Ks. Marek Łuczak: - Co Piekary Śląskie mówią dziś Kościołowi w Polsce?
Abp Damian Zimoń: - W tym roku świętujemy w sanktuarium 350-lecie kultu Maryjnego. Jest to okres ogromnych przemian na tym terenie. Miały one naturę narodową, polityczną i społeczną. W stosunkowo niedalekiej przeszłości na Śląsku nastąpił ogromny rozwój przemysłu na skalę europejską. Te przemiany na przestrzeni ostatnich lat doprowadziły do kryzysu w zakresie pracodawstwa. Kiedy prawie połowa kopalń bardzo szybko została zlikwidowana, a ludzie wyrzuceni na bruk, trzeba było ich bronić. Wcześniej trzeba było ich bronić przed partią komunistyczną. Widać więc, że to, co działo się w sanktuarium, nie sprowadzało się jedynie do funkcji ściśle religijnej.
- Piekary nazywane są stolicą katolicyzmu społecznego...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Ten trend realizowali świeccy wraz z wielkimi duszpasterzami-społecznikami. Można by się tu posłużyć długą ich listą, ale wymienię jedynie księży Fitzka, Purkopa czy Puchera. Do dzisiaj Piekary Śląskie kojarzone są z działalnością trzeźwościową czy wydawniczą.
- Jednym z pielgrzymów był tu Jan Paweł II...
Reklama
- Przez prawie 40 lat na wiele sposobów obecny był wśród nas jako kardynał, a później jako papież. Najpierw wygłaszał swoje płomienne kazania na wzgórzu piekarskim, a później kierował do pielgrzymów swoje odezwy z Watykanu, a także - co warto podkreślić - spotkał się z ludem pracującym na Śląsku podczas swej drugiej pielgrzymki, kiedy sformułował imponującą „Ewangelię pracy”. Chyba dlatego Jan Paweł II nazwał nas krainą nie tylko wielkiej pracy, ale też wielkiej modlitwy. W Krakowie kard. Karol Wojtyła spotkał się z inteligencją humanistyczną, która przecież różnie w dziejach zdawała swój egzamin z wiary. Na Śląsku spotkał się z inteligencją techniczną, która w odróżnieniu do tej pierwszej manifestowała przez lata swoje przywiązanie do Kościoła. Dostrzegamy tu działanie Ducha Świętego i opiekę Matki Bożej, która nieprzypadkowo przecież nazywana jest u nas Matką Sprawiedliwości i Miłości Społecznej.
- Gdzie jest granica pomiędzy zaangażowaniem Kościoła, które trąci politykierstwem, a zaangażowaniem społecznym, apolitycznym?
- Rozmawiałem kiedyś na ten temat z promotorem mojej pracy doktorskiej, bytomskim proboszczem, ks. prof. Wacławem Schenkiem, któremu postawiłem następujące pytanie: Dlaczego ks. Szafranek w kościele Mariackim w Bytomiu w XIX wieku jako Niemiec optował za Polską, stworzył na tym terenie pierwsze gimnazjum polskie i wielokrotnie w parlamencie niemieckim bronił mowy polskiej? Ksiądz Profesor odpowiedział mi wtedy krótko, ale treściwie: on był najpierw duszpasterzem, a dopiero potem politykiem. Tu zawsze na pierwszym miejscu było duszpasterstwo i nigdy oblicze polityczne nie przyćmiło funkcji pastoralnych, choć opcja polska czy niemiecka uwidoczniała się, oczywiście, przy plebiscycie czy przy powstaniach. Decydował tu, jak sądzę, wpływ nauki społecznej Kościoła z Zachodu, który następował w procesie kształcenia tych księży we Wrocławiu.
- Obok wielkiej modlitwy w Piekarach Śląskich pojawiał się ważny temat, będący wypadkową spraw dziejących się aktualnie w społeczeństwie. Co dzisiaj jest takim palącym problemem?
- Trzy lata temu z okazji 650-lecia śmierci św. Jacka udaliśmy się na pielgrzymkę do Rzymu. Zrodziła się tam idea Metropolitalnego Święta Rodziny. Ta tematyka dominuje obecnie w Piekarach Śląskich, co wiąże się z kryzysem wartości, jaką jest rodzina. Niedaleko jest żłobek z sześćdziesięciorgiem dzieci. Jak się niedawno dowiedziałem, wszystkie pochodzą z rodzin rozbitych. Pamiętajmy, że rodzina jest Bożym wynalazkiem i nie ma tu miejsca na żadną manipulację. Kto tego nie rozumie, przegra. Wołaliśmy kiedyś w Piekarach Śląskich: „Niedziela Boża i nasza!”, a teraz wołamy: „Rodzina jest Boża i nasza!”. Obroniliśmy niedzielę, więc mam nadzieję, że uda nam się obronić rodzinę.