Reklama

Chopin jak codzienny chleb

Krystyna Man Li Szczepańska z Pekinu ma 25 lat i za sobą studia pianistyczne w warszawskim Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina. Mimo młodego wieku koncertuje w kraju i za granicą. Urodziła córeczkę Awaz Lilę i mieszka z rodziną chińską i mężem Polakiem w Krakowie. Man Li chodzi do kościoła, kończy kursy nauki religii i 11 kwietnia w katedrze na Wawelu odbędzie się jej katolicki chrzest

Niedziela Ogólnopolska 4/2009, str. 20-21

Adrianna Adamek i Krystyna Man Li-Szczepańska na Rynku Głównym w Krakowie
Wiesław Adamik

Adrianna Adamek i Krystyna Man Li-Szczepańska na Rynku Głównym w Krakowie<br>Wiesław Adamik

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Adrianna Adamek: - Obecnie zawodowo koncertujesz, a jak zaczęła się Twoja pasja muzyczna?

Krystyna Man Li-Szczepańska: - Zaczynałam dotykać klawiszy fortepianu w dzieciństwie pod okiem mojej mamy, jako dwuipółlatka, grałam potem proste utwory po pół godziny dziennie. W wieku 5 lat wystąpiłam publicznie w Pekinie, a już jako nastolatka miałam nauczycielkę gry na fortepianie, miłą starszą panią, i co tydzień uczyłam się grać pod jej kierunkiem kilka nowych, choć na początku prostych utworów, grając codziennie po dwie godziny aż do 19. roku życia. Zrozumiałam, że muzyka będzie moją pasją i jednocześnie zawodem na całe życie, kiedy przyjechałam do Polski na studia muzyczne. Mój pierwszy koncert chyba jeszcze nie był na światowym poziomie, ale teraz już staram się i potrafię wydobyć najpiękniejszy dźwięk z fortepianu.

- W związku z tym, że skupiłaś się na Chopinie, czy najbardziej odpowiada Ci muzyka romantyczna?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Ze względu na mój temperament odpowiada mi muzyka Rachmaninowa, Skriabina i ogólnie muzyka rosyjska. Ale cenię i gram także utwory kompozytorów amerykańskich i chińskich współczesnych.

- Co zdecydowało o Twoim przyjeździe do Polski i pozostaniu tutaj?

Reklama

- Przed wyjazdem do Polski miałam w Pekinie prywatne lekcje u profesora, który pochodził ze Lwowa… To był wybitny profesor, chciał, abym studiowała muzykę we Lwowie, ale na Ukrainie są przepisy, aby obcokrajowcy po ukończeniu studiów wracali do swojego kraju. Startowałam też na uczelnię amerykańską, ale bez powodzenia, bo nie dostałam stypendium. Mój ojciec znał kiedyś Chińczyków, którzy studiowali i pracowali w Polsce. Pomogli nam. W załatwianiu formalności pomogła nam Ambasada Polska. Miałam wtedy 16 lat i musiałam czekać półtora roku, aby uzyskać zgodę na studia w Polsce tak, aby moi rodzice także mogli przyjechać. W Polsce każde miejsce kojarzyło mi się z muzyką Chopina. Podróżowaliśmy do miejsc z nim związanych, m.in. do Żelazowej Woli. Bardzo podobał mi się film Jerzego Antczaka pt. „Chopin - pragnienie miłości”. Miałam poprzednio zajęcia z profesorami Andrzejem Dutkiewiczem, Januszem Grobelnym i Marią Stojek-Kot, a obecnie na warszawskim Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina - z prof. Kazimierzem Gierżodem, pod którego kierunkiem kończę Studium Podyplomowe. Mój profesor udziela mi wspaniałych wskazówek, jak grać. Przekazał mi miłość do muzyki Fryderyka Chopina. Dziś jego muzyka jest dla mnie chlebem powszednim, ale też wielkim świętem. Fakt, że Chinka może tak koncertować, wciąż jest atrakcją dla słuchaczy. Staram się o to, aby to były wyjątkowe koncerty, nie unikam też grania utworów innych kompozytorów.

- Gdzie koncertowałaś? O jakich podróżach marzysz?

- W Chinach już grałam! Byłam jako pianistka na Litwie, Białorusi, w Czechach, Rumunii, w Hiszpanii oraz w Syrii i Jordanii. Byłam też na Ukrainie, gdzie uczyłam się gry także na skrzypcach. Pozostałam jednak przy fortepianie.
Nie byłam jeszcze w wielu krajach Europy Północnej, takich jak Islandia, Norwegia, Finlandia czy Estonia. Pociągają mnie kraje afrykańskie, zwłaszcza arabskie. W USA chciałabym być w święta. Marzę o poznaniu krajów latynoamerykańskich. Najlepiej czułabym się chyba na bezludnej wyspie, ale na chwilę. Kocham i góry, i morze. Mam zaproszenie na koncerty we Włoszech w maju, ale nie z repertuarem chopinowskim.

- Opowiedz nam o Pekinie, w którym się urodziłaś...

Reklama

- Kończyłam w Pekinie Konserwatorium Muzyczne. Nie miałam tam jednak takiej swobody jak w Europie. Teraz już nie czuję się tak bardzo związana z Pekinem. Pamiętam ze szkoły, jak koleżanki trochę śmiały się ze mnie, że jestem za gruba! Moja cała rodzina jest artystyczna, ojciec ukończył ASP w Pekinie i miał już w różnych miastach Polski kilka wernisaży i wystaw swojego malarstwa olejnego, zatytułowanych: „Zakazane Miasto w Pekinie”. Czasem żartowano z nas, że uprawiamy tradycyjne zawody artystyczne, nieprzynoszące takiej pozycji ekonomicznej jak inne. W Chinach jest dziś trend, aby chwalić się nowoczesnością, która płynie do nas z Ameryki. Naturalnie, tworzy w Pekinie wielu artystów, w tym kompozytorzy muzyki fortepianowej. Napisałam w Polsce pracę dyplomową o tych, którzy komponowali muzykę fortepianową po 1945 r. Ale kocham, poza muzyką klasyczną, także polską muzykę popularną w wykonaniu Maryli Rodowicz i Kayah.

- Jakie masz pasje i zainteresowania poza muzyką? Znakomicie mówisz po polsku!

- Musiałam się nauczyć języka polskiego, aby studiować w Warszawie. Mam męża Polaka, z którym mogę rozmawiać po polsku. Chciałabym spróbować aktorstwa. (Man Li-Szczepańska wystąpiła w ubiegłym roku z chińską rodziną w epizodycznej roli w filmie: „Sienkiewicz 1908. Piknik pod Jurajską Skałą” w reż. Wiesława Adamika - zob. zwiastun na oficjalnej stronie filmu: www.zakochanysienkiewicz.pl - przypis A. A.).

- Z tej pasji muzycznej przyszła też Twoja miłość i narodziła się Twoja córeczka Awaz Lila?

- Tak, Janka Szczepańskiego poznałam po koncercie chopinowskim w Warszawie pięć lat temu. Dziś nasza córeczka ma półtora roku i została ochrzczona. Stale chodzę do kościoła. Przyjaźnimy się z ojcem duchowym krakowskich artystów ks. inf. Jerzym Bryłą. Obecnie chodzę na lekcje religii do Krakowskiej Kurii i przygotowuję się do mojej uroczystości sakramentu chrztu, który odbędzie się w katedrze Wawelskiej. Przystępuję do niego jako osoba dorosła, tym bardziej więc będzie to dla mnie wielkie przeżycie.

- Czy znajdujesz czas dla siebie i rodziny?

- W wychowaniu córeczki pomaga mi mama. Chodzę z córką na długie spacery, np. po krakowskich Plantach. Nie wstydzę się przyznać, że lubię jeść polskie mięsne potrawy. To chyba nietypowe dla Chinki! Gotuję, na zmianę z moim ojcem, ale często muszę wyjeżdżać w związku z koncertami i studiami podyplomowymi. Jak przygotowujemy polską Wigilię w domu, to zawsze wybieram barszcz i karpia. Ale karpia przygotowujemy… na chiński sposób, ze względu na mojego ojca. Polska Wigilia stała się dla mnie nową, chrześcijańską już tradycją, którą także pokochałam. Nauczyłam się śpiewać polskie kolędy. Tak było w ostatnie święta. Uwielbiam też atmosferę przedświątecznych zakupów i wypieków przed Wielkanocą. Ŕ propos śpiewu. Śpiewałam także w chórze Akademii Muzycznej w Warszawie. Ale Nowy Rok świętujemy dwa razy. Drugi raz - jako Chiński Nowy Rok - na przełomie stycznia i lutego. Zwykle ma to miejsce w Krakowie. Bardzo kocham Kraków, który poznałam w 2002 r. podczas konkursu muzycznego.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nożownik zabił lekarza w szpitalu w Krakowie. "To niezadowolony pacjent"

2025-04-29 14:30

[ TEMATY ]

szpital

Kraków

lekarz

pacjent

nożownik

Adobe Stock

Nie żyje lekarz krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego. Został zaatakowany we wtorek, ok. godz. 10.30. Do gabinetu, w którym lekarz badał pacjentkę, wtargnął 35-letni mężczyzna i zaatakował lekarza nożem. Napastnika ujęła ochrona, mężczyzna jest w rękach policji.

Lekarza nie udało się uratować. Informację o jego śmierci potwierdziła minister zdrowia we wpisie na portalu X.
CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny
W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne. Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej. Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia. Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie. Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy. Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską. Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej". Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała! Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła. Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża. Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.
CZYTAJ DALEJ

Pielgrzymka Pojednania do Rzymu w 60. rocznicę wystosowania Listu biskupów polskich do niemieckich

2025-04-29 23:48

mat. pras. Archidiecezja Wrocławska

W 60. rocznicę orędzia biskupów polskich do niemieckich abp Józef Kupny przewodniczył uroczystej Mszy świętej podczas Pielgrzymki Pojednania w Rzymie. Uczestniczyły w niej władze Wrocławia, była premier Hanna Suchocka i pielgrzymi – wierni z archidiecezji wrocławskiej.

Pielgrzymka Pojednania została zorganizowana przez archidiecezję wrocławską oraz Ośrodek Pamięć i Przyszłość. To część obchodów Roku Pojednania, który rezolucją uchwaliła we Wrocławiu rada miejska z powodu 60. rocznicy wystosowania listu biskupów polskich do biskupów niemieckich.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję