Rząd Gordona Browna podjął działania mogące prowadzić do zniszczenia katolickich seminariów duchownych, więc - patrząc realistycznie - życia katolickiego w Wielkiej Brytanii. Tzw. ustawa równościowa, przyjęta w Izbie Gmin, zakłada zobowiązanie katolickich seminariów duchownych do przyjmowania, a biskupów do wyświęcania na księży kobiet, homoseksualistów, transseksualistów i żonatych mężczyzn. Dodatkowo - w ramach realizacji doktryny przyjętej w UE, uznającej zabicie nienarodzonego dziecka za należną pacjentom usługę medyczną - miano także zobowiązać katolickie szpitale do zatrudniania czynnych aborterów.
Na szczęście przepisy uderzające w seminaria duchowne zostały odrzucone przez Izbę Lordów, co oznacza jednak tylko przedłużenie prac nad antykatolickimi projektami. Pozostaną aktualne, dopóki nie zostaną wycofane przez rząd albo odrzucone przez Izbę Gmin. Decyzja lordów oddala groźbę bezprawia - ale jej nie likwiduje. Nad Wielką Brytanią zawisło bowiem widmo antykatolickiej dyskryminacji, mającej długą tradycję w tym kraju.
Jan Paweł II uczył, że wolność religii to pierwsze z praw człowieka. Powinni to zrozumieć nawet niewierzący: miliony ludzi nie chodzą co tydzień na zebrania partyjne - chodzą do kościoła, a religia łączy to, co najbardziej powszechne, z tym, co najbardziej osobiste. Uderzenie w wolność Kościoła katolickiego to oczywisty atak na prawa ludzkie, na rzeczywiste (a nie proklamowane przez władze polityczne) prawa człowieka. Nie ma bowiem życia katolickiego bez kapłaństwa. Odebrać ludziom księży to odebrać im Mszę św., sakramenty i wychowanie religijne dzieci. Formacja i wykształcenie księży to sprawa wolności praktykowania wiary przez miliony ludzi.
Ojciec Święty publicznie wezwał całą brytyjską opinię katolicką do oporu. Na apel Benedykta XVI powinni również zareagować wszyscy serio traktujący uniwersalizm zasad sprawiedliwości, państwa szanujące sprawiedliwość i ludzie dobrej woli. Pytanie: czy tym razem zrozumieją to nasze władze?
Na sprawę tę zwróciłem uwagę ministrowi Radosławowi Sikorskiemu przeszło miesiąc temu. By dodać mu otuchy - przypomniałem, że „niedawno ambasador brytyjski w Polsce udzielał publicznego wsparcia organizatorom politycznej demonstracji homoseksualnej”. Rząd Donalda Tuska wówczas oficjalnie nie zaprotestował, uznał, że Wielka Brytania ma prawo wspierać w Polsce polityczny ruch homoseksualny. Dlaczego jednak ma milczeć wobec prawdziwego zagrożenia praw człowieka? „Polska bowiem - napisałem ministrowi Sikorskiemu - powinna być na forum Unii Europejskiej i organizacji międzynarodowych głównym rzecznikiem wolności religijnej i solidarności chrześcijańskiej. Zobowiązuje nas do tego najważniejsze doświadczenie moralne żyjącego pokolenia Polaków - nauczanie Jana Pawła II, a także nasza pamięć narodowa, pokazująca, jakie są skutki odrzucenia wartości moralnych w życiu międzynarodowym”.
Działania brytyjskiego rządu korzystają z międzynarodowego wsparcia, a nawet mandatu. W pewnym sensie nawet realizują deklarację zawartą w art. 10 drugiej części („o funkcjonowaniu Unii”) Traktatu Lizbońskiego: „Unia dąży do zwalczania wszelkiej dyskryminacji ze względu na płeć (…) lub orientację seksualną”.
Gdy Rzym Benedykta XVI przemawia - pora naprawdę zająć się tym, co się w Europie dzieje; zanim ci, którzy powołują się na Europę, zajmą się nami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu