Z oświadczeniem prezydenta Baracka Obamy, który informując o zabiciu Osamy bin Ladena, powiedział, że „sprawiedliwości stało się zadość”, polemizuje na łamach turyńskiego dziennika „La Stampa” o. Enzo Bianchi, przeor ekumenicznej wspólnoty monastycznej w Bose pod Turynem. „Przyznam, że jako chrześcijanin i jako obywatel kraju, którego ustawodawstwo nie przewiduje kary śmierci, mam mieszane uczucia - pisze włoski zakonnik. - Z jednej strony jest satysfakcja, związana z zejściem ze sceny osoby, która sama przyznała, że siała śmierć i nienawiść, zatruła pojmowanie religii, używając jej jak narkotyku dla wysławiania przemocy... Z drugiej strony Ewangelia, ale również moje ludzkie sumienie nie upoważniają mnie do cieszenia się ze śmierci ludzkiej istoty, choćby była najdziksza na całej ziemi, choćby była śmiertelnym wrogiem, który nastawał na życie najdroższych mi osób” - pisze o. Bianchi.
Nawiązując do słów amerykańskiego prezydenta o zadośćuczynieniu sprawiedliwości, zakonnik stwierdza, że nie zgadza się z nimi przede wszystkim dlatego, iż „każda istota ludzka pozostaje większa od swoich win, nawet kiedy są one niewspółmierne”.
„Zgładzenie nikczemnika nie oznacza zadośćuczynienia: aby sprawiedliwości, także tej ludzkiej, stało się zadość, każdy z nas spełnić musi zadanie, którego nie wykona za nas żadna broń ani oddział specjalny. Pozostaje bliskość i solidarność z rodzinami ofiar, pozostaje codzienne przeciwstawianie się siłom śmierci, jakie rozpętał zabójca, pozostaje odbudowa sprzyjającej życiu tkanki ludzkiej i społecznej, pozostaje odrzucenie odpowiadania złem na zło, pozostaje budowa niepokoju przy użyciu pokojowych narzędzi, pozostaje uparte czynienie tego, co słuszne. Naprawdę nie wystarczy unicestwienie nikczemnika, ażeby sprawiedliwości stało się zadość” - kończy swoje uwagi o. Bianchi.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu