Wskazuje, że obecnie obchodzony jubileusz 50-lecia diecezji winien być impulsem do odnowy Kościoła w duchu synodalnym - poprzez budowanie wspólnoty, głębsze zaangażowanie wiernych i misyjne wyjście na zewnątrz.
SENS JUBILEUSZU
Marcin Przeciszewski (KAI): Obchody jubileuszu 50-lecia diecezji opolskiej są już bardzo zaawansowane. Ksiądz Biskup zapowiadał, że jubileusz jest okazją do odnowy wiary…Jak to sprawić?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bp Andrzej Czaja, Biskup Opolski: Od początku w przeżywaniu jubileuszu towarzyszy nam hasło „Bliżej Boga-Człowieka”. Stanowi ono wezwanie, które wytycza kurs na dziś i jutro naszego Kościoła. Uświadamia nam zasadnicze zadanie, by stale podejmować trud zbliżania się do Jezusa, aby żyć z Nim w zażyłej relacji, ścisłej więzi z Nim i cieszyć się zjednoczeniem z Bogiem, aby mieć w sobie moc do okazywania miłości innym. Motywem pierwszym i wystarczającym takiego programu działania na przyszłość jest miłość Chrystusa ku nam, której krzyż jest wyrazistym znakiem, wręcz dowodem. Stąd i logo jubileuszu: w obrysie krzyża zarys Ukrzyżowanego. W ten sposób w przeżywaniu jubileuszu ujawniła się nam i krystalizuje się coraz bardziej wizja odnowy Kościoła na Śląsku Opolskim, co stanowi ważną zdobycz tego czasu.
Reklama
Jubileusz to czas wyrażenia wdzięczności Bogu. Robimy to budząc pamięć wielkich dzieł Boga i odkrywając bogactwo dobra, jakie tu się wydarzyło i ma miejsce także i dziś. Dziękujemy też za ludzi, którzy ten Kościół budowali.
Ważnym elementem jubileuszu jest również wynagradzanie Bogu za nasze winy i prośba o przebaczenie. Kościół z okazji każdego jubileuszu czyni rachunek sumienia, czego przykład dał Jan Paweł II w 2000 roku. Wyrażamy skruchę by pojednać się z Panem i odnowić przymierze, co z kolei umożliwia nam spojrzenie z nadzieją w przyszłość. I właśnie w ten sposób rozpoczęliśmy obchody jubileuszu. W Wielki Piątek podjęliśmy trud wynagradzania Bogu za grzechy. Drugi akt żalu wyrażony w imieniu całej diecezji miał miejsce w czerwcu na dróżkach kalwaryjskich na Górze św. Anny – na zakończenie Roku Rodziny. Trzeci – nastąpił podczas diecezjalnych obchodów święta Podwyższenia Krzyża Świętego w formie nabożeństwa odnowienia Przymierza, z udziałem Prymasa Polski.
Od papieża Franciszka otrzymaliśmy w darze nie tylko łaskę odpustu na czas Złotego Jubileuszu, ale też jakże ważną podpowiedź na drogę odnowy Kościoła, można powiedzieć drogowskaz. Mam na myśli jego projekt przywrócenia Kościołowi synodalności, zwięźle wyrażony w temacie Synodu: „Ku Kościołowi synodalnemu: komunia, uczestnictwo, misja”. Wiemy zatem, za co się zabrać: robić wszystko, by być „Bliżej Boga-Człowieka” i czynić Kościół bardziej synodalnym. Oto droga odnowy wiary i Kościoła, o którą Pan pyta.
KAI: Pielgrzymi mają też okazję przejść przez specjalną Bramę Jubileuszową.
Reklama
- Tak w katedrze w Opolu wierni mieli tę okazję do połowy sierpnia. W kolejne niedziele zjeżdżali się wierni z trzech określonych dekanatów i tu – wraz z biskupem – powierzali się Boskiej Opatrzności i opiece Matki Bożej Opolskiej, przed jej cudownym wizerunkiem. Każda z parafii otrzymała Krzyż Roku Jubileuszowego wraz ze świecą. Inspiracją był diecezjalny Krzyż Światowych Dni Młodzieży, który w 2016 roku przekazałem młodzieży zgromadzonej na Górze św. Anny. Teraz stanął nam na nowo przed oczyma w związku z chęcią ukierunkowania obchodów jubileuszu na młode pokolenie. Czerpiąc z tego „młodzieżowego wzorca” przygotowaliśmy jubileuszowe krzyże z brązu i odlaliśmy ich tyle ile jest kościołów w diecezji, w sumie ponad 700. Są kładzione na ołtarzach, by wyrażać naszą jedność w Chrystusie, która domaga się od nas świadectwa w formie zgodliwego życia.
Od października wierni z duszpasterzami pozostałych jeszcze dekanatów przybywają do kościoła seminaryjnego, ze względu na remont katedry i nieprzewidziane odkrycia archeologiczne. Odsłoniły one posadzkę i piękne fragmenty absydy oraz filarów świątyni romańskiej z XIII wieku. Teraz potrzeba czasu i środków na dalsze badania i trudno przewidzieć, kiedy będziemy mogli powrócić do naszej katedry.
Przed nami szczególne wydarzenie na Górze św. Anny. 11 października uroczysta liturgia dziękczynienia za 50-lecie diecezji opolskiej, tym razem z udziałem całego Episkopatu Polski. Bardzo się cieszę z tego powodu. To ważna obecność. Konkretny wyraz uznania i wdzięczności dla ludu Bożego na Śląsku Opolskim. Tak to odbieram. Wydarzenie będzie powiązane z zebraniem plenarnym KEP w Kamieniu Śląskim. Natomiast zakończenie obchodów jubileuszowych nastąpi w uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, 20 listopada br.
POJEDNANA ŚLĄSKA RÓŻNORODNOŚĆ
KAI: Przyjrzyjmy się specyfice Kościoła na Śląsku Opolskim, bo jest to ziemia dość wyjątkowa.
Reklama
- Diecezja opolska, jak zresztą cały Śląsk, jest miejscem spotkania kultur i narodów. Na tym właśnie polega wyjątkowość tej ziemi. Cechuje ją niezwykła, jak na warunki powojennej Polski, wielokulturowość i wielonarodowość. Diecezja liczy 780 tys. mieszkańców. Jest tu największy w Polsce odsetek ludności niemieckojęzycznej.
KAI: Skąd to się wzięło?
- W X wieku Śląsk należał do Czech. Około 985 r. został włączony do polskiego państwa Piastów. Od 1335 r. wchodził w skład Królestwa Czeskiego, które od 1526 r. rządzone było przez Habsburgów. W roku 1742 Śląsk (poza drobnymi enklawami) został zajęty przez Prusy, by w 1871 r. znaleźć się w Zjednoczonym Cesarstwie Niemieckim. Po pierwszej wojnie światowej , plebiscycie i powstaniach śląskich wschodnia część Górnego Śląska włączona została do odrodzonej Polski, natomiast pozostałe ziemie śląskie w latach 30-tych ubiegłego wieku stały się częścią hitlerowskiej III Rzeszy. Z kolei po drugiej wojnie światowej i wskutek przesunięcia granic w Europie Śląsk wrócił do Polski.
Stale na tę śląską ziemię pogranicza (najpierw polsko-czeskiego, z czasem niemiecko-polskiego) przybywali przedstawicieli różnych nacji i kultur. Stworzyło to wyjątkowy tygiel kultur i narodów, a w ślad za tym miejscową świadomość Ślązaków. Zmieniała się przynależność państwowa, a wraz z nią nasilały się różne wpływy językowe i kulturowe. Ślązak związany był jednak zawsze ze swoim „Heimat”, ze swoją lokalną ojczyzną i równie silnie z Kościołem, głównie katolickim, gdyż ten przeważał, zwłaszcza na Górnym Śląsku.
KAI: A jaką rolę w kształtowaniu śląskiej tożsamości odgrywał język?
Reklama
- Nie do końca wiemy jak to było w dawnych wiekach, ale co nieco możemy stwierdzić. Otóż, niemieccy osadnicy chłopskiego pochodzenia w ciągu wieków najczęściej przechodzili na język polski, a ściślej rzecz ujmując gwarę śląską. Natomiast mieszczaństwo śląskie mówiąc częściej po niemiecku, nosiło bez zawstydzenia polskie nazwiska. Do czasu przejęcia władzy przez Hitlera, nawet w małej miejscowości były dwie szkoły: niemiecka i polska. W III Rzeszy ten porządek zniszczono, a swego rodzaju kontynuacją tego procesu w Polsce ludowej był brak możliwości uczenia się języka niemieckiego w szkole socjalistycznej na Śląsku Opolskim. Z dużym uproszczeniem mogę też stwierdzić, że przed drugą wojną światową Odra stanowiła swoistą granicę między dwiema strefami językowymi na Opolszczyźnie. Na jej prawym brzegu ludność mówiła głównie gwarą śląską, która jest w znacznej mierze pochodną staropolskiego języka. Natomiast w lewobrzeżnej części Śląska zasadniczo mówiono po niemiecku, ale i tak większość uważała się za Ślązaków.
Po wojnie wielu z tych ludzi wysiedlono do Niemiec, część jednak pozostała. Na całym Górnym Śląsku (wraz z Opolszczyzną) pozytywnie zweryfikowano 850 tys. osób pochodzenia miejscowego, które nie zostały wysiedlone do Niemiec. Na miejsce tych, którzy uciekli przed frontem lub zostali wysiedleni, do 1950 r. przybyło ok. 260 tys. osób z Kresów Wschodnich i ponad 320 tys. z centralnej Polski oraz 60 tys. repatriantów z Francji, Belgii i Niemiec. Ci, którzy przybyli wraz z upływem czasu „wtopili się” w śląską tożsamość, mentalność i kulturę.
KAI: Czy zamieszkiwanie obok siebie różnych narodowości nie stwarza problemów? W innych częściach Europy podobne sytuacje rodzą nierzadko silne napięcia…
Reklama
- Rzecz jasna także i u nas nie brakowało napięć. W miarę upływu czasu i w znacznej mierze dzięki roztropnemu i pojednawczemu działaniu pasterzy Kościoła, lud zamieszkały na Opolszczyźnie coraz bardziej się integrował. U podstaw życia w zgodzie jest otwartość większości mieszkańców na inność drugiego. Dlatego charakterystyczny dla Śląska tygiel narodowościowy i kulturowy nie stwarza dziś większych problemów. Pojednana różnorodność jest naszą zdobyczą i upatrujemy w niej wielkie nasze bogactwo. Oczywiście mamy świadomość, jak wielkie zagrożenie dla niej stanowi nacjonalizm, niezależnie z której strony by przychodził. Dlatego musimy nieustannie czuwać i troszczyć się o formowanie w każdym otwartej tożsamości. Jest to zadanie nie tylko biskupa opolskiego.
KAI: A jakie konsekwencje dla pracy duszpasterskiej rodzi ta wielokulturowość?
- W około 200 parafiach, czyli w połowie, oprócz powszechnie sprawowanej liturgii w języku polskim, z różną częstotliwością sprawujemy liturgię w języku niemieckim. Trzeba dodać, że z roku na rok zapotrzebowanie na tę liturgię maleje i trudno się dziwić. Wymiera pokolenie tych, którzy mocno się troszczą o swoją niemiecką tożsamość i którzy chcą się modlić w „języku serca”. W wielu rodzinach o niemieckich korzeniach, czy zorientowanych dotąd bardziej proniemiecko, młode pokolenie nie troszczy się o rozwój „niemieckiej duszy”.
KAI: Ważnym miejscem w diecezji opolskiej jest Góra Świętej Anny. Jaką rolę odgrywa to sanktuarium?
Reklama
- Św. Anna byłą babcią Pana Jezusa, a dziś pełni tu rolę łączniczki pokoleń, czego szczególnym wyrazem jest dynamiczny w ostatnich latach rozwój pielgrzymki rodziców z dziećmi, w pierwszą niedzielę lipca. Przez wieki Góra Świętej Anny była miejscem, gdzie się jednali Ślązacy, Niemcy, Polacy i Czesi. Obchody kalwaryjskie były tu przeżywane przez trzy dni, w jednym tygodniu modlono się po polsku, a w następnym tygodniu po niemiecku. Teraz pielgrzymuje tu lud Górnośląskiej Metropolii i przeżywa wiele uroczystości religijnych. W ramach odpustu Podwyższenia Krzyża Świętego, podczas tzw. nabożeństwa ze świecami, Ślązacy odnawiają tu, na „Górze ufnej modlitwy”, swoje przymierze z Bogiem. Co roku, w pierwszą niedzielę czerwca ma miejsce Pielgrzymka Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Przybywają Niemcy, Romowie i przedstawiciele różnych grup i stowarzyszeń pielęgnujących śląskość.
KAI: A skoro mówimy o relacjach Polaków i Niemców, to trzeba przypomnieć zasługi kolejnych biskupów opolskich w procesie pojednania obu narodów.
- Najpierw wspomnieć trzeba bp. Bolesława Kominka, pierwszego administratora Opolszczyzny po wojnie, który później jako kardynał miał olbrzymie zasługi dla pojednania polsko-niemieckiego. To on był autorem słynnego listu biskupów polskich do niemieckich z 1965 r.
Nie do przeceniania jest rola abp Alfonsa Nossola, biskupa opolskiego w latach 1977-2009 r. Jest on autochtonem, synem tej ziemi, czerpiącym z jej wielokulturowości. Mówił przez lata o potrzebie „wielorakiego pojednania” żyjących tu Polaków i Niemców. On tym żył i dlatego był tak skutecznym budowniczym mostów. Był też niezmiernie zaangażowany w duszpasterstwo ludności niemieckojęzycznej, czemu towarzyszyło wówczas wiele niezrozumienia. Nade wszystko wierzył, że pojednanie polsko-niemieckie jest możliwe. I ta jego wiara je budowała.
Warto też podkreślić, że ten styl działania abp. Nossola był wyraźnie wspierany przez Jana Pawła II. Dał tego wyraz przybywając z pielgrzymką na Górę św. Anny w 1983 r. Wypowiedział wówczas te znamienne słowa: „Ta śląska ziemia wciąż potrzebuje wielorakiego pojednania”.