Reklama

Wiara

"Bliżej życia z wiarą"

Świadectwo: Urodziłam się z wodogłowiem, targowałam się z Bogiem. Dziś inspiruję innych

Choć ma dopiero 28 lat, swoim życiorysem śmiało mogłaby obdarzyć kilkanaście osób. Urodziła się z wodogłowiem, targowała się z Bogiem. Dziś inspiruje innych.

[ TEMATY ]

świadectwo

Bliżej Życia z wiarą

Archiwum J. Folaron

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Julia Folaron przeszła 18 operacji głowy, kilkakrotnie w depresji myślała, że to już koniec, pertraktowała z Bogiem. Pan Bóg niewątpliwie lubił te ich hiobowe potyczki, bo dziś ta młoda kobieta może o sobie mówić: magister psychologii, właścicielka poradni neuropsychologicznej, człowiek zawierzenia. Oto opowieść Julii.

Choroba

Pierwszą operację na wodogłowie przeszłam, gdy miałam półtora roku, potem rozwijałam się prawidłowo. Chodziłam do normalnej podstawówki, do gimnazjum, później była szkoła średnia z internatem. Przez ten czas zapomniałam o chorobie. Była w papierach, ale w życiu codziennym nie było na nią miejsca. Do tego stopnia, że gdy miałam 14 lat, zapragnęłam skoczyć ze spadochronem z wysokości 4 km. Organizatorzy zapytali, czy są przeciwwskazania. Ani ja, ani mama nie pamiętałyśmy o tym, że mam w głowie dren, że miałam operację na wodogłowie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Skoczyłam, a jak potem dowiedzieli się o tym na oddziale neurochirurgii, byli w szoku. Wszystko było dobrze, aż do przełomu klasy I i II liceum, na kiedy to datuję początek mojej poważnej medycznej drogi. Okazało się, że dren, który miałam w głowie, zrobił się za krótki i trzeba było ponowie mnie operować. Pasmo kolejnych operacji zaczęło się znów w grudniu maturalnej klasy. Zaczęły się trudności z zaufaniem Bogu, że ma doskonały plan. Miałam do Niego mnóstwo żalu, że przez operacje straciłam bardzo dużo, bo aż 3 lata na etapie liceum. Najgorsze, co moim zdaniem wtedy mnie spotkało, to wejście w dorosłość na neurochirurgii w pampersie. Dodatkowo nie skończyłam liceum o czasie – dopiero 3 lata później na nauczaniu domowym nadrabiałam zaległości, bo nie byłam już w stanie normalnie chodzić do szkoły. Maturę też zdawałam w indywidualnym trybie. Dwa lata później niż moi rówieśnicy poszłam na studia. Chciałam iść na medycynę, ale przez pobyt w szpitalu musiałam zweryfi kować swoje marzenia. Podeszłam do matury dopiero w czerwcu – byłam już wtedy po 17 operacjach! Najtrudniejsze było to, że po operacji nie poznawałam nawet mamy. Wychodziłam ze szpitala po zabiegu i po 3 dniach wracałam tam znów karetką. To był istny rollercoaster.

Reklama

Nowy początek

To był ogromny czas buntu, targowania się z Bogiem. Przełomem był rok 2017, kiedy po 3 tygodniach wyszłam z neurochirurgii, ale w tym czasie mój stan nie uległ poprawie i właściwie nie było wiadomo, co będzie ze mną dalej. Lekarze dawali wyraźnie znać, że leczenie może się skończyć bardzo różnie. A ja cały czas byłam, jak to nazywam, na negocjacjach z Bogiem. Najpierw – żeby dał mi dożyć do matury. Potem – żeby pozwolił mi dożyć do zdania prawa jazdy. Bardzo chciałam coś z tego swojego marnego życia wtedy wyszarpać. Oprócz licznych operacji z powodu wodogłowia w tym 2017 r. zaczęłam też cierpieć psychicznie, poddałam się nieco i stwierdzono u mnie depresję. Najprawdopodobniej będę na lekach już do końca życia, bo po takim czasie mam do dziś organiczne zaburzenia nastroju. Po raz pierwszy powiedziałam wtedy Bogu w nocy, że już się zgadzam na wszystko, już nie chcę z Nim walczyć, nie mam siły ani na negocjacje, ani na tę walkę z Nim. Egoistycznie myślałam, że to koniec, że On tylko czekał na moją zgodę i wszystko się skończy, a okazało się, że to był dla mnie nowy początek. Wszystko zaczęło nabierać innej barwy.

Odważyć się zaufać

Zapytałam moją mamę, co mogę powiedzieć o działaniu Boga w moim życiu, na co ona odpowiedziała: „Nie widzisz tego, jak Bóg ci daje krzyż i ty z nim idziesz – to jest właśnie to działanie, przylgnięcie do krzyża, który daje nam Bóg”. Ale w głębi serca i duszy naprawdę nie dostrzegam, że to krzyż, bo w tym cierpieniu widzę, że Bóg dał mi ogromne pasmo błogosławieństw. Choć od przełomu w 2017 r. minęło trochę czasu, to mam przeświadczenie, że nie ma cierpienia, a wylewa się błogosławieństwo. Trzeba tylko chcieć je zobaczyć i odważyć się zaufać Bogu. Zawierzyłam Mu swoje życie i wiem, że ile On mi da trudności, tyle jestem w stanie razem z Nim pokonać. To siła skrojona na miarę. Wierzę głęboko, że Bóg nie daje nam krzyża ponad to, co jesteśmy w stanie znieść. Zamiast narzekać, kopać się z Nim, zamieniam wszystko we wdzięczność. Postawa wdzięczności uczy pokory, miłości i zrozumienia, że On zrobił dla nas jeszcze więcej! Długo nie postrzegałam swojego życia w kategorii cudu. Bardziej miałam wrażenie, że mam farta i szczęście w życiu, niż że On ma mnie w swojej opiece. Pamiętam, jak kiedyś przechodziłam przez szpitalny korytarz – było już wtedy za mną z 10 operacji w ciągu 2 lat. Spoglądając na izolatki, zdałam sobie sprawę z tego, że jestem po tylu operacjach i nigdy tam nie trafi - łam. I że nigdy nie pomyślałam, żeby za to podziękować... Wychodziłam ze szpitala, zakładałam czapkę na wygoloną głowę i robiłam prawo jazdy, zdawałam egzaminy, żyłam bez zastanowienia, że to łaska. Aż w pewnym momencie po operacji znalazłam się w takiej izolatce. Gdy się obudziłam, to zobaczyłam, że jest już ze mną bardzo źle. Zawsze wierzyłam, nigdy nie przestałam, ale dopiero w głębokim kryzysie naprawdę zawierzałam życie Bogu. Nie z lęku zasypiałam z różańcem w ręku i się modliłam, ale z poczucia, że tak chcę żyć. Poprosiłam wtedy mamę o księdza, o namaszczenie chorych. To było szalenie mocne doświadczenie w moim młodym życiu.

Według scenariusza

Nie wyobrażam sobie, w jakim miejscu byłabym dziś, gdyby nie ten krzyż, który został zamieniony w pasmo błogosławieństw. Wydaje mi się, że wszystko, co się wydarzyło, było po to, żebym mogła się dziś spełniać. Mam poczucie, że całe moje życie i to, co robię, to przeczytanie ze scenariusza, który mi Bóg napisał. Założyłam poradnię neuropsychologiczną, którą nazwałam: Krawiec zdrowia, wyjechałam na studia do Warszawy, zostałam psychologiem, pomagam innym. Wiadomo, że każdego dnia gdzieś poza tą wdzięcznością, która mi towarzyszy, jest we mnie nadal dużo lęku i niepewności, jak w każdym, ale ludzie często temu zaprzeczają, a ja w związku z tym, że na tym skraju byłam niejednokrotnie, jestem bardziej świadoma nieuchronności czasu i każdy dzień traktuję naprawdę jako dar. Trochę tak to postrzegam, że dopiero ta 17., 18. operacja były potrzebne do tego, żeby poruszyć moje serce. Dziś dziękuję za nie Bogu, bo inaczej uratowałoby się tylko ciało, a nie dusza. Teraz jestem kompletna.

2023-10-07 20:56

Ocena: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Krzyż z zapałczarni

Niedziela Ogólnopolska 28/2014, str. 24

[ TEMATY ]

krzyż

świadectwo

Beata Włoga

Edward Budzowski z krzyżem w ahai produkcyjnej, z której został wyniesiony przez jego matkę Helenę i w ten sposón ocalony przed zniszczeniem

 Edward Budzowski z krzyżem w ahai produkcyjnej, z której został wyniesiony przez jego matkę Helenę i w ten sposón ocalony przed zniszczeniem

W Częstochowskich Zakładach Przemysłu Zapałczanego, przy ul. Ogrodowej 68, 5 maja br. miało miejsce niezwykłe wydarzenie przekazania fabryce krzyża. Aby zrozumieć to wydarzenie, należy cofnąć się do lat 60. XX wieku.

Ocalony przed spaleniem

CZYTAJ DALEJ

11 lat temu zmarła Maria Okońska – współpracowniczka Prymasa Tysiąclecia

2024-05-06 11:14

[ TEMATY ]

Maria Okońska

rocznica śmierci

Kadr z filmu „Spełniona w Maryi”

Maria Okońska z mamą

Maria Okońska z mamą

11 lat temu, 6 maja 2013 r., zmarła Maria Okońska, jedna z najbliższych współpracowniczek prymasa Stefana Wyszyńskiego, założycielka Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła. „Mamy jedno życie, którego nie wolno zmarnować” – głosiła jej najważniejsza dewiza.

Urodziła się 16 grudnia 1920 r. w Warszawie. Nie mogła poznać swojego ojca, który zginął dwa miesiące przed jej urodzeniem w ostatnich dniach wojny z bolszewikami. Jego ciała ani miejsca pochówku nigdy nie odnaleziono. Wraz z siostrą bliźniaczką Wandą (zmarłą w wieku 3 lat) i bratem Włodzimierzem była wychowywana przez matkę Marię z Korszonowskich. Jej rodzice poznali się w 1916 r., w czasie przygotowań do pierwszych „legalnych” od 1831 r. obchodów uchwalenia Konstytucji 3 maja. Po latach wspominała, że te rodzinne tradycje patriotyczne zadecydowały o jej postawie w kolejnych dekadach służby Kościołowi.

CZYTAJ DALEJ

Rodzice i synowie w seminarium

2024-05-06 13:17

[ TEMATY ]

Częstochowa

WMSD

dzień skupienia dla rodziców

Mikołaj Wręczycki/WMSD Częstochowa

Seminarium to nie tylko dom waszych synów, ale także wasz dom – takimi słowami zwrócił się do rodziców seminarzystów ks. prał. Ryszard Selejdak, rektor Wyższego Międzydiecezjalnego Seminarium Duchownego w Częstochowie.

Do Seminarium, 4 maja, przybyli na swój dzień skupienia rodzice, ale także dziadkowie alumnów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję