Reklama

Wiadomości

Artysta niezwykły

Jerzy Kalina – performer, akcjoner, jeden z pierwszych w Polsce. Autor kilkuset prac, kilkudziesięciu wystaw w kraju i za granicą. Scenograf teatralny i filmowy, reżyser filmów animowanych i dokumentalnych. Rzeźbiarz. Twórca ołtarzy podczas wizyt Jana Pawła II w Warszawie, kaplic w Pałacu Prezydenckim i Belwederze, grobu ks. Jerzego Popiełuszki, pomników katyńskich, również narracji plastycznej Muzeum Katyńskiego w Cytadeli Warszawskiej, pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej. Wielokrotnie nagradzany. Został m.in. najmłodszym laureatem Nagrody Krytyki Artystycznej im. Cypriana Kamila Norwida. Przed 3 laty otrzymał Nagrodę im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w ubiegłym roku zaś Totus Tuus 2017, przyznawaną przez Fundację KEP – „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Od początku swej drogi artystycznej obecny w Kościele. Ponad 40 lat żonaty. Ojciec trojga dzieci.

Niedziela Ogólnopolska 2/2018, str. 40-41

[ TEMATY ]

artysta

Mateusz Wyrwich

Jerzy Kalina

Jerzy Kalina

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wprowadził do języka pojęć artystycznych określenie sztuka akcji. Uczynił to z całą determinacją, z pełnym przekonaniem. Wszystko znaczące o losie kraju objął artysta swoją czułością i żarliwością. Uwaga od początku twórczości Jerzego Kaliny spowija dążenie do ujęć wysokiego piętra umowności, wyszukanej alegorii dojrzałych, ale też zaskakujących znaczeń z symboli i niepowtarzalnego języka przekazu” – pisał prof. Jacek Olędzki, nieżyjący już dziś wybitny etnograf, antropolog kultury i etnolog.

Reklama

„Czynnikiem porządkującym imponujący dorobek artysty jest powtarzający się w jego dziełach aspekt etyczny, wciąż uporczywie aktualny w wymiarze ojczyźnianym przede wszystkim, ale również mający znaczenie w swej postaci uniwersalnej. Odchodzenie od pozorów, kłamstwa. Oswajanie się z odwaga? i prawda?! Mogły się zrodzić w dziełach Jerzego Kaliny te cechy dzięki jego nieobojętnym postrzeganiu bzdury, fałszu, nikczemności i przeniewierstwa, jakie towarzyszyło nam przez lata w ukochanym kraju. Podobne wątki oczyszczające sensy odnajdujemy tylko u największych. W czasach ostatnich, w miejscu najbliższym słyszymy je w poezji Zbigniewa Herberta, a przeżywaliśmy ich obecność w dojmujących dokonaniach Jerzego Grotowskiego. Jednakże w przekazie «niemym», jakim jest sztuka z pogranicza rzeźby i malarstwa, form przestrzennych, ruchu i światła, znaku wizualnego, Kalina jest sam jeden, niepowtarzalny – jedyny we współczesnej przebogatej kulturze artystycznej świata” – pisała przed laty wybitna znawczyni sztuki Monika Małkowska.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Inspiracje, instalacje...

Urodzony w majątku przyjaciół rodziców koło Garwolina w roku Powstania Warszawskiego. Ma dwóch braci: starszego – emerytowanego pułkownika LWP i młodszego – grafika.

W II RP ojciec Jerzego – Janusz, z wykształcenia agronom, pracował w majątkach świętokrzyskich. Po wojnie powiedziano mu na UB, że albo będzie prowadził PGR-y, albo wyjedzie na Syberię. Wybrał pierwsze – gospodarował jako dyrektor na państwowym. Mama zaś, Julia Daniłowska, pasjonatka książek, prowadziła w domu, jako wolontariuszka, biblioteki wiejskie. Rodzinę przerzucano z miejsca na miejsce. Mieszkali jednak głównie na tzw. Ziemiach Odzyskanych, w poniemieckich majątkach ziemskich. Dla przyszłego artysty zakątki wielkich pałaców, opuszczonych komnat i strychów stały się inspiracją i źródłem przyszłej twórczości. Były swego rodzaju... instalacją.

Reklama

– Urodziłem się w ciekawych czasach i, można powiedzieć, w ciekawych instalacjach – opowiada Jerzy Kalina. – Szperałem po strychach. Znajdowałem jakieś dziwne instrumenty, np. harfę czy cytrę, których wcześniej nie znałem. W opuszczonych szafach leżały rozmaite części starego uzbrojenia. Elementy pruskich mundurów. Niezwykle piękne grafiki w wiekowych książkach. Bajecznie kolorowe banknoty, które znajdowałem, wertując karty porzuconych tomów. Wiele czerpałem z tych strychów poniemieckich i polskich dworków. Wynosiłem z nich przede wszystkim ducha i przestrzeń. Żadnego konkretnego obrazu. Były dla mnie ideą, inspiracją.

Inspiracją dla sztuki sakralnej był jednak dla Kaliny sam Kościół. Świątynia. „Sanktuarium narodowej sztuki” – mawia Kalina.

– Jako dziecko nie miałem świadomości, że liturgia jest tak głęboka. Metafizyczna. Dla mnie, dzieciaka, obecność w kościele była niezwykłym świętem, które miało swój rytm. Nie wiedziałem, że jest to obrzęd, który posługuje się znaczącymi kolorami. Ale widziałem w tym porządek hierarchii. Widziałem w tym głębszy sens ku Stwórcy – wspomina artysta.

Nauczyciele

Ten fantastyczny, ale i nieuporządkowany świat zaczęli układać profesorowie Państwowego Liceum Technik Plastycznych w Tarnowie, gdzie Jerzy Kalina podjął naukę w końcu lat 50. ubiegłego wieku. Tu uczył się podstaw rysunku, malarstwa, rzeźby, ale też fotografii. Niewątpliwy wpływ na jego widzenie sztuki mieli profesorowie: dr Stanisław Wałęga – dyrektor szkoły, Witold Giżbert-Studnicki i Wiesław Rehrenschef, a na historię kraju i naszej kultury wychowawczyni – profesor Barbara Wiatr.

Reklama

– Człowiek o wielkiej erudycji, cieple, bardzo serdeczna – mówi Jerzy Kalina. – Była polonistką, która przygotowywała nas do wieku dojrzałego. Uczyła nas kultury, literatury narodowej. Dyskretnie. Nie mówiła wprost, ale dawała nieustannie jakieś impulsy, byśmy nie zatracili się w mnogości rzeczy pozornych. Dla niej punktem odniesienia były powstania: listopadowe, styczniowe, warszawskie. Wskazywała, w jaki sposób możemy szukać swojego znaku tożsamości. Była zdania, że musimy mieć swoją opokę. Pokazywała, że nie można popadać w relatywizm – wspomina.

Studia

Studia, choć miał wybitnych profesorów i współstudentów, nie stały się dla Jerzego Kaliny znaczącym czasem. Dopiero lata po dyplomie, a w szczególności pierwsze instalacje w Galerii Debiutów na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, a później w Galerii Repassage stały się próbowaniem siebie jako artysty. Szukaniem kontaktu z odbiorcą w niełatwej i odważnej formie, jaką była sztuka efemeryczna, zwana wówczas częściej „działaniem w przestrzeni rzeczywistej”. Te artystyczne zmagania były wcale nierzadko wyśmiewane przez przeciętnych obiorców, do których jednak również chciał trafić absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Po 6 latach zaowocowały znaczącym i najbardziej wówczas znanym dziełem, którym była instalacja zatytułowana „Przejście, pomnik anonimowego przechodnia”, ustawiona w nocy z 12 na 13 grudnia 1977 r. na rogu dwóch śródmiejskich ulic. W swojej instalacji artysta pokazał ludzi wchodzących do podziemia i wychodzących z niego. To dzieło stało się początkiem buntowniczej drogi artystycznej Jerzego Kaliny. Dziś replikę tego dzieła można oglądać we Wrocławiu.

Reklama

– W sprawie mojej instalacji, o czym dowiedziałem się dopiero po Okrągłym Stole, interweniował sowiecki generał, który kazał ją zlikwidować. Uznał moją pracę za prowokację. Stwierdził, że odnosi się ona do jakiegoś punktu wypowiedzenia i określenia, czym jest w Polsce socjalizm – wspomina Jerzy Kalina. – Szukałem jakiegoś znaku, żeby nie musieć teoretyzować na temat tego, co robię i dlaczego to robię. Uważam, że owszem, interesująca jest cała strona teoretyczna twórcy, który prowadzi dialog z rzeczywistością, ale też prowadzi dialog ze sztuką. Nie jest mi to obojętne, kto co powiedział bądź zrobił w sztuce. To, co najbardziej sobie cenię, to indywidualizm w każdej dziedzinie sztuki. Jest to dla mnie o wiele bardziej ważne niż perfekcjonizm. Kiedy studiowałem, już nie chodziło mi o to: jak? Ale: jaki jest powód kreowania tego dzieła.

Twórca zauważalny

Od tego momentu Jerzy Kalina zaczął być „zauważalnym” twórcą. Również jako autor filmów animowanych powstających w warszawskim Studiu Miniatur Filmowych, gdzie pracował w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. W czasie legalnej Solidarności był w Komisji Zakładowej „S”.

W stanie wojennym twórca nie stanął po stronie władzy. Służba Bezpieczeństwa w połowie lat 80. raportowała: „(...) Jerzy Kalina związany jest z negatywną działalnością polityczną, prowadzoną przez kler rzymsko-katolicki i osoby z kręgów opozycji politycznej na terenie obiektów kościelnych. Uczestniczy także w niezależnym obiegu sztuki (...)”.

Ciągła współpraca z Kościołem naraziła Kalinę nie tylko na szykany, ale na stygmatyzowanie go etykietką „twórcy kościelnego” – określeniem w intencji jawnie lekceważącej, zwłaszcza w niektórych środowiskach artystycznych. Tymczasem takie określenie to dla mnie wielki zaszczyt. Kościelnym artystą był przecież Michał Anioł, Tintoretto, Rafael czy van Dyck... czy Jerzy Nowosielski.

Lata III RP nie „wypchnęły” artysty, jak wielu innych, z Kościoła. Nadal tworzy na jego potrzeby. Jednak pracuje głównie w przestrzeni „świeckiej”. Jest dzisiaj uznanym, cenionym artystą. Jego dzieła prezentowane są w wielu galeriach krajowych i zagranicznych. Nie stał się jednak artystą schematu, choćby i własnego. Nadal jest niepogodzonym, na swój sposób buntowniczym artystą. Jedną z jego kolejnych, głośnych najnowszych prac jest projekt pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej.

– Chciałem powiedzieć, że to, czym żyłem i czym żyję od katastrofy do tej pory, to takie moje oczekiwanie – wyjaśnia ideę swojego pomysłu Jerzy Kalina. – Mam wrażenie, że choć zginęli tragicznie, to jednak odlecieli tylko na jakiś moment. Wiemy, ile jest ofiar i kto zginął. Samolot odleciał i pozostała pustka, ale my w tej pustce nie jesteśmy odrętwiali. Nie zamarliśmy. Nie stało się to, czego oczekiwała druga strona. Nie zamroziła nas, ale jesteśmy w wielkim oczekiwaniu. Chciałem, aby było w nas to uczucie wielkiej pustki, wielkiego żalu, ale i prośba o to, by oni trwali w naszej pamięci. I byśmy nie zapominali, jaki był cel ich wizyty. Mieli polecieć do Katynia na Mszę żałobną. Ten symboliczny trap, który jest miejscem pożegnania i oczekiwania... Ten trap wyrasta z krwi. Z głębokiej niszy wykopanej w ziemi. Przypomina on nisze, które były dołami śmierci po ekshumacjach naszych rodaków zamordowanych przez Rosjan w Katyniu. One są i będą – na fotografiach, w pamięci. Dziś i jutro. Zawsze.

2018-01-10 10:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niemen po trzykroć

Niedziela rzeszowska 33/2017, str. 4-5

[ TEMATY ]

artysta

Irena Markowicz

Wejście do klubu-muzeum Czesława Niemena w Starych Wasiliszkach

Wejście do klubu-muzeum Czesława Niemena w Starych Wasiliszkach
Grodno. Niemen to nie tylko nazwa rzeki, to metafora, wspólny mianownik, znak tożsamości. Tak jak Wisła ma wiele znaczeń. Historycznie: tu Korona, tam Wielkie Księstwo Litewskie, w sumie kiedyś Rzeczpospolita Obojga Narodów. Pisarka Eliza Orzeszkowa z Grodna dodała jeszcze kilka innych kontekstów, zwłaszcza literackich. Nie tylko w powieści „Nad Niemnem” życie toczy się wokół tego żywiołu. Eliza, koleżanka szkolna Marii po mężu Konopnickiej, dwukrotnie nominowana do Nagrody Nobla, ostatecznie przegrała i z Sienkiewiczem i z Szwedką Selmą Lagerlow. Rzekę miała w zasięgu ręki, a nad jej brzegami dzikie łąki, trawy, roślinność o nazwach nieco zapomnianych, nadal zdumiewających, będące do dzisiaj zmorą uczniów: dzięcieliny, żółte kamioły, robule, brodawniki – całe bogactwo naturalnej przyrody mieniące się kolorami na kartach książek. A może te łany kwietne były też nad tą samą rzeką, ale trochę dalej, tam gdzie pisarka wyjeżdżała na wypoczynek, potem umieszczała w literackim Korczynie, bohatyrowickim zaścianku, gdzie żyli Jan i Cecylia. Tym razem tego nie sprawdzimy. W zastępstwie w domu-muzeum pisarki zasuszone bukiety w formie płaskich zielników lub obrazów umieszczono na ścianie. Ekspozycja utworzona została tak jak wszystko tutaj, po raz kolejny, bo przedwojenne zbiory, pamiątki przepadły. Przy wejściu do dawnego dworku wypada zauważyć dwie kamienne tablice z imieniem i nazwiskiem długoletniej mieszkanki, po polsku, białorusku i dalej słowa: „wielka polska powieściopisarka” z określeniem „demokratka” przypominają szkolne lata i dylemat, co autor tego napisu miał na myśli. Eliza tak jak Maria zmarła w 1910 r. Spoczęła na cmentarzu katolickim w Grodnie wraz ze swoim drugim mężem Stanisławem Nahorskim. Parę kwater dalej bielą się krzyże obrońców Grodna przed bolszewikami w 1919 i 1920, sporo ich. Obok leży młody Tadzio Jasiński, 13 lat, zginął w obronie Grodna 20 września 1939 r., to już inna wojna.
CZYTAJ DALEJ

Policja: 11-letnia Patrycja została odnaleziona; Child Alert odwołany

2025-05-15 07:19

[ TEMATY ]

Child Alert

Adobe Stock

11-letnia Patrycja została odnaleziona - poinformowała w czwartek rano policja. W związku z tym odwołano Child Alert.

Child Alert policja uruchomiła w środę. Nastolatka zaginęła we wtorek, po wizycie u dziadków nie wróciła do domu.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV przed wyborem na papieża bardzo lubił podróżować, kilkakrotnie objechał kulę ziemską

2025-05-15 09:34

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

Zaledwie cztery dni po konklawe nowy papież Leon XIV zasugerował możliwość rychłej podróży do Turcji, z okazji 1700. rocznicy Soboru Nicejskiego. Nie jest to żadnym zaskoczeniem dla tych, którzy już znali jego biografię: jako kardynał, biskup, a zwłaszcza podczas dwunastu lat pełnienia funkcji przeora generalnego Zakonu Augustianów, Robert Francis Prevost podróżował więcej niż którykolwiek inny papież przed objęciem urzędu. „Rzadko widywano go w Rzymie w czasach, gdy był przełożonym generalnym zakonu. Przez trzy czwarte roku był w drodze” - powiedział w rozmowie z austriacką agencją katolicką Kahpress przeor klasztoru augustianów Wiedniu, ojciec Dominic Sadrawetz.

“Dla przełożonego generalnego augustianów ciągłe podróże są wpisane w profil jego pracy” - wyjaśnił o. Sadrawetz, który za czasów bp. Prevosta był wikariuszem regionalnym w Austrii i często go spotykał. „Regularne wizyty na miejscu są ważne, aby dobrze poznać wspólnoty regionalne oraz ich wyzwania - i osobiście poprowadzić ważne spotkania, takie jak np. kapituły zakonu” - powiedział. Choć w zgromadzeniu istnieją również kontynentalni asystenci generała oraz wikariusz generalny, których można delegować do zadań bp Prevost osobiście przeprowadzał wizytacje tak często, jak to było możliwe.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję