Nadzwyczajna komisja sejmowa ds. aborcji skierowała ustawę do drugiego czytania w Sejmie zmianującą kodeks karny, by zabijanie nienarodzonych dzieci nie było w Polsce karane. Gdyby postulowane zmiany weszły w życie, to lekarze mogliby bezkarnie dokonywać aborcji na życzenie w pierwszych miesiącach ciąży, a gdy dziecko jest podejrzane o chorobę lub niepełnosprawność (np. zespół Downa), to zabić go można będzie nawet w 9 miesiącu ciąży. Z kodeksu karnego ma też być usunięty art. 154 wg. którego sprawca, który w wyniku nielegalnej aborcji doprowadziłby do śmierć kobiety ciężarnej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10. Tym samym lekarz, który w trakcie zabijania dziecka w pierwszym trymestrze ciąży przy okazji doprowadziłby do śmierci także jego matki, nie odpowiadałby za ten czyn karnie.
Reklama
Projekt ustawy dekryminalizujący aborcję w Polsce zainicjowany został przez poseł Annę Marię Żukowską z Lewicy. Początkowo proponowane zmiany w kodeksie karnym były niewielkie, ale w trakcie ostatniego posiedzenia komisji sejmowej Żukowska zgłosiła wiele poprawek, które demolują aż trzy artykuły kodeksu. Doświadczeni prawnicy z Biura Analiz Sejmowych wielokrotnie wskazywali, że postulowane zmiany są niezgodne z konstytucją, a także wprowadzają chaos do kodeksu karnego. Kobiety, które mają większość w komisji nie przejmowały się tymi uwagami i dalej przepychały kolejne zmiany.
Pomysł depenalizacji aborcji był krytykowany w trakcie wysłuchania publicznego w sejmie, które miało zastąpić konsultacje społeczne. Ten głos także został zlekceważony, a w trakcie prac komisji przedstawicielom środowisk pro-life zwyczajnie wyłączany był mikrofon. Wśród ekspertów nie ma nikogo z środowisk prorodzinnych, nie ma też ani jednego lekarza, który politykom mógłby wytłumaczyć, jakie skutki praktyczne niosą postulaty zmiany kodeksu karnego. Za to stałym ekspertem komisji jest mecenas Sabrina Mana-Walasek, założycielka "Prawniczki Pro Abo". Pani mecenas jest obrońcą w procesach o przestępstwo pomocniczości w aborcji. Jeśli takie zamiany w kodeksie karnym weszłyby w życie, to jej klienci zostaną uwolnieni od zarzutów. Z tego punktu widzenia prace komisji wyglądają jak lobbing przestępców, którzy chcą przez zamianę prawa uniknąć odpowiedzialności.
Bardzo często środowiska pro-life przywołują historię i podkreślają, że jako pierwszy w 1943 roku aborcję w Polsce wprowadził Hitler. I właśnie tak pojmowana aborcja dla Polek stała się także powodem skazywania zbrodniarzy nazistowskich w procesach norymberskich. Nie wszyscy wiedzą, ale depenalizacja aborcji też jest pomysłem importowanym z Niemiec. Gdy w 1974 r. Bundestag przyjął legalizację aborcji prawie bez ograniczeń, sytuacja stała się identyczna jak w Polsce w 1996 roku, kiedy to lewica w Sejmie przeforsowała ustawę aborcyjną z powodów społecznych. W obydwu przypadkach aborcyjne prawo uchylone zostało przez Trybunał Konstytucyjny - w RFN w 1975 roku, a w Polsce w 1997 roku i w 2020 roku. Niestety później w 1976 roku Bundestag przyjął nowelizację kodeksu karnego dekryminalizującą aborcję. Od tamtej pory zabijanie dzieci nienarodzonych w Niemczech nadal jest nielegalne, ale jednocześnie jest też niekaralne. W efekcie tej niekaralności zabija się od 100 tys. do 130 tys. dzieci rocznie.
Rządowa większość chce iść za przykładem Berlina, bo prace nadzwyczajnej komisji w polskim sejmie idą w takim kierunku, aby masowo można było zabijać także najmłodszych Polaków. Panie posłanki z KO, Lewicy i Trzeciej Drogi prą na przód z taką determinacją, że tylko głosowanie na sali plenarnej może ten śmiertelny amok powstrzymać. Należy więc liczyć na sumienie posłów z koalicji rządzącej i 100% frekwencję posłów opozycji, którzy deklarują bardziej proludzkie poglądy.