Reklama

Narodziny Kuby to nie błąd

Gdy dwa lata temu dowiedziała się, że spodziewa się dziecka, przeżyła szok. Bo jak ona, dziewczyna bez rąk, poradzi sobie z ciążą i z wychowaniem? - myślała

Niedziela Ogólnopolska 52/2010, str. 30-31

Mateusz Piotrowski

Mam nadzieję, że Kubuś będzie mnie kochał taką, jaką jestem. I że mnie nie odrzuci tylko dlatego, że nie mam rąk - mówi Anna Marecka

Mam nadzieję, że Kubuś będzie mnie kochał taką, jaką jestem. I że mnie nie odrzuci tylko dlatego, że nie mam rąk - mówi Anna Marecka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Szczupła kobieta palcami od nogi chwyta butelkę ze smoczkiem i podaje rocznemu synkowi. Drugą nogą lekko podtrzymuje główkę dziecka. - Jestem dumna z mojego synka, kocham go nad życie i nie wyobrażam sobie, gdyby miało go nie być - zapewnia Anna Marecka.
Ale kiedy dowiedziała się o ciąży, radość mieszała się ze strachem, czy sobie poradzi. Przerażenie potęgowały rozmowy z rodziną i z przyjaciółmi. - Nie wspierali mnie w decyzji, że będę mamą, namawiali, abym pozbyła się dziecka, co było bardzo bolesne - mówi. - Dla mnie jednak nigdy nie istniała żadna inna opcja, niż ta, że urodzę swoje dziecko. Nie miałam wątpliwości, żeby przyjąć to nowe życie. Tylko ludzie wokoło mieli ich wiele. Nikt nie myślał, że dam sobie radę - opowiada Ania i nogą pcha wózek, usypiając w ten sposób ślicznego, zdrowego malucha. A gdy chłopczyk zaczyna płakać, palcami lewej nogi zaczyna masować mu w buzi dziąsła. - Tego wymaga trudny dla niemowlaka okres ząbkowania - wyjaśnia.

Bez użalania, bez zmieniania

Reklama

Anna Marecka, rocznik 1989, urodziła się bez rąk, z jedną nogą krótszą o osiem centymetrów. W Jarocinie, w którym mieszkała, nie było najlepszych warunków na leczenie. A ono było koniecznością.
- Całe dzieciństwo córki upłynęło na chodzeniu po lekarzach. Wciąż trzeba było zdobywać pieniądze na leczenie, a to nie było łatwe - opowiada matka dziewczyny.
Dom był od początku przystosowany do potrzeb niepełnosprawnego dziecka bez rączek. Kontakty w ścianach zamontowane tuż przy podłodze, by dziewczynka sama mogła włączać i wyłączać światło. Krzesła z podwyższonym siedzeniem, tak by samodzielne jedzenie nogami, a potem rysowanie i pisanie nie sprawiało dziecku trudności.
- Chciałam za wszelką cenę robić wszystko sama, liczenie na pomoc przypominało mi, że nie jestem normalna - mówi Ania.
Najwięcej emocji budziło zakładanie swetra, spodni czy kurtki. Bo sprawiało potworną trudność. Ale i tę technikę w końcu Ani udało się opanować.
Gdy dziewczynka skończyła siedem lat, pojawiła się możliwość leczenia za granicą. A przez to szansa na lepsze życie. Dlatego Ania wyjechała z matką do Stanów Zjednoczonych. Dzięki Fundacji „Dar serca”, która objęła nad nią opiekę i pomogła jej finansowo, mogła przebyć siedemnaście operacji: na wydłużenie nogi, na kości i poszczególne kręgi w kręgosłupie.
Bywało różnie, raz lepiej, raz gorzej. Ale Ania chciała o siebie walczyć, była uparta. I wygrała. Do dziś mieszka w Chicago i tam jest pod dobrą opieką specjalistów. Wkrótce czeka ją kolejna operacja. - Wiem, że wiąże się z nią wiele bólu. Ale to nie jest najważniejsze. Skupiam się na tym, co chcę zmienić w życiu, nie użalam się nad tym, czego zmienić nie mogę - mówi. I wspomina prawdziwy przełom w swym życiu: kiedy skończyła siedemnaście lat, w szpitalu w Chicago spotkała lekarkę, która nauczyła ją ubierać się i kąpać bez niczyjej pomocy.
- Pogodziłam się z tym, że jestem taka, jaka jestem i pokochałam siebie bez pragnienia zmieniania siebie - opowiada dziewczyna.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Nie o to w życiu chodzi

Reklama

Zwykłe, prozaiczne czynności przy dziecku trwają nieco dłużej, niż jest to powszechnie przyjęte. Na przykład zapinanie suwaka od kurtki, kąpanie czy karmienie. - Automatycznie nogi zastępują mi ręce, wyćwiczyłam palce u nóg i mogę się nimi posługiwać tak jak rękami - mówi i siada przy komputerze. Pisanie na klawiaturze czy surfowanie po internecie jest dla niej zwyczajną czynnością, tak jak dla wielu jej rówieśników. Podobnie obsługiwanie komórki czy wysyłanie SMS-ów. - A czy wykonuję te czynności ręką czy nogą nie ma przecież znaczenia. Kiedy ktoś „zapomina”, że nie mam rąk i traktuje mnie zupełnie normalnie, to dla mnie największa radość na świecie.
Ze wszystkim radzi sobie coraz lepiej. Jeździ nawet sama samochodem. Wprawdzie trochę zmodyfikowanym, bo na kierownicy trzyma przecież nogi zamiast rąk i kluczyk w stacyjce też przekręca nogami, ale robi to zupełnie naturalnie. W zagłówku ma przycisk do kierunkowskazu i do włączania świateł. - Prawo jazdy zrobiłam jeszcze w czasach licealnych. Nie czuję się kaleką, uparłam się, żeby podejść do egzaminu, choć ludzie wokoło mówili, że powinnam zrezygnować. Ale nie poddałam się. Mimo wielu przeszkód egzamin zdałam!- oznajmia.
Samochód jest jej pomocny zwłaszcza teraz, przy małym dziecku, przy robieniu codziennych zakupów. Ułatwia także dojazdy na kursy: rachunkowości i kodowania medycznego, na które Ania się niedawno zapisała. - Jak ktoś musi, znajdzie sposób na wszystko! - kwituje dziewczyna. - Załamać się i zamknąć w domu jest najłatwiej. A nie o to w życiu chodzi. Dlatego jak sobie coś postanowię, to zawsze dojdę do celu.
Teraz postanowiła uśpić Kubusia. Pcha więc wózek w tę i z powrotem. Po chwili dziecko zasypia.
Fakt, że się nie poddaje i sobie radzi, nie znaczy, że jej życie jest usłane różami. Wiele barier musi pokonywać, wiele schematów przełamywać. Najbardziej w tym wszystkim boli ją jedno: że nie może wziąć swego dziecka na ręce, objąć i normalnie przytulić. - Czekam, aż Kubuś podrośnie i wtedy nauczę go, żeby to on łapał mnie za szyję swoimi rączkami i przytulił się do mnie - mówi.

„Mama” nagrodzona

Co dla Ani jest najważniejsze?
- Miłość. Ona jest cudem. Po urodzeniu Kubusia doświadczam szczęścia, którego istnienia nawet nie podejrzewałam.
Na dalsze życie Ania ma prostą receptę: - Skupiać się na tym, co mnie spotyka dobrego i zauważać jasne strony życia. Cieszyć się z rzeczy, które mam, a nie myśleć o tym, czego nie mam - mówi. I dodaje z uśmiechem: - Mam nadzieję, że Kubuś będzie mnie kochał taką, jaką jestem. I że mnie nie odrzuci tylko dlatego, że nie mam rąk. A ja będę starała się wychować go na porządnego człowieka.
Teraz młoda mama planuje ubrać z Kubusiem choinkę. Potem postara się ugotować jakąś świąteczną potrawę, choć wciąż nazywa siebie „początkującą kucharką”. - W Wigilię Kubuś dostanie ode mnie oczywiście prezent. Kupowanie upominków dla niego sprawia mi większą radość niż kupowanie czegoś dla siebie. Dla mnie natomiast największym prezentem będzie uśmiech na twarzy mojego synka - opowiada Ania i siada wygodnie na krześle. Kładzie przed sobą na podłodze cienie do powiek, puder i róż do policzków. Najpierw palcami od nóg maluje sobie oczy, a potem pędzelkiem pudruje twarz. Gdy makijaż jest już gotowy, spogląda w lustro i mówi ze szczerym uśmiechem. - Chcę, by ludzie, patrząc na mnie na ulicy, zdali sobie sprawę, że niektóre problemy naprawdę nie są w życiu ważne.
Ta właśnie motywacja sprawiła, że Ania zgodziła się porozmawiać z „Niedzielą”. Wcześniej - na udział w filmie dokumentalnym w reżyserii Krzysztofa Piotrowskiego pt. „Mama”. Film został zresztą ostatnio pokazany na Festiwalach Polskich Filmów w Ameryce, w Chicago i w Ann Arbor. Wcześniej brał udział w VII Europejskim Festiwalu Filmowym INTEGRACJA TY I JA - Koszalin 2010, gdzie jury pod przewodnictwem Magdaleny Łazarkiewicz przyznało mu wyróżnienie za to, że - jak powiedziała na ogłoszeniu wyników przewodnicząca „jest to film o pięknej kobiecie i pięknym życiu”.
Emisją filmu nie była natomiast, jak dotąd, zainteresowana TVP.

Czasu by nie cofnęła

Jerzy Satanowski powiedział kiedyś o Ewie Błaszczyk: „Przejechał po niej czołg a ona wstała. I stoi”. Jak ulał te słowa pasują również do Ani, dla której cierpienie nie jest nieszczęściem, ale doświadczeniem obecnym w każdym ludzkim życiu.
Po urodzeniu synka jej życie zaczęło inaczej ważyć. Nawet gdyby mogła, czasu by nie cofnęła. Nie uważa, że urodzenie Kuby to błąd. Dopóki trwa życie, dopóty warto się starać. I walczyć. Także wtedy, gdy wszyscy wokoło przekonują, że życie nic nie jest warte. I że można je przerwać tylko dlatego, że ktoś nie ma rąk.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Iwo - mniej znany święty

Iwo Hélory żył w latach 1253 -1303 we Francji, w Bretanii. Urodził się w Kermartin, w pobliżu Tréguier. Po ukończeniu 14. roku życia studiował w Paryżu na Wydziale Sztuk Wyzwolonych, później na Wydziale Prawa Kanonicznego i Teologii, a w Orleanie na Wydziale Prawa Cywilnego.

Po trwających 10 lat studiach powrócił do rodzinnej Bretanii. Do 30. roku życia pozostawał - jako człowiek świecki - na stanowisku oficjała diecezjalnego w Rennes, sprawując w imieniu biskupa funkcje sędziowskie. Zasłynął jako człowiek sprawiedliwy i nieprzekupny, obrońca interesów biedaków, za których nieraz sam opłacał koszty postępowania, a także - jako doskonały mediator w sporach. Później poszedł za głosem powołania i po przyjęciu święceń kapłańskich skupił się na pracy w przydzielonej mu parafii. Biskup powierzył mu niewielką parafię Trédrez, a po roku 1293 nieco większą - Louannec. Iwo od razu zjednał sobie parafian, dając przykład ubóstwa i modlitwy. W czasach, kiedy kapłani obowiązani byli odprawiać Mszę św. tylko w niedziele i święta, Iwo czynił to codziennie, niezależnie od tego, gdzie się znajdował. Często, chcąc pogodzić zwaśnionych, zanim zajął się sprawą jako sędzia, odprawiał w ich intencji Mszę św. - po niej serca skłóconych w jakiś cudowny sposób ulegały przemianie i jednali się bez rozprawy. Nadal chętnie służył wiedzą prawniczą wszystkim potrzebującym, sam żyjąc bardzo skromnie. Był doskonałym kaznodzieją. Iwo Hélory zmarł 19 maja 1303 r. W 1347 r. papież Klemens VI ogłosił go świętym. Jego kult rozpoczął się zaraz po jego śmierci i bardzo szybko rozprzestrzenił się poza granice Bretanii. Kościoły i kaplice jemu dedykowane zbudowano m.in. w Paryżu i w Rzymie. Wiele wydziałów prawa i uniwersytetów obrało go za patrona, m.in. w Nantes, Bazylei, Fryburgu, Wittenberdze, Salamance i Louvain. Został pochowany w Treguier we Francji, które jest odtąd miejscem corocznych pielgrzymek adwokatów w dniu 19 maja. Warto też dodać, że do Polski kult św. Iwona dotarł stosunkowo wcześnie. Już 25 lat po jego kanonizacji, w 1372 r. jeden z kanoników wrocławskiej kolegiaty św. Idziego, Bertold, ze swej pielgrzymki do Tréguier przywiózł relikwie świętego. Umieszczono je w jednym z bocznych ołtarzy kościoła św. Idziego. Również po relikwie św. Iwona pojechał opat Kanoników Regularnych Henricus Gallici. Na jego koszt do budującego się wówczas kościoła Najświętszej Maryi Panny na Piasku dobudowano kaplicę św. Iwona, w której umieszczono ołtarzyk szafkowy z relikwiami. Niestety, nie dotrwały one do naszych czasów, w przeciwieństwie do kultu, który, przerwany na początku XIX wieku, ożył w 1981 r. Od tego czasu w każdą pierwszą sobotę miesiąca w kaplicy św. Iwona zbierają się prawnicy wrocławscy na Mszy św. specjalnie dla nich sprawowanej. Drugim ważnym miejscem kultu św. Iwona w Polsce jest Iwonicz Zdrój, gdzie znajduje się jedyny w Polsce, jak się wydaje, kościół pw. św. Iwona, z przepiękną rzeźbioną w drewnie lipowym statuą Świętego. Warto też wspomnieć o zakładanych w XVII i XVIII wieku bractwach św. Iwona, gromadzących w swych szeregach środowiska prawnicze, a mających przyczynić się do ich odnowy moralnej. Bractwa te istniały przede wszystkim w miastach, gdzie zbierał się Trybunał Koronny: w Piotrkowie Trybunalskim (zał. w 1726 r.) i w Lublinie (1743 r.). W obydwu do dziś zachowały się obrazy przedstawiające Świętego: w Piotrkowie - w kościele Ojców Jezuitów, w Lublinie - w kościele parafialnym pw. Nawrócenia św. Pawła. Istniały też bractwa w Przemyślu (XVII w.), prawdopodobnie w Krakowie (zachował się XVIII-wieczny obraz św. Iwona w zakrystii kościoła Ojców Pijarów), w Warszawie i we Lwowie. W diecezji krakowskiej czczono św. Iwona w Nowym Korczynie (w 1715 r. w kościele Ojców Franciszkanów konsekrowano ołtarz św. Iwona) oraz w Nowym Sączu, w kręgach związanych z Bractwem Przemienienia Pańskiego. Natomiast we Wrocławiu, w kaplicy kościoła pw. Najświętszej Marii Panny na Piasku, znajduje się witraż wyobrażający św. Iwo. Został on ufundowany w 1996 r. przez adwokatów dolnośląskich z okazji 50-lecia tamtejszej adwokatury.
CZYTAJ DALEJ

PKW: niewielka różnica między Nawrockim a Trzaskowskim - dane ze wszystkich obwodów

2025-05-19 09:31

[ TEMATY ]

wybory 2025

PAP

Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki

Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki

Kandydat KO Rafał Trzaskowski otrzymał 31,36 proc. głosów, a kandydat popierany przez PiS Karol Nawrocki - 29,54 proc. i zmierzą się w drugiej turze wyborów prezydenckich - wynika z danych ze 100 proc. obwodów głosowania podanych w poniedziałek rano na stronie PKW. Frekwencja wyniosła 67,31 proc.

Według danych ze 100 proc. obwodów Sławomir Mentzen uzyskał 14,81 proc. głosów, Grzegorz Braun - 6,34 proc., Szymon Hołownia - 4,99 proc., Andrian Zandberg - 4,86 proc., Magdalena Biejat - 4,23 proc.
CZYTAJ DALEJ

Watykan: Leon XIV potwierdził zamiar wizyty w Turcji

2025-05-19 12:24

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

Podczas dzisiejszej audiencji udzielonej Bartłomiejowi I, patriarsze Konstantynopola, Leon XIV potwierdził chęć udania się do Nicei z okazji 1700. rocznicy soboru, który określił, że Jezus Chrystus jest Bogiem, ponieważ jest współistotny (homoousios) Bogu Ojcu. Informację o papieskich planach podały źródła Patriarchatu Ekumenicznego.

Daty zaproponowane przez Patriarchat Konstantynopola Ojcu Świętemu - choć nie zostały jeszcze oficjalnie potwierdzone - to 27, 28 i 29 listopada, w przeddzień święta św. Andrzeja. O zamiarze podróży do Nicei, którą papież Franciszek miał już w planach, poinformował sam Leon XIV podczas pierwszej audiencji udzielonej dziennikarzom.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję