Zanim sprawnie sklecą parę zdań po polsku, już bełkocą po angielsku. Dziecięce nóżki nie plączą się w krakowiaku czy kujawiaku, lecz usiłują pląsać fado, horę czy salsę. Zamiast „Starej baśni”, rodzinnych klechd czy legend - potterowskie fantasmagorie. I nawet hymn państwowy wydaje się mniej zrozumiały (jak to - z ziemi włoskiej do polskiej), niż brukselska „Oda do radości”.
Mogłoby się wydawać, że resort edukacji realizuje hasła wyborcze A. Kwaśniewskiego - wybierzmy przyszłość. W liceum nie dość, że ograniczono lekcje historii, to jeszcze w starszych klasach można je zastępować innymi przedmiotami. Hodowla ahistorycznych pokoleń zrozumiała i funkcjonalna w rzeczywistości grubokreskowej. Nikt nie wypomni nauczycielom ich partyjnej czy agenturalnej przeszłości. Nikt nie rozliczy polityków-sprzedawczyków i okupantów, wykazując właściwą tolerancję. Komiksiarską edukację chętnie uzupełniają medialni miłośnicy reinterpretacji historii, jak również PRL-owskie seriale reklamowane i sprzedawane przez gazetę - niegdyś dla całej opozycji.
Tymczasem trwa sobie totalna wojna historyczna. Rosjanie heroizują, że w 1612 r. wyrzucili Polaków z Kremla, zapominając, że przecież ofiarowali polskiemu królewiczowi moskiewski tron. Niemcy kreują na bohatera pułkownika Wermachtu, któremu nie udało się wysadzić Führera, co przecież nie zmieniłoby celów wojny (w razie powodzenia), jakimi była likwidacja państwa polskiego, bo powodowała nim niemiecka racja stanu. Włączyła się hollywoodzka fabryka snów, przebierając ludność żydowską, która była ofiarą wojny, w agresorów kolaborujących z sowieckimi bandziorami. Krajowi analfabeci historyczni są w stanie przyjąć każdą brednię, tym bardziej że gazetowi mądrale wmawiają im, że oprócz prawdy ekranu są także „koncesjonowani historycy IPN”. Wychowani na gazetowo-ekranowej wersji historii chętnie wznieśliby pomniki: Jaruzelskiemu za stan wojenny, Kiszczakowi - za okrągły stół.
Historia może być nauczycielką życia tylko dla tych, którzy ją znają. Wszystkim innym wydaje się, że rozmowy okrągłego stołu to umowa społeczna, której warunków trzeba dotrzymywać.
Msza święta z udziałem bp Marka Mendyka w kościele Wniebowzięcia NMP w Bielawie
Eucharystia jest szczególną szkołą otwartości, miłości i wrażliwości – tymi słowami biskup Marek Mendyk powitał uczestników noworocznej pielgrzymki nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej, która odbyła się w sobotę 11 stycznia w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Bielawie.
Jeszcze przed rozpoczęciem liturgii głos zabrał ks. Łukasz Basisty – diecezjalny duszpasterz służby liturgicznej. Wyraził wdzięczność za obecność pasterz diecezji świdnickiej, który zechciał przewodniczyć spotkaniu noworocznemu, oraz podziękował gospodarzowi parafii, ks. prał. Stanisławowi Chomiakowi, za umożliwienie wspólnej modlitwy w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. - Proszę księdza biskupa o sprawowanie Eucharystii w intencji nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej naszej diecezji – podkreślał ks. Basisty, zachęcając jednocześnie do korzystania z odpustów w jubileuszowej świątyni.
Kiedy przypatrzymy się ludzkim historiom, dostrzeżemy nierzadko problem nieznajomości ojca. Zdarza się, że zmarł, zanim urodziło się jego dziecko, lub odszedł w okresie nieświadomości swego syna lub swej córki.
Te przypadki są niewątpliwie bolesne, aczkolwiek można je zrozumieć lub jakoś łatwiej zaakceptować. Bywają jednak sytuacje o wiele trudniejsze, gdy ojcostwo z różnych względów jest niemożliwe do ustalenia albo gdy ojciec świadomie odchodzi od żony czy matki swoich dzieci, porzuca je i odcina się całkowicie od osób, dla których powinien być niemal najważniejszy na świecie. Słyszy się także o przypadkach różnie motywowanego wyrzekania się potomstwa. Takie historie jawią się jako niezwykle bolesne, a czasem wręcz tragiczne. Dziecko wie, że ojciec gdzieś jest, chce z nim nawiązać kontakt, potrzebuje go, pragnie go nad życie, a jednak jakiś przedziwny opór wewnętrzny ojca sprawia, że napotyka ono mur nie do przejścia. Osoby żyjące z taką historią często uznają ją za najtrudniejsze doświadczenie. Upływ czasu niewiele zmienia, a czasem wręcz pomnaża traumę. Znajomość ojca, możliwość poznania jego twarzy, nawet krótkie spotkanie z nim, przekonanie, że mnie kocha i nie pozwoli mi zginąć, że stanie w mojej obronie i będzie ze mnie dumny, że doda mi sił, stanowi mocny fundament „gmachu” życia. Nie ulega wątpliwości, że łatwiej mają osoby, które wychowywali odpowiedzialni ojcowie. Co jednak powiedzieć o tych, którzy tego komfortu nie mają? Czy są na straconej pozycji?
Ojciec Święty zapewnił o swych modlitwach za ofiary pożaru w stanie Kalifornia. Franciszek wystosował, za pośrednictwem kardynała sekretarza stanu Pietro Parolina telegram na ręce arcybiskupa Los Angeles, José H. Gomeza.
W papieskim telegramie zaznaczono, że Franciszek jest zasmucony utratą życia i rozległymi zniszczeniami spowodowanymi przez pożary w pobliżu Los Angeles. Ojciec Święty zapewnia o swojej duchowej bliskości, powierzając dusze zmarłych miłosierdziu Wszechmogącego Boga. Przesyła wyrazy szczerego współczucia osobom pogrążonym w żałobie. Modli się również za pracowników służb ratunkowych - zapewnił kardynał Pietro Parolin.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.