Reklama

Niedziela Kielecka

Zgromadzenie Ojców Franciszkanów Reformatów w Pińczowie

Porwał ich św. Franciszek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kościół Nawiedzenia NMP z cudownym obrazem Matki Bożej i klasztor na Mirowie to skarbiec wiary, dziedzictwo historii i kultury. Duchowość tego miejsca kształtują obecni w Pińczowie od ponad czterech stuleci ojcowie franciszkanie. Świat się zmienia, ale charyzmat zakonu pozostaje ten sam. – Naszym powołaniem jest bycie z ludźmi – mówi przełożony wspólnoty o. Wojciech Madej.

Klasztor na Mirowie

Reklama

Franciszkanie pojawili się w Pińczowie na zaproszenie Zygmunta Myszkowskiego, marszałka wielkiego koronnego, w 1609 r. założyli tu drewnianą kaplicę. Jednak nie zostali długo w miasteczku. Powrócili do Pińczowa po przeszło siedemdziesięciu latach. 13 września 1683 roku, po wiktorii wiedeńskiej, biskup krakowski Jan Małachowski, potwierdził fundację klasztoru pińczowskiego. We wspomnienie św. Franciszka z Asyżu zakonnicy przybyli do miasta. Dzięki wsparciu pińczowian, wybudowali klasztor przy kościele na Mirowie ze słynącym łaskami obrazem Matki Bożej. Klasztor należy od początku do prowincji Matki Bożej Anielskiej. Z czasem miejsce stało się religijnym centrum. Ludzie otrzymywali wsparcie od zakonników, którzy pomagali zaradzić każdej biedzie. Franciszkanie podejmowali szereg dzieł duszpasterskich jako kaznodzieje, rekolekcjoniści, spowiednicy, kierownicy duchowi.
Od 1819 r. zakonnicy przejęli parafię na Mirowie po paulinach. Ojcowie pracowali nie tylko w swojej parafii, ale także w sąsiednich: Bogucicach, Krzyżanowicach, Młodzawach, Michałowie, Wrocieryżu, Imielnie, Korytnicy i Kijach. Kiedy w latach 1706-1709 przez Pińczów przechodziła zaraza, ludzie gromadzili się w obrębie zabudowań klasztornych. Zakonnicy dzielili się z nimi pożywieniem, grzebali umarłych i opiekowali się chorymi. W czasie zaborów Pińczów, a wraz z nim klasztor dotkliwie odczuwał represje ze strony caratu. Tym bardziej że zakonnicy byli zaangażowani w działalność patriotyczną, zajmując się kolportażem gazetek i broszur. Posiadając rozległe kontakty z różnymi parafiami, stawali się łącznikami. Represje po powstaniach, dotykające klasztory, nie ominęły także pińczowskich franciszkanów. Klasztor został ostatecznie zlikwidowany w 1910 roku. Zabudowania klasztorne w drodze dzierżawy przejęło miasto, zakładając w nich szpital św. Juliana. Aż do 1943 roku posługiwały w nim siostry szarytki, a następnie sercanki.
W 1928 r. franciszkanie powrócili do Pińczowa, tworząc początkowo małą, a potem większą wspólnotę, która miała opiekę duszpasterską nad szpitalem, ochronką i więzieniem. Podczas okupacji w klasztorze zorganizowano siedzibę Rady Głównej Opiekuńczej, a klasztorne mury nie raz były schronieniem partyzantów. Mieszkańcom dotkniętym skutkami wojny i w niebezpieczeństwie zakonnicy nigdy nie odmawiali pomocy. Po wojnie wprawdzie budynek klasztorny poddano pracom renowacyjnym, odnowiono także wnętrze kościoła, jednak ząb czasu odcisnął swoje piętno na obiektach. Dopiero ostatnie, prowadzone na szeroką skalę remonty sprawiają, że to wyjątkowe miejsce odzyskuje dawny blask.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Posługa

