Ewa Szykulska
…Dopiero gdy Ewa skończyła osiemnaście lat, wolno jej było samodzielnie pojechać tramwajem. Gdy wsiadła wtedy w tramwaj, z radości, kilka godzin jeździła od zajezdni do zajezdni. Ewa i jej siostra były śliczne, więc i wielbicieli miały mnóstwo.
- Jak sobie z nimi radziłaś?
- Goniłam ich strasznie! Zawsze mówiłam: „nie!”. To świetne słówko. - Dziewczyny! - tu Ewa zwraca się wprost do kamery - mówcie „nie”, nawet jeśli myślicie „tak”! To o wiele skuteczniejsze, jeśli wam na facecie zależy!
Krzysztof Cugowski i synowie
… Rozstałem się z ich mamą kilkanaście lat temu. To było powodem rozluźnienia kontaktów między mną a synami. Mieli wówczas po kilkanaście lat.
- To musiało być bardzo silne przeżycie...
- Było! - obaj synowie poważnieją.
- Obwinialiście któreś z rodziców?
- Zawsze. Wielu sytuacjom winny był tata, w innych winna była mama.
- Oni w tej chwili wiedzą więcej. Rozumieją, że może ich spotkać to samo...
- Bierzecie pod uwagę, że to samo, co was spotkało, może się przytrafić waszym dzieciom?
- O, nie! Nie chciałbym, aby moje dziecko czuło się tak, jak ja się wtedy czułem!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zbigniew Wodecki
Reklama
… Dzieci mają już rodziny i swoje dzieci. Tata zadbał, by wszystkie dzieci miały swoje mieszkania. Prawdę o relacjach między ojcem a dziećmi znałam od dawna od zakulisowej strony. Zanim poznałam Zbyszka, spotkałam jego córkę Joasię. Asia jest skrzypaczką, ale ukończyła także szkołę makijażu i wielokrotnie malowała nasze Gwiazdy i mnie. Asia, jak jej tata, we wszystkim, co robi, jest artystką… Asia spędziła na planie „Zacisza” wiele dni i odbierała w czasie jednego dnia zdjęciowego od 3 do 5 telefonów od taty!
Równie często tata dzwoni do pozostałych dzieci. Jest absolutnie na bieżąco w tym, co się u nich akurat dzieje. Wszystkim się interesuje, wszystkim przejmuje. A gdy tata wraca z trasy, wszyscy zbierają się w zimowym albo letnim zaciszu. Mama szykuje obiad. - U nas to się je prawdziwe obiady, zupę podaje się w wazie - mówi z dumą Asia…
Sylwester Maciejewski i Barbara Kryda
- Cztery lata temu świat usunął mi się spod nóg - mówi Barbara. Miałam operację onkologiczną. W czasie rehabilitacji okazało się, że mam wspaniałą rodzinę i cudownych przyjaciół. Okazywali mi tyle pomocy, że po prostu nie mogłam z tego nie wyjść.
- Z każdej sytuacji jest wyjście, tylko nie wolno się poddać. Myślałem, że pójdę w gorzałę. Ale dom bym rozwalił i nie byłoby co zbierać. A Basia, mimo choroby, zawsze mnie podtrzymywała. To ona mówiła, żeby się nie dawać.
- Widzę, że oboje jesteście silni.
- W tandemie tak - odpowiadają zgodnie. - A każde z osobna? Mogłoby być różnie...
Maria Pakulnis i Krzysztof Zaleski
Reklama
W półtora roku po rejestracji tego „Zacisza” zmarł Krzysztof Zaleski. Pozostawił żonę Marię Pakulnis i syna Jasia.
Gdy w programie zapytałam Krzysztofa, czym urzekła go Marysia, czym spośród innych pięknych kobiet się wyróżniała, odpowiedział tak:
- Marysia ujmowała krystalicznością charakteru, prawością, mówiła prawdę. Nie potrafiłaby zrobić niczego ze względu na jakikolwiek interes. Była i jest jak te czasy, które najbardziej kocham: czasy, gdy słowa znaczyły to, co naprawdę znaczą. Nie robi na niej wrażenia, że ktoś jest reżyserem, generałem albo ministrem. Patrzy na człowieka.
Te same słowa mogłaby wypowiedzieć Marysia lub ktokolwiek, kto go znał, o Krzysztofie. Pasowali do siebie: oboje do bólu uczciwi, do bólu prawdziwi, tacy trochę archaiczni, niedzisiejsi, nijak nieprzystający do czasów plastiku i relatywizowania wartości.
- Cenię ludzi wyraźnych, jasno wyrażających swój pogląd - mówił Krzysztof. - Przyklaskiwanie nie jest dobre. Jeśli ktoś powie, co myśli, uważa się, że jest konfliktowy. A ja cenię ludzi konfliktowych. Do takich ludzi należy Marysia…
Andrzej Strzelecki
… W kącie pokoju oszklona serwantka pełna maleńkich, kolorowych porcelanowych bucików. To kolejna pasja Andrzeja, zwozi je z całego świata. Są najróżniejsze, rzeczywiście, urocze.
- Ja wiem, że facet, który gromadzi damskie porcelanowe buciki, jest bardzo podejrzany. Ale mogę się z tego wytłumaczyć. Na pytanie: - Po co one są?, mogę odpowiedzieć: - Po nic! Są tylko po to, żeby ładnie wyglądały. To mi przypomina anegdotę o Adolfie Dymszy, który stał za kulisami i trzymał patyczek. Poprosił kolegę: - „Zapytaj mnie, po co mi ten patyczek”. „Po co ci ten patyczek?”. „Jakby się jutro coś ze mną stało, to miałbyś dobre zdanie: «A jeszcze wczoraj stał tu i trzymał patyczek!»”.
Małgorzata Kożuchowska
- Byłam pyskata - przyznaje Małgosia. - Tata nieraz wytarmosił mnie za warkocz albo coś ostrzej powiedział, a ja odreagowywałam płaczem i zamykałam się w swoim pokoju. Po chwili tata pukał, wchodził i mówił: - Otwórz buzię, zamknij oczy, przynosił jakiś słodki drobiazg. Ale dla mnie to było za wcześnie. Bo ze mnie jeszcze emocje nie opadły. - Nie chcę tego, nie będę rozmawiała! Wtedy tata się obrażał, więc potem ja przychodziłam przepraszać...
Jerzy Bończak
Mówi syn Piotr: - … niedawno zauważyłem u siebie taką potrzebę spotkania: wracałem z kolegą z ryb i zadzwoniłem do rodziców: - Kurczę, może byśmy tak pojechali na obiad? Gdzie jesteście? To był superpomysł!
Jerzy przełyka ślinę, chyba ma ściśnięte gardło.
- To było dla mnie wzruszające, bo się tego nie spodziewałem...
- Jako zbuntowany syn nie lecę się przytulać, nie mówię miłych słówek...
- Ale za to potrafisz zadzwonić i powiedzieć, że chcesz się spotkać... - mówię.
- Tak, i to jest ważne - mówi Jerzy. To równoznaczne z przytuleniem się. Bo ta chęć zobaczenia się wynika z tęsknoty, z chęci bycia razem.
Wyłączyliśmy kamery, nikt nic nie mówił. Wtedy podszedł do mnie Jerzy, uścisnął moją dłoń i powiedział:
- Magda, dziękuję ci. Nigdy nie mieliśmy takiej rozmowy. To wszystko powiedzieliśmy sobie po raz pierwszy.