Ostatnio spotkałam się z takimi głosami ze strony rodziców: „Po co dzieci straszyć krzyżem”; „Ta cała męka, krew to nie dla dzieci”; „Krzyż można powiesić na ścianie w domu, ale nie wyobrażam sobie, aby był na nim Chrystus, z tymi ranami i zwieszoną głową - to nie jest przyjemny widok”.
W przedszkolu, do którego uczęszcza mój najmłodszy synek, dzieci śpiewają:
„Rysuję krzyż z kropelką krwi,
i z jedną dużą łzą,
za krzyżem drzwi,
do nieba drzwi
dla mnie otwarte są.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ref. Za ten krzyż i Twoje łzy,
za serdeczne krople krwi,
Jezu, dziękuję Ci,
za otwarte nieba drzwi,
dróżką, którą szedłeś Ty,
Jezu, dziękuję Ci”.
Sam krzyż nie może straszyć. Jeśli dzieci mają przekazane, że śmierć Pana Jezusa otworzyła nam bramy do nieba, to, o ile nie zostanie to zniekształcone komentarzami, że z powodu złego zachowania dziecka Pan Jezus cierpi jeszcze bardziej, krzyż zawsze będzie się kojarzył z nadzieją. Złe zachowanie dziecka zasmuca Boże oblicze, ale powinniśmy zrezygnować z komentarzy, że wbijamy w serce Jezusa kolejny kolec cierniowy.
Krzyż jest tajemnicą Ofiary Najwyższej. Pięknie można ją przedstawić dzieciom na podstawie pierwszej części „Opowieści z Narnii”.
Książka i film pod tytułem „Lew, czarownica i stara szafa” ukazują, jak ofiara Aslana, czyli oddanie życia niewinnej osoby, owocuje odkupieniem tego, który postąpił źle. Lew Aslan przełamał złe moce, jego męczeńska śmierć, choć wydawała się być naiwną ofiarą, poddaniem się bez walki, stała się wielkim zwycięstwem nad rządami zła. Okazała się też śmiercią, która prowadzi do nowego życia, zmartwychwstania ciała. Aslan zginął, aby ktoś inny mógł żyć. A ponieważ to uczynił, nie umarł do końca, ale powstał z martwych.
Lubię wracać do fragmentu, kiedy Łucja i Zuzanna chcą towarzyszyć Aslanowi, który mówi, że miła mu będzie czyjaś obecność. Ale ta niewieścia troska kończy się za chwilę, bo dalej Aslan musi iść już sam. Dziewczynki z ukrycia obserwują jego mękę: związanie, ogolenie pięknej grzywy, męczenie i lekceważenie, szydzenie. Po odejściu zgrai oprawców opłakują śmierć Aslana, mają poczucie, że wszystko się skończyło. Za chwilę jednak są świadkami cudu: wielki kamienny stół przełamuje się i ukazuje się w blasku znów żywy Wielki Lew Aslan. Sami oprawcy nie wiedzieli, że ta śmierć nie może być ostateczna, bo nie pamiętali wszystkiego, co głoszą starodawne opowieści. Ich wiedza nie ogarniała tajemnicy okupienia win śmiercią niewinnego. Edmund, brat Łucji i Zuzanny, zdradził, uległ pysze, łakomstwu, kłamał i naraził innych na niebezpieczeństwo, ale śmierć Aslana dała mu szansę na nowe życie. Zostały mu odpuszczone jego winy, wyraził żal, gotowość do poprawy i uzyskał przebaczenie tych, których skrzywdził.
Dziecko wprowadzone w świat wartości chrześcijańskich łatwo dostrzega analogię w tej historii do Ewangelii. Natomiast dziecku nierozumiejącemu historii naszego Zbawiciela te obrazy mogą tę tajemnicę przybliżyć i pomóc zrozumieć. Opisy cierpienia, ich widok w adaptacji filmowej mogą być lekcją wprowadzającą w prawdy wiary. To nie straszenie, to konieczna wizualizacja ofiary, aby ją przyjąć, uznać i docenić. W dzieciach czasem pojawia się pytanie, po co to wszystko. To Pan Jezus nie mógł inaczej? C. S. Lewis w swoich opowieściach świetnie ilustruje odpowiedź na te dylematy. Potrzebna była ofiara, aby osłabić zło, choć walka ze złem trwa i będzie trwać, ale śmierć przestała być ostatecznością, bo każdy, kto przyjmie tajemnicę tej ofiary, będzie żył wiecznie i nawet uśmiercony przez zło nie umrze na wieki.
Warto w Wielkim Poście przyjrzeć się lekturze i filmowi I części „Opowieści z Narnii”. Polecam też lekturę VII części, pod tytułem „Ostatnia bitwa” - tam możemy doświadczyć otwartych drzwi do wieczności i spotkań z fałszywymi prorokami, którzy poprzedzają ostateczne przyjście Aslana, a także przyjrzeć się tym, którzy w swoim zaślepieniu tych otwartych drzwi nie mogą za nic dojrzeć.