Reklama

Głos z Torunia

Domowy Kościół – szkoła dobrego przeżywania małżeństwa

W związku z zakończeniem kadencji Marii i Andrzeja Kowalików odbyły się wybory pary diecezjalnej Domowego Kościoła. Wyłoniono 3 małżeństwa, których kandydatury zostały przedstawione bp. Andrzejowi Suskiemu, a on postanowił, iż posługę tę przez najbliższe 3 lata będą pełnić Ewa i Sylwester Winiarscy z parafii pw. św. Antoniego w Toruniu. Oficjalnie zmiana posługujących dokonała się 17 stycznia w Skorzeszycach (diecezja kielecka), gdzie odbywało się ogólnopolskie spotkanie odpowiedzialnych Domowego Kościoła
Z Marią i Andrzejem Kowalikami, poprzednią parą diecezjalną Domowego Kościoła, oraz Ewą i Sylwestrem Winiarskimi, ich następcami, rozmawia Tomasz Strużanowski

Niedziela toruńska 8/2016, str. 4-5

[ TEMATY ]

wywiad

Domowy Kościół

Krzysztof Hajduk

Uroczysta zmiana pary diecezjalnej podczas ogólnopolskiego spotkania w Skorzeszycach

Uroczysta zmiana pary diecezjalnej podczas ogólnopolskiego spotkania w Skorzeszycach

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

TOMASZ STRUŻANOWSKI: – Opowiedzcie o wspólnocie, której służyliście przez minione 4 lata...

ANDRZEJ KOWALIK: – Nasza wspólnota w diecezji toruńskiej zgromadzona jest w 67 kręgach, istniejących w Toruniu, Chełmnie Chełmży, Kowalewie Pomorskim, Brodnicy, Nowym Mieście, Papowie Toruńskim, Ostromecku, Złotorii. Jest nas ok. 500 osób. Wspólnota skupia małżeństwa sakramentalne.
Wiara i miłość nie są czymś danym na zawsze. Trzeba o nie zabiegać każdego dnia, budować wzajemną życzliwość, wspólnie podejmować decyzje, wzajemnie się słuchać, walczyć ze swoimi słabościami, patrzeć z miłością na siebie. Wspólnota pomaga nam budować rodzinę opartą na miłości i zrozumieniu.
Comiesięczne spotkanie w kręgu rodzin, skupiającym od 4 do 7 małżeństw, pomaga nam wzajemnie się poznać, pomagać sobie wzajemnie, ubogacać się w naszej drodze do świętości. To wspólnota ludzi radosnych, gotowych pomagać drugim.

– Na czym polegała Wasza posługa?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

MARIA KOWALIK: – Przede wszystkim na organizacji życia wspólnoty w diecezji. Spotykaliśmy się w ścisłym gronie odpowiedzialnych jako tzw. krąg diecezjalny, inspirując i koordynując prace, wsłuchując się w głosy napływające z poszczególnych kręgów i rejonów. Każde spotkanie napełnione było troską o powierzone nam małżeństwa, ich rozwój w ramach wspólnoty. Naszą troską było organizowanie rekolekcji formacyjnych; troszczyliśmy się o to, aby ich przebieg był zgodny z charyzmatem DK oraz o małżeństwa prowadzące rekolekcje. Przeżywaliśmy liczne dni skupienia, dni wspólnoty, odwiedzaliśmy kręgi rejonowe, spotykaliśmy się z Biskupem Andrzejem. Innym wymiarem posługi było reprezentowanie naszej diecezji na spotkaniach ogólnopolskich.

– Jaki moment zapamiętaliście najbardziej?

A.K.: – Posługę zawierzyliśmy Niepokalanemu Sercu Maryi na Jasnej Górze, stąd nasze częste pielgrzymki. Dużym przeżyciem dla nas było nocne czuwanie razem z małżeństwami z naszej diecezji na Jasnej Górze w intencji Domowego Kościoła. Pozostała w pamięci ta noc przed Jej obrazem. Matka Boża obdarzyła nas wieloma łaskami, macierzyńskim spojrzeniem, ciepłem.

– Co było dla Was najtrudniejsze w tym czasie?

M.K.: – Najtrudniejszy dla nas był okres zawirowań związanych z „Zasadami DK” – czas zwątpienia, zastanowienia, rozeznawania i modlitwy. Pan Bóg czuwał nad naszą wspólnotą i z tego trudnego czasu wyprowadził dobro. Dzieło ks. Franciszka Blachnickiego rozwija się zarówno w Polsce, jak i w kilkunastu krajach na dwóch kontynentach. W diecezji toruńskiej powstało niedawno 9 nowych kręgów, a w całym kraju 621.

– Czym DK może ubogacić Kościół?

Reklama

A.K.: – Przede wszystkim żywą wiarą, świadectwem przeżywania swego życia w obecności Boga, który nas uzdalnia, prowadzi i posyła; świadectwem małżeństwa żyjącego miłością, słuchającego siebie nawzajem, wychowującego dzieci do wiary. Małżeństwa po przeżyciu formacji mogą pomagać w parafiach podczas rekolekcji ewangelizacyjnych, głosić konferencje dla rodziców dzieci pierwszokomunijnych, dla młodzieży przygotowującej się do bierzmowania, angażować się w służbę liturgiczną, zakładać i prowadzić nowe kręgi.

– Nie boicie się tego, że posługa we wspólnocie zabierze Wam czas, siły? Dlaczego mimo wszystko warto służyć?

SYLWESTER WINIARSKI: – Z jednej strony żyjemy z grafikiem w ręku; każdy dzień jest wcześniej zaplanowany i wypełniony. Z drugiej – dawno temu na pierwszych rekolekcjach usłyszeliśmy: „Darmo dostaliście – darmo dawajcie”. Zapamiętaliśmy, że Domowy Kościół to ruch, w którym „równi służą równym”. Każdy od Boga dostał jakieś talenty, którymi może się podzielić ze wspólnotą. Nie chcieliśmy tylko brać, zatrzymywać dla siebie tego, co dał nam Domowy Kościół. Czujemy wdzięczność za łaskę formowania się we wspólnocie. Od wielu lat służymy na miarę możliwości; odkryliśmy, że czas poświęcony na rzecz bliźniego nie jest stracony, a Bóg oddaje go podwójnie.

– Co Wy osobiście zaczerpnęliście (dla siebie indywidualnie, małżeństwa, rodziny) w dotychczasowej formacji?

Reklama

EWA WINIARSKA: – Dziś możemy powiedzieć, że dzięki tej wspólnocie po tylu latach małżeństwa kochamy się o wiele bardziej niż w dniu ślubu, co jest ważne w czasach, gdy sakrament małżeństwa bywa tak łatwo deptany. Potwierdzeniem niech będą słowa córki mężatki, że chciałaby, aby jej małżeństwo było takie jak nasze...
Otrzymaliśmy od wspólnoty wiele narzędzi do budowania miłości w małżeństwie i rodzinie. Nie chcieliśmy być znudzonym, starym małżeństwem szukającym ciekawszych wrażeń na zewnątrz. Nauczyliśmy się widzieć w sobie i naszych dzieciach Chrystusa! Wspólna modlitwa, rekolekcje dają nam pokój i jedność, co pomaga nam w przezwyciężaniu nieporozumień małżeńskich, eliminuje ciche dni, które kiedyś się zdarzały. Oczywiście, jak wszystkim nie brakuje nam zwykłych problemów egzystencjalnych, zdrowotnych, wychowawczych. Zawsze jednak szukamy pomocy i nadziei w modlitwie, Piśmie Świętym, dialogu małżeńskim, u członków wspólnoty.

– Jakie najważniejsze zadania stoją Waszym zdaniem przed DK w naszej diecezji?

S.W.: – Wyznaczyliśmy sobie dwa zadania priorytetowe. W obliczu walki o chrześcijański kształt rodziny chcielibyśmy, aby jak najwięcej małżeństw, szczególnie młodych, zaczęło się formować w Domowym Kościele. W naszej diecezji jeszcze w wielu parafiach brakuje kręgów DK. Ważne też, aby małżeństwa uczestniczące w DK korzystały w pełni z tego, co oferuje wspólnota.

– Co powiedzielibyście tym, którzy mówią (czasem słychać takie głosy w Kościele), że oaza to przeżytek?

E.W.: – Zaprzeczeniem tej tezy niech będzie fakt, że właśnie w ostatnich latach powstaje wiele nowych kręgów zarówno w kraju jak i za granicą, a ośrodki rekolekcyjne trzeba zamawiać z rocznym wyprzedzeniem. Domowy Kościół to duchowa szkoła życia dla rodziny, gdzie wzorem jest Święta Rodzina z Nazaretu. Możemy tu czerpać z doświadczeń innych małżeństw. Jest to niezwykle cenne, szczególnie tam, gdzie brakowało dobrych wzorców we własnej rodzinie.

– Co trzeba zrobić, aby wstąpić do DK? I dlaczego warto to zrobić?

S.W.: – Wspólnota jest otwarta na nowych członków. Dołączyć do niej może każde małżeństwo, które wyraża chęć, warunkiem jest jedynie sakramentalny związek. Nie ma znaczenia staż małżeński, wykształcenie czy status materialny – różnorodność jeszcze bardziej ubogaca! Wystarczy zgłosić się do proboszcza w parafii bądź poszukać na stronie internetowej informacji o DK w diecezji (torun.oaza.pl/dk). Uważamy, że przy obecnym pędzie do zdobywania wiedzy, tytułów naukowych nie ma szkoły uczącej dobrego przeżywania małżeństwa – nawet w zakresie podstawowym. Prawidłowo przeżywana formacja w naszej wspólnocie gwarantuje zdobycie „kwalifikacji” do bycia dobrą żoną i wspaniałym mężem, którzy nawet w obliczu trudności i kryzysów potrafią walczyć o trwałość i uzdrowienie małżeństwa. Warto iść pod prąd współczesnym trendom – naprawiać to, co szwankuje, a nie wyrzucać małżeństwa na śmietnik życia.

2016-02-18 09:38

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rodzina silna Bogiem

Niedziela sosnowiecka 39/2015, str. 5

[ TEMATY ]

Domowy Kościół

Piotr Lorenc

Bp mKaszak wręcza nominację nowej parze Domowego Kościoła - Agnieszce i Andrzejowi Bołdowskim

Bp mKaszak wręcza nominację nowej parze Domowego Kościoła - Agnieszce i Andrzejowi Bołdowskim

Z Agnieszką i Andrzejem Bołdowskimi – nową parą Domowego Kościoła, rozmawia Piotr Lorenc

PIOTR LORENC: – Jak długo jesteście Państwo we wspólnocie Domowego Kościoła (DK)?
CZYTAJ DALEJ

Święty Jan Chryzostom

[ TEMATY ]

święty

Jan z Antiochii, nazywany Chryzostomem, czyli „Złotoustym”, z racji swej wymowy, jest nadal żywy, również ze względu na swoje dzieła. Anonimowy kopista napisał, że jego dzieła „przemierzają cały świat jak świetliste błyskawice”. Pozwalają również nam, podobnie jak wierzącym jego czasów, których okresowo opuszczał z powodu skazania na wygnanie, żyć treścią jego ksiąg mimo jego nieobecności. On sam sugerował to z wygnania w jednym z listów (por. Do Olimpiady, List 8, 45).

Urodził się około 349 r. w Antiochii w Syrii (dzisiaj Antakya na południu Turcji), tam też podejmował posługę kapłańską przez około 11 lat, aż do 397 r., gdy został mianowany biskupem Konstantynopola. W stolicy cesarstwa pełnił posługę biskupią do czasu dwóch wygnań, które nastąpiły krótko po sobie - między 403 a 407 r. Dzisiaj ograniczymy się do spojrzenia na lata antiocheńskie Chryzostoma. W młodym wieku stracił ojca i żył z matką Antuzą, która przekazała mu niezwykłą wrażliwość ludzką oraz głęboką wiarę chrześcijańską. Odbył niższe oraz wyższe studia, uwieńczone kursami filozofii oraz retoryki. Jako mistrza miał Libaniusza, poganina, najsłynniejszego retora tego czasu. W jego szkole Jan stał się wielkim mówcą późnej starożytności greckiej. Ochrzczony w 368 r. i przygotowany do życia kościelnego przez biskupa Melecjusza, przez niego też został ustanowiony lektorem w 371 r. Ten fakt oznaczał oficjalne przystąpienie Chryzostoma do kursu eklezjalnego. Uczęszczał w latach 367-372 do swego rodzaju seminarium w Antiochii, razem z grupą młodych. Niektórzy z nich zostali później biskupami, pod kierownictwem słynnego egzegety Diodora z Tarsu, który wprowadzał Jana w egzegezę historyczno-literacką, charakterystyczną dla tradycji antiocheńskiej. Później udał się wraz z eremitami na pobliską górę Sylpio. Przebywał tam przez kolejne dwa lata, przeżyte samotnie w grocie pod przewodnictwem pewnego „starszego”. W tym okresie poświęcił się całkowicie medytacji „praw Chrystusa”, Ewangelii, a zwłaszcza Listów św. Pawła. Gdy zachorował, nie mógł się leczyć sam i musiał powrócić do wspólnoty chrześcijańskiej w Antiochii (por. Palladiusz, „Życie”, 5). Pan - wyjaśnia jego biograf - interweniował przez chorobę we właściwym momencie, aby pozwolić Janowi iść za swoim prawdziwym powołaniem. W rzeczywistości, napisze on sam, postawiony wobec alternatywy wyboru między trudnościami rządzenia Kościołem a spokojem życia monastycznego, tysiąckroć wolałby służbę duszpasterską (por. „O kapłaństwie”, 6, 7), gdyż do tego właśnie Chryzostom czuł się powołany. I tutaj nastąpił decydujący przełom w historii jego powołania: został pasterzem dusz w pełnym wymiarze! Zażyłość ze Słowem Bożym, pielęgnowana podczas lat życia eremickiego, spowodowała dojrzewanie w nim silnej konieczności przepowiadania Ewangelii, dawania innym tego, co sam otrzymał podczas lat medytacji. Ideał misyjny ukierunkował go, płonącą duszę, na troskę pasterską. Między 378 a 379 r. powrócił do miasta. Został diakonem w 381 r., zaś kapłanem - w 386 r.; stał się słynnym mówcą w kościołach swego miasta. Wygłaszał homilie przeciwko arianom, następnie homilie na wspomnienie męczenników antiocheńskich oraz na najważniejsze święta liturgiczne. Mamy tutaj do czynienia z wielkim nauczaniem wiary w Chrystusa, również w świetle Jego świętych. Rok 387 był „rokiem heroicznym” dla Jana, czasem tzw. przewracania posągów. Lud obalił posągi cesarza, na znak protestu przeciwko podwyższeniu podatków. W owych dniach Wielkiego Postu, jak i wielkiej goryczy z powodu ogromnych kar ze strony cesarza, wygłosił on 22 gorące „Homilie o posągach”, ukierunkowane na pokutę i nawrócenie. Potem przyszedł okres spokojnej pracy pasterskiej (387-397). Chryzostom należy do Ojców najbardziej twórczych: dotarło do nas jego 17 traktatów, ponad 700 autentycznych homilii, komentarze do Ewangelii Mateusza i Listów Pawłowych (Listy do Rzymian, Koryntian, Efezjan i Hebrajczyków) oraz 241 listów. Nie uprawiał teologii spekulatywnej, ale przekazywał tradycyjną i pewną naukę Kościoła w czasach sporów teologicznych, spowodowanych przede wszystkim przez arianizm, czyli zaprzeczenie boskości Chrystusa. Jest też ważnym świadkiem rozwoju dogmatycznego, osiągniętego przez Kościół w IV-V wieku. Jego teologia jest wyłącznie duszpasterska, towarzyszy jej nieustanna troska o współbrzmienie między myśleniem wyrażonym słowami a przeżyciem egzystencjalnym. Jest to przewodnia myśl wspaniałych katechez, przez które przygotowywał katechumenów na przyjęcie chrztu. Tuż przed śmiercią napisał, że wartość człowieka leży w „dokładnym poznaniu prawdziwej doktryny oraz w uczciwości życia” („List z wygnania”). Te sprawy, poznanie prawdy i uczciwość życia, muszą iść razem: poznanie musi się przekładać na życie. Każda jego mowa była zawsze ukierunkowana na rozwijanie w wierzących wysiłku umysłowego, autentycznego myślenia, celem zrozumienia i wprowadzenia w praktykę wymagań moralnych i duchowych wiary. Jan Chryzostom troszczył się, aby służyć swoimi pismami integralnemu rozwojowi osoby, w wymiarach fizycznym, intelektualnym i religijnym. Różne fazy wzrostu są porównane do licznych mórz ogromnego oceanu: „Pierwszym z tych mórz jest dzieciństwo” (Homilia 81, 5 o Ewangelii Mateusza). Rzeczywiście, „właśnie w tym pierwszym okresie objawiają się skłonności do wad albo do cnoty”. Dlatego też prawo Boże powinno być już od początku wyciśnięte na duszy, „jak na woskowej tabliczce” (Homilia 3, 1 do Ewangelii Jana): w istocie jest to wiek najważniejszy. Musimy brać pod uwagę, jak ważne jest, aby w tym pierwszym etapie życia człowiek posiadł naprawdę te wielkie ukierunkowania, które dają właściwą perspektywę życiu. Dlatego też Chryzostom zaleca: „Już od najwcześniejszego wieku uzbrajajcie dzieci bronią duchową i uczcie je czynić ręką znak krzyża na czole” (Homilia 12, 7 do Pierwszego Listu do Koryntian). Później przychodzi okres dziecięcy oraz młodość: „Po okresie niemowlęcym przychodzi morze okresu dziecięcego, gdzie wieją gwałtowne wichury (…), rośnie w nas bowiem pożądliwość…” (Homilia 81, 5 do Ewangelii Mateusza). Potem jest narzeczeństwo i małżeństwo: „Po młodości przychodzi wiek dojrzały, związany z obowiązkami rodzinnymi: jest to czas szukania współmałżonka” (tamże). Przypomina on cele małżeństwa, ubogacając je - z odniesieniem do cnoty łagodności - bogatą gamą relacji osobowych. Dobrze przygotowani małżonkowie zagradzają w ten sposób drogę rozwodowi: wszystko dzieje się z radością i można wychowywać dzieci w cnocie. Gdy rodzi się pierwsze dziecko, jest ono „jak most; tych troje staje się jednym ciałem, gdyż dziecko łączy obie części” (Homilia 12, 5 do Listu do Kolosan); tych troje stanowi „jedną rodzinę, mały Kościół” (Homilia 20, 6 do Listu do Efezjan). Przepowiadanie Chryzostoma dokonywało się zazwyczaj podczas liturgii, w „miejscu”, w którym wspólnota buduje się Słowem i Eucharystią. Tutaj zgromadzona wspólnota wyraża jeden Kościół (Homilia 8, 7 do Listu do Rzymian), to samo słowo jest skierowane w każdym miejscu do wszystkich (Homilia 24, 2 do Pierwszego Listu do Koryntian), zaś komunia Eucharystyczna staje się skutecznym znakiem jedności (Homilia 32, 7 do Ewangelii Mateusza). Jego plan duszpasterski był włączony w życie Kościoła, w którym wierni świeccy przez fakt chrztu podejmują zadania kapłańskie, królewskie i prorockie. Do wierzącego laika mówi: „Również ciebie chrzest czyni królem, kapłanem i prorokiem” (Homilia 3, 5 do Drugiego Listu do Koryntian). Stąd też rodzi się fundamentalny obowiązek misyjny, gdyż każdy w jakiejś mierze jest odpowiedzialny za zbawienie innych: „Jest to zasada naszego życia społecznego (…) żeby nie interesować się tylko sobą” (Homilia 9, 2 do Księgi Rodzaju). Wszystko dokonuje się między dwoma biegunami, wielkim Kościołem oraz „małym Kościołem” - rodziną - we wzajemnych relacjach. Jak możecie zauważyć, Drodzy Bracia i Siostry, ta lekcja Chryzostoma o autentycznej obecności chrześcijańskiej wiernych świeckich w rodzinie oraz w społeczności pozostaje również dziś jak najbardziej aktualna. Módlmy się do Pana, aby uczynił nas wrażliwymi na nauczanie tego wielkiego Nauczyciela Wiary.
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Imię Maryi na sztandarach

2025-09-13 13:24

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Gabara

Uroczystości odpustowe w parafii Najświętszego Imienia Maryi w Łodzi

Uroczystości odpustowe w parafii Najświętszego Imienia Maryi w Łodzi

W parafii Najświętszego Imienia Maryi odbyły się uroczystości odpustowe, które zgromadziły wiernych oraz delegacje z sąsiednich parafii. Na początku Mszy Świętej wszystkich przybyłych powitał proboszcz, ks. Maksymilian Pyzik, który podkreślał, że kościół noszący imię Maryi jest miejscem szczególnej łaski, w którym Bóg pragnie udzielać darów przez wstawiennictwo Matki Jezusa. Zachęcił wiernych, aby nie bali się powierzania Jej swoich trosk, bo Maryja prowadzi zawsze do Chrystusa i nigdy nie zostawia człowieka samego w potrzebie.

Centralnym punktem świętowania była uroczysta Msza św., której przewodniczył ks. Grzegorz Matynia, dyrektor Ośrodka Konferencyjno-Rekolekcyjnego w Porszewicach. Kapłan podzielił się osobistym doświadczeniem, które – jak przyznał – uczy pokory i otwartości. Opowiedział sytuację, gdy z dokumentami udał się do księgowej, a ta, zauważając błąd, usłyszała jego spontaniczne westchnienie: „Matko Boża, znowu coś pomyliłem”. Księgowa, zaskoczona, zapytała, czy wypada tak swobodnie wzywać imienia Maryi. To wołanie o ratunek i pomoc, a nie nadużycie – wyjaśniał kaznodzieja. – Maryję możemy i powinniśmy wzywać w każdej chwili, tak jak dziecko woła matkę, gdy czuje się zagubione. Ks. Matynia przypomniał, że święto Najświętszego Imienia Maryi ma głębokie historyczne korzenie. Wspomniał czasy króla Jana III Sobieskiego, który przed decydującą bitwą pod Wiedniem oddał swoje wojsko pod opiekę Matki Bożej i kazał wypisać Jej imię na sztandarach. – My również mamy wypisać to imię na sztandarach naszej codzienności – na planach, które tworzymy i w chwilach, gdy mierzymy się z przeciwnościami, np. z chorobą – zachęcał.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję