Reklama

Wiadomości

Odbudujmy chrześcijańskie miasto

Niedziela Ogólnopolska 36/2017, str. 40

[ TEMATY ]

Irak

RNW.org / photo on flickr

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polsce grożą sankcje ze strony europejskiej biurokracji. Wszystko z powodu twardego stanowiska wobec mechanizmu tzw. relokacji uchodźców. Władze w Warszawie – świadome zagrożeń, które powoduje niekontrolowany napływ migrantów z terenu Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu – wyraźnie zastrzegły, że nie popełnią błędów, które teraz mszczą się na krajach Europy Zachodniej.

Z ideologicznej dyskusji, która toczy się przy tej okazji, wynika – tak twierdzi np. „Tygodnik Powszechny” – że Polska stała się dziś nagle ksenofobiczna i nieczuła na cierpienia ofiar wojny. Najśmieszniejszy w tym jest fakt, że takich argumentów używają autorzy, którzy nigdy na własne oczy nie widzieli wojny i nie mają najmniejszego pojęcia, jak wygląda tzw. struktura fali uchodźców, która właśnie podmywa Europę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Niewielu uczestników sporu zadaje sobie przy tym pytanie, czego w istocie potrzebują prawdziwe ofiary wojny. Chór ideologicznie zacietrzewionych doktrynerów pozostaje głuchy na argumenty mówiące o tym, że najlepszą pomocą dla ludzi rzeczywiście dotkniętych złem wojny jest zaprzestanie działań zbrojnych i umożliwienie im powrotu do własnych miast i domów. Ślepe przyjmowanie nachodźców sprawia, że do Europy dostają się najsilniejsi i najbogatsi, tymczasem ludzie najbardziej poszkodowani, pozbawieni elementarnych możliwości normalnego życia, tłoczą się w biednych namiotach i minimalnie korzystają z pomocy humanitarnej, która na tereny wojenne płynie z bogatych krajów.

Dodajmy do tego informacje, że tzw. NGO-sy – zajmujące się niesieniem pomocy – na własne potrzeby zużywają ponad 50 proc. gromadzonych przez siebie funduszy. „Pomoc charytatywna” w dzisiejszym świecie stała się znakomitym interesem przede wszystkim dla jej organizatorów. Poza tym tzw. organizacje pomocowe często wykorzystywane są – przez służby specjalne różnych krajów – do działań, które w istocie mają niewiele wspólnego z pomocą humanitarną.

Wszystkie te uwagi są ważne w kontekście krytyki, która spada na polskie władze ze strony europejskich biurokratów. Tymczasem koronny argument dla Polski i Polaków stanowi fakt, że jesteśmy krajem, który najmocniej zaangażował się w pomoc na miejscu ofiarom konfliktów w Iraku i Syrii. Polski Kościół katolicki zrobił więcej niż ogromne korporacje zajmujące się „akcjami humanitarnymi”. Organizacje takie jak polska Caritas czy Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie dostarczają pomoc najbardziej potrzebującym, a zorganizowanie takich akcji jest o wiele tańsze niż regularne działania humanitarnych NGO-sów.

Reklama

W 2015 r. byłem na terenach, które właśnie niszczyli bandyci z tzw. Państwa Islamskiego. Realizowałem wtedy pierwszy polski film o cierpieniach irackich i syryjskich chrześcijan, którzy byli prześladowani przez dżihadystów spod znaku czarnego „sztandaru Proroka”. Film „Insha Allah” miał później swoją premierę na antenie programu TVP1. W czasie tygodni, które wtedy spędziłem w Dolinie Niniwy, widziałem ogrom cierpienia, które dotknęło naszych chrześcijańskich braci. W chrześcijańskiej dzielnicy Erbilu, stolicy irackiego Kurdystanu, poznałem dziesiątki uchodźców z chrześcijańskiego miasta Karakoush. Przed wojną liczyło ono ponad 55 tys. mieszkańców i tętniło życiem. Było bogate, w większości zamieszkiwali je chrześcijańscy Asyryjczycy. Ich obrządek jest najstarszym z chrześcijańskich rytów. Trwająca trzy godziny Msza św. niewiele została zmieniona od czasów Jezusa Chrystusa. Mieszkańcy Karakoush mieli piękne kościoły i dobre życie. Wszystko skończyło się w momencie, gdy nadeszli zbrodniarze z ISIS. Chrześcijanie zostali pozabijani albo uciekli, kościoły zamieniono na strzelnice lub więzienia, domy zrujnowano, a ulice pokryły się cuchnącymi hałdami śmieci.

Minęły dwa lata, ofensywa szyickich milicji z południa, irackiej armii i peszmergów – kurdyjskich żołnierzy wiernych Masudowi Barzaniemu – oswobodziła wiele wiosek i miast na drodze do Mosulu. Wyzwolone zostało także Karakoush, a raczej to, co z niego zostało. Ruiny, zaminowane domy i pola, brak lekarzy, nauczycieli, inżynierów, fachowców. Mieszkańcy muszą teraz sami – od podstaw – odbudować swoje normalne życie.

I tu pojawia się inicjatywa, do której chciałbym namówić jak największą rzeszę czytelników, kapłanów i wiernych. Mówiąc krótko, przyszedł mi do głowy nieco szalony pomysł – odbudujmy Karakoush! Tak, my – Polacy – wyciągnijmy ręce do naszych braci, którzy na skutek wojny znaleźli się w potrzebie.

Reklama

Spotkałem Bartosza Rutkowskiego, emerytowanego oficera marynarki wojennej. Pewnego dnia dojrzał on na ekranie telewizora ukrzyżowanego chłopca, 12-letniego chrześcijanina, któremu śmierć zadali w ten sposób ludzie z islamskiego kalifatu. Tego dnia Rutkowski postanowił pojechać na tereny wojny i zająć się pomocą cierpiącym. Założył Fundację Orla Straż, której dziś jest prezesem i jedynym pracownikiem. Od wielu miesięcy jeździ na tereny, gdzie mieszkają chrześcijanie, i pomaga, jak może. Prowadzi zbiórkę pieniędzy, kupuje konkretne rzeczy, których tam najbardziej potrzeba, i zawozi je dzieciom i rodzinom. Ta działalność stała się jego pasją. Kiedy opada z sił i ogarnia go zwątpienie – po prostu się modli. Z Rutkowskim szybko znaleźliśmy wspólny język. Postanowiliśmy pomóc w odbudowie chrześcijańskiego Karakoush.

Czy kilku niezbyt zamożnych ludzi z Polski może odbudować miasto? Na pierwszy rzut oka taki pomysł wydaje się szaleństwem. Jeśli jednak serca są czyste, a zamiary dobre, to przecież nie takie rzeczy udawało się osiągnąć. Kieruję zatem do Państwa gorący apel: pomóżmy naszym braciom chrześcijanom tam! Oni wytrwali w wierze pomimo zagrożenia życia, pomimo tego, że otacza ich zewsząd islamska niechęć. Teraz należą im się za to nasze serce i troska.

Jeśli chrześcijanie na tamtych terenach zanikną, to tak jakbyśmy wyrzekli się naszych korzeni, czystych źródeł naszej wiary. Tak nie może się stać. Pomóżmy im na miarę naszych możliwości. Wpłacajcie na konto Fundacji Orla Straż, a ja zapewniam, że żaden grosz nie zostanie zmarnowany ani przeznaczony na cokolwiek innego niż pomoc ofiarom wojny. Myślę, że kiedyś z dumą napiszę tu o efektach naszej – partyzanckiej – akcji.

Kiedy ogłosiłem nasz pomysł w jednym z moich „Komentarzy Tygodnia”, nadawanych na kanale w serwisie YouTube, w ciągu dwóch dni na konto fundacji wpłynęło ponad 25 tys. zł. Tyle pieniędzy praktycznie z niczego!

Poproście też swoich proboszczów, aby powiedzieli o naszej inicjatywie w czasie ogłoszeń parafialnych. Wierzę, że wspólnie odbudujemy chrześcijańskie życie w Karakoush i z dumą będziemy mogli powiedzieć zagubionej Europie: Zobaczcie, jak należy pomagać, aby nikogo nie poniżać i szanować jego godność.

2017-08-30 09:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież przyjął prezydenta Iraku, mówiono o możliwości wizyty Franciszka w tym kraju

[ TEMATY ]

Franciszek

Irak

Grzegorz Gałązka

Możliwość wizyty Ojca Świętego w Iraku to – jak podał urząd prezydenta Barhama Saliha jeden z tematów poruszonych podczas dzisiejsze audiencji prywatnej dla irackiego przywódcy. Natomiast komunikat watykański podkreślił konieczność zachowania historycznej obecności chrześcijan w tym kraju.

Prezydent Iraku został także przyjęty przez sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Pietro Parolina, któremu towarzyszył sekretarz ds. stosunków z państwami abp Paul Richard Gallagher.
CZYTAJ DALEJ

Przeżył 95 dni na morzu, dziś mówi: "Niech wszyscy wiedzą, że Bóg jest wielki"

2025-03-28 21:31

[ TEMATY ]

świadectwo

aciprensa/zrzut ekranu YT

"Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że Bóg jest wielki. Bóg jest piękny. Bóg chce, żebyśmy wszyscy się modlili, mieli miłość w sercach, pomagali sobie nawzajem" – takie jest życzenie Máximo Napa Castro – znanego jako "Gatón" – peruwiańskiego rybaka, który nigdy nie stracił wiary, nawet kiedy utknął na morzu na 95 dni, aż w końcu został uratowany u wybrzeży Ekwadoru.

Maximo przyznaje, że nigdy nie przeczytał Biblii, co teraz chce zrobić, jak tylko zdobędzie trochę pieniędzy. Teraz stracił łódź, która zapewniała mu codzienne utrzymanie.
CZYTAJ DALEJ

Franciszek i s. Francesca - nieoczekiwane spotkanie papieża z 94-letnią zakonnicą

2025-04-06 17:32

[ TEMATY ]

spotkanie

Watykan

papież Franciszek

Bazylika św. Piotra

s. Francesca

Włodzimierz Rędzioch

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Widok pustej Bazyliki św. Piotra robi duże wrażenie

Siostra Francesca Battiloro przeżyła największą niespodziankę swojego życia w wieku 94 lat, z których 75 lat spędziła jako wizytka za klauzurą. „Poprosiłam Boga: 'Chcę spotkać się z papieżem'. I tylko z Nim! Nikt inny... Myślałam, że to niemożliwe, ale to Papież przyszedł się ze mną spotkać. Wygląda na to, że kiedy Go o coś proszę, Pan zawsze mi to daje...”. Podczas pielgrzymki z grupą z Neapolu, s. Francesca Battiloro, siostra klauzurowa modliła się dzisiaj w Bazylice św. Piotra, gdy nagle spotkała papieża.

Zakonnica, która wstąpiła do klasztoru w wieku 8 lat, złożyła śluby w wieku 17 lat, w czasie, gdy jej życie było zagrożone z powodu niedrożności jelit. Dziś opuściła Neapol wczesnym rankiem z jednym pragnieniem: przeżyć Jubileusz Osób Chorych i Pracowników Służby Zdrowia w Watykanie. Wraz z nią przyjechała grupa przyjaciół i krewnych. Poruszająca się na wózku inwalidzkim i niedowidząca siostra Francesca - urodzona jako Rosaria, ale nosząca imię założyciela Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny św. Franciszka Salezego, który, jak mówi, uzdrowił ją we śnie - chciała przejść przez Drzwi Święte Bazyliki św. Piotra. Biorąc pod uwagę jej słabą kondycję, pozwolono jej przeżyć ten moment całkowicie prywatnie, podczas gdy na Placu św. Piotra odprawiano Mszę św. z udziałem 20 000 wiernych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję