Nie sposób przejść do porządku dziennego nad tymi kanonizacjami. Pomimo entuzjastycznej atmosfery w wielu (i to wcale niemałych) środowiskach nie było nawet cienia zainteresowania nimi czy normalnej życzliwości. W kilku przypadkach zdarzyło się Panu Niedzieli wysłuchać przykrych komentarzy dotyczących tego wydarzenia. I wcale nie chodziło o dobrze skalkulowane politycznie wystąpienia dyżurnych antykościelnych „ałtorytetów”. Natłok świetnie robionych przez telewizję publiczną audycji poświęconych kanonizacji wzbudził w paru osobach irytację. Pan Niedziela doskonale znał ten typ ludzi. Zgorzkniałych, pozbawionych radości życia, mających pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie. Obwiniających Kościół za wszelką swoją krzywdę i szukających wrogów nie tam, gdzie trzeba. Najlepiej czujących się w towarzystwie takich samych „narzekaczy”, wspierających się w swoich smutnych poglądach i zyskujących po spotkaniach z nimi fałszywe poczucie racji, mierzących innych własną miarą.
Dla nich świętość jest czymś nie do ogarnięcia. Prymitywizm życia, cynizm, siła, brutalność, władza instynktów i pieniądza oto ich cała wiara pomyślał Niedziela na widok Pana Jasnego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Oczywiście, Jasny nie należał do wrogów Pana Boga, ale zawsze działał na Niedzielę mobilizująco.
Nie był Pan w Watykanie zagadnął Niedziela sąsiada.
Reklama
Byłem. Dzięki TVP mogłem sporo zobaczyć. Myślę, że była to niezła alternatywa dla żywej obecności stwierdził sąsiad.
Jasne. Ale nie wszystkim się to podobało powiedział Niedziela.
Też miałem takie doświadczenia. Wydaje mi się, że sowiecka mentalność ma się coraz lepiej i coraz śmielej sobie poczyna.
Nie, nie, myślę, że jest to tylko normalna polska zazdrość: No, jednemu się udało, ale nie mnie ironizował Niedziela.
Eee… To chyba nie ten wymiar. Żeby szeregowy człowiek zazdrościł papieżowi? Chociaż mechanizm zazdrości jest taki sam odkrywczo stwierdził Jasny, a Niedziela zapytał: Właśnie, czego mu zazdroszczą? I od razu odpowiedział: Tego, że w ogólnym przekazie jawił się nam jako fajny „kościelny” aktor i mówca, miłośnik kremówek, fan sportu, zdrowej żywności, dystansu do siebie i jeszcze innych paru sympatycznych cech i zachowań?
Panie Niedziela, uważam, że zazdroszczą mu szacunku i miłości, którymi obdarzył go świat. Tego, że doszedł tak daleko, czyniąc tylko dobro. „Przecież jest niemożliwe, aby być aż tak doskonałym!” tak zapewne myślą.
Ma Pan całkowitą rację. Tak myślą, ale równocześnie nie widzą tego, jakim wielkim wysiłkiem ten „święty sukces” został okupiony.
Reklama
Może gdyby bardziej krytycznie spojrzeli na swoje życie, gdyby stanęli w prawdzie, gdyby zaufali Bogu, tak jak on zaufał… może mieliby jeszcze szansę na życiowy sukces zastanawiał się, ale jakby bezradnie, Pan Jasny.
Może odpowiedział Niedziela i spojrzał w niebo.
Wzrok Pana Jasnego powędrował za wzrokiem sąsiada. Było pięknie.