Reklama

O. Wojciech tłumaczy, że bycie franciszkaninem nie oznacza zamknięcia się na postęp. Zakonnicy idą z duchem czasu, by jak najlepiej wypełniać swoją posługę. Używają tabletów, komputerów. Znają języki obce, dobrze radzą sobie na międzynarodowych konferencjach. To wszystko, by jak najlepiej pracować na chwałę Pana Boga. – Jesteśmy zakonem kontemplacyjnoczynnym. Naszym podstawowym zadaniem jest bycie z ludźmi – mówi o. Wojciech. Przejawia się to w naszej codziennej posłudze poprzez głoszenie Słowa Bożego, rekolekcji, misji, prowadzenie nabożeństw, sprawowanie Eucharystii. Bardzo ważna jest także posługa konfesjonału.
– Mieszkańcy, którzy przychodzą się wyspowiadać, nie odchodzą z kwitkiem, ponieważ dyżur w konfesjonale trwa cały dzień. Wystarczy wezwać nas telefonem. Szafowanie Bożym Miłosierdziem poczytujemy sobie za wielką radość – mówi o. Wojciech.
Kościół na Mirowie żyje cały czas. Drzwi do świątyni są otwarte dla każdego odwiedzającego. Można uklęknąć, pomodlić się w ciszy. I zawsze jest ktoś: przechodzień, uczniowie, rodziny, ludzie śpieszący się z pracy czy do pracy. Zakonnicy modlą się razem z nimi. A trzy razy w tygodniu za ołtarzem głównym zasiadają w pradawnych ławach chóru klasztornego i zaczynają śpiew chorałów, które górują gdzieś pod niebiosa. Tak było zawsze.
Franciszkanie są kustoszami sanktuarium ze słynącym łaskami obrazem Matki Bożej Mirowskiej, która otacza Pińczów swoją opieką od XVII wieku. Obraz został uroczyście ukoronowany przez nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Józefa Kowalczyka w 1992 roku. Przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny obraz tonie w różnych odcieniach fiołków alpejskich. To tradycja, którą o. Wojciech zastał i starannie ją pielęgnuje. Wierni przygotowują się do świętowania dziewięciodniową nowenną. Codziennie uczestniczy w niej stała grupa czcicieli Maryi na Mirowie, modląc się za Jej wstawiennictwem za siebie i swojej rodziny. W kościele jest także regularna adoracja Najświętszego Sakramentu, a w Wielkim Poście tzw. Marcowe Piątki, poświęcone medytacji i rozważaniu Męki Pańskiej podczas Drogi Krzyżowej. Tradycja ta sięga kilkuset lat. Wokół muru klasztornego franciszkanie przytwierdzili stacje pasyjne. Regularnie we wszystkie piątki i niedziele (po sumie) odprawiane było dla ludu nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Przy klasztorze działa od wielu lat Franciszkański Zakon Świeckich, tzw. „tercjarze”, którzy zgłębiając duchowość założyciela, zajmują się również dziełami charytatywnymi w parafii.
Ludzie bardzo sobie cenią kierownictwo duchowe ojców. Przychodzą do nich z różnymi problemami, powierzają im rozterki, trudy, proszą o modlitwę, radę, jakieś światło na życie. Rozmowy przy herbacie często przeradzają się w spowiedź. Drugą płaszczyzną pracy franciszkanów jest oczywiście parafia z kościołem na Mirowie. Ta praca wygląda podobnie jak w innych parafiach, Wiąże się z administrowaniem, pracą w kancelarii parafialnej, przyjmowaniem intencji mszalnych, udzielaniem sakramentów świętych, sprawowaniem Mszy świętych i różnych nabożeństw. Każdy kontakt z ludźmi, każde spotkanie jest okazją dla zakonników do poznania się bliżej z parafianami.

Boże Narodzenie za murami klasztornymi

Reklama

Franciszkańską rodzinę w klasztorze w Pińczowie tworzy ośmiu zakonników: o. Wojciech Madej, o. Cezary Chustecki, o. Edward Kolasiński, o. Eryk Hoppe, o. Rafał Rudziński, o. Grzegorz Bryła (obecnie na urlopie zdrowotnym), br. Benedykt Kolaniak, br. Filip Lis oraz bracia z Sekretariatu Ewangelizacji: o. Teodor Knapczyk, o. Józef Witko, o. Pacyfik Iwaszko, br. Krzysztof Musiał.
Boże Narodzenie to szczególny czas dla każdej wspólnoty zakonnej. Trzy dni przed świętami franciszkanie rozpoczynają dyżur w konfesjonale, który trwa od 6.30 do 19. – Jesteśmy po to, aby służyć. Z szacunkiem i podziwem patrzę jak osoby, które zjeżdżają z zagranicy na święta do rodziny, przychodzą do spowiedzi. Widać, że traktują duchowe przygotowanie do świąt poważnie – opowiada o. Madej. Od dwóch lat, odkąd został przełożonym wspólnoty w Pińczowie, zanim rozpoczną wieczerzę, całą wspólnotą udają się do Zakładu Opieki Leczniczej. – Tam czekają na nas chorzy, samotni, opuszczeni, cierpiący starsi ludzie. Śpiewamy z nimi kolędy, łamiemy się opłatkiem i składamy sobie życzenia. To są niesamowite emocje. Widzimy, że te spotkania mają dla nich znaczenie, sprawiamy im odwiedzinami radość, bo niejednokrotnie nikt już ich nie odwiedza. Jak tylu chłopów zacznie śpiewać kolędy, pensjonariuszom kręci się łza w oku – opowiada przełożony wspólnoty. Stamtąd wracamy do refektarza na Wigilię zakonną. O północy rozpoczynamy Pasterkę. Mamy piękną szopkę bożonarodzeniową, choć prawdę powiedziawszy, marzy mi się żywa, tak jak to jest we franciszkańskiej tradycji – przyznaje o. Wojciech. Po Mszy św. zakonnicy wychodzą do ludzi i wszyscy łamią się opłatkiem, składając sobie życzenia. W niedzielę 5 stycznia mieszkańcy i zakonnicy zgromadzą się w sanktuarium na Wieczorze Kolęd. O godz. 19 zaprezentują się młodzi wykonawcy, schola parafialna, ale także o. Łukasz Buksa Beand, który znów zachwyci autorskimi aranżacjami znanych kolęd, by porwać do śpiewu wszystkich od małych po starszych, tak jak to było w ubiegłym roku.

Franciszkańskie dzieła

Krok po kroku odrestaurowują się zaniedbane pomieszczenia klasztorne. W częściowo odnowionych, zaadaptowanych już pokojach znalazło swoje miejsce otwarte 21 czerwca 2013 r. centrum duchowości „Culmen et Fons”, czyli „Źródło i Szczyt”, które jest umocowane przy Sekretariacie Ewangelizacji. – To nasz duchowy szpital, który powstaje dzięki modlitwie i ofiarności wielu, wielu dobroczyńców. Ośrodek działa w takim wymiarze, w jakim pozwala obecna struktura oraz nasze ludzkie możliwości – tłumaczy o. Wojciech. Bardzo ważną misję korespondującą z „Culmen et Fons” ma Sekretariat Ewangelizacji. Zadaniem zaangażowanych tutaj franciszkanów jest praca ewangelizacyjna, głoszenie misji, rekolekcji posługa modlitwą wstawienniczą i o uwolnienie. Ściągają ludzie z całej Polski.
Są także blisko ludzi młodych, starając się poprzez swoją pracę i otwartość pokazywać im ich miejsce w Kościele. W czerwcu w klasztorze w Pińczowie odbywają się Franciszkańskie Dni Braterstwa z udziałem blisko trzystu młodych z całej Polski. To wielkie wydarzenie duchowe, którego przygotowanie wymaga dużo czasu i energii. Klasztor tętni życiem młodych uczestników. Franciszkanie stawiają na nowe formy modlitwy. Są koncerty muzyki chrześcijańskiej, które przeradzają się w spontaniczne uwielbienie Boga. Młodzi pokazują pantomimę, uczestniczą w Drodze Krzyżowej obok klasztoru, jest modlitwa adoracyjna, konferencje skierowane do młodzieży i o młodych. Całość to duży zastrzyk chrześcijańskiej kultury i franciszkańskiej duchowości. Następne FDB w dniach 13-15 czerwca, a o. Wojciech Madej zaprasza wszystkich już dziś.

Klucz do duchowości franciszkańskiej

Założycielem zakonu jest św. Franciszek z Asyżu. W duchu pokory nazwał swój zakon „Ordo Fratrum Minorum” (OFM), czyli Zakon Braci Mniejszych. Inne nazwy: franciszkanie, bernardyni, reformaci, kapucyni są wynikiem wielowiekowego rozwoju zakonu, jego wewnętrznych podziałów. Niektóre z nazw, jak tłumaczą sami zakonnicy, przylgnęły do zakonów i ze względu na szacunek dla historii trwają do dzisiaj. Zakon założony przez św. Franciszka z Asyżu podzielił się na 3 wielkie gałęzie: pierwsza z nich to Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych (znanych pod nazwą franciszkanie lub fanciszkanie czarni, konwentualni); druga to Zakon Braci Mniejszych określanych jako franciszkanie brązowi, bernardyni (obserwanci), reformaci, franciszkanie śląscy, panewniccy itd.); trzecia to Zakon Braci Mniejszych Kapucynów (kapucyni).
Ale dla zakonników nie to jest najważniejsze, jak określają ich ludzie. Czują się jednością ze wszystkimi franciszkanami, z Generałem i Stolicą Apostolską. Sedno jest w duchowości Biedaczyny z Asyżu, mistyka i jednego z najważniejszych świętych Kościoła – św. Franciszka, który kiedyś ich – jako młodych chłopaków – porwał i doprowadził do klasztoru, do brązowego habitu i ślubów zakonnych. – Jesteśmy prostym, wspaniałym zakonem. Św. Franciszek wskazał nam wyraźnie całym swoim życiem, że mamy naśladować Chrystusa czystego, ubogiego i posłusznego. Jest to podstawowy klucz do duchowości franciszkańskiej. Ten charyzmat musi trwać – mówi o. Madej.

W następnym numerze Zakon Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel – klasztor w Piotrkowicach

2013-12-31 10:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czwarty ślub Matki Teresy

Do zwyczajowych ślubów zakonnych – posłuszeństwa, ubóstwa i czystości – bł. Matka Teresa z Kalkuty dorzuciła im czwarty – bezinteresowną służbę na rzecz ubogich

Kto wie: może nikt nie zna biedy tak dobrze, jak Siostry Misjonarki Miłości, nazywane kalkutankami, a czasem Siostrami „na biało”. Po to są, żeby być blisko biedy, po to Matka Teresa założyła ich zgromadzenie. Prowadzą szkoły dla dzieci ze slumsów, punkty pomocy medycznej, stołówki i domy dla chorych, umierających i bezdomnych. Nie brzydzą się nie tylko dojmującej biedy, dziurawych, niepranych ubrań, ale także wszy, strupów, zabrudzonych ran.
CZYTAJ DALEJ

Miłujcie waszych nieprzyjaciół

2025-02-18 13:38

Niedziela Ogólnopolska 8/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

Adobe Stock

Heroizm odpowiedzi na to wezwanie rozumieją tylko ci, którzy doświadczywszy dotkliwych skutków wrogości, postanowili naśladować Jezusa Chrystusa w tym, co naprawdę najtrudniejsze. Nie chodzi bowiem jedynie o to, abyśmy jako wyznawcy Chrystusa miłowali się wzajemnie, ani nawet o to, żeby wyzbyć się pragnienia odwetu i zemsty i na tym poprzestać, ale chodzi o tak głęboką wewnętrzną przemianę, która zaowocuje postawą miłości wobec naszych prześladowców i wrogów. Żaden człowiek własnymi siłami nie jest do tego zdolny. Wezwania do miłowania nieprzyjaciół nie ma w żadnej innej religii, nawet w tych, które jako monoteistyczne, czyli judaizm i islam, są pod wieloma względami najbliższe chrześcijaństwu. Jedna i druga dopuszczają odwet i zemstę, co widać w dramatycznej sytuacji politycznej na Bliskim Wschodzie, gdzie obowiązuje zasada: „oko za oko, ząb za ząb, siniec za siniec”.

Często i słusznie podkreśla się konieczność i wartość cnoty sprawiedliwości. Nakazuje ona, żeby każdemu oddać to, co mu się słusznie należy. O ile jednak w sprawach materialnych jest to wymierne, o tyle w sprawach duchowych sytuacja staje się zdecydowanie bardziej złożona. W sprawach materialnych można – i często trzeba – przezwyciężyć sprawiedliwość np. przez darowanie czy zmniejszenie długu, co zakłada rezygnację z pewnej części należnych mi dóbr, bez których mogę się obyć. W sprawach duchowych to, co najważniejsze, odbywa się we wnętrzu człowieka i potrzebuje gruntownej przemiany umysłu i serca. Poczucie wyrządzonej krzywdy może być tak wielkie, że domaga się ukarania krzywdziciela, a nawet odwzajemnienia doznanej krzywdy. I właśnie wtedy miejsce sprawiedliwości powinno zająć miłosierdzie. Motywacja sprawiedliwości jest z gruntu naturalna, motywacja miłosierdzia natomiast ma charakter nadprzyrodzony. Jezus Chrystus idzie jeszcze dalej i uczy trudnej prawdy: nie ma sprawiedliwości bez miłosierdzia, ale nie ma miłosierdzia bez przebaczenia. Dopiero na gruncie przebaczenia wyrasta postawa miłowania nieprzyjaciół.
CZYTAJ DALEJ

Zełenski: jestem gotów wymienić stanowisko za pokój lub przyjęcie do NATO

2025-02-23 16:58

[ TEMATY ]

prezydent

pokój

Ukraina

NATO

rezygnacja

Wołodymyr Zełenski

facebook.com/zelenskiy.official

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w niedzielę, że jest gotowy zrezygnować ze stanowiska w imię pokoju w jego kraju lub przyjęcia go do NATO. Oświadczył, że może ustąpić nawet natychmiast.

"Jeśli chodzi o pokój dla Ukrainy, jeśli naprawdę trzeba, abym opuścił moje stanowisko, jestem gotowy. Mogę wymienić je na NATO. Jeśli są takie warunki. Od razu” - powiedział na konferencji prasowej prezydent.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję