W ostatnich latach, gdy przygotowywałem stół do wieczerzy wigilijnej, często zastanawiałem się, jak wyglądają święta w nietypowych miejscach. Klasztory od zawsze budziły we mnie poczucie pewnej tajemniczości, nieodkrytej karty. Czy zakonnicy widzą się w święta z rodzinami? Czy mają choinkę, dwanaście dań, prezenty...
Jasnogórska Wigilia
– Wigilia na Jasnej Górze ma bardzo polski, rodzinny charakter. Na środku refektarza stoi ogromna choinka – wysoka do sufitu – pięknie ubrana w bombki i światełka, których blask rozjaśnia całe pomieszczenie. Przy choince stoi mała szopka. Stoły nakryte są białymi obrusami. Do wieczerzy zasiada ok. 120 zakonników – opowiada o. Jerzy w rozmowie z Niedzielą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Wieczerza rozpoczyna się ok. godz. 18.30 śpiewem kolędy, później wszyscy łamią się opłatkiem i składają sobie życzenia. Na stołach są tradycyjne polskie potrawy: barszcz czerwony z fasolą, kapusta z grochem i grzybami, ryba, śledzie, łamańce z makiem, kompot z suszonych owoców. Nigdy nie podawano i nie podaje się wina – dodaje o. Tomziński w rozmowie z Jolantą Marszałek.
W Tyńcu jak w domu
Reklama
– Święta Bożego Narodzenia, podobnie jak wszystkie inne uroczystości, zawsze spędzamy we wspólnocie tutaj, w Tyńcu. Nikt z nas w tym czasie nie wyjeżdża do rodziny. Często bywa, że w tych dniach odwiedzają nas nasi krewni i bliscy. Mamy świadomość, że zakon to jest nasz dom, że też jesteśmy w pewnym sensie rodziną, tym bardziej że w klasztorach benedyktyńskich całe życie spędza się w jednej wspólnocie. To trochę inny rodzaj więzi niż we wspólnotach, które ich członkowie zmieniają co dwa, trzy lata. Niektórzy z naszych mnichów są ze sobą na modlitwach od 50 lat.
W związku z tym nasze wieczerze wigilijne są przeżywane rodzinnie – zwierza się Niedzieli br. Grzegorz Hawryłeczko, rzecznik prasowy Opactwa Benedyktynów w Tyńcu. I dodaje:
– Sama wieczerza wigilijna jest podobna do tej znanej nam z rodzinnych domów, z tą różnicą, że spożywamy ją w naszej jadalni, czyli w klasztornym refektarzu. Jest to duże, zabytkowe pomieszczenie, które z pewnością przyczynia się do wyjątkowego klimatu naszej Wigilii. Pod wieloma względami jest to jednak wieczerza taka jak w wielu polskich domach. Staramy się, żeby zawsze były tradycyjne wigilijne potrawy. Zdarza się także, że na Wigilii są z nami nasi oblaci, czyli osoby świeckie związane z zakonem benedyktynów.
Benedyktyni kultywują także piękną polską tradycję wspólnego śpiewania kolęd po wieczerzy wigilijnej.
– Zawsze po Wigilii udajemy się na kolędowanie w gronie zakonników. Jest muzyka, śpiewamy kolędy, a na koniec tego kolędowania wszyscy odnajdujemy prezenty pod zakonną choinką. To nie jest coś bardzo wielkiego, ale to zawsze taki gest wzajemnej życzliwości we wspólnocie – opowiada br. Grzegorz.
Pierogi po franciszkańsku
Reklama
Święta bez rodziny to jedna z tych perspektyw, której boimy się najbardziej. Jest kilka dni w roku, w których człowiek nie wyobraża sobie być z dala od swoich bliskich. Jak do tego podchodzą zakonnicy? Ojciec Tomasz Trawiński, franciszkanin z Chęcin, zwraca uwagę na właściwe podejście i nastawienie.
– Życie zakonne zakłada, że wchodzimy w nową rodzinę – zakonną. Znane jest sformułowanie: „Matka zakon”. Zatem święta, w przeciwieństwie do księży diecezjalnych, spędzamy w zakonie. Oczywiście, są wyjątkowe sytuacje, np. kiedy komuś w ostatnim czasie zmarli tata czy mama, wówczas jest możliwość wyjazdu w celu towarzyszenia bliskim – wyjaśnia Niedzieli o. Tomasz.
Reklama
– W czasie seminarium, tuż przed ślubami wieczystymi, także jedzie się na święta do domu, aby w pewien sposób przygotować siebie i bliskich do nowego życia. Oczywiście, nadal jest to nasza rodzina, ale podobnie jak było w życiu Jezusa, który do pewnego czasu był w rodzinie, a później angażował się w głoszenie Ewangelii – i u nas tak jest. Z samego założenia życie zakonne naśladuje życie Jezusa, nie tylko w wymiarze ślubów, czyli posłuszeństwa, ubóstwa i czystości, ale także w innych aspektach, m.in. właśnie w tworzeniu nowej wspólnoty w zakonie. Rodzina zakonna jest tutaj na pierwszym miejscu i z nią spędzamy święta. Czy brakuje nam w czasie świąt własnej rodziny? Mnie osobiście – myślę, że nie, tym bardziej że po świętach jadę na kilka dni do domu. Uważam, że ważne jest odpowiednie nastawienie. Ja od początku nastawiłem się na to, że zakon to moja rodzina i chyba nigdy nie miałem takiej sytuacji, żeby mi bardzo brakowało domu rodzinnego. To też jest jakiś etap dojrzałości: to, co było, już się skończyło i następuje teraz nowy etap. Ale podobnie jest też chyba w rodzinie, kiedy syn czy córka biorą ślub, tworzą nową rodzinę i czasami nie spędzają świąt z mamą i tatą – zwraca uwagę franciszkanin.
– Wigilia w zakonie franciszkańskim wygląda tak jak Wigilia w rodzinie – opowiada. – Oczywiście, z tymi dwunastoma daniami bywa różnie. Chociaż gdyby liczyć jak moja babcia, która do dwunastu dań wliczała też sól czy pieprz, to by się uzbierało... (śmiech). Ale tak poważnie – tych kilka potraw wigilijnych jest zawsze. Na pewno karp, pierogi z kapustą i grzybami, ryby na różne sposoby. Wigilii w zakonie towarzyszy także, tak jak w domu, choinka, są życzenia, a nawet drobne prezenty jako wzajemne podziękowania.
Ojciec Tomasz zdradził także Niedzieli pewien ciekawy i niecodzienny wigilijny zwyczaj, który kultywują franciszkanie z Chęcin.
– Otóż do kilku pierogów wkłada się jednogroszówkę, a do kilku innych – bardzo ostrą papryczkę chili. Jak jesz konkretnego pieroga, to nigdy nie wiesz, na co trafisz (na szczęście nikt sobie jeszcze zęba nie złamał na tej jednogroszówce…). Jemy, przypatrujemy się, kto natrafi na ten pieniążek albo kto się skrzywi, bo akurat przegryzł papryczkę (śmiech).
Powyższe przykłady ukazują nam, że w zakonie święta też mogą być rodzinne. Ważne są odpowiednie nastawienie i świadomość tego, że wszyscy tworzymy jedną rodzinę. Zgromadzeni wokół Jezusa, którego przyjście i obecność w świecie świętujemy.