Reklama

Niedziela Przemyska

Sens życia Siostry Gabrieli

Była ostatnim świadkiem życia Matki Anny, współzałożycielki Zgromadzenia Sióstr Michalitek. S. Gabriela Helena Sporniak dla wielu pokoleń była pomostem pomiędzy czasem powstawania zgromadzenia a chwilą obecną.

Niedziela przemyska 6/2020, str. IV

[ TEMATY ]

Zgromadzenie Sióstr Michalitek

S. Gabriela Helena Sporniak

Archiwum Zgromadzenia

S. Gabriela Helena Sporniak (1911-2019)

S. Gabriela Helena Sporniak (1911-2019)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Matką Anną była bardzo związana, u boku współzałożycielki zgromadzenia przeżyła 20 lat. Modliła się o jej beatyfikację i pragnęła doczekać tego wydarzenia. 4 maja ubiegłego roku, gdy w Miejscu Piastowym trwało dziękczynienie za otrzymany Dekret o heroicznej wierze, nadziei i miłości Anny Kaworek, s. Gabriela złamała nogę, a 15 maja zmarła. Ufamy, że teraz cieszy się radością przebywania z Bogiem w obecności swojej duchowej przewodniczki i matki, służebnicy Bożej Matki Anny.

Brakuje nam jej uśmiechu! I tej radości w oczach na widok każdego, kto ją odwiedzał.

Podziel się cytatem

Nie zaczynała o sobie. Najpierw było życzliwe zainteresowanie osobą, z którą się spotykała. S. Gabriela, Gabrysia... Mimo że zabrakło tylko miesiąca do jej 108 urodzin, rzadko kto o tej leciwej siostrze mówił „Gabriela”. „Byłaś już u s. Gabrysi?”, „S. Gabrysia pytała o ciebie.” – tak o niej mówiono, choć w zakonie nie jest powszechne zdrabnianie imion. Ale w niej było tyle ciepła, dziecięcej prostoty i otwartości, że „Gabrysia” było bardziej adekwatne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

103 lata w zgromadzeniu sióstr michalitek

Podziel się cytatem

103 lata z michalitkami

Reklama

108 lat, w tym 103 pośród sióstr michalitek, a 90 jako michalitka. W zgromadzeniu przeżywała swoją pierwszą Komunię św. i jej setną rocznicę. Jako pięciolatka Helenka wraz ze swoją młodszą siostrą Zosią trafiły pod opiekę sióstr w Miejscu Piastowym. Mama dziewczynek zmarła, ojciec nie wrócił z rosyjskiej niewoli, ciotka miała swoich dziewięcioro dzieci, więc nie dawała rady wychować pozostawionych pod jej opieką sierot. W ochronce michalitek znalazły dom, miłość, opiekę. Helenka sprytna, rezolutna szybko zaskarbiła sobie serca opiekunek. Anna Kaworek, przełożona sióstr, zadbała o rozwój jej manualnych zdolności, uczyła szyć, haftować, robić na drutach. Helena Sporniak po osiągnięciu pełnoletności wstąpiła do nowicjatu i została michalitką jako s. Gabriela. Jej siostra Zosia podjęła świeckie życie, ale w czasie II wojny światowej zginęła podczas bombardowania w Warszawie.

Ochronki

Reklama

W latach jej dzieciństwa Zgromadzenie Sióstr św. Michała Archanioła jeszcze nie było zatwierdzone przez Kościół. Nie było też klasztoru ani habitów. Ale w sercach oddanych Chrystusowi była miłość i gotowość, aby mimo przeszkód służyć Mu w ubogich i sierocych dzieciach. Kandydatki na michalitki ciężko pracowały, pomagały w zakładach wychowawczych dla około dwustu chłopców oraz prowadziły własną ochronkę dla dziewcząt. Jednym z warunków na otrzymanie zatwierdzenia zgromadzenia było posiadanie własnego domu zakonnego. Dotąd mieszkały na starej plebanii lub kątem u gospodarzy ze wsi. S. Gabriela wraz z kilkoma innymi siostrami dom dla sióstr michalitek i wychowywanych przez nie dzieci dosłownie wychodziła. Jednym ze znaczących źródeł, z których pozyskiwano datki na budowę, była kwesta. Siostry wyruszały na nią wczesną wiosną, a do Miejsca Piastowego wracały późną jesienią. Wędrowały nie tylko po Galicji. Szły na Śląsk i w kierunku Warszawy, i pod rumuńską granicę. Z książeczkami kwestarek pukały do dworów i plebanii, a każdy otrzymany grosz odsyłały do Miejsca. Czasem pan z dworu, który użyczył mieszkania, dawał konie i polecał odwiezienie sióstr do następnego miejsca. Wiele dróg trzeba było jednak przebyć pieszo. Kiedy w czasie wędrowania rozleciały się buty i trzeba było kupić nowe – wybierały te najtańsze, choć trudno było później w nich chodzić. S. Gabriela wiele razy wspominała z uśmiechem, jak to z s. Bolesławą dzieliła ból uwierającego obuwia. „Daj mi jeden but, a ja dam ci w zamian jeden mój. Jak każdą z nas będzie piekła tylko jedna stopa, to jakoś damy radę” – zaproponowała siostrze, która nie wytrzymywała z powodu piekących stóp. I przez kilka miesięcy w ten sposób chodziły, aby każda po równo ponosiła skutki taniego zakupu.

Otwarta księga

Dzięki długoletności życia s. Gabrieli i dzięki temu, że była od dziecka wychowywana przez michalitki, stanowiła dla wielu pokoleń sióstr swoisty łącznik między tym, co „dzisiaj”, a tym, co u początków istnienia rodziny zakonnej. Poprzez jej osobę można było niejako „dotknąć” współzałożycielki służebnicy Bożej Matki Anny Kaworek. Każda rozmowa z nią była jak czytanie książki o historii zgromadzenia. Niewątpliwie s. Gabriela była darem dla michalitek, nie tylko z racji swojej biografii, tak ściśle związanej z dziejami tej rodziny zakonnej. Jej osobowość i duchowość urzekały i przynosiły wiele błogosławionych owoców w miejscach, w których ją Bóg postawił.

W Skaryszewie w czasie drugiej wojny światowej opiekowała się dziećmi i gotowała obiady dla zwiezionych tam księży. Do dziś jest tam serdecznie wspominana. Przedszkole, które jest kontynuacją założonej przez siostrę ochronki, nosi imię s. Gabrieli i posiada sztandar, na którym wyhaftowany jest jej portret.

Reklama

W Dobrzechowie znali i cenili ją wszyscy. Kobiety, które nie miały z czego się utrzymać, przychodziły na naukę robienia kołder do pracowni s. Gabrieli lub pomagały w szyciu oraz haftowaniu sztandarów. Inne pomagały uprawiać grządki, a plonami z ziemi należącej do sióstr obdarowywano ubogich i zaopatrywano macierzysty dom zgromadzenia, gdzie mieścił się wówczas zarówno nowicjat, jak i postulat. Kiedy po latach zamknięta została placówka sióstr w Dobrzechowie i s. Gabriela wróciła do macierzystego domu w Miejscu Piastowym, jedna z jej współpracownic także znalazła tam schronienie i pomagała siostrze w realizowaniu zamówień na szaty liturgiczne.

W Skaryszewie w czasie drugiej wojny światowej opiekowała się dziećmi i gotowała obiady dla zwiezionych tam księży.

