Reklama

Węgierskie lustro

Gdy Viktor Orbán obejmował władzę, wiadomo było, że nie będzie łatwo. Ale histerii, jaka zapanowała wokół Węgier, i jej następstw nikt nie mógł się spodziewać. To nauka także dla nas: pokazuje, jaka naprawdę jest Unia Europejska

Niedziela Ogólnopolska 11/2012, str. 12-13

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Co prawda do zaproponowanego przez Komisję Europejską karnego zawieszenia przekazania Węgrom środków unijnych z powodu nadmiernego deficytu jeszcze daleko (Węgry mogą jednak uniknąć kary, jeśli w tym roku podejmą przekonujące działania, by zredukować deficyt), ale sama zapowiedź brzmi groźnie. Byłby to pierwszy taki wypadek w historii UE.
Brzmi tym bardziej groźnie, że trudno nie wyczuć, iż władze UE chciałyby ukarać Węgry za coś innego: za zmiany, jakie zachodzą w tym kraju. To one wywołały medialną histerię. Bo czy rzeczywiście na Węgrzech panuje ksenofobiczna, niechętna Unii Europejskiej dyktatura, doprowadzająca kraj na skraj gospodarczej przepaści? Ograniczająca wolność słowa i rozliczne inne prawa obywatelskie, walcząca z uczciwym biznesem, dławiąca obcy kapitał? Tak chcieliby lewicowi i liberalni politycy i sprzyjające im media. Ale tak nie jest.
Co się dzieje naprawdę na Węgrzech? „Od przejęcia władzy wiosną 2010 r. partia Fidesz premiera Viktora Orbána, dysponując wraz z chadekami większością konstytucyjną w węgierskim parlamencie, realizuje program przebudowy instytucji państwowych” - piszą w opracowaniu na ten temat eksperci z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Kto komu zagraża

Reklama

Przebudowa, a także próby ratowania finansów kraju wielu mogły się nie podobać. Po ustawie dającej możliwość nakładania sporych kar na media oraz nowej konstytucji - osłabiającej Sąd Konstytucyjny kolejnym krokiem, który służy Fideszowi do konsolidacji władzy w państwie, były zmiany w kierownictwie banku centralnego i w ordynacji wyborczej. A dzieje się to w sytuacji głębokiego kryzysu gospodarczego, protestów opozycji, wielkiego biznesu oraz ostrej krytyki zagranicznej, dostrzegającej zagrożenia demokracji na Węgrzech.
Reformy gospodarcze były konieczne. By zmniejszyć wielką dziurę budżetową - odziedziczoną po socjalistach - i spełnić kryteria UE, rząd Orbána musiał ciąć wydatki i znaleźć dodatkowe pieniądze, opodatkowując tych, którzy mają tzw. zdolność podatkową. Banki, sektor energetyczny, handlowy i telekomunikacyjny zostały czasowo obarczone podatkiem kryzysowym. To one - a nie opieszałość w wypełnianiu zaleceń UE w redukowaniu deficytu - stały się też powodem dziwnie twardej polityki wobec Węgier. Może to zapowiadać kłopoty także innych krajów, które reformując się, naruszyłyby interesy europejskich salonów.
Grzegorz Górny, znawca spraw węgierskich, szef kwartalnika „Fronda”, zwraca uwagę, że Orbán sam sobie winien. Naruszył wiele różnych interesów. Atakuje go finansjera, niezadowolona z opodatkowania wielkich koncernów na Węgrzech, a także środowiska lewicowe, którym naraził się budową państwa na konserwatywno-chrześcijańskich podstawach.
- Za wroga uznała go eurobiurokracja, bo ma pomysł na podmiotowe prowadzenie polityki, a nie ślepo realizuje dyrektywy - mówi Górny. - Zastrzeżenia ze strony UE nie dotyczyły istoty reform Orbána, lecz np. ustawy medialnej, banku centralnego. To było wyraźne szukanie pretekstu.
- Presja jest ogromna, ale Orbán potrafi się bronić - zwraca uwagę Górny. Po niedawnej, kolejnej fali ataków po prostu pojechał do Strasburga i poprosił, by konkretnie powiedziano, jakie są zastrzeżenia. Odpowiedzi były blade, okazało się, że konkretów nie ma zbyt wielu, że to jakieś detale, drobiazgi.
- Także polskie doświadczenie z czasów rządu PiS-u uczy, że jeśli chce się dokonać istotnych zmian, trzeba to robić jak najszybciej, jak najwięcej i jak najgłębiej. Bo nawet gdy później straci się władzę, trudniej będzie już wszystko odkręcić. I tak też zrobił Orbán - podkreśla Grzegorz Górny. - Wprowadził 365 nowych ustaw, zmienił konstytucję (dotychczas obowiązywała stalinowska z 1949 r.), ograniczył liczbę posłów o połowę. Przy takim rozmachu niedoróbki mogą się pojawić.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak w lustrze

Reklama

Ewa Stankiewicz kończy prace nad dokumentem (przygotowuje go razem z Janem Pospieszalskim) o Węgrzech. Pokaże kraj, w którym ludzie mają sporo kłopotów z tożsamością, co nie wzięło się znikąd. - Przez lata wmawiano Węgrom, że są mali, słabi, nic nie mogą. W takiej atmosferze łatwiej było nimi sterować. Viktor Orbán próbuje to zmienić, odwołuje się do tradycji, tożsamości, chce, żeby ludzie podnieśli głowy - mówi Stankiewicz.
W trakcie realizacji filmu o Węgrzech zrozumiała, że robi film… o Polsce. Bo możemy przejrzeć się w historii i współczesności Węgier jak w lustrze. Mają podobne doświadczenia, w tym walki z komuną. Tam też nie było dekomunizacji, a terror był znacznie większy.
- Węgrzy są bardzo podobni do nas. Byłam zdumiona, jak świetnie rozumieją to, z czym my się spotykamy - mówi Ewa Stankiewicz. - Mówią o manipulacjach mediów, które w całości opanowały Węgry. Narzekają, mając dwie prawicowe telewizje, mówią, że trzeba przywrócić medialną równowagę! W Polsce, gdzie główne media są w rękach jednej formacji, nie możemy nawet o tym marzyć. Miałam wrażenie, że nie bojąc się, mówią otwartym tekstem takie rzeczy, za które u nas w Polsce byliby zaszczuci, ogłoszeni oszołomami. To niezwykłe doświadczenie - mówi.
Ewie Stankiewicz rzuciło się w oczy, że tamtejszy rząd nie trzyma się stanowisk i apanaży, lecz chce polepszyć życie zwykłym obywatelom. Ujął się za ludźmi, którzy wzięli kredyty we frankach szwajcarskich, po czym nagle okazało się, że są winni coraz więcej, nie są w stanie tego spłacić i stają się niewolnikami banków. Idzie trudną drogą, odkupuje strategiczne sektory energetyczne. Chce uniezależnić się od Rosji, wykupując tę wolność za horrendalne sumy. Węgrzy widzą te pokłady dobrych chęci i stoją murem za Orbánem.

Więcej niezdecydowanych

Reklama

Choć mur już może nie taki mocny. Badania pokazują od paru miesięcy, że choć grupa zadeklarowanych przeciwników rządu nie powiększa się, rośnie grupa niezdecydowanych. - To zrozumiałe: reformy nie u wszystkich wywołują entuzjazm. Wielu ludzi ma rzeczywiście trudno - zwraca uwagę o. Paweł Cebula, franciszkanin, który przez kilkanaście lat mieszkał na Węgrzech.
Jednak 400-500 tys. ludzi, którzy wzięli udział w niedawnym marszu poparcia dla polityki prowadzonej przez rząd, robiło wrażenie. - Gdy ostatnio rozmawiałem z Viktorem Orbánem, powiedział, że w 1968 r. w Paryżu na marsz poparcia gen. de Gaulle’a przyszło milion ludzi. To było w kilkudziesięciomilionowej Francji. U nas, w dziesięciomilionowym kraju, przyszło więc wielokrotnie więcej! - mówi o. Cebula. - Fidesz ma wciąż wielkie poparcie, gdyby dziś były wybory, znów dostałby dwie trzecie głosów.
Tym bardziej że widać pierwsze symptomy poprawy gospodarczej. - Zdaje się, że coś drgnęło - mówi franciszkanin. - Warto pamiętać, w jakim otoczeniu i warunkach działa. Trwa kryzys światowy, wartość forinta spadła, agencje ratingowe - powołując się na opinie KE, głosy z Brukseli, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który od lat jest niezadowolony z Węgier - obniżyły ratingi. Trwają naciski różnych lobby, których interesy są zagrożone.
W dorocznym raporcie o stanie państwa Orbán tłumaczył, dlaczego trzeba było zmienić konstytucję. - Bo ona nie broniła własności Węgier i Węgrów i doprowadziła do prywatyzacji, po której wielkie koncerny i kartele zaczęły rządzić krajem - podsumowuje franciszkanin. Ostatnie ostrzeżenie KE dotyczące deficytu to, jego zdaniem, zupełne kuriozum. Pokazuje stosowanie podwójnej miary. Inne kraje mają od lat deficyt na podobnym poziomie, ale ostrzeżenie poszło tylko w stronę Węgier.

Budapeszt w Warszawie

O reformach i rządach prawicy na Węgrzech niektórzy dowiedzieli się po tym, gdy Jarosław Kaczyński po ubiegłorocznych wyborach powiedział: „Jestem głęboko przekonany, że przyjdzie taki czas, iż nam się uda, że będziemy mieli w Warszawie Budapeszt”. Czy będziemy mieli?
Według Ewy Stankiewicz, Węgrzy dostali od losu szansę zawalczenia o siebie, bo nie są tak skłóceni i są świadomi (co obserwowała z zazdrością), że dbanie o suwerenność, własne interesy, jest konieczne we współczesnej Europie. - Mają też wyjątkowego lidera, z silnym charakterem, niezwykle sprawnego, skutecznego i potrafiącego obronić się w Europie - mówi Stankiewicz. - Do pójścia drogą Węgier potrzebny jest taki lider, potrzebne są mocne, niezależne media i świadomość społeczeństwa, że przyszedł czas na głębokie zmiany.
Zdaniem posła Artura Górskiego, wiceszefa Polsko-Węgierskiej Grupy Parlamentarnej, niedawne przejścia premiera Orbána sporo mówią o naturze UE. - Instytucje europejskie chcą radykalnie ingerować w wewnętrzną politykę państwa. A przecież każde ma prawo do własnej ścieżki naprawy gospodarki, do tożsamości, indywidualności oraz zmian ustrojowych, jeżeli uwzględnia standardy demokratyczne. A, moim zdaniem, na Węgrzech się je uwzględnia - mówi.
Naciski na Węgry pokazują, że Bruksela, Paryż i Berlin próbują mniejsze kraje włożyć do ram wyznaczonych przez te większe, że nie są one traktowane po partnersku. A tak w UE miało być. - Z tego wynika, że UE nie jest w pełni demokratyczna - podkreśla pos. Górski.
- To, co się dzieje na Węgrzech, może być nauką dla nas przede wszystkim tego, że można próbować także dziś, należąc do Unii Europejskiej, zachować swoją tożsamość i walczyć o własne interesy - uważa Ewa Stankiewicz. Pos. Górski jest pewien, że przykład Węgier będzie promieniować na Europę. Oby więc Węgrzy wygrali. - Byłby to ważny sygnał - mówi - że mimo konieczności zaciskania pasa warto robić głębokie reformy.

WIELKI WYJAZD NA WĘGRY

15 marca 2012 r. - bądźmy razem w Budapeszcie! Zademonstrujmy naszą przyjaźń i poparcie dla Węgrów! Więcej na stronie: www.wielkiwyjazdnawegry.pl

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wszyscy jesteśmy Chrystusami - rozmowa z byłym gangsterem

2024-11-16 17:55

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

nawrócony gangster

Wszyscy jesteśmy Chrystusami

Adobe Stock

Rozmowa z byłym gangsterem

Rozmowa z byłym gangsterem

– Za moje upadłe życie powinna mnie spotkać kara śmierci. Ale Jezus wziął tę hańbę, wziął tę karę na siebie - opowiada nam Wojtek Zdrojewski, który sięgnął życiowego dna, doświadczając życia gangsterskiego, alkoholu, wielokrotnego pobytu w więzieniu, w końcu bezdomności.

– Moja historia rozpoczęła się w rodzinnym domu w Gdańsku. Ojciec był alkoholikiem, była u nas brutalna przemoc i kompletny brak miłości. Wzrastając w takim środowisku, szybko przeżyłem okres buntu, który zaprowadził mnie do więzienia. Zacząłem żyć jak bandyta, żyłem w kulcie przemocy i w otoczeniu gangsterów. Wtedy byłem człowiekiem bardzo wulgarnym, agresywnym. Myślałem, że to jest mój sposób na życie. Okazało się to jednak drogą do nikąd i w życiu zostałem bankrutem, który wylądował w kryzysie bezdomności – zwierza się Wojtek.
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Zmarł śp. ks. prał. Bogdan Nowacki

2024-11-16 16:15

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum Archidiecezji Łódzkiej

Ksiądz prałat Bogdan Nowacki, były proboszcz parafii pod wezwaniem Świętego Antoniego z Padwy w Łodzi, kanonik senior Archikatedralnej Kapituły Łódzkiej, odszedł do Pana w 90. roku życia i w 66. roku kapłaństwa w sobotę 16 listopada 2024 roku w dzień poświęcony Najświętszej Maryi Pannie Matce Miłosierdzia.
CZYTAJ DALEJ

Poznań: jedyna taka Eucharystia w skali kraju za władców Polski z dynastii Piastów

2024-11-17 12:53

[ TEMATY ]

Poznań

wikipedia.org

Mieszko I

Mieszko I

„Modlitwa w intencji pierwszych polskich władców z dynastii Piastów jest wyrazem naszej wdzięczności wobec tych, którzy wznosili zręby polskiej państwowości i kładli fundamenty chrześcijaństwa na polskiej ziemi. Jest ona wyrazem troski o ich życie wieczne” - powiedział abp Stanisław Gądecki. Metropolita poznański przewodniczył w niedzielę uroczystej Mszy św. za władców Polski z dynastii Piastów, pochowanych w poznańskiej katedrze. Świątynia jest najstarszą nekropolią pierwszych królów i książąt polskich.

Mszę św. poprzedziło wprowadzenie pocztów sztandarowych w asyście Wojska Polskiego. Do katedry przybyli przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, parlamentarzyści, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego, Wojska Polskiego, Policji, Państwowej Straży Pożarnej i harcerze oraz delegacje poznańskich szkół.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję