Bez mała sześć miesięcy po katastrofie smoleńskiej Rosjanie wreszcie podjęli decyzję o zabezpieczeniu wraku rządowego TU-154 M. Szczątki samolotu wreszcie są przykryte brezentem i ogrodzone płotem. Według strony rosyjskiej, wcześniejsze działania zabezpieczające nie były możliwe, gdyż rzekomo utrudniłyby prowadzenie śledztwa.
Tłumaczenie dość dziwne i niewytrzymujące słów krytyki. Czy w równym, a właściwie zdecydowanie większym stopniu śledztwa nie utrudniły piły motorowe, którymi wrak samolotu cięto podobno już dzień po katastrofie? Czy śledztwa nie utrudniały działania przez tyle miesięcy czynników meteorologicznych? Czy strona rosyjska nie obawiała się penetracji wraku przez osoby niepowołane, bo jak wiadomo, przez niemal pół roku dostęp do niego był prawie że nieograniczony? Larum podniesiono dopiero ostatnio, gdy polscy dziennikarze próbowali wejść na płytę lotniska w Smoleńsku i sfilmować szczątki tupolewa (czynili to zresztą nie pierwszy raz; wcześniej - bez problemów).
A może po prostu - i niestety - prawdą jest, że ktoś tkwi w czyimś uścisku, z którego wywinąć się już nijak nie może, więc nie ma potrzeby zawracania głowy „jakimś wrakiem”?
Pomóż w rozwoju naszego portalu