Kanclerz Angela Merkel miała wyjątkowo udany koniec 2020 r. Na zakończenie niemieckiej prezydencji w Unii Europejskiej udało się jej sfinalizować fundusz odbudowy i ramy finansowe na lata 2021-27. Bruksela zawarła brexitową umowę z Londynem oraz dopięła trwające ponad 7 lat negocjacje dotyczące umowy o partnerstwie inwestycyjnym z Chinami.
W globalnej układance podwójnym zwycięzcą są Chiny, które wyrastają na lidera światowego ładu, a zwłaszcza globalnej gospodarki. Tuż po przegranych wyborach Donalda Trumpa – w Wietnamie podpisano największą na świecie umowę o wolnym handlu państw Azji i Pacyfiku, czyli zawiązano największą na świecie unię gospodarczą na czele z Chinami, Japonią, Koreą i Australią. Kilka tygodni później Angela Merkel i Xi Jinping podpisali porozumienie między Chinami i Unią Europejską. – Po 7 latach stało się to, co miało się stać, czyli UE zawarła umowę inwestycyjną z Chinami. To kolejna faza Nowego Jedwabnego Szlaku z Chinami, UE i Niemcami – powiedział Radosław Pyffel, kierownik studiów Biznes Chiński w Akademii Leona Koźmińskiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Niemiecka współpraca
Najważniejsze globalne decyzje zapadają w cieniu pandemii COVID-19 oraz zmian politycznych na fotelu prezydenta USA. Wygląda na to, że światowi przywódcy coraz bardziej orientują się politycznie i gospodarczo na Pekin. Powojenna hegemonia Ameryki jest coraz mniej wyraźna.
Reklama
Niemcy i ich największe firmy są po prostu zbyt zależne od Chin, aby Berlin mógł ryzykować alienację od kierownictwa partii komunistycznej w Pekinie. Dla producentów samochodów Chiny są nie tylko partnerem, ale także wielkim rynkiem zbytu. Tylko w 2020 r. zainwestowali miliardy euro w przedsięwzięcia związane z pojazdami elektrycznymi. Inne niemieckie firmy, takie jak grupa chemiczna BASF, również podwajają inwestycje w Chinach, które szybciej się odbiły w czasach pandemii COVID-19. Analitycy szacują, że gdyby teraz zmusić największe niemieckie firmy do wyboru między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, wielu wybrałoby Chiny, mimo obaw przed partią komunistyczną.
Do współpracy z Chinami dąży też prezydent Francji Emmanuel Macron, który tuż przed wybuchem pandemii odwiedził Pekin, gdzie negocjował warunki bilateralnej współpracy. Francuskie koncerny motoryzacyjne oraz sieci handlowe od lat są obecne na chińskim rynku. Francja ma w swojej ofercie także przemysł lotniczy, a w przyszłości może także kusić nowoczesnym sprzętem zbrojeniowym.
Chińska kolonia?
Strategia Niemiec i Francji może się jednak okazać dosyć „krótkowzroczna”, bo Chiny już wyprzedziły oba te kraje np. w produkcji aut nowej generacji. W produkcji nowoczesnych samochodów elektrycznych są znacznie bardziej zaawansowane od Niemiec, a i po piętach depczą amerykańskiej Tesli. Oczywiście, w Chinach nadal jest silna moda na europejskie produkty i samochody, ale może się to zmienić za kilka lat, gdy chińskie produkty okażą się lepsze i tańsze.
Chińskie firmy mogą nadal potrzebować niektórych niemieckich i francuskich technologii, by w końcu przegonić swych partnerów. Tak było przy współpracy chińsko-niemieckiej nad kolejami szybkich prędkości. Początkowa współpraca z Siemensem była potrzebna tylko po to, aby przejąć technologię, zmodernizować ją i stać się światowym liderem w produkcji szybkich pociągów. Podobnie wyglądały zamówienia militarne z Moskwy – po kilku latach bowiem na azjatyckim niebie pokazały się łudząco podobne do rosyjskich, nowoczesne chińskie konstrukcje.
Reklama
Historia pokazuje, że podobnie może być z europejską motoryzacją, która po umowie UE-Chiny zyska rynek zbytu na najbliższych kilka lat, a później zostanie pokonana przez swoją azjatycką konkurencję. Jeśli Chińczycy będą tak szybko rozwijać technologię i swoje biznesowe kompetencje, to za kilka, kilkanaście lat mogą do reszty skolonizować europejski przemysł. Jeśli to widmo gospodarczego skolonizowania np. Niemiec przez chiński kapitał i technologie się sprawdzi, to Polska może się stać jedynie podwykonawcą takiej kolonii.
Jak po wojnie
Współpraca gospodarcza z Państwem Środka jest trudna, a czasem nawet niebezpieczna. Nie zmienia to jednak faktu, że cały świat robi z Chinami interesy. Także amerykańskie koncerny, np. iPhone czy Tesla, doskonale wiedzą, że tam znajdują się najbardziej chłonny rynek zbytu i najefektywniejsza produkcja. Mimo że politycy z USA przestrzegają przed Chinami, to nadal szerokim strumieniem napływa tam amerykański kapitał w poszukiwaniu najefektywniejszych stóp zwrotu inwestycji.
Reklama
Dalszy wzrost gospodarczy Chin wywołuje coraz większe zaniepokojenie polityków i zachodniej opinii publicznej. Państwo Środka może się stać gospodarką nr 1 na świecie. Już teraz eksperci twierdzą, że szykuje się nowe globalne rozdanie, bo ład zbudowany po zimnej wojnie przestaje istnieć. Te globalne zmiany przyspieszył COVID-19, bo chińska gospodarka w 2020 r. wzrosła o kolejne 2% PKB, a Europa i USA skurczyły się o ok. 8-10%. Jakby tego było mało, to Pekin ma gigantyczne nadwyżki i rezerwy walutowe, a Zachód od dziesięcioleci zadłuża się na niebotyczną skalę. Jak to się skończy? – Pandemia przyniosła ze sobą skutki systemowe porównywalne z wojną światową. W tym kontekście najbardziej zyskują Chiny, a zachodni świat traci bardzo mocno. To bolesna lekcja, bo od II wojny światowej Zachód stale kontrolował mechanizm wymiany, obieg pieniądza i projekcję siły wojskowej – stwierdził dr Jacek Bartosiak, prezes i twórca think tanku Strategy&Future.
Amerykanie kontrolują jeszcze rynki finansowe, obieg dolara, a dzięki wojsku mogą wywierać presję na światowy ład. – Coraz częściej jednak mechanizmy regulujące grę w świecie wymykają się spod kontroli, a czas po pandemii pokaże, jak bardzo wygrali Chińczycy, i na ile USA mają jeszcze kontrolę – powiedział dr Bartosiak podczas debaty zorganizowanej przez Klub Jagielloński.
Podbici przez wieśniaków
Państwo Środka w ciągu kilku dekad wykonało gigantyczną pracę i transformację społeczną, która w Europie trwała ok. 200 lat. Ostatnie dziesięciolecia to migracja setek milionów ludzi ze wsi do wielkich nowoczesnych metropolii, ale także zabezpieczanie najlepszych złóż surowcowych np. w Afryce. Chiny w ekspresowym tempie przeprowadziły rewolucję przemysłową tzw. szarych kołnierzyków, a teraz przechodzą do rewolucji białych kołnierzyków, czyli silnej ekonomii i nowoczesnych technologii. Redaktor portalu Chiny24.com – Leszek Ślazyk dobitnie określił ten społeczny i ekonomiczny „cud”, który jest potwierdzonym empirycznie faktem. – Wieśniacy z Chin ludowych podbili cały świat, a świat się zupełnie nie zorientował, że przez wieśniaków podbity został – wyjaśnił Ślazyk.
Reklama
Poza tym mamy cywilizacyjny marazm. Analitycy od lat wskazują, że na Zachodzie, a zwłaszcza w USA, kurczy się klasa średnia, która była siłą napędową demokratycznych gospodarek. – Pozwolono, w wyniku globalizacji, przerzucić klasyczne zawody klasy średniej do Chin. Teraz okazało się, że jest to wielkie mocarstwo, które ma globalną produkcję i jednocześnie kontroluje łańcuchy dostaw – zaznaczył dr Jacek Bartosiak.
Starego zachodniego świata, do którego Polska wchodziła w latach 90. ubiegłego wieku, już nie ma. Historia tworzy się na nowo, a pandemia
COVID-19 przyspieszyła nowe rozdanie w globalnej układance. Polska jednak leży na jedwabnym szlaku i miała szansę, by mieć zastrzyk nowych technologii i częściowo kierować strumieniem dostaw z Państwa Środka. Wiele wskazuje na to, że po umowie Angeli Merkel i Xi Jinpinga dominującą rolę w partnerstwie z Chinami odgrywać będą Niemcy. – Nowe rozdanie w światowej polityce zdarza się raz na kilkadziesiąt lat, a my w Polsce trochę je przespaliśmy. Następne pokolenia to kiedyś ocenią, bo kolejna szansa może pojawić się za jakieś 40 lat – powiedział Radosław Pyffel.