Niektórzy ludzie uważają, że powinno się wycofać lekcje religii ze szkół i wrócić do salek parafialnych. Jednak ci, którzy pamiętają, z jak wielkim trudem katecheza trafiła do szkół, słusznie pragną kontynuować jej nauczanie w ramach zajęć lekcyjnych. Religia bowiem to nie tylko przedmiot, z którego nie zdaje się matury, z którego niewierzący rodzice mogą zwolnić swoje dzieci. Życie pokazuje, że wiedza wyniesiona z religii, znajomość katechizmu, prawd wiary to także część naszej kultury, której coraz bardziej nam brakuje.
Uczniowie szukają źródeł
Reklama
Na lekcjach religii nie pozostawia się dziś suchej nitki; temat pojawia się wszędzie - począwszy od mediów świeckich po towarzyskie rozmowy u cioci na imieninach. Wielu o szkolnej katechezie mówi, że są to zajęcia zbędne, i przekonuje, że powinna wrócić do sal przy kościołach, jak to dawniej było, oraz tłumaczy, iż wówczas uczestniczyliby w niej ci naprawdę zainteresowani. Wypowiedzi młodych zamieszczone w tym artykule zdają się jednak przeczyć obiegowym opiniom. Skąd młodzież czerpałaby wiedzę religijną, gdyby nie katecheza w szkole?
- Wiedzę religijną czerpałbym od rodziców, dziadków, którzy od małego wychowywali mnie w wierze, również z książek, a także z kościoła - mówi 19-letni Kacper. Podobnie wypowiada się gimnazjalistka Gabrysia, która źródła swojej wiedzy religijnej upatruje u dziadków i rodziców. Michał, który skończył już liceum, wspomina także o spotkaniach grup parafialnych, ministrantów i oazy. - Gdy byłam młodsza, wiedzę religijną czerpałam z domu (głównie od taty), a potem zaczęłam szukać, zadając pytania księżom w kościele, należąc do grup parafialnych, czasem z prasy katolickiej - mówi Magda, która rok temu zakończyła naukę w liceum.
Na to pytanie odpowiadają także gimnazjaliści. - Rodzina naprowadziłaby mnie na dobrą drogę w wierze - mówi Michał. - Szukałbym także w Biblii, książkach religijnych oraz w Internecie, gdzie można się praktycznie wszystkiego dowiedzieć. Nie może też zabraknąć kapłanów, sióstr zakonnych i osób, które bardzo mocno wierzą w Boga - dodaje.
Asia natomiast mówi, że wiedzy religijnej szukałaby w Piśmie Świętym. Czy jednak samo czytanie Biblii może we właściwy sposób kształtować młodego człowieka? Czy Słowo Boże, bez podstawowej wiedzy zdobytej na katechezie, będzie mogło być zinterpretowane zgodnie z nauką Kościoła?
Dobrze, że nasi respondenci mówią o domu rodzinnym. Jest to bowiem miejsce podstawowej, bo życiowej katechezy i świadectwa. Brak praktykowania wiary przez najbliższych odbija się, niestety, zarówno na lekcjach religii w szkole, jak i na stosunku uczniów, i nie tylko, do tego przedmiotu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Trudności
- Najtrudniejsze nie jest samo uczenie, kontakt z młodymi ludźmi, ale czynniki zewnętrzne - mówi Maja, która od kilkunastu lat prowadzi katechezę w szkole podstawowej w Krakowie. Wiele zależy od tego, jak katechezę i katechetę traktuje dyrekcja, jaki stosunek do religii w szkole mają proboszcz, a także rodzice uczniów. Są rodzice, którzy nie doceniają lekcji religii, traktują ją jako „przedmiot gorszej kategorii”. Nie pomagają swoim dzieciom, nie chodzą z nimi do kościoła, na nabożeństwa. Powstaje wówczas dysonans między tym, czego się uczy dzieci, a praktyką ich życia rodzinnego - mówi katechetka.
Na nieco inne trudności wskazuje Andrzej, katecheta w jednym z krakowskich liceów. - Najtrudniejsze jest ukazanie obiektywnych wartości. Dzisiaj młodzi ludzie ulegają przekonaniu, że ich indywidualizm czyni ich prezesami własnego życia. Oni sami chcą określać wartości, które są w życiu ważne. Trudno jest zatem ukazywać obiektywne wartości i przekonywać o ich istnieniu...
O. Stanisław, jezuita, dzieli się spostrzeżeniem: - Dla mnie najtrudniejsza jest konieczność wytworzenia we wzajemnych relacjach więzi, otwartości, szczerości, zaufania - bycia z uczniami, niejako udowodnienia, że mi zależy na każdym z nich. To się przekłada na atmosferę w prowadzeniu lekcji, na aktywność i dynamikę spotkania.
Wiedza i wiara
Reklama
Młodzi ludzie w większości deklarują, że nie ma dla nich znaczenia, czy religii uczą osoby świeckie, czy duchowne. Pojawiają się jednak zdania, że to, iż lekcję prowadzi kapłan, jest dla nich bardziej wiarygodne: - Najbardziej zaufałbym księdzu - mówi Michał (19 lat), bo teoretycznie powinien mieć do tego najlepsze przygotowanie. To taki pierwszy odruch, a po pewnym czasie nauki istotniejsze dla mnie stało się świadectwo życia i rzeczywiste przygotowanie pod względem wiedzy. - Każdy katecheta, kapłan i siostra zakonna inaczej urozmaicają swoje katechezy, ale najważniejsza jest wiara, a nie wybór osoby prowadzącej zajęcia - odpowiada inny Michał, gimnazjalista. Pozostali młodzi także zwracają uwagę na merytoryczne przygotowanie do pracy oraz na świadectwo życia, a 14-letnia Dominika podkreśla fakt, że na lekcji religii nie trzeba się wstydzić Boga. Jest to tak samo ważne dla uczniów, jak i dla uczących religii.
- Katecheza niepoparta przykładem życia nie jest wiele warta! - mówi Andrzej, katecheta.
A Maja dodaje: - Doświadczyłam wielokrotnie, że praca w szkole czyni człowieka osobą publiczną. To pytanie jednak dotyczy każdego katolika, nie tylko katechety. Katecheta jest postrzegany w bardzo konkretny sposób. Nikt nie jest święty, ale ma się świadomość, że w pewnych sytuacjach trzeba zareagować, odezwać się, stanąć w czyjejś obronie. Bycie katechetą nakłada więc większą odpowiedzialność za czyny i słowa, za działania podejmowane także poza szkołą.
Młodym brakuje...
Świadectwo życia i wiedza to podstawa, bez której trudno stać się autorytetem. Z przykrością należy stwierdzić, że są takie lekcje religii, gdzie brakuje pomysłu na ciekawą katechezę. Magda mówi: - W przypadku religii u nas w szkole chyba zabrakło mi dobrej organizacji, bo dość często, choć przyjemnie, traciliśmy czas.
- Na lekcjach religii nieraz brakuje dyskusji na tematy budzące wątpliwości - mówi gimnazjalistka Gabrysia. A Michał dodaje: - Program licealny przewiduje dość sztywne przygotowanie katechizmowe. Wiele kwestii może ono wyjaśnić i odpowiednio ustawić sposób myślenia, jednak brakuje mi przynajmniej delikatnego poruszenia wielu innych ciekawych tematów, nie tylko tych najbardziej spektakularnych, jak egzorcyzmy, charyzmaty, ale i tych bardziej praktycznych, m.in. modlitwy Słowem Bożym, możliwości zaangażowania się w Kościele. Drugi Michał mówi: - Na lekcjach religii brakuje mi ciekawego podejścia do uczniów, którzy chcą zasmakować i dowiedzieć się czegoś nowego. Katechezy powinny pokazywać nam Boga, Jego miłosierdzie i dobroć. Moim zdaniem, lekcje religii nie powinny opierać się na „przerabianiu książki”, drążąc ją od początku do końca. Sądzę, że mocniejsze uświadomienie sobie obecności Boga przez czytanie Pisma Świętego oraz oglądanie różnych filmów z objawieniami byłoby lepszym rozwiązaniem.
Przedmiot mniej wartościowy?
Reklama
Czy traktowanie katechezy jako tzw. luźnej lekcji nie wynika z pewnego kompleksu? Bywa, że sami katecheci uznają swój przedmiot za mniej ważny, mniej wartościowy, bo nie zdaje się go na maturze. Wydaje się, że to jest błąd. Szeroka wiedza religijna nie zakłada wszechwiedzy. Ważna jest także umiejętność szukania odpowiedzi we właściwych miejscach, odwaga w pytaniu kompetentnych osób. Są to rzeczy, które czynią katechetę wiarygodnym. Młodym to imponuje.
Być autentycznym
Pytani przeze mnie katecheci zgodnie twierdzą, że nauczanie religii nakłada także pewien moralny obowiązek dbania o własny rozwój duchowy. - Szczerze powiem, że bycie katechetą wcale tego nie ułatwia - mówi Andrzej. - Ta sytuacja wymaga od człowieka więcej - mówić o Bogu, o Kościele, konfrontować rzeczywistość z ewangelicznym ideałem - nie jest to proste. Stąd, aby nie tracić wiary, katecheta musi bardziej dbać o swój rozwój duchowy. Jezus powiedział: „Komu więcej dano - od tego więcej wymagać się będzie” (por. Łk 12, 48). Tak jest z katechetą. Owo „więcej” dane w sensie powołania wymaga więcej starań o swoją duchowość...
- Bycie katechetą sprawia, że przekazując dzieciom i młodzieży prawdy wiary, zachęcając ich do modlitwy, do życia sakramentami, samemu trzeba to czuć i przeżywać - mówi ks. Tomasz, katecheta w szkole podstawowej pod Krakowem. - Trzeba być autentycznym, jeśli chce się młodych ludzi do tego przekonać. Bez autentyzmu będzie to absolutna klęska, porażka! Przekaz prawd Bożych zmusza do ciągłego mierzenia się z tym, czy ja to mówię dlatego, że tym żyję, czy też dlatego, że muszę.
Świadectwo
Wszyscy katecheci, z którymi rozmawiałam, traktują katechezę w kategoriach nie tylko pracy zawodowej, ale także powołania, które jest przecież pożądanym elementem w pracy nauczycieli także innych przedmiotów. Zapytani, czy wybierając po raz drugi drogę życiową, także zdecydowaliby się na bycie katechetą, odpowiadają:
- Zaczynałam studia teologiczne, kiedy religii nie było jeszcze w szkołach - mówi Maja. - Tak „romantycznie”, dla samej teologii. W liceum nie chodziłam do kościoła, uważałam się za ateistkę. Po nawróceniu religia stała się dla mnie bardzo ważna, chciałam o tym mówić innym ludziom. Kiedy religia weszła do szkół, przypadkowo zwolnił się etat i zastąpiłam kolegę. Spodobało mi się to. Dziś widzę, że nie był to przypadek. Uczenie religii daje mi radość. Gdybym znów miała wybierać, na pewno byłabym katechetką. W tej pracy odczuwam pomoc Ducha Świętego, budują mnie postawy uczniów, ich radość, wzrost duchowy. Dzięki tym doświadczeniom i moja wiara wzrasta. Z perspektywy czasu widzę, że było to moje powołanie, które Pan Bóg dał mi odkryć.
- W moim przypadku było to odgórne skierowanie do pracy w szkole - opowiada ks. Tomasz. - Nie miałem na to żadnego wpływu, ale cieszę się, że jestem katechetą. Jest to coś, co bardzo lubię i co daje mi dużo wewnętrznej radości...
Andrzej dopowiada: - Moje bycie katechetą traktuję jako powołanie, bo i sposób, w jaki trafiłem do szkoły i do katechezy, był niezwykły. Zatem - to nie ja wybrałem zawód katechety. To Bóg wybrał mnie na swojego katechetę. I będę nim tak długo, jak długo On tego zechce. Jeśli przestanie mi ufać... przestanę być katechetą...
Napór
Pomimo raczej zgodnego, pozytywnego odbioru lekcji religii w szkole przez młodzież, wciąż pojawia się przekonanie, że należy wrócić z nią do parafii. Czy jest to inicjatywa uczniów, którzy w większości lubią lekcje religii, czy czynników zewnętrznych - zideologizowanych polityków, niewierzących rodziców, popkultury, która religię wyrzuca poza margines jako przedmiot staroświecki i zbędny, a może też zagrażający upowszechnianym ideologiom? Na ten „kryzys” katechezy nie należy jednak patrzeć w oderwaniu od szerszego zjawiska, jakim jest upadek autorytetu nauczycieli i autorytetów w ogóle. O tym, że mimo wszystko autorytet da się zbudować wbrew niesprzyjającym warunkom, mogą świadczyć opinie zacytowanych tutaj katechetów.