Reklama

Kościół

Prof. Bańka: polscy katolicy marzą o Kościele, który będzie wychodził na peryferie

Polscy katolicy marzą o Kościele, którego będą aktywną, integralną częścią; który będzie wychodził na peryferie - mówi prof. Aleksander Bańka.

[ TEMATY ]

prof. Aleksander Bańka

flickr.com/episkopatnews

Prof. Aleksander Bańka

Prof. Aleksander Bańka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Delegat Kościoła w Polsce na rozpoczęcie synodu zwołanego przez papieża Franciszka w rozmowie z KAI m. in. zastanawia się nad przyczynami niskiego zainteresowania Synodem wśród polskich katolików oraz omawia obraz Kościoła, jaki wyłania się z krajowych prac synodalnych. "Staram się patrzeć optymistycznie w przyszłość, wierząc że Kościół w Polsce dojrzeje do tego, żeby ta mądra współpraca świeckich i prezbiterów miała miejsce i wreszcie się urealniła w strukturach Kościoła" - mówi prof. Bańka.

Dawid Gospodarek (KAI): Za nami publikacja ogólnokrajowej syntezy synodalnej. Pierwsze, co może niepokoić, to frekwencja - widzimy kompletny brak zainteresowania zwołanym przez papieża Synodem, również wśród zaangażowanych katolików, wspólnot, nawet wśród duchowieństwa. Co to mówi o Kościele w Polsce?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Prof. Aleksander Bańka: Widzę tu kilka poziomów. Pierwszy to jest kwestia komunikacji – na ile w ogóle dotarliśmy z tą ideą Synodu do świadomości polskich katolików? Do parafii, do osób ten Kościół tworzących jako Wspólnota... Jeśli nie dotarliśmy, a wydaje mi się, że w wielu miejscach jednak ta informacja o Synodzie się nie przebiła, to znaczy że nie było powszechnego zaangażowania na rzecz upowszechnienia idei Synodu i zaproszenia do niej.

Drugi problem - prawdopodobnie jest tak, że spora część osób odpowiedzialnych za upowszechnienie idei Synodu, sama nie była do końca tym zainteresowana. Wyczuwa się, że jednak wśród księży, a także świeckich, była spora grupa zdystansowanych do Synodu. Ankiety synodalne czy w ogóle syntezy synodalne mocno pokazują, że jednak wokół idei synodalności została nadbudowana mocna sfera lęku. To spowodowało, że wiele osób, które miałyby jakieś przełożenie na to, żeby o Synodzie informować szerzej, nie podjęły tego wyzwania, bo po prostu nie identyfikowały się z tym procesem.

Wyczuwa się też, że ten Synod nie jest do końca zrozumiały co do swojej idei. Być może dlatego został potraktowany jako jedno z wielu mniej lub bardziej potrzebnych wydarzeń, które się gdzieś w Kościele dzieją. Myślę, że zarówno poziom komunikacji jak i zaangażowania przyczyniły się w końcu do tego, że ta idea Synodu nie przedostała się do szerszej świadomości. Co oczywiście nie znaczy, że to, co zrobiliśmy w ramach synodalnych prac, jest nieistotne. Uważam wręcz przeciwnie, że to jest bardzo ważne.

Reklama

KAI: Wspomniałeś o pewnych brakach w komunikacji. Co konkretnie masz na myśli? Czego zabrakło, jakie narzędzia mogły być wykorzystane?

– Przede wszystkim, prezbiterzy, którzy mieli w parafiach informować wiernych o Synodzie, mogli to uczynić za pomocą suchego komunikatu z ambony lub na zasadzie zaangażowanego serca, pewnej pasji i próby pobudzenia, zapalenia do tej idei swoich parafian. W wielu parafiach – tam, gdzie proboszcz i wikarzy potraktowali tę ideę jako swoją – próbowano nią pozytywnie "zarażać", i te parafie wchodziły w ten proces synodalny bardzo hojnie. Natomiast tam, gdzie potraktowano to zwyczajnie jako jeden z komunikatów, który trzeba wygłosić, nie odbiło się jakimś echem, co zupełnie nie dziwi... Krótko mówiąc, to jest kwestia stylu i zaangażowania tych, którzy do prac synodalnych, do procesu synodalnego mogli zapraszać. Myślę, że poza kwestiami wprost komunikacyjnymi, dochodzi do tego pewna pasja, pewnego rodzaju utożsamianie się z tą wizją. Wielu prezbiterów się po prostu z nią wciąż jeszcze nie utożsamia, nie w taki sposób przeżywa Kościół, jak podpowiada idea synodalności i w związku z tym Synod nie przełożył się na tak duży odzew, jakiego moglibyśmy się spodziewać i oczekiwać.

KAI: Czego się obawiano? Jaki lęk towarzyszył Synodowi?

– Po pierwsze, obawiano się, że jest to jakaś forma demokratyzacji Kościoła, która wprowadzi do niego idee rodem z niemieckiej drogi synodalnej. Obserwujemy ją uważnie i wiemy też, że to nie jest to, czego papież oczekuje od procesu synodalnego. Natomiast wiele osób tak to łączy i utożsamia proces synodalny z pewnymi posunięciami dokonywanymi w ramach niemieckiej drogi synodalnej, obawiając się, że synod to w skali globalnej Kościoła kopia tych rozwiązań niemieckich, że próbuje się tylną drogą wprowadzić zarówno jakąś daleko posuniętą demokratyzację w Kościele, jak i pewne rozwiązania, które uderzą w doktrynę.

Reklama

Jest obawa, że teraz świeccy zaczną w Kościele rządzić i zmieniać go bez żadnej kontroli. To również w jakimś sensie przenosi się na nieufność do synodalnego procesu, bo jednak on bardzo mocno kładzie nacisk na podmiotowość, tożsamość świeckich.

Kolejna rzecz to dystans do takich pojęć, które bardzo mocno z synodalnością się utożsamiają, jak: dialog, wysłuchanie, otwartość, inkluzywność, włączanie w ten proces także innych środowisk, także z marginesu czy obrzeży Kościoła.

Ostatnia rzecz to duża nieufność do papieża Franciszka, którą w Polsce obserwujemy. Ona rzutuje także na przeżywanie synodalności, która dla papieża jest tak bardzo ważna, że od samego początku swojego pontyfikatu mocno ją akcentuje. Nieufność z osoby papieża przenosi się na nieufność względem tych rozwiązań, które proponuje i stąd możemy obserwować pewien dystans do procesu synodalnego wśród polskich katolików, w tym duchowieństwa.

KAI: Czy można wskazać diecezje, w których proces synodalny przebiegał dobrze albo wzorcowo?

– Trudno mi przywołać poszczególne diecezje jako modelowe. Mimo że przyglądałem się tym pracom, nie mam do końca całkowitego oglądu sytuacji w każdej diecezji, więc nie chciałbym ich hierarchizować, żeby nie dokonywać jakichś uproszczeń, by kogoś nie skrzywdzić. Mogę powiedzieć, że w różnych diecezjach na różnym poziomie ten proces przebiegał, jeśli chodzi o zaangażowanie i styl prowadzenia spotkań synodalnych. Na pewno tam, gdzie te prace toczyły się na bazie dyskusji, debaty, dialogu, wzajemnego słuchania, wyraźniej obserwuje się pozytywne owoce. Natomiast inaczej to wyglądało, gdy prace synodalne opierały się tylko na bazie ankiet. Są też diecezje, w których faktycznie angażowało się niewiele osób. Trudno jest też do końca powiedzieć, jakie są tego przyczyny, ponieważ poszczególne diecezje też różnią się od siebie specyfiką, środowiskową strukturą.

Reklama

Wiem, że proces ten był zróżnicowany, nie przebiegał jednakowo. W dużej mierze to była wypadkowa specyfiki poszczególnych diecezji, jak i zaangażowania świeckich, duszpasterzy, biskupów.

KAI: Nie wszystkie diecezje, w których przebiegały prace synodalne, opublikowały syntezy synodalne. Jak to rozumieć? Wydaje się to nieuczciwe zwłaszcza wobec osób, które brały udział w synodalnym procesie…

– Nie mam do końca wiedzy na temat motywów, które powodowały, że te syntezy nie zostały opublikowane. Wiemy, że papież Franciszek zachęcał, żeby w każdej diecezji to było opublikowane. Nie wiem, jakie są racje za tym, by tego nie publikować, zwłaszcza że zbiór opublikowanych syntez cechuje krytyczność względem Kościoła, nie agresywność. Ta krytyka jest powodowana miłością ludzi, którym zależy na dobru Kościoła. Fakt opublikowania uwag krytycznych spotkał się nawet z pozytywnym oddźwiękiem. Nie ma obawy przed ukrywaniem jakichś trudnych spraw i odczytywano to jako wymiar takiej pozytywnej szczerości i odwagi.

Nie potrafię ocenić, dlaczego te syntezy nie zostały opublikowane. Być może – to są takie moje domniemania – nie wzięło w tych trudnych pracach udziału zbyt wiele osób, nie została w nie zaangażowana na tyle duża ilość ludzi, że uznano je za mało miarodajne i może dlatego ich nie opublikowano. Albo uznano, że nie można wszystkiego podać do publicznej działalności, gdyż poruszone zostały trudne, bolesne sprawy... Trudno to jakoś jednoznacznie ocenić, a nie chciałbym tu spekulować.

Reklama

KAI: Jaki obraz Kościoła w Polsce wyłania się z syntezy krajowej?

– Wydaje mi się, że to jest taki Kościół, który nie jest równomiernie rozpięty między poziomem wertykalnym a horyzontalnym. Wertykalny, czyli Bóg - ja, ja - moje serce, moje wnętrze w relacji do Boga. Zdaje się, że kuleje u nas wymiar horyzontalny: relacji międzyludzkich i to zarówno wewnątrz wspólnot, jak i bardzo wrażliwa kwestia relacji między prezbiterami a świeckimi. Słabość tego wymiaru horyzontalnych relacji została bardzo mocno zaakcentowana w synodalnych syntezach. Jest to podstawa do bardzo wielu działań duszpasterskich w Kościele, do jakiejś pozytywnej jego odnowy. Nie da się być Kościołem apostolskim, misyjnym, ewangelizującym, bez zbudowania relacji międzyludzkich opartych na zaufaniu, szacunku, dialogu, spotkaniu. Brakuje nam tego, co jest szalenie ważne w życiu Kościoła, czyli spotkanie z drugim człowiekiem i tworzenie wspólnoty. Ten element mocno kuleje i jest zaakcentowany w syntezach, i jest dla nas zaproszeniem do nawrócenia w tym obszarze.

KAI: Czy coś Cię zaskoczyło w synodalnych głosach?

– Zaskoczyły mnie mocno w syntezach te kwestie, co do których spodziewaliśmy się, że one będą jednak bardziej podejmowane. Myślę tu o wątkach rozpalających dyskusje, a więc np. rola i zaangażowanie kobiet w Kościele czy osoby nieheteronormatywne i ich miejsce w Kościele. Miałem poczucie, że te tematy bardziej wybrzmią w syntezach. Te wątki się pojawiały, ale wydawało się, że są inne miejsca w Europie i na świecie, gdzie są bardziej akcentowane.

Z drugiej strony pozytywnie mnie zbudowało to, że bardzo mocno wracamy w tym naszym myśleniu o Kościele do takich fundamentalnych spraw, jak liturgia, słowo Boże. To jest akurat spójne z tym, co obserwujemy na całym świecie.

Reklama

KAI: Jakiego Kościoła chcą polscy katolicy? O jakim Kościele marzą?

– Jeśli byśmy spojrzeli na głosy, które wypływają w syntezach synodalnych, to marzą o Kościele, którego będą aktywną, integralną częścią, w którym będą mieli swoje uznawane miejsce, w którym będą mogli współpracować kompetentnie, we wzajemnym szacunku z prezbiterami, w którym będą mieli możliwość rozwijania różnej aktywności, ewangelizowania, realizowania rozmaitych dzieł apostolskich, misyjnych. Taki głód też wybrzmiewa.

Jest marzenie o Kościele, który będzie wychodził na peryferie, do tych, którzy są szczególnie potrzebujący takiej obecności Kościoła przy sobie – nie oceniającej, nie karcącej, nie krytykującej, ale właśnie podnoszącej, ocalającej, poszukującej.

Na takich obrzeżach dzisiaj nie są tylko ci, których się traktuje jako wykluczonych z Kościoła, ale także osoby, które tracimy coraz bardziej, czyli młodzież oraz część ludzi dorosłych, żyjących w rozmaitych nieuregulowanych związkach, a jednak szukających ciągle punktów stycznych z Kościołem. Myślę, że taki Kościół, który ku nim się zwraca, jest pragnieniem wielu. Kościół, który Papież Franciszek definiuje jako czuły, bliski człowiekowi, otwarty, dostępny. Nie znaczy to, że reformujący się na modłę świata, ale po prostu nie bojący się wchodzić z tym światem w dialog. Potrzeba takiego Kościoła w syntezach synodalnych wybrzmiewa ewidentnie.

2022-09-20 10:20

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sekretne życie demonów. Jak wyrwać się z dwóch skrajności zagrażających katolikom?

[ TEMATY ]

duchowość

prof. Aleksander Bańka

Adobe Stock

Warto, abyśmy na samym początku od razu wskazali pewną myślową pułapkę, w którą wielu wpada, podejmując temat złego ducha.

Trzeba bowiem podkreślić, że czas, w którym żyjemy, nie ułatwia nam poprawnego zrozumienia tego tematu. W zasadzie można powiedzieć, że nie tylko współcześnie, ale w dużej mierze już od czasów nowożytnych diabeł występuje w rozmaitych bajkowych czy baśniowych narracjach, opowieściach o podłożu tradycyjnym, kulturowym, a nawet coraz częściej w nauczaniu teologów jako swoista personifikacja – ukonkretnienie bliżej nieokreślonego zła, metafora nieprawości, pozbawiona realności postać rodem z mitycznego piekła.

CZYTAJ DALEJ

Dziś Wielki Piątek - patrzymy na krzyż

[ TEMATY ]

Wielki Piątek

Karol Porwich/Niedziela

Wielki Piątek jest dramatycznym dniem sądu, męki i śmierci Chrystusa. Jest to dzień, kiedy nie jest sprawowana Msza św. W kościołach odprawiana jest natomiast Liturgia Męki Pańskiej, a na ulicach wielu miast sprawowana jest publicznie Droga Krzyżowa. Jest to dzień postu ścisłego.

Piątek jest w zasadzie pierwszym dniem Triduum Paschalnego. Dni najważniejszych Świąt Kościoła są bowiem liczone zgodnie z tradycją żydowską, od zachodu słońca.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga

2024-03-29 07:59

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

flickr.com/episkopatnews

Bp Adrian Galbas

Bp Adrian Galbas

Mnie nieraz trudno jest wierzyć w Boga. Wiara bywa ciężka i męcząca, ale gdy słyszę o czyjejś śmierci, wówczas właśnie wiara jest pociechą - powiedział PAP metropolita katowicki abp Adrian Galbas.

W rozmowie z PAP metropolita katowicki abp Adrian Galbas wyjaśnił, że cierpienie samo w sobie nie jest człowiekowi potrzebne, ponieważ niszczy i degraduje. Jednak w momentach, gdy przeżywamy cierpienie, męka Chrystusa może być pociechą i wzmocnieniem.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję