Byłem poruszony pogrzebem śp. Zygmunta Grabczyka 14 września br. w Sułkowicach. Wraz z liczną rodziną uczestniczyło w nim bardzo wielu ludzi. Pogrzeb prowadził kard.Stanisław Dziwisz wraz z bp. Janem Zającem. Przy ołtarzu stanęło także 30 kapłanów! Trumnę okalały wieńce, a nad nimi górowała złota oznaka w służbie narodu nadana przez prezydenta RP Andrzeja Dudę.
Reklama
W czym tkwiła tajemnica życia zmarłego Zygmunta? Kard. Dziwisz, który przez wiele lat spotykał się ze zmarłym, mówił w kazaniu: „Wytrwała modlitwa, częste nawiedzanie tej parafialnej świątyni, jak i pielgrzymowanie na Jasną Górę czy do tylu innych sanktuariów – to wszystko wyrażało pragnienie, aby Bóg zawsze pozostawał na pierwszym miejscu w jego życiu. Nie można tu nie wspomnieć o Wadowicach, gdzie także chętnie powracał i czerpał moc płynącą z dziedzictwa Karola Wojtyły. Święty Jan Paweł II nie był dla naszego zmarłego brata odległym autorytetem, lecz ciągle żywym przewodnikiem i nauczycielem wiary. Nie wstydził się o tym mówić innym, a przez to budować ich gorliwość w podążaniu ku Chrystusowi. (…) Podczas tej Eucharystii składamy dziękczynienie miłosiernemu Jezusowi za tak wiele przykładów życzliwości okazywanej drugiemu człowiekowi przez naszego zmarłego brata. Potrafił on hojnie dzielić się owocami swojej długoletniej pracy w Polsce i Austrii. Nie dbał o rozgłos, lecz dyskretnie – do samego końca ziemskich dni – pomagał ludziom doświadczonym cierpieniem czy ubóstwem. Niósł wsparcie materialne, a jednocześnie nie zapominał o pomnażaniu chrześcijańskich wartości i tradycji. Jego życzliwej pamięci doświadczali biskupi, kapłani, osoby konsekrowane, rodziny i ludzie samotni…”
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na zakończenie Mszy św. najstarszy z czterech synów śp. Zygmunta, Artur Grabczyk, dziękując wszystkim uczestnikom pogrzebu swego ojca, ze łzami w oczach wypowiedział: „Mój tatuś przyszedł na świat 17 lipca 1944 roku w Makowie Podhalańskim jako jedno z pięciorga dzieci Juliana i Marianny. Skończył 7 klas szkoły podstawowej. (...) Rozpoczął swoją pielgrzymkę w trudzie pracy. I tam pierwszym etapem tego jego pielgrzymowania w trudzie pracy były Sułkowice. Tutaj pracując w gminnej spółdzielni Samopomoc Chłopska, poznał siostrę swego kolegi - Krystynę. 4 kwietnia 1970 roku wspólnie z Krystyną wobec Boga powiedzieli sobie „tak” - chcemy iść dalej przez życie razem. Ta wędrówka przez życie zaprowadziła ich do Nowej Huty, do Krakowa, gdzie podejmują pracę.
Reklama
W kolejnych latach rodzili się jego synowie, których do końca swego życia pieszczotliwie nazywał „moi synusie”. W 1981 roku, we wrześniu wyjeżdża do Austrii za chlebem. Wyjeżdża na trzy miesiące; zostaje ponad 30 lat. Swoją drugą ojczyznę znajduje właśnie w Austrii. To tam, jak mówił, dzięki Bożej Opatrzności i wstawiennictwu św. Ojca Pio, pod koniec października 1991 roku trafia do firmy Berger, w której pracuje ponad 30 lat. Rzetelnie, solidnie i uczciwie jako pracownik fizyczny. Jego praca łączy się z pielgrzymowaniem po Polsce i Austrii. Ten szlak pielgrzymowania zakończony zostaję 10 września 2024 roku. Po porannej Mszy Świętej w Katedrze Wiedeńskiej, w drodze do pracy umiera. Umiera sam na ulicy. (…) Dziękujemy ci tato, za twój przykład, za twoją nieskomplikowaną wiarę. Za Twoje oddanie rodzinie, pracy, drugiemu człowiekowi. Dziękujemy ci za każdą chwilę, którą mogliśmy wspólnie przeżyć. (…). Dziękujemy ci tato za każdy twój gest i za każde słowo. Za to wszystko, czego nas uczyliście. (…) Dziękujemy Ci, tato, za Twoje spracowane dłonie, które zawsze spieszyły z pomocą. Dziękujemy ci za otwarte serce na pomoc drugiemu człowiekowi. Dziękujemy ci za twoje zmęczone, przechodzone, pielgrzymie nogi, bo zawsze chciałeś gdzieś dojść. Będzie nam ciebie bardzo brakowało. (…) Odpoczywaj w pokoju…”
Ze zmarłym śp. Zygmuntem przez wiele lat przyjaźnił się ks. prałat Stanisław Jaśkowiec. Były proboszcz Wadowicki, pytany przeze mnie, co najbardziej zapamiętał w życiu p. Zygmunta Grabczyka, oświadczył: „Pozostaje w mojej pamięci jako skromny, bardzo uczynny i bardzo wyczulony na ludzką biedę. Często odwiedzał nas w Wadowicach, które nazywał drugim Betlejem. Był człowiekiem modlitwy. Całym życiem głosił, że miłość i dobroć to najpiękniejsze przymioty Boga. I poprzez czyny miłości względem ludzi dawał temu świadectwo. Wielu ludzi bardzo dużo mu zawdzięcza… Mówił, że człowiekowi nie wolno odmawiać wolności, chleba i słońca. Tej zasadzie w życiu był wierny do końca. Miał w sobie coś ze św. brata Alberta, który mówił, że trzeba być dobrym jak chleb i tym chlebem dzielić się z ludźmi.”
Tajemnicą życia śp. Zygmunta pozostanie nieustanne zmaganie, by w trakcie ziemskiej wędrówki łączyć niebo z ziemią; Sprawy Boże z codziennym, zwykłym życiem. Troszczenie się, by wciąż otwierać się na Boga i na ludzi. Mieć zawsze, oczy otwarte… W tych nieustannych zmaganiach, ten zwyczajny Zygmunt Grabczyk staje się prawdziwie niezwykły.