Głośnym echem odbiły się ostatnio słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego, który nazwał III RP „gigantycznym skandalem” oraz „postkolonialnym, miękkim tworem”. Na czym ów skandal miałby polegać? Najlepiej widać to na przykładzie środków przekazu. Przypomnijmy sobie, jak w mediach „wałkowano” jesienią tzw. taśmy posłanki Beger, w których politycy PiS i LPR mówili jedynie o obsadzie kilku stanowisk. Jednak owe taśmy - dzięki nagłośnieniu w mediach - doprowadziły do politycznego wstrząsu i omal nie doszło do rozpadu koalicji, a w konsekwencji - do obalenia rządu i wyborów parlamentarnych (o to zresztą chodziło tym, którzy tę prowokację przygotowali).
Dlaczego obecnie, po opublikowaniu taśm Oleksego, nikt w mediach nie czuje się porażony informacjami o łapówkach i przekrętach polityków lewicy, o grabieniu przez lata majątku narodowego przez postkomunistyczne elity oraz ludzi związanych z nimi? Jak sądzę, ten brak wstrząsu po ujawnieniu taśm Oleksego jest właśnie owym skandalem III RP. Media zamiast sprawę nagłośnić i potępić, poddają w wątpliwość całą sprawę, bagatelizują temat, a nawet pytają, czy wolno było nagrywać prywatne rozmowy! To jest właśnie gigantyczna manipulacja środków przekazu, które zaciekle bronią starych sił i układów wywodzących się z PRL-u. Chyba nie ma na świecie państwa, w którym tak lekkomyślnie jak u nas, oddano by środki przekazu w ręce „niezależne” od władzy - co jest na pewno sukcesem demokracji, ale też widać, jak bardzo te media są zależne od swoich właścicieli, od sił i ośrodków, które je utworzyły.
W kontekście wspomnianego skandalu, pojawił się w wypowiedzi premiera wyśmiewany w mediach temat budowy IV Rzeczypospolitej, jako jedynej drogi prowadzącej do normalności, do zbudowania państwa, które przestałoby być własnością postkomunistycznych elit, a byłoby państwem służącym całemu narodowi. Nie muszę przypominać, że budowa IV RP, jak dotąd, zamiast poważnej dyskusji, wzbudza nie tylko krytykę mediów, ale wręcz stała się ulubionym wątkiem programów satyrycznych. Nieżyczliwe rządzącym środki przekazu dosłownie prześcigają się w wyśmiewaniu pomysłu PiS i premiera Jarosława Kaczyńskiego, kpiąc z głównego założenia tej idei - powrotu do normalności.
Szczególnie nie dostrzega się zmian w ustawach, w wymiarze sprawiedliwości, pracy policji czy służb specjalnych. Może te zmiany postępują zbyt wolno, ale po tylu latach zaniechań niełatwo jest podjąć np. sprawę lustracji czy deubekizacji. Zwłaszcza spór o lustrację przybiera na sile. Senaty kilku wyższych uczelni nie zostawiły na ustawie lustracyjnej suchej nitki. Podobnie organizacje zrzeszające rektorów (Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich i Konferencja Rektorów Uniwersytetów Polskich). Wszyscy uznali, że ustawa lustracyjna budzi wątpliwości konstytucyjne i etyczne, dlatego nie poddadzą się lustracji. Dobrze, że odezwali się naukowcy, którzy popierają ustawę. Uczynili tak nie tylko z tego powodu, że nie mają się czego wstydzić, ale dlatego, że społeczność akademicka ma prawo wiedzieć, kto był kim i jak zachowywał się w PRL-u, czy ktoś nie piastuje wysokiego urzędu niekoniecznie za swe zdolności i pracę (tygodnik „Wprost” podał, że dwóch profesorów z Uniwersytetu Gdańskiego sprzeciwiających się lustracji współpracowało z SB). Czy trzeba przypominać, że nauka w okresie komunizmu, podobnie jak inne dziedziny życia społecznego, były w dużym stopniu zniewolone. Stało się to także za sprawą współpracy części środowiska naukowego z komunistyczną władzą - i o tym należy mówić. Jednym słowem, skala i emocje, jakie towarzyszą lustracji, zdradzają lęk świata naukowego przed spojrzeniem na to, co działo się przed 1989 r., a także wyrażają niechęć do budowy IV RP.
Podobnie było podczas debaty sejmowej oraz głosowania o uchylenie immunitetu posłanki Ostrowskiej z SLD. W końcu chodziło o wyjaśnienie przestępstwa korupcji, a nie o sprawę związaną z jej działalnością polityczną. Demokratyczny sąd zdecydowałby o jej winie czy niewinności. I znowu, podczas kampanii wyborczej PO czy SLD obiecywały znieść lub ograniczyć immunitet poselski, a teraz uczyniły z niego przywilej dla swoich. I tak to w Polsce wszystko wygląda. Pewne grupy zawodowe zachowują się tak, jakby prawo ich nie obowiązywało. Media natomiast zachowują się tak, jakby prości ludzie nie zasługiwali na to, żeby im mówić prawdę. W sumie, sypie się porządek moralny, każdy może wygłosić czy napisać najbardziej bzdurne poglądy.
Właśnie IV RP miała odsłonić całą hipokryzję dotychczas rządzących naszym państwem, miała pokazać niebywałą pogardę mediów wobec społeczeństwa, mieliśmy zapoczątkować czas normalności. Niestety, wszystkie protesty przeciw IV RP mają na celu zachowanie przywilejów dla elit, grup nacisku, a także przestępców. Utrzymanie III RP będzie porażką zwykłych ludzi, zwykłych Polaków, którzy liczyli, że skończył się czas równych i równiejszych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu