Reklama
Idziemy więc i my ze św. Janem Pawłem II ku wypełnianiu się czasów z różańcem w ręku. Idzie więc papież z rodu Polaków z różańcem w ręku, by walczyć o Bożą sprawę. Idzie naprzeciwko świata o tendencjach ateistycznych, choć zabarwionych humanizmem. To jednak żaden humanizm. Kto strzela w stronę Boga, kule odbijają się od Jego płaszcza i trafiają w tego, kto strzela.
Człowiek ginie, gdy Bóg nie jest w jego życiu na pierwszym miejscu, gdy nie jest w centrum jego życia – nie jest dla niego wszystkim. Ojciec Święty głosi nam cudowny traktat o Różańcu. Różaniec to dziwna modlitwa. Jest to modlitwa pokory. Ale tej pokory istotnej. A „istotna pokora” to przeciwstawienie się pysze istotnej, czyli duchowi buntu przeciwko Bogu. Różaniec uczy nas pokory wobec Boga, czyli wiary, pokłonu wobec Tego, który jest i który jedynie jest. Trzymam więc w ręku paciorki różańca. Takie one małe, ale przypominają mi te kamyki młodego Dawida, z którymi wyszedł naprzeciw uzbrojonego po zęby Goliata, by walczyć w imię Boże. W imię Boże, posługując się tylko kamykiem i procą, zwyciężył olbrzyma. Z różańcem w dłoni, ściskając jego małe paciorki, a nawet nosząc go tylko przy sobie, stajemy na właściwym miejscu. Stawać bowiem w pokorze przed Bogiem, to stawać na właściwym miejscu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Człowiek jest prochem wobec Boga, ale będąc prochem, jest wielki, bo Bóg powołał go do przyjaźni z sobą, do rozmów, do dialogu. Powołał go do modlitwy, a przede wszystkim, by był Jego synem. Jako syn Boży z przybrania człowiek może z Bogiem rozmawiać. Im więcej z Bogiem rozmawia, tym lepsze, piękniejsze jest jego życie. Tym bardziej też sensownie czuje się na tym świecie. Powstanie Różańca wiążemy zwykle ze świętym Dominikiem. O tym świętym napisano, że nie zwykł dużo rozmawiać z ludźmi o zwykłych sprawach. Mówił albo o Bogu, albo z Bogiem. Rozmawiał często z Bogiem. Różaniec daje nam okazję do tego, byśmy często z Bogiem rozmawiali. Ojciec Święty Jan Paweł II zachęca nas do modlitwy częstej, nawet do modlitwy ustawicznej. Gdy będziemy się z Bogiem często kontaktować, pójdziemy we właściwą stronę i uratujemy świat od laicyzacji. Jan Paweł II w swym liście o Różańcu bardzo mocno zaakcentował, że Różaniec to modlitwa dziecka do Boga Ojca. Jest Bóg – Ojciec człowieka i jest człowiek – dziecko Boga – mówił. Zaakcentował to, ucząc, iż najważniejszą modlitwą w Różańcu jest modlitwa „Ojcze nasz”.
Reklama
Papież zaleca też pewną metodę odmawiania Różańca. Naprzód każe zapowiedzieć daną tajemnicę Różańca i stanąć w ten sposób w obliczu Boga. Przybliżyć Go do siebie. Potem zachęca, żeby się znaleźć w głosie Bożym. Pomoże nam to przypomnienie sobie choćby kilka wersetów z Pisma Świętego o danej tajemnicy. A potem trzeba nam zamilknąć na chwilę, po to, by wydobyć z serca uniesienie synowskie do Boga Ojca. „Uniesienie synowskie” – to dosłowne wyrażenie z listu o Różańcu Jana Pawła II. W uniesieniu synowskim należałoby odmawiać i rozważać cały Różaniec. Trzeba dać się zainspirować tym szczęściem, że się jest synem Bożym, że można się przytulić do serca Boga Ojca i mówić do Niego tak, jak Pan Jezus mówił w swej najważniejszej modlitwie w Ogrójcu: „Ojcze, Abba. Niech się dzieje wola Twoja”. Kiedy będziemy odmawiać Różaniec w uniesieniu synowskim i będziemy się cieszyć, że jesteśmy dziećmi Boga, Różaniec nie będzie dla nas modlitwą nudną czy męczącą. Bo gdy człowiek umie się cieszyć tym, że jest dzieckiem Bożym, to człowiekowi jest dobrze. Kiedy odmawiamy Różaniec naprawdę dziecięcym sercem, w skupieniu, jest nam dobrze. Jeśli jesteśmy synami i umiemy być synami Boga, to jesteśmy też i dziedzicami z woli Bożej. W tych czasach przełomu tysiącleci, w których wraz z tendencją, by żyć jakby Boga nie było, idzie chęć urządzania tego świata według własnego obrazu.
Ludzie chcą stwarzać świat na swój własny obraz. A przecież w Biblii na pierwszych stronach napisane, że to Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje. Gdy człowiek chce stwarzać ten świat na swój własny obraz, według siebie, co z tego może wyniknąć? Wychodzi z tego bardzo często karykatura. Człowiek, który chce być szczęśliwy, dochodzi do tego, że nie osiąga tego szczęścia. Życie ludzkie coraz bardziej się komplikuje. Różaniec to zafascynowanie się Bogiem, który stał się człowiekiem, i który będąc Bogiem, za nas umarł na krzyżu. Różaniec to cudowna przestrzeń, którą nam stwarzają „zdrowaśki”, „ciało Różańca” – jak mówi Jan Paweł II – byśmy duchem i sercem zanurzali się w Bogu, w Jego tajemnicach. Mówimy: „Zdrowaś”, ale nasza dusza zagłębia się w Bogu, w Bogu bliskim. W Bogu, który się stał dla nas człowiekiem, który jest Miłością, który jest miłosierny. Zanurzyć się zaś w miłosierdziu Bożym, to wielka szansa dla człowieka. Gdy odmawiamy Różaniec ustami, wtedy równocześnie myślą i sercem przeżywamy tajemnice naszego zbawienia.
Reklama
Kiedy zaś tak zanurzamy się w tajemnicach Bożych, niesiemy światu Boga. Niesiemy mu moralność i mądrość. I świat, o którym św. Jan XXIII mówił, że jest antydekalogalny, bo nie lubi przykazań, lekceważy je i pomija, gdy spotyka ludzi, którzy żyją Chrystusem i Jego tajemnicami, staje się lepszy. Zachód ma swoją modlitwę Jezusa. Jest nią Różaniec. Idąc za wypowiedzią Pawła VI w „Marialis cultus”, uczy Jan Paweł II, że Różaniec jest modlitwą stawiającą Jezusa w samym centrum uwagi. W Różańcu wstępuje się niejako do doliny, której na imię Jezus. Tam jest źródło. Papież w swym ostatnim zbiorze poezji, w „Tryptyku Rzymskim”, mówi, że człowiek dzisiejszy szuka źródła. Chodzi i pyta: „Gdzie jesteś źródło? Gdzie jest moje źródło? Ono tu musi być!”. Jezus Chrystus to jedyne dla nas źródło. I zaleca Różaniec z dopowiedzeniami do słowa „Jezus” w modlitwie „Zdrowaś Maryjo” zdań, które mówią o Jezusie z danej tajemnicy. Dopowiadamy sobie, jak serce dyktuje.
Karol Porwich/Niedziela
Następuje wtedy kontemplacja Jezusa. To patrzenie na Jezusa ma być jednak takie, żeby wyniknął z niego wymiar duchowy dla osoby odmawiającej Różaniec. W Różańcu człowiek bowiem także szuka swojej roli w tajemnicy zbawienia, szuka samego siebie. Szuka obrazu Jezusa w sobie, swojej misji życiowej. Kontemplacja nie jest tylko patrzeniem na Jezusa z miłosną uwagą. Kontemplacja to przede wszystkim stanięcie w takiej sytuacji, że się odbiera niejako od Jezusa Jego patrzenie na nas, Jego miłość do mnie: „Jestem kochany przez Boga. Bóg mnie widzi”. Przyjmuję to do swego serca. Muszę się więc pytać: jakim mnie chce widzieć Ten, który mnie kocha? Jaki jestem w Jego oczach? Mam też zauważyć, że owszem, jestem grzesznikiem, ale mogę być święty. Mogę być wspaniałym człowiekiem, dobrym, pięknym, czystym, mocnym duchowo. Trzeba zawsze w Różańcu pilnie poszukiwać siebie samego. Trzeba nam oddychać Jezusem i szukać siebie w Jezusie. Św. Jan XXIII prosi, żeby nigdy nie odmawiać żadnej tajemnicy Różańca przy samej kontemplacji. Trzeba nam też szukać aplikacji Jezusa kontemplowanego do samego siebie, zastosowania do siebie. Poszukujmy więc w Różańcu swego obrazu w obrazie Jezusa. Z pewnością go tam znajdziemy.
Takie odmawianie Różańca sprawia, że ma on i ciało, i duszę. Ale żeby była dusza, potrzebne jest i ciało. „Ciałem” Różańca są „zdrowaśki”, modlitwa „Zdrowaś Maryja”. Różaniec jest zawsze na przedłużeniu Ewangelii o Wcieleniu Boga, o Zwiastowaniu. Zawsze mówimy więc: „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami”. To Niebo przyniosło nam te słowa.
Bóg w ten sposób zwrócił się do Maryi. I my te słowa wciąż powtarzamy, dodając: „Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”. Módl się za nami teraz, w tym życiu, bo teraz bardzo potrzebuję Twej pomocy, Maryjo. Módl się też za nami w godzinę śmierci. Jan Paweł II uczy, że Różaniec jest nastawiony na Chrystusa, a w Chrystusie na całą Trójcę Świętą, i nawet radzi śpiewać doksologię: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”. Powtórzy też wiele razy, że Różaniec trzeba odmawiać zawsze z Maryją. Nasze „zdrowaśki”, które odmawiamy, to nic innego, jak tylko udanie się do Maryi Matki, prosząc Ją, by się z nami modliła. „Módl się za nami grzesznymi” – mówimy, ale też mówimy: „Módl się z nami grzesznymi”. Z Maryją więc, Jej oczami patrzymy na Jezusa, Jej sercem Go przeżywamy. Możliwie jak najserdeczniej chwytamy za paciorki różańca, a wtedy, można powiedzieć, dzieje się coś takiego jak nieraz w rodzinie. Matka składa dziecku ręce do modlitwy i trzyma je, żeby były złożone.