Biden jest pierwszym prezydentem USA od 40 lat, który publicznie nazwał ludobójstwem masowe mordy w Imperium Osmańskim sprzed ponad 100 lat. Demokrata obiecał to w kampanii wyborczej.
"Każdego roku tego dnia wspominamy życie wszystkich, którzy zginęli w ludobójstwie Ormian za czasów Imperium Osmańskiego, i ponownie zobowiązujemy się, by taka zbrodnia nie zdarzyła się nigdy więcej" - napisano w oświadczeniu opublikowanym przez Biały Dom w Dzień Pamięci o Ludobójstwie Ormian.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Dziś, opłakując to, co zostało utracone, zwróćmy oczy ku przyszłości - ku światu, który chcemy budować dla naszych dzieci. Ku światu nieskalanemu codziennym złem nietolerancji, w którym przestrzegane są prawa człowieka i gdzie wszyscy ludzie mogą żyć godnie i bezpiecznie" - podkreślił w historycznej deklaracji Biden. "Odnówmy nasze wspólne postanowienie, aby zapobiec w przeszłości okrucieństwom w jakimkolwiek miejscu na świecie. Dążmy do pojednania wszystkich ludzi na świecie" - wezwał.
W odpowiedzi na to oświadczenie premier Armenii Nikol Paszynian oświadczył, że uznanie rzezi Ormian za ludobójstwo przez prezydenta USA to dla jego kraju kwestia nie tylko "prawdy i historycznej sprawiedliwości", ale także bezpieczeństwa.
Reklama
Zdaniem Paszyniana deklaracja Bidena jest szczególnie ważna z uwagi na ubiegłoroczny krwawy konflikt zbrojny w Górskim Karabachu, gdzie Turcja aktywnie wspierała przeciwko Armenii stronę azerbejdżańską.
Reklama
"Uznanie ludobójstwa Ormian przez Stany Zjednoczone jest bardzo potrzebnym przesłaniem dla społeczności międzynarodowej, które potwierdza prymat praw człowieka i wartości w stosunkach międzynarodowych. To stanowi inspirujący przykład dla wszystkich, którzy chcą budować sprawiedliwą i tolerancyjną społeczność międzynarodową" - napisał Paszynian w liście do Bidena.
Deklaracja spotkała się także z entuzjazmem wpływowej w USA diaspory Ormian, która od lat lobbuje, by amerykański rząd oficjalnie uznał masakrę sprzed 100 lat za ludobójstwo.
W grudniu 2019 roku Senat Stanów Zjednoczonych przyjął jednomyślnie rezolucję, uznającą za ludobójstwo rzeź Turków na Ormianach w Imperium Osmańskim w czasie I wojny światowej, w latach 1915–1917. Wcześniej rezolucję uchwaliła Izba Reprezentantów.
Szef MSZ Turcji Mevlut Cavusoglu oznajmił w sobotę, że "całkowicie odrzuca" decyzję Bidena. Ocenił, że jest ona "oparta jedynie na populizmie". "Nikt nie może nas uczyć na temat naszej historii. Polityczny oportunizm jest największą zdradą pokoju i sprawiedliwości" - napisał na Twitterze.
Władze w Ankarze stoją na stanowisku, że do masakr na Ormianach doszło w czasie konfliktu i nie miały one podłoża etnicznego bądź religijnego. Turcja protestuje przeciwko określeniu "ludobójstwo" i kwestionuje szacowaną na ponad 1 mln liczbę ofiar. Przyznanie się Turcji do tego ludobójstwa jest jednym z warunków przyjęcia jej do Unii Europejskiej.
Reklama
Rzeź Ormian jest drugim po Holokauście najlepiej udokumentowanym ludobójstwem w czasach nowożytnych. Według tureckich obliczeń zginęło wówczas 972 tys. osób, natomiast Ormianie liczbę ofiar szacują na 1,5 mln osób. Za początek systematycznych prześladowań uznawany jest wydany przez tureckie władze w 1915 r. rozkaz aresztowania setek ormiańskich intelektualistów.
Do tej pory ludobójstwo Ormian uznało kilkadziesiąt krajów na świecie, w tym Polska. Fakt ten uznały także Parlament Europejski, Rada Europy i papież Jan Paweł II.
W 2017 roku prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump nazwał masakrę Ormian "jednym z najstraszniejszych masowych okrucieństw XX wieku", unikając przy tym terminu "ludobójstwo". Ankara wyraziła wówczas oburzenie, potępiając "dezinformację" i "złe definicje" stosowane przez prezydenta USA.
Ostatnim amerykańskim przywódcą, który użył tego terminu, był Ronald Reagan w 1981 r.
Jeszcze przed zeszłorocznymi wyborami prezydenckimi analitycy przewidywali, że stosunki między Ankarą i Waszyngtonem pogorszą się, jeśli wygra je Biden, który zapowiadał ostrzejszy kurs wobec tureckiego przywódcy Recepa Tayyipa Erdogana i nazywał go autokratą. Wśród dość licznych kwestii spornych w relacjach amerykańsko-tureckich jedną z najpoważniejszych jest nabycie przez Turcję rosyjskiego systemu rakietowego S-400.
W czerwcu w Brukseli na szczycie NATO dojść ma do spotkania Bidena i Erdogana. Przedstawiciele nowej amerykańskiej administracji deklarują, że liczą na współpracę z Ankarą w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
mobr/ akl/