W ostatnich dniach poseł Ryszard Kalisz popisuje się argumentacją z dziejów prawa kanonicznego na temat małżeństwa kościelnego. Głosi więc z trybuny sejmowej, że „małżeństwa nie było w chrześcijaństwie przez piętnaście wieków, ustanowił je dopiero sobór trydencki”, innym razem peroruje, że jeśli chodzi o „ślub kościelny, udzielany przez księdza, to obowiązek takiego ślubu wprowadził dopiero sobór trydencki w XVI wieku”, a wcześniej taka praktyka nie była znana. Stąd poseł apeluje do „wszystkich konserwatystów: weźcie dokumenty soboru trydenckiego”, a wyczytacie z nich, że „ludzie żyli w ślubach bez księdza…. Oni żyli właśnie w związkach partnerskich”.
Reklama
Czytajmy więc dokładnie, panie pośle! To prawda, że sobór trydencki usankcjonował jedną formę zwyczajną zawierania małżeństwa: powinno być zawarte przed kapłanem. Wcześniej Kościół też preferował zawieranie związku przed kapłanem lub biskupem (tak forma jest poświadczona już w II-IV wieku: duchowny nakładał na obojga narzeczonych wspólny welon i błogosławił parę). Fakt, że Kościół akceptował także związki zawierane w formie „prywatnej”, tajnej, bez obecności księdza. Ale uwaga: taki związek miał takie same skutki prawne, jak zawarty przed kapłanem. Miał także takie samo znaczenie sakramentalne, obowiązywały te same zasady wierności, nierozerwalności, posiadania potomstwa, itd. Nie były to związki partnerskie! Poseł tego nie doczytał albo świadomie wprowadza w błąd słuchaczy i czytelników (a to byłaby już perfidia!).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na soborze trydenckim forma zwyczajna zawarcia małżeństwa została nakazana dlatego, że niekiedy trudno było udowodnić fakt zawarcia małżeństwa tajnego na forum publicznym i wskutek tego osoby zawierające związek małżeński w formie tajnej, mogłyby bezprawnie ubiegać się o ponowne zawarcie małżeństwa, co doprowadziłoby do wielożeństwa. Chodziło więc o uregulowanie spraw małżeństwa i jego ochronę.
Warto też wiedzieć jeszcze jedno: także dziś jest możliwe zawarcie sakramentalnego związku małżeńskiego bez obecności księdza! Taki związek może być zawarty, gdy np. w krajach misyjnych brakuje kapłana lub gdy podczas prześladowań czy katastrofy zagrożone jest życie narzeczonych, oni zaś pragną zawrzeć związek sakramentalny, a kompetentna do asystowania małżeństwa osoba jest nieosiągalna, itp. (por. kan. 1116 Kodeksu prawa kanonicznego).
Dlaczego to możliwe? Otóż dlatego, że w świetle prawa kościelnego, to nie kapłan udziela sakramentu małżeństwa, ale udzielają go sobie nupturienci, a kapłan jest jedynie urzędowym świadkiem, jak dwoje narzeczonych udziela sobie tego sakramentu. Również dlatego, że Kościół szanuje naturalne prawo mężczyzny i kobiety do małżeństwa.
Tak więc, panie pośle, trzeba czytać! Nie tylko o tym, że Sobór Trydencki usankcjonował zwyczajną formę zawierania sakramentalnego związku małżeńskiego. Trzeba też wiedzieć, że forma zawierania związku przed kapłanem była znana i preferowana także wcześniej. Trzeba też wiedzieć, że Sobór nie wykluczył drugiej, nadzwyczajnej formy, bez obecności kapłana. Trzeba też znać naturę sakramentu małżeństwa. Wtedy trudno jest się wygłupiać i głosić, że do 16. wieku Kościół akceptował związki na kocią łapę. Już od czasów apostolskich znane były słowa Jezusa: „Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela”. Tak, te słowa były w Ewangelii od początku, a nie dopiero od 16. wieku.
Autor jest profesorem, historykiem pierwszych wieków Kościoła.
Tekst ten w formie elektronicznej był opublikowany na stronie: wpolityce.pl