Choć sezon urlopowy w pełni, społeczeństwo wypoczywa i nabiera sił na kolejny rok pracy, są miejsca, w których nie ma czasu na wakacje...
W Caritas Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej od wielu już lat realizowany jest program pomocy doraźnej. Na potrzeby tego programu powołana została specjalna komisja, która przyjmuje i rozpatruje wszystkie wnioski nadsyłane do Caritas. W porównaniu do lat poprzednich nastąpił duży wzrost w liczbie pism kierowanych do organizacji z prośbą o wsparcie. Postępuje ubożenie społeczeństwa, ludzie tracą pracę, chorują, dotykają ich trudne sytuacje losowe. - W 2012 r. otrzymaliśmy niespełna pięćdziesiąt pism z prośbami. W połowie bieżącego roku mamy ich już ponad pięćdziesiąt - mówi Sylwia Grzyb - koordynator programu pomocy doraźnej. - W swoich listach ludzie proszą o pomoc finansową i rzeczową, nie mają pieniędzy na żywność, lekarstwa, rachunki i opłaty bieżące, rehabilitację, opał czy zakup materiałów budowlanych, gdy wydarzy się jakieś nieszczęście i tracą dach nad głową.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Caritas wspiera osoby znajdujące się w rzeczywistej potrzebie. Każdy wniosek jest wnikliwie sprawdzany, konsultowany z Parafialnymi Zespołami Caritas działającymi w miejscach, w których mieszkają autorzy wniosków.
Reklama
- Spływają do nas różne prośby i staramy się pomagać w miarę naszych możliwości - wyjaśnia Anna Łosińska - koordynator ds. pozyskiwania. - Otrzymaliśmy pismo przedstawiające historię dziewczynki, która ciężko chorowała. Na skutek choroby straciła włosy, a rozpoczynała naukę w gimnazjum. Wyobraziliśmy sobie sytuację tego dziecka. Udało się pozyskać i przekazać środki finansowe na przeszczep włosów. Ten przykład oraz wiele innych sprawia, że widzimy głęboki sens naszej pracy i takiej pomocy. Caritas to nie tylko pomoc powodzianom i pogorzelcom. Pomagamy osobom niepełnosprawnym, samotnym matkom, które nie mają pieniędzy na pieluchy, rodzinom, które dotknięte są różnymi tragediami... Odwiedziłam niedawno dom pani Haliny, która w styczniu ubiegłego roku została wdową i samotnie wychowuje sześcioro dzieci w wieku szkolnym. Rodzina boryka się z trudnościami finansowymi, utrzymuje się z małego gospodarstwa rolnego, renty rodzinnej i zasiłków dla dzieci. Aktualnie najpilniejszą potrzebą rodziny jest remont dachu, który zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Dach przecieka, sufity są przemoknięte i zaczynają odpadać (w maju kawałek spadł wprost do łóżeczka jednej z córek). Mamy problem, co zrobić, bowiem naprawa tego dachu to skomplikowana inwestycja, która wymaga dużych nakładów finansowych. Pojechałam tam wraz z panią z zaprzyjaźnionej firmy budowlanej i dowiedziałam się, ile to będzie kosztować, co trzeba po kolei zrobić.
Pani Halinie założono subkonto (wydzielona część konta, na którym gromadzone są wpłaty na rzecz konkretnej osoby). Środki, które gromadzone są na subkoncie pochodzą od darczyńców, do których zwraca się rodzina, przyjaciele, znajomi i osoba zainteresowana. Pieniądze tam gromadzone przeznaczone zostaną na remont dachu, którego koszt wynosi ok. 30 tys. zł. Numer konta ma być rozpowszechniany, m.in. w ogłoszeniach parafialnych czy gazetach lokalnych. Organizacja nie pobiera z tego tytułu żadnej prowizji.
Reklama
- Wiele osób podchodzi do tej naszej pomocy bardzo sceptycznie. Ulegając opiniom innych lub własnym uprzedzeniom. Takim przykładem jest pan Jakub, któremu w lutym tego roku doszczętnie spalił się dom. Został w tym, co miał na sobie. Człowiek postanowił odbudować dorobek swojego życia, a póki co mieszka w szopie - opowiada Sylwia Grzyb. - Nie mamy takiej kwoty, która zabezpieczy bieżące wydatki związane z budową i remontem. Jest to kwota rzędu ok. 200 tys. zł. Na początek zaproponowaliśmy więc otwarcie subkonta. Informacje o jego sytuacji ukazały się w mediach, jednak odzew był słaby. Pieniądze zaś były potrzebne na zadaszenie chociaż części domu, bo nadchodziły deszcze i zalewały wnętrze. Poprosiliśmy o pomoc zaprzyjaźnioną firmę, w której ze zniżkami zakupiliśmy materiały potrzebne do wykonania najkonieczniejszych prac. Dzięki życzliwości firmy materiały te zostały dowiezione na podwórko pana Jakuba, który był bardzo wdzięczny i szczęśliwy. Rozmawiając ze mną - mówi pani Sylwia - powiedział, że spodziewał się z życiu wszystkiego, ale nie tego, że pomoże mu Caritas, bo zawsze w bardzo sceptyczny sposób odnosił się do naszej organizacji.
Zadaniem Caritas Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej jest nie tylko niesienie pomocy osobom potrzebującym, lecz także angażowanie innych osób w niesienie tej pomocy.
- W okresie świąt zdarza się, że odzywają się do nas „aniołki”, które chcą zrobić większą paczkę dla konkretnej rodziny - opowiada Sylwia Grzyb. - My podpowiadamy komu można w ten sposób pomóc, jakie są potrzeby w danej rodzinie i paczki trafiają do odbiorców. W okresie świąt wielkanocnych taką paczkę przekazywaliśmy samotnej matce z ciężko chorym dzieckiem, która straciła świadczenia pielęgnacyjne, znajduje się w sytuacji tragicznej. Człowiek, który dostarczał tę paczkę - a robił to z życzliwości, bo nie jest naszym pracownikiem czy wolontariuszem - zadzwonił do mnie, opisał, co zobaczył, i powiedział, że nie może tak zostawić tej rodziny. Teraz, razem ze swoją dziewczyną, wspomagają tę samotną matkę i jej dziecko.
Caritas diecezjalna na co dzień współpracuje z wieloma firmami. Wspieranie działań Caritas odbywa się nie tylko poprzez przekazywanie jej konkretnych środków finansowych czy materiałów. Wiele z nich pomaga również w sposób niewymierny - służąc fachową opinią, radą, konsultacją w swojej dziedzinie, wspomagają też pomocą w transporcie.
Reklama
- Byłoby bardzo dobrze, gdyby taki człowiek prowadzący jakąś firmę, chciał chociaż raz w roku wybrać się ze mną w odwiedziny do rodziny, która potrzebuje wsparcia - mówi Anna Łosińska. - Wtedy mógłby zobaczyć na własne oczy warunki, w których żyją ludzie, oszacować ich potrzeby. Odwiedzając takie rodziny, człowiek nabiera chęci do działania, myśli i poszukuje rozwiązań, pomysłów, jak pomóc. Wobec tego, co widzimy, jeżdżąc do osób, które proszą nas o wsparcie, nie można pozostać obojętnym. Ten widok, dla wielu niewyobrażalny, kruszy każde serce. Nie uzdrowimy świata jako Caritas, ale wiem, że gdyby osoby posiadające możliwości finansowe, widziały na co przeznaczamy pieniądze otrzymywane od nich, byłoby łatwiej i nigdy nie czuliby się naciągani czy wykorzystywani.
- Nie chodzi nam w Caritas o to, by każdy, komu pomożemy, na łamach prasy wyrażał podziękowania. Codzienna wdzięczność, prosta ludzka życzliwość daje nam ogromną motywację do działania. Nie myślę o tym, że kolejne nadgodziny muszę spędzić w pracy. Nasza praca trwa na okrągło, zabieramy ją do domu. Pracujemy z pasją i zaangażowaniem, to nasze powołanie - mówią Anna Łosińska i Sylwia Grzyb.
Pieniądze gromadzone na subkontach zawsze przeznaczane są na cele, na które były zbierane. Często sumy te są niewystarczające. Jeśli kwota jest zbyt mała, a terminy zmuszają do dalszych prac, Caritas pomaga finansowo, korzystając z pieniędzy pozyskiwanych od dobrowolnych darczyńców, którzy regularnie lub okazjonalnie wpłacają określone kwoty na konto organizacji z dopiskiem: „Pomoc doraźna”. - Mamy takich darczyńców, którzy zasilają nasze konto regularnie co miesiąc kwotą kilkudziesięciu złotych. W wielu sytuacjach sięgamy po to wsparcie i to ratuje wiele osób - mówi Anna Łosińska.
Wpłacając regularnie dowolną na konto Caritas (z dopiskiem: „Pomoc doraźna”), można przyczynić się do ogromnego dobra. Nieduże kwoty zebrane razem tworzą pokaźne wsparcie dla tych, którzy w danym momencie potrzebują pomocy. W trudnej sytuacji może znaleźć się każdy, a dobro uczynione innym zawsze powraca podwójnie.
Ważne jest to, że każdy darczyńca Caritas może być pewien, że przyczynił się do pomocy konkretnemu człowiekowi: do zakupu lekarstw, żywności, do zrealizowania kolejnego etapu rehabilitacji czy odbudowy zniszczonego domu.