Podziel się cytatem

Obdarowanie

Nie tylko na imieniny czy urodziny s. Gabrieli przyjeżdżali do niej goście. Kilku kapłanów odwiedzało ją regularnie w podziękowaniu za codzienne wsparcie modlitewne. Siostra cieszyła się każdym gościem i każdy upominek potrafiła docenić. Wielkie kosze owoców od ks. Józefa pozwalały jej obdzielić wiele sióstr smakołykami. Do broszurek z nabożeństwami, otrzymanych od ks. Czesława, sama systematycznie sięgała i użyczała innym, w trosce o ich życie duchowe. Ogromnie lubiła obdarowywać. Gdy mogła jeszcze szyć i haftować (niemal do swoich setnych urodzin podejmowała się różnych prac krawieckich), nie pominęła żadnej okazji, by poprzez siostry przełożone przekazać ornaty lub choćby tylko stuły do kościołów w kraju i na misjach. Kiedy słaby wzrok i zgrubiałe stawy na dłoniach uniemożliwiły krojenie i szycie, wyciągała różne, należące do niej „skarby”, by podarować innym – a to figurka św. Józefa, a to breloczek z Ziemi Świętej, a to pomarańczę, a to pudełko czekoladek.

Modlitwa i praca to treść, sens i radość jej życia. Dlatego z bólem żegnała się z pracownią krawiecką, gdy przełożeni uznali, że zdrowie s. Gabrieli nie pozwala już dłużej zajmować się tego typu działalnością. Za wszystko wdzięczna Bogu. Za to co otrzymała i co mogła dać. Kiedy kończyła 102 lata, mówiła: „Bogu dziękuję, że jeszcze chodzę, mogę się modlić i pracować”.

Od tamtej pory jeszcze dłużej przebywała w kaplicy. Wstawała wcześnie rano i pierwsza z sióstr klękała w kaplicznej ławce. Przez długie godziny, dopóki siostry nie przypomniały, że trzeba iść coś zjeść, modliła się przed Najświętszym Sakramentem.

2020-02-04 10:59

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wałbrzych. Włamanie i profanacja w sanktuarium. Sprawca zatrzymany

2025-11-13 10:55

[ TEMATY ]

Wałbrzych

profanacja

kradzież

ekspiacja

profanacja kościoła

Komenda Miejska Policji w Wałbrzychu

Uszkodzona kasetka na datki – ślad po włamaniu dokonanym w nocy z 10 na 11 listopada.

Uszkodzona kasetka na datki – ślad po włamaniu dokonanym w nocy z 10 na 11 listopada.

W nocy z 10 na 11 listopada w sanktuarium Drzewa Relikwii Krzyża Świętego na wałbrzyskim Podzamczu doszło do profanacji i kradzieży.

Jak poinformował Oficer Prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Wałbrzychu, kom. Marcin Świeży, 40-letni mieszkaniec miasta włamał się do czterech kasetek na datki i ukradł znajdującą się tam gotówkę. Mężczyzna wszedł do kościoła jeszcze w godzinach wieczornych, ukrył się w jednym z pomieszczeń, a gdy świątynia została zamknięta, wyłamał zabezpieczenia i zabrał pieniądze - prawdopodobnie nawet kilka tysięcy złotych. Następnie opuścił obiekt.
CZYTAJ DALEJ

Święty Albert Wielki

Niedziela Ogólnopolska 14/2010, str. 4-5

[ TEMATY ]

św. Albert Wielki

Kempf EK/pl.wikipedia.org

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii
Drodzy Bracia i Siostry, Jednym z największych mistrzów średniowiecznej teologii jest św. Albert Wielki. Tytuł „wielki” („magnus”), z jakim przeszedł on do historii, wskazuje na bogactwo i głębię jego nauczania, które połączył ze świętością życia. Już jemu współcześni nie wahali się przyznawać mu wspaniałych tytułów; jeden z jego uczniów, Ulryk ze Strasburga, nazwał go „zdumieniem i cudem naszej epoki”. Urodził się w Niemczech na początku XIII wieku i w bardzo młodym wieku udał się do Włoch, do Padwy, gdzie mieścił się jeden z najsłynniejszych uniwersytetów w średniowieczu. Poświęcił się studiom „sztuk wyzwolonych”: gramatyki, retoryki, dialektyki, arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki, tj. ogólnej kultury, przejawiając swoje typowe zainteresowanie naukami przyrodniczymi, które miały się stać niebawem ulubionym polem jego specjalizacji. Podczas pobytu w Padwie uczęszczał do kościoła Dominikanów, do których dołączył później, składając tam śluby zakonne. Źródła hagiograficzne pozwalają się domyślać, że Albert stopniowo dojrzewał do tej decyzji. Mocna relacja z Bogiem, przykład świętości braci dominikanów, słuchanie kazań bł. Jordana z Saksonii, następcy św. Dominika w przewodzeniu Zakonowi Kaznodziejskiemu, to czynniki decydujące o rozwianiu wszelkich wątpliwości i przezwyciężeniu także oporu rodziny. Często w latach młodości Bóg mówi do nas i wskazuje plan naszego życia. Jak dla Alberta, także dla nas wszystkich modlitwa osobista, ożywiana słowem Bożym, przystępowanie do sakramentów i kierownictwo duchowe oświeconych mężów są narzędziami służącymi odkryciu głosu Boga i pójściu za nim. Habit zakonny otrzymał z rąk bł. Jordana z Saksonii. Po święceniach kapłańskich przełożeni skierowali go do nauczania w różnych ośrodkach studiów teologicznych przy klasztorach Ojców Dominikanów. Błyskotliwość intelektualna pozwoliła mu doskonalić studium teologii na najsłynniejszym uniwersytecie tamtych czasów - w Paryżu. Św. Albert rozpoczął wówczas tę niezwykłą działalność pisarską, którą miał odtąd prowadzić przez całe życie. Powierzano mu ważne zadania. W 1248 r. został oddelegowany do zorganizowania studium teologii w Kolonii - jednym z najważniejszych ośrodków Niemiec, gdzie wielokrotnie mieszkał i która stała się jego przybranym miastem. Z Paryża przywiózł ze sobą do Kolonii swego wyjątkowego ucznia, Tomasza z Akwinu. Już sam fakt, że był nauczycielem św. Tomasza, byłby zasługą wystarczającą, aby żywić głęboki podziw dla św. Alberta. Między obu tymi wielkimi teologami zawiązały się stosunki oparte na wzajemnym szacunki i przyjaźni - zaletach ludzkich bardzo przydatnych w rozwoju nauki. W 1254 r. Albert został wybrany na przełożonego „Prowincji Teutońskiej”, czyli niemieckiej, dominikanów, która obejmowała wspólnoty rozsiane na rozległym obszarze Europy Środkowej i Północnej. Wyróżniał się gorliwością, z jaką pełnił tę posługę, odwiedzając wspólnoty i wzywając nieustannie braci do wierności św. Dominikowi, jego nauczaniu i przykładom. Jego przymioty i zdolności nie uszły uwadze ówczesnego papieża Aleksandra IV, który zapragnął, by Albert towarzyszył mu przez jakiś czas w Anagni - dokąd papieże udawali się często - w samym Rzymie i w Viterbo, aby zasięgać jego rad w sprawach teologii. Tenże papież mianował go biskupem Ratyzbony - wielkiej i sławnej diecezji, która jednak przeżywała trudne chwile. Od 1260 do 1262 r. Albert pełnił tę posługę z niestrudzonym oddaniem, przywracając pokój i zgodę w mieście, reorganizując parafie i klasztory oraz nadając nowy bodziec działalności charytatywnej. W latach 1263-64 Albert głosił kazania w Niemczech i Czechach na życzenie Urbana IV, po czym wrócił do Kolonii, aby podjąć na nowo swoją misję nauczyciela, uczonego i pisarza. Będąc człowiekiem modlitwy, nauki i miłości, cieszył się wielkim autorytetem, gdy wypowiadał się z okazji różnych wydarzeń w Kościele i społeczeństwie swoich czasów: był przede wszystkim mężem pojednania i pokoju w Kolonii, gdzie doszło do poważnego konfliktu arcybiskupa z instytucjami miasta; nie oszczędzał się podczas II Soboru Lyońskiego, zwołanego w 1274 r. przez Grzegorza X, by doprowadzić do unii Kościołów łacińskiego i greckiego po podziale w wyniku wielkiej schizmy wschodniej z 1054 r.; wyjaśnił myśl Tomasza z Akwinu, która stała się przedmiotem całkowicie nieuzasadnionych zastrzeżeń, a nawet oskarżeń. Zmarł w swej celi w klasztorze Świętego Krzyża w Kolonii w 1280 r. i bardzo szybko czczony był przez swoich współbraci. Kościół beatyfikował go w 1622 r., zaś kanonizacja miała miejsce w 1931 r., gdy papież Pius XI ogłosił go doktorem Kościoła. Było to uznanie dla tego wielkiego męża Bożego i wybitnego uczonego nie tylko w dziedzinie prawd wiary, ale i w wielu innych dziedzinach wiedzy; patrząc na tytuły jego licznych dzieł, zdajemy sobie sprawę z tego, że jego kultura miała w sobie coś z cudu, i że jego encyklopedyczne zainteresowania skłoniły go do zajęcia się nie tylko filozofią i teologią, jak wielu mu współczesnych, ale także wszelkimi innymi, znanymi wówczas dyscyplinami, od fizyki po chemię, od astronomii po mineralogię, od botaniki po zoologię. Z tego też powodu Pius XII ogłosił go patronem uczonych w zakresie nauk przyrodniczych i jest on też nazywany „Doctor universalis” - właśnie ze względu na rozległość swoich zainteresowań i swojej wiedzy. Niewątpliwie metody naukowe stosowane przez św. Alberta Wielkiego nie są takie jak te, które miały się przyjąć w późniejszych stuleciach. Polegały po prostu na obserwacji, opisie i klasyfikacji badanych zjawisk, w ten sposób jednak otworzył on drzwi dla przyszłych prac. Św. Albert może nas wiele jeszcze nauczyć. Przede wszystkim pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności, mimo pewnych epizodów, świadczących o nieporozumieniach, jakie odnotowano w historii. Człowiek wiary i modlitwy, jakim był św. Albert Wielki, może spokojnie uprawiać nauki przyrodnicze i czynić postępy w poznawaniu mikro- i makrokosmosu, odkrywając prawa właściwe materii, gdyż wszystko to przyczynia się do podsycania pragnienia i miłości do Boga. Biblia mówi nam o stworzeniu jako pierwszym języku, w którym Bóg, będący najwyższą inteligencją i Logosem, objawia nam coś o sobie. Księga Mądrości np. stwierdza, że zjawiska przyrody, obdarzone wielkością i pięknem, są niczym dzieła artysty, przez które, w podobny sposób, możemy poznać Autora stworzenia (por. Mdr 13, 5). Uciekając się do porównania klasycznego w średniowieczu i odrodzeniu, można porównać świat przyrody do księgi napisanej przez Boga, którą czytamy, opierając się na różnych sposobach postrzegania nauk (por. Przemówienie do uczestników plenarnego posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk, 31 października 2008 r.). Iluż bowiem uczonych, krocząc śladami św. Alberta Wielkiego, prowadziło swe badania, czerpiąc natchnienie ze zdumienia i wdzięczności w obliczu świata, który ich oczom - naukowców i wierzących - jawił się i jawi jako dobre dzieło mądrego i miłującego Stwórcy! Badanie naukowe przekształca się wówczas w hymn chwały. Zrozumiał to doskonale wielki astrofizyk naszych czasów, którego proces beatyfikacyjny się rozpoczął, Enrico Medi, gdy napisał: „O, wy, tajemnicze galaktyki... widzę was, obliczam was, poznaję i odkrywam was, zgłębiam was i gromadzę. Z was czerpię światło i czynię zeń naukę, wykonuję ruch i czynię zeń mądrość, biorę iskrzenie się kolorów i czynię zeń poezję; biorę was, gwiazdy, w swe ręce i drżąc w jedności mego jestestwa, unoszę was ponad was same, i w modlitwie składam was Stwórcy, którego tylko za moją sprawą wy, gwiazdy, możecie wielbić” („Dzieła”. „Hymn ku czci dzieła stworzenia”). Św. Albert Wielki przypomina nam, że między nauką a wiarą istnieje przyjaźń, i że ludzie nauki mogą przebyć, dzięki swemu powołaniu do poznawania przyrody, prawdziwą i fascynującą drogę świętości. Jego niezwykłe otwarcie umysłu przejawia się także w działalności kulturalnej, którą podjął z powodzeniem, a mianowicie w przyjęciu i dowartościowaniu myśli Arystotelesa. W czasach św. Alberta szerzyła się bowiem znajomość licznych dzieł tego filozofa greckiego, żyjącego w IV wieku przed Chrystusem, zwłaszcza w dziedzinie etyki i metafizyki. Ukazywały one siłę rozumu, wyjaśniały w sposób jasny i przejrzysty sens i strukturę rzeczywistości, jej zrozumiałość, wartość i cel ludzkich czynów. Św. Albert Wielki otworzył drzwi pełnej recepcji filozofii Arystotelesa w średniowiecznej filozofii i teologii, recepcji opracowanej potem w sposób ostateczny przez św. Tomasza. Owa recepcja filozofii, powiedzmy pogańskiej i przedchrześcijańskiej, oznaczała prawdziwą rewolucję kulturalną w tamtych czasach. Wielu myślicieli chrześcijańskich lękało się bowiem filozofii Arystotelesa, filozofii niechrześcijańskiej, przede wszystkim dlatego, że prezentowana przez swych komentatorów arabskich, interpretowana była tak, by wydać się, przynajmniej w niektórych punktach, jako całkowicie nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Pojawiał się zatem dylemat: czy wiara i rozum są w sprzeczności z sobą, czy nie? Na tym polega jedna z wielkich zasług św. Alberta: zgodnie z wymogami naukowymi poznawał dzieła Arystotelesa, przekonany, że wszystko to, co jest rzeczywiście racjonalne, jest do pogodzenia z wiarą objawioną w Piśmie Świętym. Innymi słowy, św. Albert Wielki przyczynił się w ten sposób do stworzenia filozofii samodzielnej, różnej od teologii i połączonej z nią wyłącznie przez jedność prawdy. Tak narodziło się w XIII wieku wyraźne rozróżnienie między tymi dwiema gałęziami wiedzy - filozofią a teologią - które we wzajemnym dialogu współpracują zgodnie w odkrywaniu prawdziwego powołania człowieka, spragnionego prawdy i błogosławieństwa: i to przede wszystkim teologia, określona przez św. Alberta jako „nauka afektywna”, jest tą, która wskazuje człowiekowi jego powołanie do wiecznej radości, radości, która wypływa z pełnego przylgnięcia do prawdy. Św. Albert Wielki potrafił przekazać te pojęcia w sposób prosty i zrozumiały. Prawdziwy syn św. Dominika głosił chętnie kazania ludowi Bożemu, który zdobywał swym słowem i przykładem swego życia. Drodzy Bracia i Siostry, prośmy Pana, aby nie zabrakło nigdy w Kościele świętym uczonych, pobożnych i mądrych teologów jak św. Albert Wielki, i aby pomógł on każdemu z nas utożsamiać się z „formułą świętości”, którą realizował w swoim życiu: „Chcieć tego wszystkiego, czego ja chcę dla chwały Boga, jak Bóg chce dla swej chwały tego wszystkiego, czego On chce”, tzn. aby upodabniać się coraz bardziej do woli Boga, aby chcieć i czynić jedynie i zawsze to wszystko dla Jego chwały.
CZYTAJ DALEJ

„Pieśń słoneczna” św. Franciszka z Asyżu w teologii i sztuce

2025-11-15 22:21

Jms

- Rok jubileuszowy 2025 jest więc dla wszystkich chrześcijan związanych z duchowością franciszkańską okazją do celebracji 800. rocznicy powstania tego pięknego i głębokiego utworu” – uważa o. dr Zbigniew Wójcik OFMConv

W sobotę 15 listopada 2025 r. w Klasztorze św. Franciszka w Krakowie odbyło się sympozjum poświęcone „Pieśni słonecznej” św. Franciszka z Asyżu w teologii i sztuce (ujęcie interdyscyplinarne). Zostało ono zorganizowane przez Franciszkańskie Towarzystwo Naukowe.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję