piusa XII, w czasie kiedy papieską sekretarką była dynamiczna s. Pascalina Lehnert, do watykańskiej wspólnoty franciszkanek przybyła młoda zakonnica – Ariberta (Iride Burzio). Na początku s. Ariberta pomagała w prowadzeniu prywatnego magazynu Ojca Świętego, który znajdował się na parterze Pałacu Apostolskiego, na dziedzińcu Sykstusa V. Później była osobiście odpowiedzialna za magazyn w czasie pontyfikatów następnych papieży: Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła I, ale przede wszystkim Jana Pawła II, dla którego pracowała 27 lat, wreszcie Benedykta XVI. Kiedy rozpoczynała swoją posługę w Watykanie w 1945 r., nie myślała, że jej misja u boku papieży będzie trwała aż 62 lata – to prawdziwy rekord! Skończyła pracę za Benedykta XVI, w październiku 2007 r., gdy miała 88 lat.
Przez ponad 25 lat spotykałem s. Aribertę przy watykańskiej Via del Pellegrino, przed domem Franciszkanek – przy tej samej ulicy znajduje się siedziba gazety „L´Osservatore Romano”, w której pracowałem. Po raz ostatni spotkałem siostrę jesienią 2007 r., gdy wyjeżdżała do wspólnoty franciszkańskiej w Borgo Sacco, na przedmieściach miasta Rovereto w Trydencie. S. Ariberta przebywa w Rovereto do dzisiaj i to właśnie tam świętowała swoje 100. urodziny. Jej szczególny jubileusz stał się dla mnie pretekstem do rozmowy o jej latach spędzonych w służbie sześciu papieży.

Włodzimierz Rędzioch: – Była Siostra przez 62 lata kierownikiem papieskiego prywatnego magazynu, skąd wysyłane są dary Ojca Świętego dla potrzebujących na całym świecie. Jak rozpoczęła się watykańska misja Siostry za pontyfikatu Piusa XII?
CZYTAJ DALEJ

Rozważania bp. Andrzeja Przybylskiego: Piąta niedziela Wielkiego Postu

2025-04-04 12:00

[ TEMATY ]

bp Andrzej Przybylski

Rembrandt van Rijn, fragment obrazu „Jezus i jawnogrzesznica” (XVII wiek)

Rembrandt van Rijn, fragment obrazu „Jezus i jawnogrzesznica” (XVII wiek)

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

6 kwietnia 2025, piąta niedziela Wielkiego Postu, rok C
CZYTAJ DALEJ

Franciszek i s. Francesca - nieoczekiwane spotkanie papieża z 94-letnią zakonnicą

2025-04-06 17:32

[ TEMATY ]

spotkanie

Watykan

papież Franciszek

Bazylika św. Piotra

s. Francesca

Włodzimierz Rędzioch

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Siostra Francesca Battiloro przeżyła największą niespodziankę swojego życia w wieku 94 lat, z których 75 lat spędziła jako wizytka za klauzurą. „Poprosiłam Boga: 'Chcę spotkać się z papieżem'. I tylko z Nim! Nikt inny... Myślałam, że to niemożliwe, ale to Papież przyszedł się ze mną spotkać. Wygląda na to, że kiedy Go o coś proszę, Pan zawsze mi to daje...”. Podczas pielgrzymki z grupą z Neapolu, s. Francesca Battiloro, siostra klauzurowa modliła się dzisiaj w Bazylice św. Piotra, gdy nagle spotkała papieża.

Zakonnica, która wstąpiła do klasztoru w wieku 8 lat, złożyła śluby w wieku 17 lat, w czasie, gdy jej życie było zagrożone z powodu niedrożności jelit. Dziś opuściła Neapol wczesnym rankiem z jednym pragnieniem: przeżyć Jubileusz Osób Chorych i Pracowników Służby Zdrowia w Watykanie. Wraz z nią przyjechała grupa przyjaciół i krewnych. Poruszająca się na wózku inwalidzkim i niedowidząca siostra Francesca - urodzona jako Rosaria, ale nosząca imię założyciela Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny św. Franciszka Salezego, który, jak mówi, uzdrowił ją we śnie - chciała przejść przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra. Biorąc pod uwagę jej słabą kondycję, pozwolono jej przeżyć ten moment całkowicie prywatnie, podczas gdy na Placu św. Piotra odprawiano Mszę św. z udziałem 20 000 wiernych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję