Tekst zawiera zapis szybkiej rozmowy, ale to nie zwalnia jej autora z tego, by być ścisłym i odpowiedzialnym za słowo rzeczone, unikając stwierdzeń ideologicznych i sprzecznych ze sobą, wszak mówi profesor prestiżowego uniwersytetu. Wielu stwierdzeń z tego tekstu nie można wybaczyć etykowi, który powinien znać się także na antropologii. Jan Paweł II wielokrotnie podkreślał w swoim nauczaniu, że kryzys etyczny, w którym obecnie pogrążony jest świat, jest „testem” kryzysu antropologii, czyli po prostu jest kryzysem osoby. Jan Paweł II, wcześniej docent KUL-u, od lat sześćdziesiątych XX wieku, za Maxem Schelerem, nawoływał do odbudowania antropologii filozoficznej. Niestety, widać wyraźnie, że ten kryzys dotyka także ks. prof. Alfreda Wierzbickiego, co musi niepokoić.
Dojrzewanie refleksji o człowieku
Reklama
Ks. prof. Wierzbicki nie rozumie podstawowych problemów gender, choć można by tego od niego wymagać, skoro wypowiada się na ten temat, a powinien to czynić w imię antropologii integralnej. Otóż, gender to nie jest kwestia rozumienia człowieka jako mężczyzny i kobiety, bo takie rozróżnienie jest stare, jak stary jest świat, ale to jest pewne specyficzne spojrzenie na to rozróżnienie, zakorzenione w różnicy płci, która nie jest tylko faktem biologicznym, ale znacznie szerszym. Gender rzeczywiście ma genezę w badaniach typu antropologicznego, a konkretnie pojawiło się na gruncie badań literackich, w ramach których starano się uchwycić specyfikę pisarstwa kobiecego i męskiego, a także w tym kluczu spojrzeć na bohaterów literackich. Trwałym osiągnięciem tych badań, które uwzględniła już teologia, jest np. badanie w pewnym odrębnym kluczu mistyki męskiej i kobiecej, czy też osobne analizowanie postaci kobiecych i męskich w ramach hagiografii. Dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że jest to spojrzenie nie tylko bardzo twórcze, ale po prostu konieczne. Na tym polu gender może być uzasadnione naukowo i od dawna jest obecne na wydziałach teologii. Nie trzeba wzywać do tego, by zajęły się tą kwestią „katolickie ośrodki naukowe”, bo one już od dawna się tym zajmują.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Następną, niewątpliwą zasługą studiów spod hasła gender jest zwrócenie uwagi na potrzebę refleksji nad dwoistością płciową w antropologii filozoficznej, a także teologicznej. Oczywiście, nie jest to kwestia nowa, bo już ojcowie Kościoła wiele uwagi poświęcili temu zagadnieniu, starając się uchwycić tajemnicę płciowości ludzkiej, a także jej wartości zbawczej. Jeszcze w teologii średniowiecznej zajmowano się poważnie i głęboko tym zagadnieniem, czego dowodzą choćby pisma św. Tomasza z Akwinu. Później o tej kwestii, niestety, zapomniano i ta sytuacja w znacznym stopniu trwa do dzisiaj. Wystarczy przyjrzeć się podręcznikom antropologii filozoficznej, by łatwo zobaczyć, że kwestia rozróżnienia płciowego jest marginalnie uwzględniana w tej dziedzinie. Owszem, mamy znakomite przykłady filozofów i teologów XX wieku, którzy zaczęli na nowo podejmować refleksje nad kwestią dwoistości płciowej człowieka oraz trafnie, uprzedzając niejednokrotnie gender, i to wybitnie, podkreślili, że kwestia ta powinna stać się ośrodkiem antropologii. Wystarczy wymienić wśród nich znakomitych myślicieli: Ericha Przywarę, a pod jego wpływem Edytę Stein, Pierre’a Teilharda de Chardin, Henriego de Lubaca, Karla Rahnera, Hansa Ursa von Balthasara i Adrienne von Speyr, której pisma są wręcz rewolucyjne w tej materii (z tego względu Balthasar prosił o pozwolenie papieża Jana Pawła II na ich opublikowanie, które otrzymał), George’a Chantraine, i wielu innych.
Także II Sobór Watykański w konstytucji „Gaudium et spes”, przypominając, że na człowieka należy nadal patrzeć jako na „stworzonego na obraz Boży”, podkreślił, że trzeba ten obraz widzieć także we wzajemnej relacji mężczyzny i kobiety, a nie tylko odczytywać go w kluczu indywidualistycznym (nr 12). Obraz Boży dotyczy także sfery płci, skoro dotyczy całego człowieka. Można tylko pytać się, dlaczego z takim trudem przebija się ten temat we współczesnej antropologii filozoficznej i w teologii?
Błądzenie genderowe
Reklama
Do tego momentu, w każdym razie, gender jest do przyjęcia, a nawet jest godne pochwały. Trzeba jednak zauważyć, nie wchodząc w szczegóły, że w gender, przynajmniej od lat osiemdziesiątych, nie chodzi już o adekwatne rozróżnienie płci, ich specyfikę i ich relacje. Po włączeniu się do interpretacji gender ideologów lewackich, którzy rozpoznali w tej idei możliwość wzmocnienia swojej pozycji ideologicznej, nastąpiło coś w rodzaju tąpnięcia, które wstrząsnęło jej podstawami, a w efekcie wstrząsa życiem społecznym, gdyż, powołując się na gender, formułuje się absurdalne postulaty społeczne. Przede wszystkim formułuje się tezę nie o potrzebie adekwatnego rozróżnienia płci, by na jego podstawie kształtować spojrzenie na mężczyznę i kobietę, ich funkcje i ich miejsce w społeczeństwie i kulturze, ale o potrzebie obalenia (z różnym naciskiem) istniejącego zróżnicowania, ponieważ jest ono złe i oparte na stereotypach. Owszem, stereotypy są złe i rzeczywiście istnieją (z tym, że ich autorami są nie tylko mężczyźni), ale kreowanie w ich miejsce nowych stereotypów nie jest niczym lepszym. W takim ujęciu rozróżnienie płciowe przestaje być widziane w perspektywie bogactwa osobowościowego, duchowego, społecznego i kulturowego, ale staje się ciężarem, który należy obalić, nie proponując nic w zamian.
Tak zwana równość, o której mówi się w gender, i jest to słowo, które niczym nieuzasadniony refren powraca w wypowiedziach ks. prof. Wierzbickiego, jest jednym z kluczowych pojęć marksistowskich i lewackich. Można mówić o równości społecznej i kulturowej płci, ale jest to ujęcie mało adekwatne. Naturalna różnica płci i wrodzone „role”, które są związane z płcią, nie dadzą się zrównać. To nie jest stereotyp! Tylko kobieta może urodzić, w związku z czym nie chodzi o zapewnienie jej równości w stosunku do mężczyzny, ale o takie modelowanie zmieniającego się życia społecznego, ekonomicznego i kulturowego, by mogła tę swoją osobową i społeczną funkcję owocnie wypełnić, także w ten sposób uczestnicząc we wspomnianych aspektach życia. W tym znaczeniu trzeba jasno powiedzieć nawet, że funkcja kobiety jako rodzicielki i matki domaga się nie równości, ale jej swoistego uprzywilejowania społecznego i kulturowego. Wszystko wskazuje na to, że zmiany w świecie idą w takim kierunku, że tych przywilejów trzeba będzie kobiecie zapewnić coraz więcej.
Reklama
Świat minionych epok, który niesłusznie jest oceniany, także przez ks. prof. Wierzbickiego, jako „społeczeństwo patriarchalne” (to jest stereotyp!), dbał o to, by zapewnić kobiecie bezpieczeństwo, a tym samym możliwość wypełnienia jej własnej roli, decydującej również o jej spełnieniu wewnętrznym i osobowościowym. Czy to, że mężczyzna szedł na wojnę, a kobieta zostawała w domu, troszcząc się o dzieci, dom i gospodarstwo było zakwestionowaniem relacji między mężczyzną i kobietą, czy też trudną próbą ich ratowania? Czy to, że na mężczyźnie spoczywało zadanie stanowienia prawa, a na kobiecie spoczywało zadanie kształtowania obyczaju, było złym rozróżnieniem? Przecież obyczaj ma większe znaczenie niż prawodawstwo. Czy ewentualna zamiana ról opłaci się kobiecie i społeczeństwu?
Bronić tego, co zasadnicze
Reklama
Antropologia chrześcijańska ma wyraźną przewagę nad gender, ponieważ widzi rozróżnienie płciowe w perspektywie bogactwa osobowościowego, społecznego i kulturowego, a nie tylko roli, która ogranicza czy ciężaru, który należy wyeliminować. Z tego powodu oskarżanie Kościoła o wszczynanie wojny kulturowej jest pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienia. Tylko takie ujęcie, jakie proponuje Kościół, zapewnia „sprawiedliwość i dowartościowanie”, które postuluje ks. prof. Wierzbicki. To gender posługuje się językiem agresji i wzywa do walki w imię zrównania ról. Czy nie chodzi tutaj o nową „walkę klas”? Dziwne, że w ideologii gender nie mówi się o potrzebie sprawiedliwości. Tylko ukazanie bogactwa płci w ich wielorakim znaczeniu, przede wszystkim osobowym, a następnie społecznym, pozwoli zbudować to, co stwierdza ks. prof. Wierzbicki, a mianowicie „relacje”, przy czym gender i tu etyk z KUL-u już nie ma najmniejszej racji o relacjach: mężczyzna kobieta nic nie mówi, ujmując właściwie całą kwestię w kategoriach walki. Nie znam wypowiedzi Kościoła, w której byłby broniony „patriarchalny model” społeczeństwa, o którym mówi się w gender i o którym mówi ks. prof. Wierzbicki. To nauczanie Kościoła jest ostatnim bastionem, który jeszcze broni społeczeństwa opartego na relacjach, a nie na rolach (funkcjach), których przeakcentowanie sprawia, że społeczeństwo ostatecznie staje się „bezduszne”. Jeśli zaś Kościół mówi o funkcjach, to interpretuje je zawsze w perspektywie relacyjnej, a tym samym broni człowieka i społecznego wymiaru jego życia. Społeczeństwo albo będzie relacyjne, albo będzie pozbawione skuteczności twórczej. W propagowanej ideologii gender to nie „świat ucieknie Kościołowi”, jak stwierdza ks. prof. Wierzbicki, ale świat zachodni, bo gender to problem świata zachodniego, wpadnie w przepaść, nad którą już się znalazł, zresztą, nie tylko z powodu gender.
Naturalnym środowiskiem urzeczywistniania człowieka płciowego i relacyjnego, mężczyzny i kobiety, jest małżeństwo i rodzina. To nie jest ani slogan, ani stereotyp, ani pozostałość społeczeństwa patriarchalnego. Tego faktu zdecydowanie broni Kościół w swoim nauczaniu. Obrona małżeństwa i rodziny to ostatecznie obrona duchowej strony człowieka i społeczeństwa. Nie chodzi w tym przypadku o „tradycyjne” małżeństwo i rodzinę, jak błędnie stwierdza się niekiedy także w wypowiedziach kościelnych, ale o naturalne małżeństwo i budowaną na jego gruncie rodzinę. Małżeństwo i rodzina stanowi naturalną podstawę życia ludzkiego, zarówno w wymiarze indywidualnym, jak w wymiarze społecznym. Relacja mężczyzny i kobiety w małżeństwie znajduje swoje naturalne środowisko narodzin i rozwoju, w którym może wydobyć twórczo swoje potencjalności duchowe, społeczne i kulturowe, dlatego domaga się nie tylko obrony, ale także promocji i dynamicznego wsparcia ze strony wszystkich także polityków, którzy zamiast liczyć na łatwe głosy w kolejnych wyborach, powinni gorliwie służyć temu, do czego są powołani, czyli dobru wspólnemu, a nie zachciankom chorych mniejszości.
Ks. prof. Wierzbicki w swoich wypowiedziach nawiązuje do osoby Maryi, Matki Bożej, ale w świetle tego, co zostało tutaj powiedziane, gender nie ma zastosowania w odniesieniu do interpretacji Jej osoby i misji. Jego wypowiedzi mają się nijak do problemu opisanego w Ewangelii to tylko kilka pustych sloganów. Czy nie należało podkreślić, że Maryja została powołana przez Boga jako kobieta w Jej specyficznej i nieprzekazywalnej roli kobiecej? Maryja jako Dziewica, jako Oblubienica, jako Matka, nie zamieniając swojej roli z Józefem.
Podobnie trzeba powiedzieć o sprawie kobiety w Kościele, o której wspomina ks. prof. Wierzbicki. Czy na pewno Kościół boi się kobiet? Tyle, ile w ciągu wieków dla kobiet uczynił Kościół, nie zrobił jeszcze nikt. To dzięki św. Pawłowi i nauczaniu kościelnemu, które jest mu wierne, kobieta otrzymała wolność, której nic jej już nie odbierze. Czyż człowiek może otrzymać większy dar? Zresztą, trzeba pamiętać, że Biblia pozostaje wciąż ostatnią księgą, w której powiedziano coś bardzo istotnego i rzeczywiście nobilitującego o kobiecie. Ale to trzeba znać i umieć czytać, by potem móc stosować.