Quo vadis?
W powieści Henryka Sienkiewicza św. Piotr Apostoł zapytał Jezusa: „Quo vadis Domine?” „Dokąd idziesz, Panie?”. Patrząc na to, co dzieje się wokół, odnoszę wrażenie, że to Bóg, spoglądając na ziemię pyta nas: „Quo vadis?”. Bo dokąd zmierza świat, w którym zło zwie się dobrem, a to, co słuszne i piękne przedstawia się jako nudne, nieciekawe i swego rodzaju przeżytek. Granica między złem i dobrem zdaje się zacierać. To tak, jakby noc połączyła się z dniem i spłodziła wszechogarniającą nas szarość. Smutne jest to, że ludzie deklarujący się jako wierzący, korzystający z sakramentów, pozwalają, mniej lub bardziej świadomie, na przenikanie poza mury twierdzy, jaką jest ich dusza, tego, co jest sprzeczne z nauką Chrystusa. Św. Piotr ostrzegał: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć” (1P 5, 8). Niestety, sami otwieramy bramę temu lwu. W jaki sposób? Stawiając innych bogów przed Tym Jedynym, który dał nam życie i umarł za nas, który do końca nas umiłował i wciąż woła: „Quo vadis?”.
Komu wierzę?
Bogowie ci, to elementy religii Wschodu buddyzmu i hinduizmu, praktyki okultystyczne (wróżbiarstwo, wywoływanie duchów, magia, astrologia, horoskopy) oraz cała masa zabobonów pogańskich. Za naszym przyzwoleniem huczniej obchodzi się Halloween niż uroczystość Wszystkich Świętych. A wszystko to pod płaszczem niewinnej zabawy i dlatego, że inni tak robią. Ta sama osoba, która trzyma w ręku różaniec, przegląda prasę w poszukiwaniu horoskopu. Inna przyjmuje Komunię św. i urządza mieszkanie metodą „feng shui” nakazującą przestawiać meble, dobierać kolory i umieszczać pewne symbole tak, aby był odpowiedni przepływ energii, ale zabrania wieszać krzyża, bo jest szkodliwy energetycznie. Jeszcze inni po Mszy św. idą do wróżki, bo przecież ona „prawdę ci powie”, a następni obwieszą się symbolami antychrześcijańskimi, bo są ładne albo pasują do ich znaku zodiaku. Czyż Bóg nie dał nam wskazówek, jak żyć? Czyż nie ukazał nam prawdy? Czyż nie dał nam znaku i Imienia, które są potężniejsze od szatana? Jest to krzyż i Jezus Chrystus, który na nim przelał za nas krew; jest to Eucharystia i inne sakramenty; są to przykłady świętych i liczne cuda. Iluż chrześcijan poddaje w wątpliwość objawienia, ale wierzy, że uzdrowi ich joga czy hipnoza, a wróżba powie im, jak żyć. Iluż ludzi wstydzi się wykonać znak krzyża, nosić na piersi medalik, ale nie wstydzi się używać talizmanów, amuletów i zachwyca się praktykami wschodnich religii, twierdząc, że one przynoszą spokój i radość życia.
Być czujnym
Nie znam lepszego sposobu na wyciszenie i radość życia, jak modlitwa, jak oddanie się pod opiekę Bogu i Aniołowi Stróżowi oraz świętym. Kard. Giacomo Biffi ostrzegał, że w obecnych czasach szatan działa uwzględniając postęp i potrzeby ludzi. „Antychryst jest redukcją chrześcijaństwa do ideologii, zamiast osobistego spotkania ze Zbawicielem. Antychryst prezentuje się jako pacyfista, ekolog i ekumenista” mówił kard. Biffi podczas rekolekcji wielkopostnych w Watykanie. Jest to bardzo niebezpieczne, bo ludzie w pędzie życia nie zauważają, jak on podstępnie przenika do codzienności i odsuwa od wiary. Benedykt XVI mówił, że kusiciel nie jest tak nachalny, żeby wprost zaproponować nam adorowanie zła, ale niewinnie podsuwa nam propozycje opowiedzenia się za tym, co rozumne, materialne, przyjemne i jest tylko zabawą. Bo cóż może być złego we wróżbie czy amulecie. A Zbawiciel przestrzega: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Mt 26, 41). Szatan chce uśpić naszą czujność, abyśmy łamali zasady i przeciwstawiali się prawdom wiary, bo przecież „to” czy „owo” nie musi być zaraz grzechem. Słyszymy jego podszepty, namawiające do wyluzowania się i zaakceptowania zła, bo skoro wszyscy tak robią, to chyba nie ma w tym nic zdrożnego. Nie dajmy się zwieść, nie pozwólmy temu „ryczącemu” lwu wejść, nie otwierajmy mu bram naszej duszy, która ma być świątynią Jedynego Prawdziwego Boga.
Pomóż w rozwoju naszego portalu