Bracia i Siostry!
Gdyby zabłąkany wędrowiec przechodził dzisiaj przez okolicę Wąsewa, doznałby wielkiego zdziwienia. Najpierw zapewne przypomniałby sobie datę 8 września, że to czas, który kojarzy się z deszczem, niepogodą, a tu urocze, ciepłe słońce. Dalej ten wędrowiec zdziwiłby się, że okolice dróg wiodących do Wąsewa są tak przystrojone, udekorowane i gdyby zbliżał się do samej miejscowości, jego podziw wzrastałby. Nawet gdyby znał dokumenty z przeszłości Wąsewa, gdyby mógł pamięcią sięgnąć w najdalsze czasy, nawet do czasów I wojny światowej, to zapewne stwierdziłby, że takiego wydarzenia nie było. Tak udekorowane domy, tak wspaniała procesja, tylu metropolitów, biskupów, tysiące wiernych, powiewające w słońcu maryjne sztandary, śpiewające chóry wielbiące Matkę Bożą i przypominające, że "Chrystus wczoraj, dziś i na zawsze". To wszystko pozwala nam postawić pytania: Co to za uroczystość? Co jest przyczyną tak wielkiego zgromadzenia w jedności i pokoju? Tak, to koronacja obrazu Matki Bożej czczonej w świątyni wąsewskiej.
Koronacja. Cóż ona oznacza?
Możemy wyróżnić koronacje ziemskie i koronacje niebieskie.
Te pierwsze zależały zawsze od człowieka. Dokonywano ich po zwycięskich
bitwach, olimpiadach. Bohaterom zakładano na skronie laurowe wieńce,
potem uroczystości te przeszły na monarchów, a zamiast wieńców zakładano
korony. Różne były korony, którymi przyozdabiał swoje skronie król
Bolesław Chrobry, Bolesław Krzywousty, Kazimierz Wielki, królowa
Jadwiga. Korona stała się także atrybutem dynastii rodów królewskich:
Piastów, Wazów, Habsburgów, Burbonów. Koronacje odbywały się początkowo
w Gnieźnie, w Poznaniu, w Krakowie, a ostatni król koronował się
w Warszawie przed prawie 250 laty. Ale cóż znaczą korony ziemskie?
Czas kazał schować je w archiwach, muzeach, skarbcach, gdzie współcześni
ludzie mogą podziwiać ich piękno.
Przenieśmy się teraz na obszar nieba, gdzie mówimy o
koronacji tych, którzy dostępują tego zaszczytu od Boga. Tak kochani,
to Bóg sam koronuje najpierw swojego Syna, który tu, na ziemi, otrzymał
niezwykłą koronę, cierniową. Ale ta cierniowa korona, która jest
znakiem męki, cierpienia, pogardy, staje się na przestrzeni nieba,
tam u Boga Ojca, do którego Chrystus wrócił, koroną wielkiej chwały.
I dzisiaj mówimy, że Chrystus to jest "królów Król, panów Pan". W
takiej kategorii patrzymy także na Maryję, którą Jej Syn, Jezus Chrystus,
ukoronował w niebie i która cieszy się chwałą Królowej nieba i ziemi,
a przez to odbiera hołd wszystkich aniołów i wszystkich świętych.
W ten hołd włączamy się także my, ludzie ziemskiej modlitwy. Czyż
nie jest zbytnią śmiałością, że my także koronujemy obraz Matki Bożej
w naszych parafiach, w naszych diecezjach? Mamy w sanktuariach obrazy
łaskami słynące: począwszy od Matki Jasnogórskiej, aż do Matki Królowej
Wąsewskiej. Chcemy bowiem, nakładając korony naszymi rękami, wyrazić
największy hołd i największe podziękowanie Matce Najświętszej i włączyć
się przez to lepiej w chwałę nieba, aby cząstka naszych uczuć, naszych
wzniosłych wzlotów ducha, mogła także włączyć się w chóry anielskie,
śpiewając uwielbienie.
Ale nie na tym kończy się cel koronacji. Koronacja zawiera
bowiem zobowiązania: nakładając korony papieskie, za jego pozwoleniem
i jego poświęceniem, zaciągamy zobowiązania do czci i do takiego
wpatrzenie się w wzór Matki Najświętszej, aby to miało odzwierciedlenie
w naszym życiu osobistym i społecznym. Dlatego też szukamy tej nauki,
która nam pozwoli lepiej wniknąć w życie Maryi tu, na ziemi, i odkryć
ten wielki skarb, dzięki któremu Maryja została Królową. Wchodząc
na drogę Matki Bożej, baczyć musimy, byśmy z niej nigdy nie zeszli.
Przyglądamy się życiu Maryi, wsłuchujemy się w Ewangelię,
która nam mówi o Jej życiu. Dzisiaj słyszeliśmy Ewangelię mówiącą
o kłopotach Jej i Jej Opiekuna. Przez to wchodzimy w rzeczywistość
ziemską stwierdzając, że Matka Najświętsza także doznawała kłopotów
czysto ludzkich. Była jednak spokojna, bo przeżyła już w swoim życiu
scenę zwiastowania, odpowiedziała na Bożą propozycję: "Niech się
stanie tak, jak tego Ty chcesz". Pełen rozterek był natomiast św.
Józef. Można powiedzieć, że to narzeczeństwo przeżywało kryzys. Św.
Józef wahał się, nie bardzo wiedział, co zrobić, jaką wybrać drogę,
aby nie urazić Tej, która jest święta, którą Bóg wybrał. Ten niepokój
w sercu Józefa trwał aż do czasu, kiedy we śnie przyszedł do niego
anioł i powiedział znamienne słowa: "Józefie, synu Dawida, nie wahaj
się przyjąć do siebie Maryi". Od tej pory zniknęły pytania, Józef
posłusznie wykonał polecenia Boga. Nauczył się tego, że jeśli zaufa
Bogu, jeśli będzie Mu posłuszny, mimo licznych przykrości ze strony
otoczenia, to jego droga życia będzie spokojna, a jej celem będzie
życie wieczne. Oto dotykamy bardzo ważnej sprawy: jak naszą wolę,
która jest wolną wolą, pogodzić z wolą Boga, który ma swoje zamiary
względem każdego z nas? Czym jest nasza wolna wola?
Jesteśmy nią obdarowani szczególnie wtedy, kiedy żyjemy
w systemie wolności demokratycznej. Wolność polega na wyborze, którego
ludzie dokonują sami. W tym miejscu chciałbym powiedzieć mocno i
zdecydowanie, że człowiekowi wierzącemu nie wolno wybierać zła. Obserwując
naszą codzienność widzimy, jak wiele naszych sióstr i braci wybiera
zło, a tym samym łamią przykazania Boże. Dla wierzących pozostaje
wybór między dobrym a lepszym. To trudny wybór, ale możliwy, konieczny,
dla uczniów Chrystusa jedyny. On jest trudny, bo trzeba wybrać to
dobro, które przede wszystkim podoba się Panu Bogu. Wiemy, że przed
wyborem staje już młody człowiek. On już musi wybrać pomiędzy obowiązkiem
a zabawą, między nauką a kolegami. Potem musi dokonać wyboru, kim
chce w życiu być, gdzie pracować. Takie wybory stawia przed nami
Bóg każdego dnia: jakiego radia posłuchać, jaką gazetę przeczytać,
do jakiej miejscowości się udać, gdzie pojechać na wakacje - tyle
rozmaitych wyborów każdego dnia. Uczmy się, abyśmy dokonywali takich
wyborów, które będą zgodne z wolą Boga. Często pytacie, jaka jest
wola Boga? Weźcie do ręki Pismo Święte, weźcie Katechizm, dowiecie
się, czego Bóg od nas chce, zachowując jednocześnie naszą wolną wolę.
A wola Boga sprowadza się do bardzo prostych praw. Po pierwsze chce,
abyśmy zawsze wybierali prawdę, po drugie chce, byśmy wzajemnie się
miłowali, i po trzecie, byśmy doszli do zbawienia. (...)
Może jeszcze jedno wskazanie ze współczesnego obszaru.
Rok 1978, jesień, zmarł po 33 dniach papież Jan Paweł I. I oto konklawe
i wybór nowego papieża. Wybór pada na kard. Karola Wojtyłę. Czyż
nie był to wtedy moment, który bardzo przypomina zwiastowanie woli
Bożej, która jest trudna do podjęcia? W perspektywie zgody na wolę
Bożą jest i zamach, i sprzeciwy, i przykrości. A jednak zwyciężyła
zgoda z wolą Bożą. I gdybyśmy patrzyli na życie Ojca Świętego, gdybyśmy
prześledzili ponad 100 pielgrzymek i jego nauk, to zobaczylibyśmy,
jak konsekwentnie ten człowiek wypełnia wolę Bożą. Chociaż dzisiaj
już nie to zdrowie, nie ta sprawność co kiedyś, to wierność Chrystusowej
nauce nie osłabła. Wyczuwa to doskonale młodzież, czego przykład
mieliśmy nie tak dawno w Rzymie.
Bracia i Siostry!
Oto zobowiązanie, które wypływa z naszej koronacji. To nie tylko uroczystość, którą zakończymy z radością, ale to rozpoczynający się okres naszej wytrwałej modlitwy za siebie, za nasze rodziny, za nasze społeczeństwo, byśmy umieli odnaleźć wolę Boga i aby naszą wolę, czasami kapryśną, scharmonizować z tym, co jest wolą Bożą, która zawsze pragnie odkrywania prawdy, miłości, naszego nawrócenia, przebaczenia. A zatem wielkie pole pracy. Życzę Biskupowi Stanisławowi, całemu duchowieństwu łomżyńskiemu i całym zastępom ludzi świeckich, aby mogli tak zjednoczyć swoje wysiłki, by mogli służyć dobru powszechnemu. Z całą ufnością te sprawy zawierzamy Matce Najświętszej, na której głowę i Jej Dzieciątka ośmielamy się pokornie włożyć korony. Amen.
Pomóż w rozwoju naszego portalu