Reklama

Światu należy przebaczyć

Niedziela Ogólnopolska 49/2010, str. 9

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kochał ją tak, że przebaczenie było,
według jego miary, zdradą tej miłości.
A zdradą gardził najbardziej...

„Jeden z uczniów zapytał Jezusa: «Panie, ile razy mam przebaczyć swemu bratu? Czy aż siedem razy?». Jezus mu odpowiedział: «Nie mówię ci: siedem razy, ale powiadam, że siedemdziesiąt siedem razy»”... (por. Mt 18, 21-22).
Czyli - nieskończenie wiele.
Jeśli ktoś cię skrzywdził - przebacz mu.
Jeśli ty skrzywdziłeś kogoś - poproś o przebaczenie.
Właśnie teraz, gdy za kilka tygodni Święta Noc - dobrze zrobić sobie taki wewnętrzny remanent: winien - ma.
Ks. Tadeusz Czekański mówi, że przebaczenie jest jak wiertło, które dociera do najgłębszych pokładów duszy. Nikt nie twierdzi, że owo wiercenie jest łatwe i bezbolesne, ale ci, którzy podjęli wysiłek, mówią, że trudno opisać ulgę, jaką niesie...
Porozmawiajmy zatem o przebaczaniu i proszeniu o przebaczenie.

Reklama

Mama zostawiła nas wiele lat temu, gdy byliśmy mali. Ojciec - górnik z zawodu, spalił wszystko, co w jakikolwiek sposób nosiło jej ślad. Więc w praktyce niemal wszystko. Nie zostawił nawet jednego zdjęcia...
Nocami słyszeliśmy, jak chodził po mieszkaniu i kłócił się z nią. Miał wtedy ostry, nieprzyjemny głos. Nazywaliśmy go z braćmi „nocnym”, w odróżnieniu od „normalnego”, dziennego. Był dobrym człowiekiem, świetnym tatą. Pracowitym i kochającym dzielnym mężczyzną. Rzadkość w tamtych czasach, bo wychowywał sam trójkę dzieci, pracował zawodowo, chodził na wywiadówki, wycierał nam nosy i pomagał przy odrabianiu lekcji.
I robił najlepszą w świecie „roladę z modro kapusto”.
Mama zmarła 6 lat później na serce. Ot tak, nagle… Miała już wtedy kolejne dziecko i nowego męża. Ojciec nie pozwolił nam płakać ani rozpaczać. Nie poszliśmy na pogrzeb. Zamówił za spokój jej duszy kilka Mszy św. Po jednej za każdy rok wspólnego życia. Nie był na ani jednej. Kazał chodzić nam.
Nie widziałam, żeby kiedyś płakał.
Minęło wiele lat, zanim zrozumiałam, że dramat mojego ojca nie polegał na tym, że zbyt mocno kochał i źle lokował uczucia. To nie był dramat romantycznego bohatera. Mój tata nie umiał przebaczać. Taki defekt. Darowanie win uważał za słabość, za mazgajstwo. Jego życiowa zasada numer jeden brzmiała: „Oko za oko, ząb za ząb”. Ciągle opowiadał nam, co zrobi i co powie, jak mama wróci. Że, oczywiście, za próg jej nie wpuści. Nawet jakby na kolanach błagała. Pielęgnował w sobie gniew. Gniew go napędzał. Chciał wyrównać rachunki zamiast Pana Boga. Gdy już nikt nie chciał słuchać o dobrym Stasiu i jego podłej żonie, jakby stracił życiową energię. Oklapł. Jedyne, co lubił, to chyba mecze „Górnika”.
A potem Bóg postawił na drodze taty miłość w osobie pani Jadzi. Bracia nazywali ją „fajną babką”, a ojciec śmiał się i pukał im w czoło.
Nie dał biedaczce szansy.
Nie opuścił gardy nawet na moment.
A pasowali do siebie - przepraszam za porównanie - jak groszek do marchewki.
- Nie wolno pokazywać kobietom słabości - tłumaczył braciom. - Wszystkie są jak wasza matka.
Pozwolił, żeby Jadzia zniknęła z naszego życia.
Czy jest puenta tej opowieści? Jest.
Tatko był już dawno na emeryturze. Bawił wnuki, kopcił cygarety i z pasją hodował gołębie. Mieszkał sam. I sam otworzył kiedyś drzwi młodej kobiecie - kropka w kropkę mama w młodości. Stała w progu nieśmiała, a ojcu nogi miękły.
Córka z cywilnego małżeństwa mamy. Nie pamiętała jej, więc chciała odnaleźć rodzeństwo... Byliśmy rodziną.
Myślę, że tamtego dnia ojciec dokonał głęboko w sercu aktu przebaczenia. Coś w nim pękło, puściła jakaś wielka tama.
Nie wyrzucił jej, tylko zadzwonił po nas i ugotował obiad. Roladę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zatem - umiesz przebaczać? Czy są krzywdy, które nie podlegają przebaczeniu?
Takie echo w lesie, jakie wołanie. Jak człowiek ma rozbudowane ego, to jego przebaczenie może być płytkie i gniew wybuchnie za chwilę ze zdwojoną siłą. Nie wystarczy pomyśleć: no, dobrze, przebaczam mu, minęło przecież tyle czasu... Jeśli zranienie nie zostało uleczone, nie ma mowy o prawdziwym przebaczeniu... - mówi psycholog Anna Dziewulska, zajmująca się terapią rodzinną.

W konfesjonale usłyszałam, że powinnam przebaczyć kobiecie, która zabrała mi męża. Dech mi zaparło z wściekłości. - Jakim prawem - powiedziałam - nakazuje mi ksiądz zrobienie takiej rzeczy! Niewyobrażalne... Nie jestem w stanie tego zrobić. Na samą myśl o niej i o moim byłym skacze mi ciśnienie. - Pomyśl o Jezusie - powiedział wtedy ten ksiądz. - Ale On był Synem Boga - ja na to - proszę mi nie podnosić tak wysoko poprzeczki. Jestem zwykłą kobietą, której zniszczono życie... Pamiętam jak dziś, co mi potem powiedział i co kazał zrobić. - Nie niszcz więc samej siebie... Postaraj się z całych sił, a Bóg cię w tym wesprze, nie nosić w sobie żalu do bliźniego. I módl się. Codziennie. Módl się za tamtą kobietę...
To było szalone, ale zrobiłam tak...
Trochę to trwało, zanim poczułam w sobie spokój i ciepło.
Polecam...

Reklama

Na krzywdę, którą nam wyrządzono, reakcje są dwojakie. Jedni ją bagatelizują, machają lekceważąco ręką, mówią, że nic wielkiego się nie stało, a w rzeczywistości puchną z bólu. Noszą głęboko skrywaną ranę, która przypomina im o swoim istnieniu każdego ranka i jest ostatnią myślą przed zaśnięciem. Jednak na zewnątrz nie widać kompletnie nic. Uważają się za dzielnych - wyjaśnia Dziewulska. - Inni - odwrotnie - nieustannie zajmują się rozdrapywaniem ran. Niektórzy potrafią tak przez wiele lat. Zatruwają najpierw siebie, potem otoczenie. Krzywda, jakiej doznali, zmienia im optykę widzenia świata. I rzeczywiście - nieumiejętność przebaczenia zmienia im charakter. Żaden więc z tych sposobów nie jest dobry. W obu nie dochodzi bowiem do prawdziwego przebaczenia. Ono dokonuje się głęboko w nas i musi być szczere.
Trzeba przebaczać, nawet wtedy, gdy to, co uczyniono, jest niewybaczalne. Bo przebaczając, ratujemy siebie, leczymy własne rany. Ilekroć wspominasz zło, które ci wyrządzono, tyle razy rozdrapujesz rany, nie dając sobie szansy na lepsze życie.

Pamiętam zdumienie na twarzy Alego Agcy, gdy rozmawiał z Janem Pawłem II. Kamery podpatrzyły tę scenę właśnie tak... Uwagę przyciągała smagła twarz zamachowca. Wpatrywał się w człowieka, który siedział przed nim i do którego strzelał, z tak wielką intensywnością, że aż palił kadr... W tym spojrzeniu było wiele emocji. Moim zdaniem, Ali został wtedy znokautowany dobrocią.
Kamery „łapały” twarz Jana Pawła II ledwie z półprofilu. Spokojny, jasny, zasłuchany, z lekka nieobecny. Słuchał, mało mówił... Ale jego obecność dominowała. Powietrze drżało.
Takie chwile mają moc przemieniającą nas. Zastanawia mnie, na ile zmieniły też Jana Pawła II. Zresztą, ta myśl powraca do mnie właściwie nieustająco. Leczy mnie z podłości tego świata. Jeśli bowiem można wybaczyć człowiekowi, który chciał zabić, to o ileż łatwiej zrobić to wobec własnej żony, męża, teściowej, dzieci, znajomych. Nie nosić w sobie żalu. On uwiera jak źle uszyty but.

Psychologowie na terapii radzą, by wyrzucić gniew. Dosłownie. Wywołać atak furii, który oczyści organizm. Po takim seansie człowiek rzeczywiście czuje się lepiej. A potem przychodzi bezsenna noc albo minie się na ulicy kogoś podobnego do winowajcy i wszystko zaczyna się od nowa. Nie tędy droga.
Prawdziwie wierzącym jest łatwiej, zdecydowanie łatwiej. Oni wiedzą, że uzdrowienie duchowe prowadzi przez złamanie samego siebie, przez ukorzenie się wobec własnej pychy... I jeszcze te słowa: „...odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”...
Nie ma innej drogi.
Są dwa rodzaje bólu - fizyczny i duchowy. Ból fizyczny się znosi, ból duchowy wybiera („Oskar i pani Róża”).

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Życie nie kończy się w pudełku. Wieczność zaczyna się od więzi z Jezusem

2025-08-22 09:32

[ TEMATY ]

ks. Marek Studenski

Diecezja Bielsko-Żywiecka

Opowiem historie, które wstrząsają i poruszają: o sędzim, który całe życie walczył o sprawiedliwość, o człowieku, który nie zgodził się podpalić krzyża, i o dzieciach, których niewinność woła do nieba.

To nie jest opowieść o strachu, ale o nadziei: ciasna brama jest zawsze otwarta dla tych, którzy kochają. Bo na końcu nie liczy się, co mamy – ale kogo znamy.
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do Matki Bożej Częstochowskiej 2024 (dzień 8.)

[ TEMATY ]

Nowenna do Matki Bożej Częstochowskiej

Karol Porwich/Niedziela

Nowenna przed Uroczystością Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej trwa od 17 do 25 sierpnia przez dziewięć kolejnych dni, podczas których odmawiamy przypisane na każdy dzień poniższe modlitwy.

- Módlmy się za Kościół w Polsce, aby nie odchodził od Boga, by życie nienarodzonych było chronione i aby lekcje religii nie zniknęły ze szkół - apeluje ks. Marek Studenski. Wikariusz generalny diecezji bielsko-żywieckiej poprowadzi w tym roku duchowe przygotowanie do obchodzonej 26 sierpnia uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś: wiara to jest spotkanie osoby z Osobą!

2025-08-24 10:14

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Łukasz Burchard

- Ostatecznie chodzi o spotkanie z Bogiem, który jest Ojcem, chodzi o przeżycie takiej relacji z Bogiem, która jest relacją córki, syna do ojca – mówił kard. Grzegorz Ryś do pielgrzymów z Pabianic.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję