Reklama

Idź i zwyciężaj, ocal chrześcijaństwo

Dwa razy w swoich dziejach Polska ratowała Europę przed grożącym jej śmiertelnym niebezpieczeństwem: w 1683 r. - przed inwazją turecką i w 1920 r. - przed ideologią bolszewizmu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mija właśnie kolejna rocznica bitwy pod Wiedniem, która bezsprzecznie uratowała Europę przed zalewem islamu i być może wielowiekowym tureckim panowaniem. Przez historyków uznana jest za jedną z ważniejszych bitew, decydujących o losach świata i chrześcijańskiej cywilizacji.

Przed tronem Maryi

31 marca 1683 r. zgromadzone pod Belgradem siły tureckie pod wodzą wielkiego wezyra Kara Mustafy ruszyły zwartymi hordami w kierunku Wiednia. W połowie lipca Turcy stanęli pod murami stolicy cesarstwa austriackiego. Niezależnie od siebie cesarz Leopold I i papież Innocenty XI wysłali poselstwo do króla Jana III Sobieskiego z wiadomością o oblężeniu miasta i z prośbą o pomoc. Doceniając powagę sytuacji, król zarządził natychmiastową koncentrację wojsk na błoniach pod Krakowem i nie czekając na opóźniające się sprzymierzone siły litewskie, przez Racibórz, Częstochowę, Ołomuniec i Brno wyruszył w kierunku Wiednia. Gdy 24 lipca dotarł do Częstochowy, zsiadł z konia i pieszo, jako pielgrzym, przeszedł na Jasną Górę. Długo i żarliwie modlił się przed wizerunkiem Maryi, prosząc Ją o pomyślny przebieg wyprawy wojennej. Z rąk ojców paulinów otrzymał kopię Cudownego Obrazu Matki Bożej i szablę swojego pradziada, hetmana Żółkiewskiego, którą ten ofiarował zakonnikom z poleceniem, aby przekazali ją kiedyś w ręce godnego następcy.
Król zdawał sobie sprawę, że po zdobyciu stolicy Austrii Turcy zaatakują ziemie Rzeczypospolitej, zwłaszcza że wielki wezyr zapowiadał już kolejne wyprawy - na Kraków i Rzym, gdzie z Bazyliki św. Piotra uczynić chciał stajnię dla swoich koni. Sobieski czuł wyraźnie spoczywający na nim ciężar odpowiedzialności za przyszłość Europy i całego chrześcijaństwa. Doceniał też wagę słów wypowiedzianych przez jasnogórskiego przeora, wręczającego mu szablę hetmana Żółkiewskiego: „Ponieś ją, idź i zwyciężaj, ocal chrześcijaństwo”.
Kto wie, czy dziś zamiast do Rzymu nie pielgrzymowalibyśmy do Mekki i Medyny, gdyby nie tamto wiedeńskie zwycięstwo?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Kierunek: Wiedeń

W drodze do Wiednia polskie oddziały przedzierały się przez pokryte gęstymi zaroślami i winnicami wzniesienia podwiedeńskiej okolicy, korzystając z usług miejscowych węgierskich przewodników. Ukształtowanie terenu i jego luźna zabudowa zapewniały im bezpieczny pochód i możliwość pełnego zaskoczenia oblegających miasto Turków. Kilka dni wcześniej w okolicach Tulln dołączyły wojska austriackie, pod dowództwem księcia Karola Lotaryńskiego, i niemieckie, dowodzone przez feldmarszałka Wadecka.
Kiedy 11 września sprzymierzone siły dotarły na podwiedeńskie wzgórze Kahlenberg, ich oczom ukazał się rozległy widok doliny rzeczki Wiedenki, opadającej łagodnie w kierunku zabudowań miasta. Stąd mógł już Sobieski swobodnie obserwować każdy, najmniejszy nawet ruch tureckich oddziałów. Na wierzchołku wzgórza zatknięto wielki, widoczny z daleka czerwony sztandar z białym krzyżem, aby dodać otuchy obrońcom oblężonego miasta, że nadeszła już oczekiwana przez nich pomoc. Na ruinach zburzonej i splądrowanej wcześniej przez Turków pustelni kamedułów król kazał zbudować ołtarz polowy i umieścić na nim kopię jasnogórskiego Obrazu, którą jako drogą sobie relikwię przywiózł tu, pod Wiedeń.
Kolejne tureckie szturmy na ostrzeliwane przez ciężkie działa miasto oraz rosnące trudności z zaopatrzeniem powodowały, że stolica broniła się już ostatkiem sił. Z chwilą gdy pierścień wojsk tureckich zacieśniał się coraz bardziej, a obrońcom zaczynało brakować żywności i amunicji, cesarz Leopold I opuścił stolicę i udał się do Linzu. W tej sytuacji - na mocy zawartego wcześniej układu polsko-austriackiego, do którego przyczynił się też papież Innocenty XI, przewidujący, że wcześniej czy później dojdzie w Europie do konfrontacji islamu z chrześcijaństwem - Sobieskiemu przypadło objęcie naczelnego dowództwa i opracowanie całej strategii działań wojennych. Porozumienie to nie tylko zakładało wzajemną pomoc wojskową na wypadek zagrożenia któregoś z sygnatariuszy, ale też objęcie dowództwa nad całością wojska przez tego władcę, który jako pierwszy przybędzie na pole bitwy.

Reklama

„Joane vinces”

W niedzielny poranek 12 września legat papieski kapucyn Marco d’Aviano odprawił Mszę św., do której król osobiście posługiwał jako ministrant. Pod koniec nabożeństwa celebrans, zwracając się do polskiego władcy i do zgromadzonego na Kahlenbergu rycerstwa, wypowiedział znamienne, a zarazem prorocze słowa: „Joane vinces” (Janie, zwyciężysz).
Chcąc zadać nieprzyjacielowi ostateczny i druzgocący cios, Sobieski planował przeprowadzenie decydującej bitwy w ciągu dwóch dni. Jednak już pierwsze godziny walki wskazywały na niechybną porażkę słabszych liczebnie wojsk sprzymierzonych, których zaledwie 70 tys. musiało przeciwstawić się blisko 170-tysięcznej hordzie tatarskiej. Wtedy to zdesperowany król osobiście poprowadził do boju polską husarię, której brawura, determinacja i odwaga spowodowały, że szala zwycięstwa z godziny na godzinę coraz wyraźniej przechylała się na stronę wojsk sprzymierzonych. Kiedy ta wielka masa 20 tys. koni wraz z ciężkozbrojnymi jeźdźcami runęła na zdezorientowane i zaskoczone oddziały tureckie, bitwa zdawała się być przesądzona. Turcy uciekali w popłochu w stronę Belgradu. Zdezerterował też wielki wezyr Kara Mustafa. Jednak podczas tej niechlubnej ucieczki, za swoją przegraną, która pogrzebała wielkie marzenia przewódców muzułmańskich o opanowaniu całej Europy, został zamordowany z rozkazu sułtana Mohammeda IV.
Po rozgromieniu Turków król Jan III Sobieski, ów Lew z Lechistanu - jak nazywali go pokonani wyznawcy Mahometa - triumfalnie wkroczył do oswobodzonego miasta, owacyjnie witany przez jego mieszkańców. W zdobytym namiocie wielkiego wezyra napisał list do Marysieńki, donosząc jej o ogromnej wdzięczności, jaką odbierał od mieszkańców austriackiej stolicy, klękających i całujących jego ręce i stopy. A pisał o tym z wielką prostotą i lekkim zażenowaniem, gdyż wiedział, że to nie człowiek i siła oręża, lecz Bóg zwyciężył i uchronił chrześcijańską Europę przed zalewem islamu. I w pierwszym napotkanym po drodze kościele, leżąc krzyżem, dziękował Bogu żarliwie za odniesione zwycięstwo. Niezwłocznie wysłał też list do Innocentego XI, zawiadamiając papieża o pokonaniu wojsk tureckich, który rozpoczął słowami: „Venimus, vidimus, Deus vicit” (Przybyliśmy, zobaczyliśmy, a Bóg zwyciężył).
Na wieść o rozgromieniu Turków cesarz Leopold I powrócił do Wiednia. Niezwykle chłodne spotkanie obu władców nastąpiło w Schwechat (dzisiejsze podwiedeńskie lotnisko). Sobieski, zaskoczony butnym zachowaniem cesarza, który jakby chciał ogrzać się w cieple chwały zwycięzcy, uchyliwszy rąbka kapelusza, rzekł: „Miło mi było, sąsiedzie, wyświadczyć tę drobną przysługę”, po czym ruszył niezwłocznie w drogę powrotną ku granicom Rzeczypospolitej. A w miejscu tym do dziś widnieje wsparta na 4 armatnich kulach tablica upamiętniająca to spotkanie. Na samym zaś Kahlenbergu, w kościele pw. św. Józefa, wśród fresków upamiętniających wydarzenia związane z odsieczą wiedeńską, znajduje się też niewielki pomnik bohatera tej bitwy Jana III Sobieskiego.
Papież Innocenty XI na pamiątkę wiedeńskiej wiktorii ogłosił dzień 12 września dniem chwały Imienia Najświętszej Maryi Panny, a na cześć króla Jana III Sobieskiego kazał wybić specjalny okolicznościowy medal, sławiący jego zwycięstwo. Dodatkowo też, aby uhonorować bohaterski naród polski, dodał do swojego papieskiego herbu wizerunek orła w koronie.

Kawa „po turecku”?

Z odsieczą wiedeńską łączy się jeszcze jeden ciekawy epizod. Otóż w chwili, gdy wojska tureckie otaczające Wiedeń zdawały się być coraz bliższe zwycięstwa, obrońcy miasta poszukiwali śmiałka, który przedarłby się przez tureckie szyki, dotarł z meldunkiem do nadciągającego z odsieczą polskiego króla i szczęśliwie powrócił. I obiecali sowitą za ten czyn nagrodę. I znalazł się taki śmiałek - Franciszek Jerzy Kulczycki, emigrant z Sambora. Będąc kupcem towarów orientalnych, od wielu lat handlując z Turkami, znał dobrze ich język. W tureckim przebraniu, w turbanie na głowie przedarł się do nadciągającego z odsieczą Sobieskiego, a po wykonaniu zadania powrócił szczęśliwie do oblężonego miasta, otrzymując obiecaną za to nagrodę. Po rozgromieniu Turków król polski dodatkowo ofiarował Kulczyckiemu wszystkie wozy z kawą zdobyte na pierzchających w popłochu Turkach. Jak przystało na kupca, nasz rodak z Sambora wykorzystał to w należyty sposób i założył pierwszą w Wiedniu kawiarnię „Pod błękitną flaszką”. I do dnia dzisiejszego uważany jest za tego, który nad Dunajem wprowadził zwyczaj picia kawy „po turecku”, a w miejscu, gdzie funkcjonowała pierwsza założona przez Kulczyckiego wiedeńska kawiarnia, umieszczono figurę bohaterskiego kupca, nalewającego do trzymanej w dłoni filiżanki kawę, na pewno „po turecku” parzoną.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Monte Cassino – rozpoczęły się uroczystości upamiętnienia 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino

2024-05-14 10:27

[ TEMATY ]

Monte Cassino

Włodzimierz Rędzioch

80 lat temu, 17 stycznia 1944 r. rozpoczęła się bitwa o Monte Cassino. W największej batalii frontu włoskiego walczyli żołnierze dziesięciu narodowości. Rankiem, 15 lutego 1944 r. 255 „latających fortec” zrzuciło na Monte Cassino ponad 350 ton bomb burzących, które sprawiły, że klasztoru został zamieniony w ruinę. Po zniszczeniu klasztoru wojska alianckie próbowały zdobyć punkty oporu znajdujące się w mieście Cassino a następnie samo wzgórze Monte Cassino.

W maju zadanie zdobycia ruin klasztoru bronionego przez resztki sił niemieckich przypadło żołnierzom 2. Korpusu Polskiego. „Czwarte natarcie na górę klasztorną – będzie polskim natarciem. Tam, gdzie padli Amerykanie, Anglicy, Nowozelandczycy, Francuzi, Hindusi” - napisał Melchior Wańkowicz w swoim reportażu o bitwie. Atak rozpoczął się w nocy z 11 na 12 maja. Generał Władysław Anders w rozkazie do swoich oddziałów napisał:

CZYTAJ DALEJ

George Weigel: Polacy muszą przestać patrzeć na Jana Pawła II "wstecz" i zacząć patrzeć jego oczami w przyszłość

2024-05-14 14:40

[ TEMATY ]

George Weigel

św. Jan Paweł II

Monika Książek/Niedziela

George Weigel

George Weigel

Polscy katolicy powinni przestać patrzeć wstecz na tego wielkiego człowieka, jakim był Jan Paweł II, i zacząć patrzeć jego oczami w przyszłość. Trzeba poważnie przyjąć wezwanie Jana Pawła II do nowej ewangelizacji, w której każdy postrzega siebie jako ucznia-misjonarza - powiedział we wtorek goszczący w Polsce George Weigel. Amerykański teolog i pisarz, autor bestsellerowej biografii o życiu i pontyfikacie Jana Pawła II, uczestniczył w spotkaniu zorganizowanym w Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie.

George`a Weigela, autora bestsellerów o życiu i pontyfikacie św. Jana Pawła II, gości w Polsce dominikańskie Wydawnictwo "W drodze". Do 17 maja zaplanowano cykl spotkań autorskich, ponadto liczne debaty i wywiady, a także wręczenie amerykańskiemu gościowi Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Współorganizatorem debaty w Warszawie i spotkania autorskiego w Krakowie jest Instytut Tertio Millennio.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 15.): Skończ z Nią!

2024-05-14 20:50

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Co mam zrobić, jeśli popsułem w życiu coś bardzo ważnego? Czy w świętości jest miejsce na niesamodzielność? I co właściwie Matka Boża ma wspólnego z moim zasypianiem? Zapraszamy na piętnasty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, że z Maryją warto kończyć absolutnie wszystko.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję